⭐29⭐
Stałam tam, wpatrzona w Jungkooka, nie mogąc uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jego słowa wciąż odbijały się echem w mojej głowie, a cała sytuacja wydawała się nierealna. Jiwoo wyrwała rękę z jego uścisku i cofnęła się o krok, jej twarz była wykrzywiona w złości.
– Myślisz, że to coś zmieni? – warknęła, patrząc na Jungkooka z pogardą. – Ona nigdy nie będzie dla ciebie kimś, kto pasuje do twojego świata.
Jungkook, choć widocznie osłabiony, uniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
– To nie ty o tym decydujesz, Jiwoo – powiedział, a jego głos brzmiał spokojnie, choć słabo. – Nigdy nie zależało mi na tym, co ty czy inni myślą o moich wyborach.
Spojrzałam na niego, czując, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Jungkook był tu, teraz, po tym wszystkim, co się wydarzyło, gotowy by mnie bronić.
Jiwoo rzuciła ostatnie pogardliwe spojrzenie, odwróciła się na pięcie i wyszła z korytarza, zostawiając nas samych. Kiedy zniknęła za rogiem, poczułam, jak napięcie opuszcza moje ciało.
Jungkook osunął się lekko na ścianę, a ja szybko podbiegłam do niego, chwytając go za ramię.
– Musisz wrócić do łóżka – powiedziałam, próbując go podtrzymać.
– Lisa... – zaczął, ale jego głos był zbyt słaby, by dokończyć. Wyglądał, jakby cały jego zapas sił się wyczerpał.
Pomogłam mu wrócić do sali, gdzie delikatnie położyłam go na łóżku. Jego dłoń lekko drżała, gdy ścisnęłam ją, próbując go uspokoić.
– Jak się czujesz? – zapytałam, nie mogąc powstrzymać troski w głosie.
Jungkook zamknął oczy, oddychając ciężko, jakby sam fakt, że wstał z łóżka, kosztował go wszystkie siły.
– Lepiej, teraz gdy jesteś tutaj – odpowiedział cicho, otwierając powoli oczy i patrząc na mnie.
– Jungkook- jęknęłam zawstydzona– przestań.
Jungkook uśmiechnął się słabo, widząc moją reakcję.
– Nie żartuję, Lisa – powiedział cicho. – Twoja obecność naprawdę mi pomaga. Gdyby nie ty... – jego głos urwał się, jakby mówił to z ogromnym wysiłkiem.
Spojrzałam na niego, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam pozwolić, by widział, jak jestem bliska załamania. Musiałam być silna, przynajmniej teraz, dla niego.
– Musisz odpocząć – powiedziałam, przywołując na twarz słaby uśmiech. – Zrobiłeś już więcej, niż powinieneś.
– Ale chciałem... – zaczął, ale przerwałam mu, kładąc palec na jego ustach.
– Wiem, ale teraz musisz nabrać sił – szepnęłam, czując, jak serce mi się ściskało na jego widok.
Jungkook spojrzał na mnie z wdzięcznością i powoli zamknął oczy, a jego oddech stał się bardziej równomierny. Trzymałam jego dłoń, siedząc obok łóżka, czując się rozdarta między nadzieją a strachem o to, co przyniesie przyszłość.
Siedziałam przy śpiącym Jungkooku, trzymając jego dłoń, czekając, aż czas upłynie, a on nabierze sił. Każdy jego oddech wydawał mi się cudem, ale wciąż czułam niepokój, jakby to wszystko mogło się nagle rozpaść.
Nagle usłyszałam ciche kroki za sobą. Obejrzałam się, a w drzwiach stanął Jimin. Jego twarz była poważna, a oczy pełne troski.
– Jak się czuje? – zapytał szeptem, podchodząc bliżej.
– Nadal śpi – odpowiedziałam, a mój głos był cichy i zmęczony. – Obudził się na chwilę, ale... wciąż jest bardzo słaby.
Jimin usiadł obok mnie, jego spojrzenie skupione było na Jungkooku.
– Wiedziałem, że to nie będzie łatwe – powiedział w końcu. – Ale musimy wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Pokiwałam głową, ale w środku czułam się bezradna.
– Muszę ci coś powiedzieć, Jimin – zaczęłam, czując, jak moje serce przyspiesza na samą myśl o tym, co zaraz usłyszy.
– Co się stało? – zapytał, jego głos pełen troski.
Westchnęłam, próbując znaleźć odpowiednie słowa.
– Jiwoo... powiedziała mi coś, co łączy naszą przeszłość z jej rodziną. Twierdzi, że jej rodzina miała coś wspólnego z moim zaginięciem. – Spojrzałam na niego, starając się ukryć drżenie w głosie. – Już wiemy, że to ja jestem tą zaginioną córką Parków, ale... nie wiedzieliśmy, że jej rodzina mogła w tym maczać palce.
Jimin zamarł, a w jego oczach pojawił się cień zrozumienia, zmieszany z gniewem.
– Rodzina Jiwoo? – zapytał cicho, jego twarz napięta od emocji. – Czy to możliwe?
Pokiwałam głową, czując, jak wzrasta we mnie ból.
