⭐3⭐
„Wznieś kielich w górę, by skąpał się w blasku pełni księżyca. To pomoże ci uzyskać oczekiwany efekt." Wierzyłam w to, ponieważ sama spisałam zaklęcia. Robiłam to od lat, więc nie mogłam się mylić. Zwłaszcza gdy stawką było ludzkie życie. Życie dziecka.
Kobieta obok mnie trzymała swoje chore dziecko w ramionach. Patrzyła na mnie z ogromną nadzieją w oczach, ponieważ byłam jej ostatnią deską ratunku. Żadne znane lekarstwa nie potrafiły pomóc wyleczyć choroby małego chłopca, który wyglądał niezwykle znajomo. Jakby był bratem Shinyu, ale to wydawało się niemożliwe.
- Pani Kim, czy on przeżyje?- zapytała kobieta łamliwym głosem.
- Nawet moje zaklęcia mają swoje ograniczenia- powiedziałam, gdy wykonywałam ostatni etap zaklęcia i przelewałam miksturę do buteleczki, którą miałam przekazać kobiecie- na pewno poczuje się lepiej, ale to czas pokaże, czy wyzdrowieje.
Kobieta pokłoniła się, gdy odbierała buteleczkę z eliksirem. Wytłumaczyłam zasady działania i stosowania, by być pewną, że klienta zrobi wszystko z zaleceniami.
Gdy kobieta opuściła mój dom, zabrałam się za sprzątanie stołu, ale ktoś postanowił mi przeszkodzić swoją obecność. Nie powinnam się już dziwić, że zawsze pojawia się po moich klientach, ale dalej się zastanawiałam, skąd on o wszystkich wie.
- Czy ten chłopiec wyzdrowieje, Youjung?- usłyszałam za sobą głos Shinyu.
- Wiesz, że tego nie wiem- westchnęłam, nie przerywając sprzątania- to jedyne zaklęcie, którego nigdy nie można być pewnym.
- Jesteś utalentowana, Youjung- podszedł do mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach- wierzę w to, że uda ci się to osiągnąć. To byłby ogromny sukces dla ciebie.
- Nie dbam o to, Shinyu. Wiesz o tym, ale dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, by akurat ten chłopiec wyzdrowiał?
Nie słyszałam odpowiedzi, ale wyczułam, że ciało chłopaka wyraźnie się spina. Coś było nie tak. Odwróciłam się w jego kierunku...
Obudzona budzikiem niechętnie otworzyłam swoje zaspane oczy. Pierwszą moją myślą po przebudzeniu, był Shinyu z mojego snu, który miał niesamowicie znajomy głos, którego nie potrafiłam teraz dopasować do odpowiedniej osoby. Sam sen był dość dziwny i bez tego znajomego głosu.
Zaklęcia i eliksiry? To była totalna bzdura, którą niedawno sobie uświadomiłam. Jako dziecko wierzyłam we wszystkie takie rzeczy, ale wyrosłam już z tego. Tylko dlaczego znowu zaczęłam o tym myśleć.
Nie miałam czasu dłużej nad tym rozmyślać, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Wiedziałam, że jest wcześnie rano, więc byłam w szoku, że ktoś przychodzi do mojego domu o tej porze.
Z ociąganiem wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych, by zobaczyć mojego dzisiejszego porannego gościa. Zerknęłam w wizjer i wydałam z siebie jęk niezadowolenia, ponieważ dostrzegłam mojego starszego brata Namjoona, który był dyrektorem finansowym w firmie, w której pracowałam.
- Co się stało, że mnie odwiedzasz w moich skromnych progach- posłałam mu wymuszony uśmiech, gdy otwierałam mieszkanie.
- To- warknął i pokazał mi trzymaną kartkę z moim wczorajszym wypowiedzeniem- chyba musimy porozmawiać.
Nie sądziłam, że mój brat tak szybko się o tym dowie. Chociaż czy powinno mnie to dziwić, gdy był nadopiekuńczy w stosunku do mnie po śmierci naszych rodziców i dziadków. Mieliśmy tylko siebie nawzajem, ale czasem Nam przesadzał.
Wpuściłam go do mieszkania i od razu pokierowałam się do kuchni, by zrobić dla nas kawę. Na pewno się nam przyda do rozpoczęcia tej rozmowy. W trakcie przygotowywania napoju nie odważyłam się odezwać słowem ani spojrzeć w jego kierunku. Czułam natomiast, jak wypalał w moich plecach dziurę. Był wściekły.
Postawiłam przed nim kubek i sama zajęłam miejsce naprzeciw. Swój wzrok skupiłam na moich dłoniach, które kurczowo trzymało kubek z kawą.
- Naprawdę aż tak nienawidzisz się z Jeonem, że musiałaś się zwolnić?- zaczął od razu, przechodząc do rzeczy.
- Nie zniosę poniżania w pracy- mruknęłam cicho.
- Lisa, oboje jesteście dorośli i powinniście w końcu przestać zachowywać się jak dzieci. Doskonale o tym wiesz.
- Jungkook jest jak przerośnięte dziecko, więc czego niby oczekujesz?
- Musisz wrócić do pracy- powiedział stanowczo, co zmusiło mnie do spojrzenia na niego.
Nie wiem, czy to zmęczenie tak na mnie działało, czy co innego, ale miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Czy on właśnie mi nakazał powrót do pracy? Zawsze był wyrozumiały dla moich decyzji, więc dlaczego teraz też nie był? Coś mi tu nie grało.
- O co ci chodzi?
- Lisa, wiesz, że macie dużo rozpoczętych projektów. Niektórzy klienci znali tylko ciebie i tylko z tobą chcieli pracować. Wiesz, z czym się wiąże twoje odejście? Wielka strata dla firmy- wyjaśnił.
