⭐27⭐

Wywróciłam w domu wszystko do góry nogami, a księgi dalej nie mogłam znaleźć. Każda szuflada, każdy zakamarek, każda półka była przeszukana w desperackiej próbie odnalezienia tej przeklętej księgi, która mogła być kluczem do rozwiązania mojego problemu.

Z każdą chwilą moje napięcie rosło. Papiery, książki, ubrania – wszystko było porozrzucane na podłodze, a chaos w domu był odzwierciedleniem chaosu w mojej głowie. Czułam się, jakbym była na skraju załamania, bezradna wobec mocy, które mnie przerastały.

Mijały godziny, a ja wciąż nie mogłam jej znaleźć. Pojawiła się myśl, że mogło się coś stać z księgą, że mogła zostać przypadkowo wyrzucona lub zniszczona. Moje serce ścisnęło się na tę myśl, ale nie mogłam się poddać. Musiałam znaleźć odpowiedzi, musiałam znaleźć sposób, by pomóc Jungkookowi.

W pewnym momencie, gdy już prawie straciłam nadzieję, usłyszałam dźwięk telefonu. Wybiegłam z pokoju, próbując znaleźć telefon wśród rozrzuconych rzeczy. Z trudem udało mi się go znaleźć, a na ekranie widniało imię Jimina.

– Lisa? – Jego głos brzmiał przez telefon z wyraźnym zaniepokojeniem. – Jak ci idzie? Masz coś nowego?

– Nie, wciąż nie mogę znaleźć księgi – powiedziałam, próbując powstrzymać łzy frustracji. – Przeszukałam cały dom, ale nigdzie jej nie ma.

– Musisz zachować spokój – poradził mi Jimin. – Może to nie jest koniec świata. Jeśli księga rzeczywiście zniknęła, musisz spróbować znaleźć inne rozwiązania.

– Ale jak? Co jeśli ktoś ją zabrał lub zniszczył? – zapytałam, czując się bezsilna. – To może być jedyna szansa na rozwiązanie tej sytuacji.

– Może istnieje jeszcze inna droga. Spróbujmy wrócić do tego, co pamiętasz z księgi. Może znajdziesz jakieś wskazówki, które pozwolą nam zrozumieć, co zrobić dalej – powiedział Jimin, próbując mnie uspokoić.

– Masz rację – przyznałam, biorąc głęboki oddech. – Skupię się na tym, co pamiętam, i spróbuję znaleźć sposób, by naprawić sytuację.

Pożegnałam się z Jiminem i wróciłam do przeszukiwania domu, ale tym razem z innym nastawieniem. Skupiłam się na tym, co pamiętałam z księgi, i próbowałam odnaleźć jakiekolwiek tropy, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu zagadki.

Poczułam nagły przypływ nadziei. Hana. To była moja ostatnia deska ratunku. Jej słowa o przeznaczeniu, które wydawały się wtedy takie niejasne, teraz zaczęły nabierać nowego sensu. Może to ona pomoże mi zrozumieć, co się dzieje i jak odwrócić skutki tego zaklęcia, które wydawało się wciągać Jungkooka w ciemność.

Szybko ubrałam się, ignorując rozrzucone rzeczy wokół mnie, i wybiegłam z domu. Zegar wskazywał, że zbliżał się już wieczór, a ja miałam nadzieję, że Hana będzie w domu. Przez całą drogę myśli w mojej głowie kotłowały się, a serce biło mocno w piersi. Jungkook wciąż leżał nieprzytomny, a czas uciekał.

Dotarłam do jej domu i zapukałam energicznie do drzwi. Czułam, że to może być klucz do rozwiązania problemu – Hana mogła mieć odpowiedzi, których tak desperacko potrzebowałam.

- Lisa?- zapytała zaskoczona, gdy otworzyła drzwi- co się dzieje?

– Hana, potrzebuję twojej pomocy – powiedziałam, starając się nie zdradzać swojego zdenerwowania, choć czułam, jak moje dłonie drżą. – Jungkook... coś się stało. Leży nieprzytomny, a ja... ja myślę, że to ma związek z zaklęciem, które rzuciłam. Księga, którą miałam, zniknęła, i nie wiem, co robić.

Hana zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, co się stało.

– Wejdź – powiedziała, otwierając szerzej drzwi. – Opowiedz mi wszystko od początku.

Zasiedliśmy w jej przytulnym salonie, a ja zaczęłam mówić. Każde słowo było ciężkie, jakby cała odpowiedzialność za to, co się stało, spoczywała na moich barkach. Hana słuchała uważnie, nie przerywając ani razu. Kiedy skończyłam, wzięła głęboki oddech.

