⭐20⭐

Nie wiem, dlaczego oddałam pocałunek. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale nie kontrolowałam swojego ciała i moich czynów w tym momencie. Całkowicie oddałam się temu, co się działo. Jego usta były ciepłe i delikatne, a ja czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Każda sekunda była niczym wieczność, pełna intensywności i emocji, które mnie przytłaczały.

Czułam, jak jego ręce obejmują mnie mocniej, przyciągając bliżej. Nie było już żadnych wątpliwości, żadnych lęków - tylko my dwoje, zanurzeni w chwili, która wydawała się być poza czasem. Jego dotyk, jego zapach, wszystko to było tak realne, tak namacalne, że traciłam poczucie rzeczywistości.

Odsunęłam się na chwilę, żeby złapać oddech, ale jego spojrzenie przyciągnęło mnie z powrotem. W jego oczach widziałam coś, co przyprawiało mnie o zawrót głowy - mieszankę czułości, pragnienia i czegoś, co mogło być miłością. Moje serce ścisnęło się na ten widok, a ja poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.

- Jungkook, ja... - zaczęłam, ale nie byłam w stanie dokończyć. Jego palec dotknął moich warg, uciszając mnie delikatnie.

- Lisa, nie musisz nic mówić - powiedział szeptem. - Wiem, że to wszystko jest skomplikowane, ale teraz... teraz po prostu chcę być z tobą.

Jego słowa były jak balsam dla mojej duszy, a ja wiedziałam, że choć sytuacja była trudna, choć mieliśmy przed sobą wiele przeszkód, to w tej chwili byliśmy razem, a to było najważniejsze.

Pocałunek stał się bardziej namiętny, a ja czułam, jak całe moje ciało reaguje na jego dotyk. Byliśmy jak dwa magnesy, przyciągające się nawzajem z nieodpartą siłą. Każda chwila, każdy dotyk był jak eksplozja emocji, których nie mogłam kontrolować.

I nagle wyrwałam się z tego amoku, rozumiejąc, co się dzieje. Moje ciało zareagowało instynktownie, zanim zdążyłam pomyśleć. Odepchnęłam Jungkooka i uderzyłam go. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i bólu, a ja cofnęłam się, przerażona tym, co właśnie zrobiłam.

- Lisa, co się stało? - zapytał zszokowany, przykładając rękę do policzka, gdzie go uderzyłam.

- Przepraszam, Jungkook - powiedziałam, łapiąc oddech. - Ja... nie powinnam była... To wszystko jest takie skomplikowane. Nie wiem, co robię.

Jego twarz złagodniała, a oczy pełne były troski i zrozumienia. Zrobił krok w moją stronę, ale odsunęłam się jeszcze bardziej, unosząc ręce, jakby chciałam go powstrzymać.

- Proszę, Lisa, spokojnie - powiedział cicho. - Nic złego się nie stało. Po prostu... powiedz mi, co cię męczy.

Z trudem łapałam oddech, starając się opanować łzy, które napływały mi do oczu. Czułam się zagubiona i przytłoczona całą sytuacją. Przez chwilę panowała między nami napięta cisza, aż w końcu zebrałam odwagę, by przemówić.

- Po prostu wyjdź, Jungkook. Muszę pobyć sama - powiedziałam drżącym głosem.

Jungkook stał przez chwilę w milczeniu, jego oczy pełne były bólu i niezrozumienia. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko skinął głową. Zrobił krok w stronę drzwi, ale zanim wyszedł, zatrzymał się i spojrzał na mnie.

- Lisa, jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować, wiesz, gdzie mnie znaleźć - powiedział cicho, a jego głos brzmiał łagodnie, mimo że widać było, jak bardzo jest zraniony. - Proszę, dbaj o siebie.

Te słowa dźwięczały mi w uszach, gdy zamknęły się za nim drzwi. Czułam, jak moje serce ściska się z bólu i wątpliwości. Wiedziałam, że musiałam podjąć tę decyzję, ale to nie czyniło jej łatwiejszą.

Osunęłam się na kanapę, pozwalając łzom płynąć swobodnie. Byłam rozdarta między tym, co czułam do Jungkooka, a tym, co próbowałam zbudować z Taehyungiem. Wiedziałam, że muszę być szczera wobec siebie i wobec nich obu, ale w tej chwili nie miałam pojęcia, jak to zrobić.

W pokoju panowała cisza, przerywana jedynie moim cichym szlochem. Czułam się samotna i zagubiona, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę znaleźć w sobie siłę, by stawić czoła tym trudnym uczuciom. Być może odpowiedzi nie przyjdą od razu, ale wiedziałam, że muszę dać sobie czas i przestrzeń, żeby zrozumieć, czego naprawdę chcę.