Miał rację. O tym zupełnie nie pomyślałam. Skupiłam się tylko i wyłącznie na Jeonie, że nie dostrzegałam całej reszty. Wiedziałam, że to narazi firmę na ogromne straty, co stworzyłoby masę problemów mojemu bratu. Znowu z mojej winy miałby wiele na głowie. Nie mogłam do tego dopuścić, więc nie mogłam teraz odejść, choć chciałam się uwolnić od Jeona.
- Masz rację, ale powinieneś mnie zrozumieć, że to nie takie łatwe jak się wydaje.
- Pan Lee uda, że nie widział wczoraj tego wypowiedzenia- ożywił się, ponieważ myślał, że podał mi rozwiązanie problemu, jaki miałam.
- Nie o to chodzi- zaczęłam bawić swoimi palcami i odwróciłam wzrok od mojego brata, ponieważ nie chciałam widzieć zawiedzenia na jego twarzy- dobrze wiesz, że nie chcę pracować z nim w jednym dziale.
- Lisa to tylko jakieś dwa miesiące. Na pewno byś dała radę z nim tyle wytrzymać, skoro udało ci się zrobić to przez kilka ostatnich lat. Doprowadź projekty do końca, a później rób, co chcesz.
- Niech będzie. Sama nie wierzę, że się zgadzam na powrót- jęknęłam głośno- musisz tylko poczekać i przyszykuje się do wyjścia.
Udałam się do pokoju, by szybko się przygotować. Pierwszy raz postanowiłam, że ubiorę się trochę inaczej niż zwykle. Skoro już miałam wrócić do pracy, to nie zamierzałam odpuszczać Jungkookowi. W końcu był tylko mężczyzną, więc miałam zamiar to wykorzystać, by się z nim podrażnić.
Jak zwykle ubrałam się elegancko, jednak tym razem postawiłam na kombinezon, który bardziej opinał się na moich pośladkach oraz miał głębszy dekolt. Biedaczek na pewno nie będzie mógł się powstrzymać, by się gapić. Zapomni w mig o nienawiści, a przynajmniej taką miałam nadzieję, ponieważ wtedy powinnam większy spokój w pracy.
Po szybkim przygotowaniu się ruszyłam do pracy z moim bratem, trzymając się z dala od refleksji nad tym, jak bardzo zmienią się rzeczy od ostatniego dnia. Nie mogłam sobie pozwolić na rozproszenie uwagi, więc skupiłam się na przyszłych zadaniach.
Gdy dotarłam na miejsce, od razu zauważyłam spojrzenia kolegów z pracy, które przeszywały mnie z każdej strony. Wiedziałam, że wiążą się one z moim powrotem do biura, a także z całym zamieszaniem wokół mojego konfliktu z Jungkookiem. Domyślałam się, że każdy już wiedział, że to Jungkook został nowym szefem.
Zignorowałam to i udałam się prosto do mojego biurka, chcąc jak najszybciej zabrać się do pracy. Jednakże, zanim to się stało, zostałam przechwycona przez jednego z moich kolegów, a przynajmniej tak myślałam, dopóki nie zauważyłam Taehyunga.
- Lisa, słyszałem, że wracasz do nas! To wspaniała wiadomość- powiedział z entuzjazmem.
- Tak, tak. Wróciłam. Mogłeś się tego spodziewać, gdy nasłałeś na mnie mojego brata- odpowiedziałam niezbyt przekonująco, próbując unikać dalszej rozmowy.
Niestety, mój plan został pokrzyżowany, gdy dostrzegłam Jungkooka zbliżającego się w moim kierunku. Musiałam przyznać, że wyglądał o wiele bardziej atrakcyjnie niż zwykle, co nieco mnie zirytowało. Nie chciałam tak o nim myśleć, ponieważ wygląd to nie wszystko, a był skończonym idiotą.
- Cześć, Lisa- powiedział, gdy doszedł do mnie- nie spodziewałem się, że tak szybko do nas wrócisz.
- Cześć- odpowiedziałam lakonicznie, unikając kontaktu wzrokowego.
- Jednak nie mogłaś wytrzymać bez mojego towarzystwa- dodał z delikatnym uśmiechem, jednak gdy jego wzrok skierował się niżej na dekolt, dostrzegłam, jak ciężko przełyka ślinę. Wiedziałam, że osiągnęłam oczekiwany efekt.
- Tak, no... wróciłam- powiedziałam, starając się zachować neutralny ton głosu- nie wiem, dlaczego się tak cieszysz. Może mi to wytłumaczysz?
- Ja... To nie tak...- zaczął dukać.
Popatrzyłam na niego z zaskoczeniem, a po chwili na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Doprowadziłam chłopaka do stanu, że nie potrafił wykrztusić z siebie słowa. Pierwszy raz nie rzucił żadnej kąśliwej uwagi czy żartu skierowanego w moją osobę. Na razie wszystko szło po mojej myśli, jednak szybko to się zmieniło.
- Lisa, jak dobrze cię widzieć- usłyszałam za sobą głos mojego klienta i od razu uśmiech z mojej twarzy znikł.
Chciałam powiedzieć, że dobrze zrobiłam, wracając dzisiaj, ponieważ pojawił się mój klient, jednak wolałabym go dziś nie widzieć. Pomimo że był najbardziej dochodowy dla firmy, to współpraca z nim była bardziej męcząca niż z Jungkookiem.
Pozbyłam się jednego problemu, a pojawił się drugi. Dlaczego ostatnio wszystko idzie nie po mojej myśli?
Od Autorki: Kochani! Mam nadzieję, że się wam spodobał rozdział. Rozdziały planuje dodawać dwa razy w tygodniu.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top