6.
Następnego dnia wreszcie nastała sobota. Obudziłem się po ósmej i jak szalony SMS'owałem z Alec'em od samego rana. Planowaliśmy spotkanie. W końcu. Już prawie zapomniałem jak wygląda mój chłopak!
O której przyjeżdżasz? - napisałem.
A o której chcesz, żebym przyjechał :)))?
Jak najprędzej <3... - nie mogłem się już doczekać.
A może to ty do mnie przyjedziesz? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
A co, znowu zepsuł ci się samochód?
Nieee, tak tylko... no bo...
No co? Alec, wyduś to z siebie!
No bo twoi rodzice nie pozwalają nocować mi u ciebie w pokoju! - mimowolnie uśmiechnąłem się na jego słowa.
Ah, więc o to ci chodzi 😈! Nie wiedziałem, że to ma być spotkanie z nocką, no ale skoro tak, to ja nie mam nic przeciwko
No ale twoi rodzice mają...
Więc to ja przyjadę do ciebie! - napisałem mu.
O której :**?
Będę za jakąś godzinkę ;)
Czekam! xx
W mega pozytywnym nastroju i podśpiewując sobie pod nosem ruszyłem do łazienki się ubrać.
Pięć minut później byłem na dole. Max jeszcze spał, a moja mama akurat robiła kawę z ekspresu.
- Też poproszę - posłałem jej uśmiech.
- A dzień dobry to gdzie? - spytała, jednak wyciągając swój kubek, a na jego miejsce wkładając drugi, dla mnie.
- Dzieeeń dooobry - powiedziałem przeciągając.
- Aleś ty dzisiaj szczęśliwy! - zauważyła, sama się uśmiechając.
- Taak... no... jadę do Alec'a - wyznałem.
Mamie na sekundę zrzedła mina, ale nie dała tego po sobie poznać i już po chwili na jej twarzy gościł uśmiech.
- To bawcie się dobrze - powiedziała podając mi moją kawę.
- Dzięki. I za kawę też.
- Proszę bardzo. Normalnie powiedziałabym... nie zróbcie dziecka, albo coś w tym stylu, ale... - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Maaamo! - przewróciłem oczami.
- No dobrze, dobrze. Pa, synku - objęła mnie na chwilę, po czym poszła do salonu, a ja na górę, pipijąc kawę po kluczyki do samochodu.
- Czego cieszysz mordę? - w połowie schodów spotkałem rozczochranego Max'a cuchnącego alkoholem.
- Czy to aż tak widać? - spytałem ni to niego, ni to siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top