⭐21⭐

- Nie wiesz, co się dzieje z Lisą? - zapytał mnie Taehyung, gdy wchodził do mojego biura, a na jego twarzy malowała się troska.

- W sensie? Co niby takiego miałoby się z nią dziać? - odpowiedziałem, starając się brzmieć obojętnie, choć wewnętrznie byłem niespokojny.

- W weekend byliśmy razem w kawiarni. Lisa była strasznie nieobecna.

- I co ja mam do tego? - czułem, że wewnątrz zaczynam się gotować ze złości, ale także z zazdrości. Słowa Taehyunga tylko potwierdzały, że coś się dzieje, a ja byłem poza tym wszystkim.

- Myślałem, że może rozmawialiście, że coś ci wspomniała - Taehyung usiadł na krześle naprzeciwko mojego biurka, wpatrując się we mnie z wyrazem zmartwienia.

Zacisnąłem pięści pod biurkiem, starając się utrzymać spokój. Nasze ostatnie spotkanie z Lisą wciąż było świeże w mojej pamięci, a teraz Taehyung chciał rozmawiać o niej, jakby nic się nie stało.

- Nie, nie rozmawialiśmy - odpowiedziałem sucho. - Ale skoro byliście razem w kawiarni i jesteście tak blisko, może powinieneś zapytać ją bezpośrednio.

Taehyung westchnął i potarł skronie, wyraźnie zmartwiony.

- Próbowałem, ale ona unika odpowiedzi. Wydaje mi się, że coś ją trapi, ale nie chce o tym mówić. Myślałem, że może to ma coś wspólnego z tobą.

Jego słowa sprawiły, że poczułem ukłucie winy. Może rzeczywiście to nasze ostatnie spotkanie wpłynęło na nią bardziej, niż chciałem to przyznać. Ale co mogłem zrobić? Przecież to ona odepchnęła mnie, a teraz miałem do czynienia z jego troską i pytaniami.

- Może po prostu potrzebuje czasu dla siebie - powiedziałem, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco. - Daj jej przestrzeń, może sama do ciebie przyjdzie, gdy będzie gotowa.

Taehyung patrzył na mnie przez chwilę, jakby próbując odczytać coś z mojej twarzy, ale w końcu skinął głową.

- Masz rację, może potrzebuje trochę czasu. Dzięki, Jungkook.

- Nie ma sprawy - odpowiedziałem, próbując ukryć swoją frustrację. - Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

Gdy Taehyung wyszedł z mojego biura, opadłem na krzesło i zacisnąłem zęby. Cała sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana, a ja nie miałem pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Lisa, Taehyung, nasze uczucia - wszystko to mieszało się w jedną, wielką niewiadomą.

Nie mogłem pozbyć się myśli o Lisie. Czy naprawdę coś ją trapiło? A może to ja byłem powodem jej nieobecności? Czułem, że muszę się dowiedzieć, co się dzieje, ale jednocześnie bałem się, że mogę tylko pogorszyć sytuację.

Jedno było pewne - nie mogłem pozwolić, by zazdrość i złość przejęły nade mną kontrolę. Musiałem znaleźć sposób, by jakoś to wszystko uporządkować, zanim będzie za późno.

Siedziałem w biurze, wpatrując się w telefon. Próbowałem dodzwonić się do Lisy, ale za każdym razem słyszałem tylko sygnał oczekiwania. Czułem, jak napięcie rośnie, a zaniepokojenie nie dawało mi spokoju. Gdy kolejna próba dodzwonienia się do niej zakończyła się niepowodzeniem, postanowiłem działać inaczej. Wiedziałem, że jej brat, Namjoon, miał biuro kilka pięter wyżej.

Wstałem i ruszyłem w kierunku windy. Wjeżdżając na górę, próbowałem uspokoić myśli i przygotować się na spotkanie z Namjoonem. Wiedziałem, że muszę być stanowczy, ale jednocześnie uprzejmy.

Wysiadłem z windy i skierowałem się do jego biura. Sekretarka spojrzała na mnie z zainteresowaniem, ale nie powstrzymała mnie, gdy z determinacją podszedłem do drzwi. Zapukałem i, nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka.

Namjoon podniósł wzrok znad dokumentów, a jego twarz przybrała zaskoczony wyraz.

- Jungkook? Co cię tu sprowadza? - zapytał, odkładając pióro.

- Przepraszam za najście. Pewnie jesteś bardzo zajęty, Namjoon - zacząłem, starając się zachować spokój. - Martwię się o Lisę. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbiera. Czy wiesz, co się z nią dzieje?

Namjoon westchnął, opierając się o oparcie krzesła.

- Lisa... - powiedział, patrząc na mnie uważnie. - Ostatnio była trochę zagubiona. Myślę, że ma wiele na głowie, ale nie powiedziała mi nic konkretnego. Próbowałem z nią rozmawiać, ale nie była skora do zwierzeń.

- Rozumiem - powiedziałem, czując, że moje zaniepokojenie rośnie. - Czy wiesz, gdzie teraz może być? Czy jest w domu?

- Prawdopodobnie jest na cmentarzu - odpowiedział Namjoon, marszcząc brwi. - Dziś jest rocznica śmierci naszych rodziców. Zawsze tam idzie w ten dzień, żeby zapalić świeczkę i spędzić chwilę w ciszy.

Moje serce ścisnęło się na myśl o tym, przez co musi przechodzić Lisa.

