1.15
Zdenerwowana wbiegłaś do domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Odrazu podeszłaś do kuchni i przytuliłaś się do matki, w końcu czasem trzeba pobawić się w aktorkę i poudawać jak bardzo sytuacja sprzed kilkunastu minut wpłynęła na Twoją psychikę. Tak naprawdę nie było Ci przykro, po prostu byłaś wściekła, ale dla niepoznaki użyłaś całych swoich sił, aby z Twoich oczu pociekło kilka samotnych łez. Twoja rodzicielka odsunęła się od Ciebie i spojrzała na Twoją zapłakaną buzię.
- Co się stało, Destiny? - zapytała delikatnie wycierając pojedynczą łzę spływającą po Twoim policzku
- Przepraszam - szepnęłaś cichutko pociągając nosem. Odsunęłaś się od matki i podeszłaś do stolika znajdującego się w pomieszczeniu. Odsunęłaś krzesło i usiadłaś na nim. Odwróciłaś się w stronę mamy i spokojnie czekałaś jak ona uczyni to samo. Po chwili zrozumiała Twój gest i zasiadła naprzeciwko Ciebie.
- Mów, co się stało? Ktoś Cię skrzywdził? - zapytała zmartwiona
Musiałaś bardzo się postarać, aby się nie zaśmiać, przecież tak naprawdę to Billy był fizycznie najbardziej poszkodowany. Wzięłaś głęboki wdech i zaczęłaś tłumaczyć całą historię, która zaczęła się w niefortunny dzień naprawy domu Ruby. Zauważyłaś iż z każdym wypowiedzianym przez Ciebie zdaniem wyraz twarzy rodzicielki zmieniał się na zaniepokojony. Gdy tylko skończyłaś opowiadać opuściłaś swoją głowę i utkwiłaś swój wzrok w butach. Miałaś ogromną nadzieję, że Twoja mama uwierzy jak bardzo jest Ci przykro, w końcu gdybyś naprawdę streściła jej tą opowieść tak jak ją widzisz napewno nie puściłaby Ci tego płazem. Poczułaś delikatny uścisk mamy, którym Cię obdarzyła. Zaskoczona podniosłaś głowę i spojrzałaś jej w oczy. Mogłaś dostrzec w nich wiele emocji. Strach, smutek, złoś oraz rozczarowanie.
- Przepraszam - szepnęłaś
- Nie masz za co, kochanie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiego zachowania po jednym z dzieci Andrew, w końcu są tak dobrze wychowani - powiedziała, a na jej twarzy zagościł pocieszający uśmiech - Niestety myliłam się, ale mimo wszystko musi spotkać Cię kara. Masz zakaz widywania się z tą rudowłosą sierotą
Przez chwile miałaś wrażenie, że się przesłyszałaś. Twoje brwi powędrowały ku górze, a ciało w dziwny sposób się spięło.
- Ale, co ona ma z tym wspólnego? - zapytałaś nie mogąc ukryć zaskoczenia, które malowało się na Twojej twarzy
- Ma ona na Ciebie zły wpływ. Z resztą nie tylko na Ciebie. Dzisiaj upiła Dianę
- Co? - krzyknęłaś, jednak po chwili wzięłaś głęboki wdech i już spokojniej dodałaś - Napewno musi być jakieś racjonalne wyjaśnienie całej tej sytuacji
- Des, nie dyskutuj ze mną i nie waż się jej bronić. Ona jest nierozważna, a jej zachowanie pozostawia wiele do życzenia - matka puściła Twoją dłoń, którą dotychczas trzymała. Wstała z krzesła i odeszła parę kroków od stołu zatrzymując się przy oknie, z którego widok ukazywał Wasz ogródek - Z resztą jutro pójdę z Wami do szkoły i powiem panu Phillipsowi, aby Was rozsadził, a także pilnował - dodała cicho wzdychając
- Ale mamo... - niestety nie było Ci dane dokończyć, gdyż Twoja rodzicielka szybko Cię uciszyła
- W dodatku powiem mu również o Billym. Nie chcę, aby ktoś taki miał prawo podchodzenia do Ciebie
Szczerze powiedziawszy wiadomość na temat zbliżania się chłopka do Ciebie, akurat bardzo Cię ucieszyła. Niestety Twoje wewnętrzne szczęścia zagłuszył głos rozsądku, który podpowiadał Ci iż najprawdopodobniej nie odpuści on sobie tak łatwo i znajdzie sposób, aby jeszcze z Tobą porozmawiać.
*
- Słyszałaś?! - zapytałaś oburzona siadając na łóżku Diany
- Tak - odpowiedziała cicho Twoja siostra spuszczając głowę i bawiąc się swoimi dłońmi
- Przecież nie możemy na to pozwolić. Trzeba coś zrobić - stwierdziłaś patrząc się w sufit. W Twojej głowie starałaś się znaleźć jakieś logiczne wyjście z tej sytuacji. Przecież Ania to Twoja przyjaciółka, jak będziesz miała ją zostawić samą sobie? Nigdy to się nie uda, napewno na to nie pozwolisz.
- Ale nie zmienimy decyzji mamy. To wszystko moja wina - powiedziała ze skruchą
- Opowiesz mi jak to się stało? - zapytałaś chwytając ją za rękę zmuszając, aby usiadła obok Ciebie
- Po szkole, kiedy ty byłaś u Billy'ego poszłam do Ani na herbatę. Niestety pomyliłyśmy sok malinowy z winem porzeczkowym. Naprawdę był bardzo smaczny, dlatego nie zwróciłyśmy na to większej uwagi. Po chwili poczułyśmy się dość dziwnie, wszystko nas bawiło. Całkowicie straciłyśmy poczucie czasu i niestety mama przyszła na Zielone Wzgórze i zobaczyła mnie w takim stanie. Resztę historii już znasz - skończyła ze łzami w oczach
- Przecież to nie była Wasz wina - podsumowałaś zaskoczona zachowaniem matki. Przecież każdemu zdarza się popełnić błąd, którego potem żałujemy - Niestety mama tego nie zrozumiała - dodałaś już nieco ciszej
- Co my teraz zrobimy? - zapytała zdenerwowana czarnowłosa
Przytuliłaś ją w celu dodania otuchy
- Napewno coś wymyślimy - szepnęłaś jej do ucha - Jak zawsze
Hejka
Także oto jest nowy rozdział. Z góry chciałabym przeprosić za jego długość. Zdaję sobie sprawę, że jest naprawdę krótki, lecz chciałam w osobnej części opisać spotkanie dziewczynek z Anią.
By the way chciałabym zaprosić zainteresowanych do mojego nowego opowiadania na podstawie serialu The 100.
Buziaki😚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top