21.

   Alec zaczął mnie tulić i ściskać, a ja zaniemówiłem i tylko uśmiechałem się tak sztucznie, i tak szeroko, że aż bolała mnie cała twarz.

- Co taki małomówny jesteś? - zaśmiał się - Gadałem z rodzicami i pozwolili mi zostać na noc, jak myślisz, twoja mama się zgodzi? Jak ładnie poprosimy...

Udałem, że dostałem ataku kaszlu. Boże, co ja miałem mu powiedzieć? Alec zaczął klepać mnie po plecach.

- Okej - odezwałem się w końcu - Przepraszam - niby za kaszel, ale było to za całokształt, choć on tego nie wiedział.

- To jak? Zgodzi się? - zapytał wchodząc do środka i zdejmując buty.

- Hmm... - udawałem, że myślę.

W tym samym momencie przyszła moja mama.

- Może sam jej spytaj - wypaliłem - Przepraszam, ale muszę do toalety - krzyknąłem i czym prędzej pognałem do łazienki i się w niej zakluczyłem.

Usiadłem na skraju wanny i zacząłem obgryzać paznokcie.

Co teraz? Co teraz?

   Po pięciu minutach, albo nawet po dziesięciu ktoś zaczął dobijać się do drzwi.

- Żyjesz tam, Chase? - to był Alec.

- Już wychodzę - zaskrzeczałem sflustrowany.

Wyszedłem na korytarz, a Alec wyglądał na uszczęśliwionego.

- Twoja mama się zgodziła! - zapiszczał i znów rzucił się na mnie, by mnie przytulić - Tak się cieszę! Dawno nie nocowaliśmy u siebie.

- Tak... łaaał! - udawałem entuzjazm.

- Co ty taki jakiś niemrawy jesteś? - objął mnie i przyglądał się mojej twarzy.

Zaśmiałem się nerwowo.

- Chyba coś mnie bierze... ehehm... może chodźmy już na górę? - zaproponowałem.

- Jasne! - chwycił mnie za dłoń i pociągnął po schodach na górę.

- Trochę tu gorąco - powiedział, gdy weszliśmy na górę.

Uniósł ręce i zaczął ściągać przez głowę bluzę. Pod spodem miał koszulkę, ale ta na chwilę mu się podniosła i zobaczyłem jego idealny, umięśniony brzuch, a po chwili mogłem już podziwiać całe jego idealnie wyrzeźbione ciało.

- Co tak na mnie patrzysz jak na zakazany owoc? - poruszał brwiami - Przecież cały jestem twój.

Zaczął mnie dotykać i popychać lekko w stronę ściany. Chciał mnie pocałować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top