2.8
Z samego rana musiałaś wstać, gdyż dzisiejszego dnia miałaś udać się wraz z mamą, dwiema siostrami oraz z Anią do miasta. Twoja rodzicielka zeszłego wieczoru nieznacznie zdenerwowała się na Twojego ojca. Ma dość jego ciągłych rozmów o złocie. Zdajesz sobie sprawę, że Twój tata chce poprowadzić dobry, opłacalny biznes. Niestety swoim zachowaniem oddala się od rodziny. Zapomina, że ma trójkę dzieci do wychowania i czekającą na niego w domu żonę. Cały swój wolny czas poświęca na rozmowy z Nathaniel'em na temat próbek gleby, które niezwłocznie trzeba wysłać do Nowego Yorku do przebadania, aby sprawdzić czy owe złoto naprawdę się w nich znajduje. Gdy wraca do domu chodzi z głową w chmurach. Do nikogo się nie odzywa, jest rozkojarzony, a także nieobecny. Wydaje Ci się, że właśnie przez takową jego nieobecność Twoja matka jest na niego zła. Szczerze powiedziawszy nie masz, co się jej dziwić. Też nie czułabyś się dobrze, gdyby Twój mąż zachowywałby się właśnie w taki sposób. Tym bardziej iż jego stan od dłuższego czasu się nie poprawia. Taka sytuacja powtarza się prawie od dwóch tygodni. Odkąd Twój ojciec dowiedział się o złocie i próbuje dokonać największej w jego karierze inwestycji.
*
Przemierzając ruchliwe ulice Charlotte Town mogłaś zauważyć niezliczoną ilość koni. Twoja młodsza siostra, Mannie May również zwróciła na to uwagę. Owszem, w Avonlea również konie służą mieszkańcom za środek transportu, jednakże tutaj liczba napotkanych tych pięknych zwierząt jest wręcz nie do opisania. Podobnie jak w Paryżu. Dobrze pamiętasz te nieczęste wycieczki, które odbywały się do miasta. Cieszyłaś się wtedy nad wyraz. Uwielbiałaś przechodzić tamtymi ulicami i poczuć zupełnie inny klimat tam panujący. Klimat, do którego nie byłaś przyzwyczajona.
*
Właśnie przekroczyłaś próg sklepu z jakimiś tkaninami. Zapowiadało się, że najbliższe godziny spędzisz właśnie w tym miejscu. Niezadowolona usiadłaś na brązowym fotelu, który znajdował się tuż przy drzwiach wejściowych. Oparłaś głowę na swojej ręce, którą trzymałaś na jednej z rączek owego siedliska. Tępo wpatrywałaś się w swoją drugą dłoń, która pozostała w spoczynku. Właśnie w taki sposób zapewnisz sobie zajęcie przez ten czas. Nie robiąc zupełnie nic. Po prostu się nudząc i podziwiając swoją dłoń.
- Destiny, chodź z nami! - usłyszałaś podekscytowany głos Ani tuż przy swoim uchu, który spowodował iż zostałaś wyrwana ze swojej zadumy i wróciłaś do rzeczywistości. Podniosłaś głowę do góry i spojrzałaś raz po jednej, raz po drugiej zadowolonej twarzy dziewczyn. Nie miałaś pojęcia o co może im chodzić, ale zdajesz sobie sprawę, że jest to coś ważnego i chcą zrobić to bez zgody mamy.
- Co?! - zapytałaś zaskoczona - Gdzie mam z Wami iść? - dodałaś już nieco spokojniej, wstając z fotela, na którym dotychczasowo siedziałaś
- Nie mamy czasu Ci tutaj wszystkiego wyjaśniać - pierwszy raz zabrała głos Diana, która przez cały czas nerwowo rozglądała się po sklepie
- Chodź - szepnęła rudowłosa, chwytając Cię za rękę i ciągnąc ku wyjściu ze sklepu. Nie miałaś ochoty na żadne protesty, dlatego poddałaś się i bez słowa sprzeciwu dałaś się prowadzić piegowatej.
Gdy tylko wyszłyście ze sklepu, poczułaś buch zimna, który ogarnął całe Twoje ciało. Dużymi krokami zbliżała się do Was zima, a musisz przyznać iż późna jesień w tych okolicach naprawdę potrafi dać nieźle kość, a temperatury mogą spadać prawie do zera. Nałożyłaś swój beret mocniej na głowie, tak jakby to właśnie on miał zapewnić ciepło Twojemu całemu ciału.