– Jeśli rzeczywiście to zaklęcie ma wpływ na stan Jungkooka, musimy znaleźć sposób, by je odwrócić. Ale żeby to zrobić, musimy poznać jego naturę – powiedziała spokojnie, ale w jej oczach widać było zmartwienie. – Pamiętasz coś z tej księgi? Jakieś konkretne wskazówki?

– Niewiele... – odpowiedziałam. – Ale tam było coś o czasie i równowadze, jakby zaklęcie wymagało czegoś w zamian...

Hana zamyśliła się na chwilę, po czym wstała z miejsca.

– Pójdziemy do mojej pracowni. Mam tam kilka ksiąg, które mogą nam pomóc. Musimy znaleźć sposób, by przywrócić równowagę.

W pokoju panował półmrok, a światło zachodzącego słońca wpadało przez okno, rzucając długie cienie na zakurzone półki pełne starych ksiąg. Każda z nich miała swoją historię, zapomnianą przez czas, a teraz przywróconą do życia przez moje pospieszne ręce przeszukujące tomy w poszukiwaniu odpowiedzi. Księgi były ciężkie, z wypłowiałymi okładkami i pękającymi grzbietami, a kartki żółte i kruche jak jesienne liście. Na każdej z nich znajdowały się tajemnicze symbole i formuły, które wyglądały, jakby pochodziły z innego świata.

Hana i ja siedziałyśmy w milczeniu, każda pochłonięta swoimi myślami, próbując rozwikłać zagadkę, którą zostawiła po sobie zaginiona księga. Dźwięk przewracanych stron był jedynym odgłosem w tej ciszy. Z każdą minutą czułam, jak napięcie narastało, a nadzieja powoli ulatywała. Księga za księgą – wszystkie były pełne wiedzy, ale nie tej, której szukałyśmy.

W końcu natrafiłam na coś, co przykuło moją uwagę – zaklęcie oczyszczające. Wyglądało obiecująco, ale brakowało najważniejszego elementu: dokładnych instrukcji, jak powinno być podane. Mimo to coś mnie przyciągało do tych słów, jakby była to ostatnia deska ratunku.

- To chyba to- powiedziałam w końcu do Hany.

Hana uniosła wzrok znad swojej księgi i spojrzała na mnie z mieszaniną ulgi i ciekawości.

– Zaklęcie oczyszczające? – zapytała, podchodząc bliżej, by przyjrzeć się stronom, które trzymałam w rękach.

– Tak – skinęłam głową, wpatrując się w słowa na stronie. – Ale brakuje szczegółów... nie ma tu nic o tym, jak je podać, czy jak długo działa. Wszystko, co mamy, to sama formuła.

Hana zmarszczyła czoło, przyglądając się tekstowi.

– To jest jakieś starożytne zaklęcie – powiedziała po chwili. – Bardzo mocne, ale też bardzo nieprecyzyjne. Może dlatego, że to coś, co każdy, kto je rzuca, musi dostosować do sytuacji. Takie zaklęcia rzadko mają jednoznaczne instrukcje.

Westchnęłam ciężko, czując jak moje nadzieje znowu zaczynają się kruszyć.

– Co to oznacza? – zapytałam, nie mogąc ukryć frustracji.

Hana spojrzała na mnie spokojnie.

– To oznacza, że będziesz musiała zaryzykować.

Przygryzłam wargę, czując narastający lęk. Wiedziałam, że Hana miała rację, ale świadomość, że mogę popełnić błąd, paraliżowała mnie. Gdyby coś poszło nie tak, Jungkook mógłby się nigdy nie obudzić. Z drugiej strony, jeśli nie spróbuję, to mogłoby skończyć się tak samo.

Zamknęłam oczy, próbując uspokoić myśli. Czułam, jak serce mi wali, a w głowie kłębiły się obawy.

– Musisz zaufać sobie – powiedziała Hana łagodnie, jakby wiedziała, co przeżywam. – To nie będzie łatwe, ale tylko ty możesz zdecydować, czy jesteś gotowa podjąć to ryzyko.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią, a potem na zaklęcie w księdze. Wiedziałam, że nie mogę się wycofać. Jungkook potrzebował mnie, a ja nie mogłam go zawieść.

– Zrobię to – powiedziałam cicho, choć w moim głosie było słychać determinację. – Nie mam innego wyboru.

Od Autorki: W końcu udało mi się napisać kolejny rozdział. Czy jestem zadowolona? Nie, ale wiem, że jak chce to ruszyć to trzeba dodać co się ma.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top