1.7
Dopiero po jakimś czasie Twoja rodzicielka odkleiła się od Ciebie. Wiesz, że bardzo się o Ciebie martwiła, w końcu mało brakowało, a straciłaby córkę. Zdawałaś sobie sprawę, że powinnaś podziękować Gilbertowi. Chciałaś to zrobić, jednak dopiero w tym momencie zauważyłaś iż chłopak odszedł. Najprawdopodobniej nie chciał Wam przeszkadzać.
- Jak się czujesz? - zapytała zmartwionym głosem Diana, delikatnie głaszcząc Twoje ciemne włosy
- Już jest dobrze - starałaś się uspokoić siostrę - Ogień trochę gaśnie? - zapytałaś spoglądając w kierunku budynku
Rzeczywiście miałaś wrażenie iż gaszenie pożaru szło znacznie szybciej. Byłabyś naprawdę zawiedziona, gdyby wszystko, co zrobiłaś okazałoby się bezużyteczne
- Tak, spokojnie. Udało Ci się. Jednak mimo wszystko jak mogłaś być taka nierozważna? - zapytała stanowczym głosem szatynka
- Przestań. Nic mi nie jest
- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłyśmy - wtrąciła się rudowłosa - Gdyby nie Gilbert to nie wiem jakby mogło się to skończyć
- Był bardzo odważny - usłyszała cichy głos za sobą
Odwróciłaś się w celu sprawdzenia kim jest osoba, która wypowiedziała to zdanie. Okazała się być nią Ruby. Stała mając wzrok wbity w ziemie, a na jej ramionach znajdował się ciepły koc - Zresztą on zawsze jest - uśmiechnęła się lekko, podnosząc głowę i spoglądając w Twoje oczy
- Powinnam z nim porozmawiać. Prawda? - zapytałaś cicho samą siebie. Szczerze mówiąc bardzo chciałaś tego uniknąć. Oczywiście miałaś zamiar mu wcześniej podziękować, jednak wtedy byłoby to zwykłe słowo „dziękuję" przy wszystkich. Nie musiałabyś robić tego tylko z nim. Z trudem podniosłaś się na nogi i już chciałaś ruszyć w poszukiwaniu chłopaka, gdy podeszła do Was Twoja i Diany rodzicielka.
- Musimy już iść - powiedziała stanowczo - Nie spałyście prawie całą noc
- Już idziemy mamo - rzekła szatynka również wstając - Dasz radę iść sama? - zapytała
- Nie róbcie już ze mnie takiej kaleki. Nic mi nie jest - wysiliłaś się na najszczerszy uśmiech
- To ty nie zgrywaj bohaterki. Widzę, że źle się czujesz - ciągnęła Twoja siostra
- E tam, nie jest tak źle - machnęłaś ręką w celu uniknięcia dalszej rozmowy na temat Twojego stanu zdrowia - Mamo ja chciałam jeszcze...
Nie było Ci dane dokończyć, gdyż Twoja rodzicielka przeczuła co chcesz jej przekazać i powiedziała
- Porozmawiasz z nim później. Jeszcze dzisiaj tutaj przyjdziemy. Wszyscy mężczyźni będą pomagali w naprawie domu
- Dobrze - powiedziałaś, gdyż wiesz iż dalsza dyskusja z nią nie miałaby sensu - Ruby - zwróciłaś się w stronę przyjaciółki - Gdzie będziesz tymczasowo mieszkała?
- Na zielonym wzgórzu - burknęła
- Ej, będzie dobrze - uśmiechnęłaś się - Napewno polubisz Anię - szepnęłaś jej do ucha tak, aby rudowłosa tego nie usłyszała
- No już dziewczynki, idziemy - zawołał Was ojciec
Diana jeszcze szybko przytuliła Anię na pożegnanie i również szepnęła jej pare słów na ucho.
*
Po powrocie do domu wzięłaś szybką kąpiel, aby zmyć z siebie cały brud. Nie spodziewałaś się iż naprawdę wyglądasz tak źle. Twoja skóra i włosy były pokryte czarną warstwą sadzy, oczy zaś całe czerwone i podkrążone. Czemu nikt Ci nie powiedział, że przypominasz chodzącą zjawę?
Przebrana w czystą koszulę nocną poszłaś do swojego pokoju i położyłaś się na łóżku. Całe Twoje ciało poczuło niewyobrażalną przyjemność z tej czynności. Głowa delikatnie spoczywała na miękkiej poduszce. Po chwili zamknęłaś oczy i oddałaś się w ręce Morfeusza.
*
Jasne promienie wpadły do Twojego pokoju. Przekręciłaś się na drugą stronę delikatnie otwierając oczy. Czułaś się już o wiele lepiej. Znów byłaś pełna energii, którą zawsze posiadasz. Z uśmiechem zeszłaś z łóżka i poszłaś do Diany. Chciałaś sprawdzić czy jeszcze śpi. Cichutko wyszłaś z pokoju i otworzyłaś drzwi wejściowe do sypialni Twojej siostry. Zauważyłaś, że siedzi ona przy swojej toaletce i starannie upina włosy. Dziewczynka poczuła czyjąś obecność, więc odwróciła się w Twoją stronę.
- Destiny! O wiele lepiej już wyglądasz - zaśmiała się, wstając z krzesełka i przytulając Cię czule
- I o wiele lepiej się czuje - ukazałaś szereg swoich białych zębów - Idziesz gdzieś?
