⭐31⭐
Sprawa z Jiwoo i jej rodziną wydawała się zakończona, przynajmniej tak myślałem. W końcu miałem wolną drogę, aby załatwić inne sprawy, zwłaszcza te, które dotyczyły Lisy. Czułem, że muszę coś zrobić, zanim wszystko wymknie mi się spod kontroli. Ale wtedy zadzwoniła moja matka.
– Jungkook, musisz natychmiast przyjechać do domu – powiedziała z dziwną nutą w głosie, której nie mogłem rozpoznać.
– Co się stało? – zapytałem, czując jak mój żołądek zaciska się w niepokoju.
– To ważne, synu. Proszę, przyjedź.
Nie lubiłem, kiedy mama była tak tajemnicza. Zawsze była bezpośrednia, więc wiedziałem, że to nie będzie coś błahego.
Spojrzałem na Taehyunga, który siedział obok mnie w samochodzie, zauważając jego pytające spojrzenie.
– Muszę jechać do domu. Coś się stało – powiedziałem.
– Chcesz, żebym pojechał z tobą? – zapytał Tae, zawsze gotów wesprzeć mnie, niezależnie od sytuacji.
– Nie, chyba lepiej, żebym pojechał sam – odpowiedziałem, czując, że cokolwiek to było, dotyczyło tylko mnie i mojej rodziny.
Wkrótce byłem już w drodze, a myśli o tym, co czeka mnie w domu, nie dawały mi spokoju. Przyspieszyłem, czując narastający niepokój. Co mogło być tak ważne, że matka natychmiast wezwała mnie do domu? Czy chodziło o coś związanego z rodziną? A może z Lisą? W mojej głowie kłębiły się pytania, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi.
Gdy w końcu dotarłem pod dom, zatrzymałem samochód na podjeździe. Światła w salonie były zapalone, co oznaczało, że matka już na mnie czekała. Wysiadłem z auta i wszedłem do środka, czując, jak moje serce przyspiesza.
– Jungkook, tutaj – usłyszałem jej głos z salonu.
Wszedłem do pokoju, a ona siedziała na kanapie, wyglądała na zmęczoną, ale jej twarz była poważna.
– O co chodzi, mamo? – zapytałem od razu, siadając naprzeciw niej.
Przez chwilę milczała, jakby szukała właściwych słów.
– Chodzi o Lisę – zaczęła, a moje serce zamarło na chwilę. – Jest coś, o czym powinnam była powiedzieć ci wcześniej, ale nie było ku temu odpowiedniego momentu.
Czułem, jak napięcie w moim ciele narastało.
– Co takiego? – zapytałem, próbując zachować spokój.
– Rozmawiałam z panią Park, Jungkook – powiedziała matka, a moje serce zaczęło bić szybciej. – I to, co się dowiedziałam...
– Już o tym wiem, mamo.
– Wiesz też o tym, że wasi ojcowie zawarli umowę, w której wasza dwójka miała zostać małżeństwem?
Spojrzałem na matkę, nie wierząc własnym uszom.
– Małżeństwem? – powtórzyłem, czując, jakby grunt usuwał mi się spod nóg.
Matka skinęła głową, patrząc na mnie z mieszaniną zrozumienia i napięcia.
– To była umowa, którą wasi ojcowie zawarli dawno temu, kiedy jeszcze byliście dziećmi. Wierzyli, że to najlepsze rozwiązanie, by połączyć nasze rodziny, i. by ocalić relacje między nami po zaginięciu córki Parków. Teraz, gdy wiemy, że Lisa to właśnie ona, sprawa stała się bardziej aktualna.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Myśli kłębiły mi się w głowie. Lisa... miała być moją żoną? Nigdy bym się tego nie spodziewał.
– A co Lisa o tym wszystkim wie? – zapytałem cicho, próbując nie dać się ponieść emocjom.
– Nie wiem, czy ona cokolwiek wie o tej umowie. Ostatecznie to ty musisz zdecydować, co z tym zrobisz.
I co ja miałem z tym zrobić? Pogadać z ojcem, który jest na drugim końcu świata, dlaczego to zrobił? Z ojcem Jimina i Lisy? Czy z samą Lisą? Nie wiedziałem co robić. Czy ta umowa była naprawdę tak bardzo wiążąca, czy tylko to była taka słowna umowa? Zawrzeć umowę o małżeństwie dzieci, które nie miały pojęcia o jej istnieniu? Czy miałem jakiekolwiek obowiązki wobec tej umowy, czy to była tylko kwestia tradycji, którą można było zignorować?
– Mamo, ta umowa... – zacząłem, próbując zebrać myśli. – Czy to było coś prawnie zobowiązującego, czy tylko umowa między ojcami?
– Nie sądzę, żeby było to prawnie wiążące – odpowiedziała matka z lekką ulgą w głosie. – To raczej była umowa słowna. Coś, co miało zabezpieczyć przyszłość naszych rodzin. Ale nadal... to coś, o czym warto porozmawiać z ojcem, kiedy wróci.
Westchnąłem, czując, że choć to była tylko słowna umowa, i tak ciążyła na mnie jak ogromny ciężar.
– A co z Lisą? – zapytałem, patrząc na matkę. – Czy ona ma prawo to wiedzieć?