- Dzięki, Namjoon - powiedziałem, odwracając się do wyjścia. - Mam nadzieję, że uda mi się z nią porozmawiać.

- Jungkook - usłyszałem za sobą jego głos, gdy byłem już przy drzwiach. - Dbaj o nią. Lisa naprawdę cię potrzebuje, nawet jeśli sama tego nie przyznaje. Widzę jak ostatnio relacje między wami się zmieniły.

Skinąłem głową, a potem ruszyłem w kierunku windy. Musiałem dotrzeć do Lisy i dowiedzieć się, co się dzieje. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę cmentarza, modląc się, by była tam i byśmy mogli porozmawiać.

Dojechałem na cmentarz i zaparkowałem samochód. Wysiadłem, czując chłód poranka, który przesiąkał przez moje ubranie. Cmentarz był spokojny i cichy, a jedyne dźwięki to śpiew ptaków i szelest liści pod stopami.

Ruszyłem w kierunku, który wskazał mi Namjoon, starając się nie myśleć o tym, co mogę zastać. Mój wzrok przesuwał się po nagrobkach, szukając znajomej sylwetki.

W końcu dostrzegłem Lisę. Stała przed dwoma nagrobkami, z których jeden ozdobiony był świeżymi kwiatami i zapaloną świeczką. Jej ramiona były przygarbione, a głowa pochylona, jakby cały ciężar świata spoczywał na jej barkach.

Powoli podszedłem bliżej, starając się nie przestraszyć jej swoją obecnością. Kiedy stanąłem obok niej, poczułem, jak moje serce ściska się na widok bólu malującego się na jej twarzy.

- Lisa - powiedziałem cicho, starając się, by mój głos był łagodny.- Dlaczego nie powiedziałaś nikomu, gdzie dzisiaj będziesz? Nikt nie wiedział, że nie pojawisz się dzisiaj w pracy.

Lisa drgnęła, słysząc mój głos, ale nie odwróciła się od razu. Kilka chwil później spojrzała na mnie, a w jej oczach błyszczały łzy.

- Przepraszam, Jungkook - wyszeptała, ledwo powstrzymując łzy. - To był impuls. Dzisiaj jest rocznica śmierci moich rodziców. Cóż przybranych rodziców, ale dalej to oni mnie wychowali. Zawsze przychodzę tutaj, żeby z nimi porozmawiać, żeby się uspokoić. Nie chciałam nikogo obciążać moimi problemami.

Zatrzymałem się, przetwarzając to, co powiedziała. Przybrani rodzice. To słowo utkwiło mi w głowie, a zanim mogłem się powstrzymać, zapytałem:

- Lisa, dlaczego nigdy mi nie mówiłaś, że byli przybranymi rodzicami?

Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach, a następnie wzruszyła ramionami.

- To nie jest coś, o czym łatwo mówić. Moi biologiczni rodzice zginęli, kiedy byłam mała, a przynajmniej tak założono, ponieważ nikt się po mnie nie zgłosił. Zostałam przygarnięta przez wspaniałych ludzi, którzy stali się moją rodziną. Ale nigdy nie dowiedziałam się, co dokładnie się stało z moimi prawdziwymi rodzicami.

Nagle przypomniałem sobie słowa matki Jimina. Powiedziała kiedyś, że Lisa przypomina jej zaginioną córkę. Zrozumiałem, że to może mieć głębsze znaczenie.

- Lisa, matka Jimina kiedyś powiedziała, że przypominasz jej zaginioną córkę - powiedziałem, patrząc na nią uważnie. - Może... może to ma jakiś związek?

Lisa zamarła, a jej oczy otworzyły się szerzej. 

- Nigdy nie znałam szczegółów o moich biologicznych rodzicach - powiedziała cicho. - Może to jest powód, dla którego czułam się zawsze taka zagubiona. Nie znałam swojej prawdziwej przeszłości. Jednak ciężko mi dopuścić taką możliwość, że jestem siostrą Jimina.

Spojrzałem na nią z mieszanką troski i determinacji.

- Rozumiem, że to jest dla ciebie trudne do zaakceptowania - powiedziałem delikatnie. - Ale może powinniśmy porozmawiać z matką Jimina. Może ona ma więcej informacji, które mogą ci pomóc.

Lisa spuściła wzrok, a jej ramiona opadły w geście rezygnacji.

- Masz rację, Jungkook - westchnęła. - Może to jest jedyny sposób, żeby dowiedzieć się prawdy. Ale boję się, co mogę odkryć. Już wystarczająco mam na głowie.

- Będę z tobą - zapewniłem ją, chwytając jej dłoń. - Pomogę ci jak tylko mogę.

Lisa spojrzała na mnie z wdzięcznością, a w jej oczach pojawiła się iskra nadziei.

- Dziękuję, Jungkook. To wiele dla mnie znaczy.

- Nie musisz dziękować - odpowiedziałem, ściskając jej dłoń mocniej. - Jesteś dla mnie ważna, Lisa. Razem odkryjemy prawdę.

W milczeniu staliśmy przed nagrobkami, trzymając się za ręce. Byliśmy gotowi stawić czoła przeszłości i odkryć prawdę, która mogła zmienić wszystko. W tamtym momencie zapomnieliśmy o problemie jakim było zaklęcie. Teraz liczyło się co innego.

Od Autorki: Trochę inny wątek, ale ma on znaczenie dla całej historii. Mam nadzieję, że się rozdział spodobał. Dzisiaj czeka nas jeszcze jeden wieczorem, więc wyczekujcie.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top