- Chciałam wybrać się do domu Ruby. Znaczy wiesz o co mi chodzi - uśmiechnęła się zakłopotana - Ruby i Ania też tam będą. Podobno mają przynieść ciasteczka
- Poczekaj na mnie! - krzyknęłaś szybko wybiegając z pokoju siostry
Pędem wbiegłaś do swojej sypialni i w mgnieniu przebrałaś się w błękitną sukienkę. Nie miałaś teraz czasu, aby zastanawiać się, co powinnaś zrobić za fryzurę. Wzięłaś jedynie szczotkę i szybko rozczesałaś swoje ciemnobrązowe pasma włosów.
Zbiegłaś do kuchni, wpadając prosto na matkę.
- Przepraszam
- Gdzie Ci się tak spieszy? - zapytała Twoja rodzicielka delikatnie się uśmiechając
- Do Gilberta - odpowiedziałaś bez namysłu.
Po chwili zrozumiałaś jednak jak idiotycznie musiało to zabrzmieć. Rycerz uratował księżniczkę, a ty jesteś mu bardzo wdzięczna i zakochałaś się w nim. Wdzięczna mu jesteś to fakt, ale dalej nie zapominajmy iż to ten chłopak przyczynił się do Twojego wyjazdu z domu - Znaczy do dziewczyn, a mu przy okazji muszę podziękować - poprawiłaś się
- Rozumiem, leć już. Diana czeka przy drzwiach
W szybkim tępie przytuliłaś jeszcze matkę, po czym podeszłaś do siostry.
- Idziemy? - zapytała
- Tak
*
Po dotarciu na miejsce Diana szybko Cię zostawiła i pobiegła w kierunku Ani. Bardzo się cieszysz iż Ania znalazła sobie taką przyjaciółkę. Diana naprawdę jest bardzo dobrą osobą i wiesz, że nigdy nie skrzywdzi rudowłosej.
Przez chwilę stałaś jeszcze w miejscu patrząc się w nieokreślony punkt. Szybko jednak się opamiętałaś i rozejrzałaś się po zgromadzonych, aby znaleźć Gilberta. Chłopak stał na ziemi i pomagał podnieść leżącej na trawie Ruby. Dziewczynka onieśmielona bliskością z chłopakiem zarumieniła się i nie wiedziała, co takiego powinna powiedzieć. Jedyne na co było ją stać to ciche „dziękuję". Spokojnym krokiem podeszłaś do niech. Stanęłaś obok dziewczynki. Chłopak spojrzał się na Ciebie
- Możemy porozmawiać? - zapytałaś
- Tak, oczywiście - uśmiechnął się
We dwójkę odeszliście kawałek dalej. Stanęłaś na przeciwko chłopaka i po wzięciu dużego wdechu zaczęłaś mówić
- Chciałam Ci podziękować. Naprawdę nie musiałeś tego robić
- Byłem najbliżej - powiedział dalej uważnie Ci się przyglądając - Gdy upadłaś naprawdę się przestraszyłem. Szczerze mówiąc działałem po prostu instynktownie
- Mimo wszystko dziękuję i przepraszam, że przeze mnie mogła stać Ci się krzywda
- Nie przepraszaj - powiedział stanowczo - Ja powinienem to zrobić. To ja przyczyniłem się do Twojego wyjazdu do Paryża, prawda? - zapytał
- Tak - rzekłaś
- Naprawdę nie mogę sobie tego wybaczyć i mam nadzieje iż tym razem przyjmiesz moje przeprosiny -
Wypowiedź chłopka zaskoczyła Cię. Tydzień temu również próbował byś mu wybaczyła. Zamiast normalnie z nim porozmawiać byłaś dla niego niemiła. Może powinnaś przyjąć te przeprosiny? Widać było iż chłopak naprawdę żałuje, w końcu ty też mogłaś wtedy powstrzymać się od uderzenia go.
Mimo wszystko ciężko było powiedzieć Ci te dwa słowa „wybaczam Ci".
- Ja nie wiem co mam powiedzieć - odrzekłaś zgodnie z prawdą - Tak naprawdę nie jesteś stuprocentowo winny temu, co się stało. Ja nie powinnam używać wobec Ciebie przemocy
- Sprowokowałem Cię - przerwał Twoją wypowiedź
- Fakt - uśmiechnęłaś się lekko - Tak naprawdę mimo, że szkoła we Francji zabrała mi dwa lata mojego życia, musiałam być z daleka od domu, od rodziny to również nauczyła mnie wielu ważnych rzeczy. Oczywiście nie wszystkich - powiedziałaś szybko uśmiechając się - Dalej nie rozumiem po jaką cholerę trzeba chodzić nad wyraz wyprostowanym i zawsze w piękny sposób się wysławiać - chłopak zaśmiał się
- A więc? - zapytał
- Wybaczam Ci - uśmiechnęłaś się - Boże. Gilbert, co ty ze mną zrobiłeś, że aż tyle się musiałam nagadać - zaśmiałaś się
Hejjj, a więc przychodzę dzisiaj do Was z kolejnym rozdziałem. Jeśli mam być szczera to powiem Wam iż nie jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję, że następny wyjdzie mi lepszy
Buziii😗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top