Nawet w tej chwili, gdy mój umysł powinien odpoczywać, obrazy z ostatnich godzin przewijały się przez moją głowę. Pocałunek Jungkooka, jego pełne bólu oczy, moje uczucie winy i zagubienia... wszystko to krążyło jak w wirze, nie dając mi spokoju.

Z każdą minutą, moje powieki stawały się coraz cięższe. W końcu, zmęczona emocjonalnie i fizycznie, odpłynęłam w sen, mając nadzieję, że choć na chwilę uda mi się zapomnieć o rzeczywistości.

Sen przyszedł niespodziewanie i wciągnął mnie w swoje ramiona. Jednakże, nawet we śnie, nie znalazłam ukojenia. Znów znalazłam się na dachu budynku, gdzie spędzałam wieczory z Shinyu. Powietrze było ciepłe, a niebo pełne gwiazd.

Shinyu siedział obok mnie, jego obecność była tak realna, jakby nigdy nie odszedł.

- Youjung, dlaczego jesteś taka uparta? - zapytał mnie cicho, jego głos pełen troski i zmartwienia.

Spojrzałam na niego, czując, jak moje serce bije szybciej. Jego oczy były pełne ciepła, a uśmiech na jego twarzy przypominał mi wszystkie dobre chwile, które spędziliśmy razem.

- Nie wiem, Shinyu - odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. - Po prostu nie wiem, co robić.

Shinyu westchnął i delikatnie ujął moją dłoń. Jego dotyk był ciepły i kojący, jakby próbował przekazać mi swoją siłę.

- Znajdziesz swoją drogę, Youjung. Zawsze znajdowałaś - powiedział z przekonaniem. - Musisz tylko uwierzyć w siebie.

Jego słowa brzmiały w mojej głowie, gdy powoli zanurzałam się głębiej w sen. Jednak los chciał, by nie mógł on nadejść, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Otworzyłam zmęczone oczy i dostrzegłam na ekranie telefonu, że jest już prawie siódma rano.

Jego słowa brzmiały w mojej głowie, gdy powoli zanurzałam się głębiej w sen. Jednak los chciał, by nie mógł on nadejść, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Otworzyłam zmęczone oczy i dostrzegłam na ekranie telefonu, że jest już prawie siódma rano.

Zmęczona i zdezorientowana, wstałam z kanapy, otulając się kocem, i ruszyłam w kierunku drzwi. Dobijanie stawało się coraz głośniejsze, co sprawiło, że moje serce zaczęło bić szybciej. Kto mógł przyjść o tej porze?

- Już idę! - krzyknęłam, próbując powstrzymać rosnącą irytację.

Otworzyłam drzwi, a przede mną stał Taehyung. Jego twarz wyrażała mieszaninę zmartwienia i ulgi. Był ubrany w casualowy strój, jakby dopiero co wrócił z biegania.

- Teraz czuję się głupio, że cię obudziłem. Pomyślałem, że zabiorę cię gdzieś na śniadanie. Co ty na to? - zapytał z uśmiechem, który był jednocześnie przepraszający i pełen nadziei.

Stałam przez chwilę, przetwarzając jego słowa. Nie spodziewałam się jego wizyty, ale pomysł wspólnego śniadania brzmiał kusząco. Poza tym, mogło to być idealne odwrócenie uwagi od całej tej skomplikowanej sytuacji z Jungkookiem.

- Daj mi pięć minut, żebym się ogarnęła - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. - Wejdź, poczekaj w salonie.

Taehyung skinął głową i wszedł do środka, a ja ruszyłam w stronę łazienki. Szybko przemyłam twarz zimną wodą, próbując się obudzić i uporządkować swoje myśli. Wciąż czułam ciężar w sercu po wczorajszych wydarzeniach, ale musiałam znaleźć w sobie siłę, by iść dalej.

Kilka minut później byłam gotowa. Włożyłam na siebie coś wygodnego i wróciłam do salonu, gdzie Taehyung czekał cierpliwie, przeglądając zdjęcia na ścianie.

- Gotowa? - zapytał, podnosząc wzrok i uśmiechając się.

- Tak, możemy iść - odpowiedziałam, starając się brzmieć radośnie.

Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie poranny chłód otulił nas jak świeże powietrze. Taehyung prowadził mnie do małej, przytulnej kawiarni niedaleko mojego mieszkania. Miejsce to było mi nieznane, ale od razu spodobało mi się jego ciepłe wnętrze i zapach świeżo parzonej kawy. Miejsce było idealne, ale poczułam, że powinnam być tu z kimś innym, a nie Taehyungiem.

Od Autorki: Mamy pierwszy rozdział z naszego maratonu. Mam nadzieję, że się wam spodobał i czekacie na kolejne.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top