1.5
Przed Twoimi oczami ukazał się budynek szkolny. Musisz przyznać, że nic się nie zmienił odkąd ostatni raz go widziałaś. Twoja siostra wraz z Anią rozmawiały na jakiś bardzo interesujący dla nich temat i prawie nie zwracały na Ciebie uwagi. Szczerze powiedziawszy nie przeszkadzało Ci to. Dziewczynki zatrzymały się przy strumyku, aby odłożyć tam swoje mleko. Ty jednak nie zrobiłaś tego. Przyspieszyłaś kroku, aby wejść do budynku. Gdy przeszłaś przez drzwi wszyscy spojrzeli się na Ciebie, a po klasie przeszedł cichy szept
- Czy to jest Destiny?
- To niemożliwie, żeby wróciła
- Przecież miała być w za granicą
Nie przejęłaś się z tego powodu i jak gdyby nigdy nic ruszyłaś do szatni w celu odłożenia swoich rzeczy
- Destiny? - usłyszałaś cichy głos za sobą. Odwróciłaś się, a Twoim oczom ukazała się blondwłosa dziewczyna, gdy tylko ją zobaczyłaś uśmiech sam zagościł Ci na Twojej twarzy
- Ruby! Jak miło Cię znów zobaczyć - odparłaś szczerze i przytuliłaś ją na powitanie
- Ciebie również. Dlaczego wróciłaś?
- Można powiedzieć iż zasłużyłam - uśmiechnęłaś się dumnie - A jak u Was? Zmieniło się coś?
- Oprócz tego, że chodzi teraz z nami ta dziwna sierota do klasy to wszystko jest tak samo
- Ona ma na imię Ania - poprawiłaś ją - Uważam, że jest bardzo sympatyczną osobą
- Chyba sobie żartujesz? - do waszej rozmowy wtrąciła się Josie Pye - Nawet nie wiesz jakie rzeczy ona wygaduje!
- Naśmiewała się z mojej siostry - dodała Janka
- Was również miło zobaczyć - uśmiechnęłaś się sztucznie. Nawet nie wyobrażasz sobie co musi czuć Ania. Naprawdę szkoda Ci tej dziewczynki. Naprawdę ma ciężko w szkole. Nie rozumiesz tylko dlaczego Diana na to wszystko pozwala. Skoro Ania jest jej przyjaciółką powinna doprowadzić te dziewczyny do porządku. Masz nadzieje, że Tobie się to uda - Ja ją lubię
- A poznałaś już ją? - zapytała zdziwiona Ruby
- Tak, dzisiaj szłam z nią do szkoły
- Może nie jest taka zła - szepnęła najniższa z dziewczyn jakby nie chciała, by ktokolwiek ją usłyszał. Uśmiechnęłaś się lekko do niej
- Ruby mogę z Tobą usiąść?
- Oczywiście, powinnam siedzieć z Dianą, ale ona wybrała Anię, więc miejsce obok mnie jest wolne
- Cudownie
Wraz z dziewczynami poszłaś zająć miejsca w ławkach, gdyż lada moment miała rozpocząć się lekcja. Ty siedziałaś tuż za rudowłosą. Cieszyłaś się, że będziesz mogła być tak blisko niej. Może dzięki temu uda Ci się ją lepiej poznać.
*
Zanim nauczyciel rozpoczął lekcje zadał pytanie skierowane w Twoją stronę
- Widzę, że panna Barry wróciła do nas. Jak było we Francji? - zapytał
Wzrok wszystkich uczniów został skierowany na Ciebie. Spokojnie wstałaś i odpowiedziałaś profesorowi
- Do przeżycia
- Do przeżycia? Co to ma znaczyć?
- Nigdzie nie jest tak jak w domu
Odwróciłaś głowę w stronę męskiej części klasy. Odszukałaś Gilberta i spojrzałaś się wymownie na niego. Chłopak poczuł, że jest obserwowany i również obdarzył Cię swoim spojrzeniem. Po chwili jednak opuścił głowę i na czymś innym skupił swój wzrok. Masz nadzieje iż zrozumiał to co chciałaś mu w ten sposób uświadomić.
- Naturalnie, to jest zrozumiałe. A teraz siadaj - rozkazał już dość surowym tonem głosu.