- Teraz mi wszystko wyjaśnicie? - zapytałaś zniecierpliwiona, gdyż dalej nie wiedziałaś, po jakiego grzyba zostałaś wyciągnięta z tego ciepłego, aczkolwiek nudnego sklepu
- Już! - krzyknęła podekscytowana Ania, ale pod wpływem karcącego spojrzenia Diany postanowiła się uspokoić i znacznie już ciszej dodała - Wczorajszego wieczora, gdy napisałaś list do Gilberta udałaś się do swojego pokoju, prawda? - kiwnęłaś twierdząco głową, aby potwierdzić jej wersję wydarzeń - Właśnie. My z Dianą wciąż siedziałyśmy na jednej z kanap i prowadziłyśmy zawziętą dyskusję na temat złota
- Jak wszyscy - przerwałaś jej, przekręcając oczami
- Daj jej dokończyć! - oburzyła się Twoja siostra. Uniosłaś ręce w geście poddania i znów spojrzałaś na Anię, czekając, aż dokończy opowiadanie swojej historii
- Dziękuję, Diano - odpowiedziała, a na jej twarzy zagościł wielki, szczery uśmiech, który zniknął tak szybko jak się pojawił, a jego miejsce zajęła powaga, która wbrew pozorom była bardzo niepodobna do rudowłosej dziewczynki - Na czym ja skończyłam? - między Wami zapanowała chwila ciszy. Już chciałaś ją przerwać, przypominając Ani na czym zakończyła swoją opowieść zanim jej przerwałaś, jednakże gdy już chciałaś otwierać usta, piegowata Cię wyprzedziła - Już wiem! A więc rozmawiałyśmy na temat złota. Tak naprawdę nawet nie starałyśmy się mówić szeptem, gdyż Wasi rodzicie - tutaj Ania spojrzała wymownie na Ciebie i Dianę, po czym dalej kontynuowała - chwilę wcześniej wyszli. Z tego, co mogłam zauważyć pani Barry nie była w zbyt dobrym nastroju. Chyba była zła na waszego tatę, ale nie jestem pewna. Ale nie o to tutaj chodzi. Do pokoju niespodziewanie weszła ciocia Josephine i gdy tylko usłyszała naszą rozmowę o złocie, powiedziała nam,
że kiedyś w innym, równie małym jak Avonlea miasteczku była gorączka złota. Sęk w tym iż okazała się ona nieprawdziwa, a wszystko było po prostu wyimaginowane
Stanęłaś jak wryta i swoimi dwa razy większymi oczami spojrzałaś na towarzyszki.
- To musi być prawda - powiedziałaś zmartwionym głosem, patrząc się w bliżej nieokreślony punkt przed siebie
- Nie Destiny - rzekła spokojnie Twoja siostra chwytając Cię za ramię - Wtedy ludzie też tak myśleli, tak samo jak my teraz
- Nie o to mi chodzi - sprostowałaś, spoglądając na dziewczyny. Pod wpływem ich zdziwionego spojrzenia postanowiłaś kontynuować - Wiem, że w Avonlea nie ma złota!
- Skąd? - zapytała z zszokowana Ania
- Przez Nathaniel'a - wyjaśniłaś - Nie zachowywał się profesjonalnie. Jaki naukowiec będzie podrywał i próbował pocałować prawie pięć lat młodszą dziewczynę? - zapytałaś retorycznie
- Co Ty mówisz?! - krzyknęły równocześnie zdziwione dziewczyny
- Prawdę - odpowiedziałaś, jak zwykle przekręcając oczami
- W takim razie musimy dać mieszkańcom dowód na to iż to wszystko nie było prawdziwe - stwierdziła szatynka
- Ciężko będzie im to udowodnić, w końcu chcemy pozbawić ich szczęścia i marzeń - dodałaś zrezygnowana, okrywając się szczelniej płaszczem
Hejka
Witam Was w nowym rozdziale! Jak się Wam podobał? Mam nadzieję, że miło się go czytało i czekacie na więcej. Prawdopodobnie już jutro będzie kolejna część!
Jeśli macie jakieś uwagi to śmiało mi jej piszcie. Postaram się zmienić to, co Wam się nie podoba.
Buzakii😗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top