Matka spojrzała na mnie z troską.
– Myślę, że Lisa powinna o tym wiedzieć. Ale to ty powinieneś zdecydować, kiedy i jak jej o tym powiesz.
Wyszedłem z domu matki, a świeże powietrze uderzyło mnie w twarz, kiedy zamknąłem za sobą drzwi. Potrzebowałem przestrzeni, chwili spokoju, by to wszystko przemyśleć. Moje myśli krążyły wokół jednej rzeczy – tej umowy. Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego mogło istnieć i wpłynąć na moje życie w taki sposób.
Ruszyłem przed siebie, nie mając żadnego konkretnego celu. Każdy krok zdawał się ciągnąć za sobą coraz więcej pytań. Co powinienem zrobić z tą informacją? Czy powinienem od razu powiedzieć Lisie? A może najpierw powinienem porozmawiać z ojcem, zanim wprowadzę ją w coś takiego?
Miałem nadzieję, że spacer przyniesie mi jakąś odpowiedź, ale czułem się, jakbym błądził w labiryncie swoich myśli, nie znajdując wyjścia.
Dotarłem nad rzekę Han, gdzie uspokajający szum wody mieszał się z odgłosami miasta. To miejsce zawsze pomagało mi się wyciszyć, pozwalało zebrać myśli i spojrzeć na sprawy z dystansu. Wpatrywałem się w falującą taflę rzeki, próbując znaleźć w tym chaotycznym świecie choć odrobinę sensu.
Woda płynęła spokojnie, jakby zupełnie nie przejmowała się tym, co dzieje się w moim życiu. A ja czułem, że powinienem zrobić to samo – znaleźć wewnętrzny spokój i przestać się zamartwiać o rzeczy, na które nie mam wpływu. Ale jak mogłem, skoro teraz wszystko wydawało się nagle takie skomplikowane?
Usiadłem na ławce, zakładając ręce za głowę. Myśli o Lisie, o tej umowie, o tym, co powiedzieć, mieszały się w mojej głowie. To nie była rozmowa, którą łatwo można było przeprowadzić. Czułem, że każde moje słowo może zmienić nasze relacje na zawsze.
– Dlaczego wiedziałam, że cię tu znajdę?
Zaskoczony podniosłem wzrok i zobaczyłem Lisę stojącą przede mną, z delikatnym uśmiechem na ustach. Wyglądała na trochę zmęczoną, jakby w jej głowie też krążyły setki myśli, ale wciąż była pełna energii, którą zawsze wnosiła ze sobą do pomieszczenia, czy to było małe mieszkanie, czy przestrzeń nad rzeką Han.
– Dlaczego wiedziałam, że cię tu znajdę? – zapytała ponownie, podchodząc bliżej. Jej głos był spokojny, ale wyczuwałem, że i ona ma coś na myśli.
– To miejsce zawsze mnie przyciąga – odpowiedziałem, próbując zatuszować moje rozkojarzenie. – Daje mi przestrzeń do przemyśleń.
– Tak, znam to uczucie – przyznała, siadając obok mnie na ławce. Przez chwilę panowała cisza, tylko dźwięki wody i miasta wypełniały przestrzeń między nami.
– Słyszałam, że wyszedłeś ze szpitala – powiedziała, wpatrując się w rzekę. – Jak się czujesz?
– Zależy o co pytasz.
Lisa spojrzała na mnie z ciekawością, unosząc brew.
– Co masz na myśli? – zapytała, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
– Fizycznie... czuję się dobrze – odpowiedziałem po chwili, wzdychając ciężko. – Ale wiesz, że to nie o to chodzi. Wszystko inne jest bardziej skomplikowane.
Przez chwilę milczała, jakby próbowała przetrawić moje słowa.
– Rozumiem – powiedziała cicho. – Czasami to, co mamy w głowie, jest trudniejsze do zniesienia niż ból fizyczny. Co cię martwi?
Spojrzałem na nią, czując, jak napięcie we mnie narasta. Wahałem się, ale wiedziałem, że muszę jej o wszystkim powiedzieć.
– Martwię się nami, Lisa. Nie mam pojęcia do czego to zmierza.
Lisa wpatrywała się we mnie, a jej twarz zdradzała mieszankę zaskoczenia i niepewności.
– Nami? – zapytała cicho, jakby ważyła każde słowo.
Pokiwałem głową, wciąż niepewny, jak ująć to, co miałem na myśli.
– Wszystko, co się dzieje... te tajemnice, przeszłość, umowy zawarte przez naszych ojców – westchnąłem, czując, jak z każdym słowem napięcie we mnie narasta. – To zaczyna mnie przytłaczać. A najgorsze jest to, że nie wiem, co ty o tym wszystkim myślisz.
Lisa spuściła wzrok, jakby szukała odpowiedzi gdzieś w przestrzeni.
– Nie wiem, Jungkook. Też czuję, że tracę grunt pod nogami – powiedziała w końcu. – Ale jedno wiem na pewno. Te wszystkie umowy i przeszłość nie definiują tego, kim jesteśmy teraz.
Od Autorki: Całkowicie zmieniła mi się koncepcja tej historii i już sama nie wiem jak ją zakończyć, ale wiem jedno. Zostało już tylko kilka rozdziałów do końca.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top