– Tak. Twierdzi, że jej rodzina zrobiła to, żeby wyeliminować przeszkodę... mnie – dodałam szeptem.
Jimin wyglądał na oszołomionego, jakby wszystkie elementy układanki nagle zaczęły się składać w całość. Od jakiegoś czasu oboje wiedzieliśmy, że to ja byłam zaginioną córką Parków, ale nie przypuszczaliśmy, że rodzina Jiwoo mogła odegrać w tym tak mroczną rolę.
– Wiem, ale to wydaje się tak nierealne – powiedziałam, czując, jak ciężar tych słów osiada mi na sercu. – Robić takie rzeczy dziecku... Dobrze, że chociaż trafiłam do dobrej rodziny.
Jimin przytaknął, a na jego twarzy pojawił się cień ulgi.
– Namjoon na pewno był dla ciebie dobrym bratem – powiedział cicho. – Ale... mamy jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Powinniśmy w końcu powiedzieć o tym mamie.
Spojrzałam na niego, czując, jak niepokój wkrada się do mojego serca.
– Myślisz, że powinna wiedzieć? – zapytałam niepewnie.
– Tak – odpowiedział Jimin stanowczo. – Jesteś jej córka, Lisa. Prawda powinna wyjść na jaw. Nie możemy trzymać tego w tajemnicy na zawsze.
Pokiwałam głową, choć w głębi duszy czułam strach przed tym, co może się stać, gdy cała prawda zostanie ujawniona.
– Ale najpierw upewnijmy się, że z Jungkokiem na pewno jest lepiej.
– Ja tu jestem.
Oboje odwróciliśmy się w stronę łóżka, skąd dobiegł nas słaby, ale zdecydowany głos. Jungkook otworzył oczy, patrząc na nas z lekkim uśmiechem. Wyglądał na zmęczonego, ale jego spojrzenie było bardziej przytomne niż wcześniej.
– Ja tu jestem – powtórzył, próbując się podnieść, ale natychmiast opadł z powrotem na poduszkę, z cichym jękiem bólu.
– Nie ruszaj się – powiedział Jimin, podchodząc bliżej. – Dopiero co się obudziłeś. Musisz odpocząć.
– Naprawdę nie musisz się o mnie martwić – odparł Jungkook, chociaż jego głos zdradzał, że czuje się inaczej.
Podeszłam do łóżka i chwyciłam jego dłoń.
– Po prostu się zrelaksuj, Jungkook. Jesteśmy tu dla ciebie – powiedziałam miękko.
– Wiem. Możecie mi powiedzieć co się dokładnie stało?
Spojrzeliśmy z Jiminem na siebie, ale oboje nie wiedzieliśmy co mamy powiedzieć. Cisza zawisła w powietrzu, a ja poczułam, jak Jimin unika mojego wzroku. Nie wiedzieliśmy, od czego zacząć, a Jungkook patrzył na nas z oczekiwaniem, choć w jego oczach było widać cień niepokoju.
– To skomplikowane – zaczął Jimin, przerywając milczenie. – Wiele rzeczy się wydarzyło, odkąd straciłeś przytomność. Nie wszystko jeszcze rozumiemy.
Jungkook zmarszczył brwi, próbując sobie coś przypomnieć.
– Ostatnie, co pamiętam, to... ten atak. A potem ciemność. – Jego głos stał się cichy, jakby bał się, że wspomnienia znów go przytłoczą. – Co tak naprawdę się stało? Dlaczego ja...?
Zacisnęłam usta, czując ciężar odpowiedzialności, by w końcu wyjaśnić, choć sama do końca nie rozumiałam wszystkiego.
– To może mieć związek z tą księgą, którą znalazłam – wyznałam w końcu, a Jimin zerknął na mnie z wyraźnym napięciem w oczach. – Może przez przypadek... zaklęcie, które na ciebie rzuciłam przypadkowo, źle wpłynęło.
Jungkook spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy złagodniał, choć widziałam, że próbuje zrozumieć.
– To nie twoja wina– powiedział w końcu- ale widzę, że jeszcze coś was męczy. Powiecie?
– Jak wyjdziesz ze szpitala. Teraz masz odpoczywać.
Jungkook westchnął, wiedząc, że nie wyciągnie od nas więcej szczegółów w tym momencie. Jednak widziałam, że czuł pewien niepokój – chciał znać całą prawdę.
– W porządku – odpowiedział zrezygnowany. – Ale nie myślcie, że o tym zapomnę.
Jimin uśmiechnął się lekko, próbując rozładować napięcie.
– Masz teraz jedno zadanie, Jungkook. Odpoczywaj i wracaj do zdrowia. A potem... wtedy wszystko wyjaśnimy.
Usiadłam z powrotem na krzesło obok łóżka, trzymając jego dłoń. Czułam, jak napięcie powoli opada, ale wciąż w powietrzu unosiło się wiele pytań.
Od Autorki: No i szybko udało mi się rozprawić z kolejnym rozdziałem. Co raz bliżej końca, ale jak tylko zakończę tą książkę, to ruszam z kolejną z BTS..
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top