Czyli dalej jest taki sztywny i znudzony życiem. Pomyślałaś
*
W końcu wszystkie zajęcia dobiegły końca i zadowolona mogłaś wrócić do domu. Poziom nauczania w tamtej szkole był podobny do tej tutaj, w Avonlea, dlatego nie masz żadnych zaległości. Poszłaś do szatni, aby ubrać swój czarny płaszcz, gdy zaczepiła Cię Diana
- Des idę teraz z Anią na spacer. Chcesz się wybrać z nami?
- Czekaj, zaraz dam Ci odpowiedź
Podbiegłaś do drzwi wyjściowych, otworzyłaś je i wyszłaś na dwór. Widziałaś zaskoczoną minę Twojej siostry i rudowłosej. Zdziwione dziewczynki zrobiły to samo co ty
- Co się stało? - zapytała Ania
- Nic. Musiałam sprawdzić jaka jest pogoda - zaśmiałaś się - Przykro mi, ale nie mogę wybrać się z Wami. Jest strasznie zimno, a ja zapomniałam szalika z domu. Następnym razem przypomnisz mi o nim, Diano? Wtedy będę mogła pójść z Wami
- Oczywiście. Jeszcze nie raz pójdziemy gdzieś razem - stwierdziła uśmiechnięta - Trafisz sama do domu?
- Tak, spokojnie. Miłego spaceru
- Miłej drogi do domu!
- Dziękuję, Aniu - odpowiedziałaś
Już chciałaś ruszyć do swojego miejsca zamieszkania, gdy poczułaś, że ktoś chwyta Cię za ramię, dając Ci znak, abyś się odwróciła. Zrobiłaś to, a przed Tobą stał Gilbert Blythe
- Co chcesz?
- Destiny ja narawdę chciałem Cię przeprosić - powiedział lekko zakłopotany
Ledwo powstrzymałaś się od zaśmiania mu się prosto w twarz. Za żadne skarby tego świata nie miałaś zamiaru mu wybaczyć. Przynajmniej narazie
- Coś jeszcze? - zapytałaś znudzona
- Nie, po prostu żałuję i mam nadzieję, że... - chłopak nie zdążył dokończyć, gdyż obok Ciebie znalazła się nagle Josie wraz z Ruby
- Destiny, idziemy - powiedziała ta pierwsza odciągając Cię od chłopaka
- Ruby - zaczęłaś, gdy trochę oddaliłyście się od Gilberta - odrazu mówię, że nic złego nie zrobiłam - chciałaś wytłumaczyć o co chodziło, gdyż wiesz, że Twoja koleżanka jest w nim zakochana, a nie chciałaś sprawiać jej przykrości. Tym bardziej iż to był dopiero Twój pierwszy dzień
- Rozmawiałaś z nim. To wystarczy! - naskoczyła na Ciebie blondynka
Na jej słowa stanęłaś jak wryta. Dziewczyny zdziwione Twoim zachowanie również się zatrzymały.
- Czy ja mówiłam do Ciebie? Wydaje mi się, że nie. Dlatego oczekuję od Ciebie, abyś nie wtrącała się w sprawy, które nie powinny Cię interesować, Josie-powiedziałaś głosem godnym damy.
Jednak szkoła w Paryżu czegoś Cię nauczyła. Kiedyś najprawdopodobniej zaczęła byś na nią krzyczeć, dziś spokojnym głosem przekazałaś jej tą informację. Widziałaś zdziwiona minę Josie, gdyż zazwyczaj to ona zawracała uwagę innym. Jednak odkąd Ty tutaj wróciłaś jesteś pewna, że się to zmieni. Zadowolona z siebie uśmiechnęłaś się lekko pod nosem i z powrotem ruszyłaś przed siebie, a dziewczyny podążyły za Tobą.
- Tak jak chciałam powiedzieć. Nic złego nie zrobiłam Ruby, po prostu Gilbert mnie przeprosił
- Przeprosił? Za co? - zapytała zaskoczona
- Kiedy indziej powiem - powiedziałaś, gdyż nie chciałaś, aby Josie musiała wszystko wiedzieć. Ruby tak naprawdę jest jedną z niewielu osób w szkole, które lubisz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top