⭐19⭐
- I ty śmiesz się nazywać moim synem - usłyszałem szyderczy ton głosu mojego ojca.
Znajdowałem się w jego pokoju, klęcząc na podłodze, gdy jego dwóch strażników trzymało mnie za ramiona, bym nie mógł się podnieść. Powietrze było ciężkie od zapachu kadzidła i gniewu, który emanował z mojego ojca. Jego ciemne oczy patrzyły na mnie z pogardą, a jego twarz wykrzywiała się w grymasie niezadowolenia.
- Wiesz, co to znaczy, Shinyu? - kontynuował, jego głos był nasycony złością. - To znaczy, że jesteś hańbą dla naszej rodziny. Twoje działania nie mają usprawiedliwienia.
Starałem się nie okazywać strachu, choć serce biło mi jak szalone. Wiedziałem, że ojciec jest bezlitosny, gdy chodzi o honor naszej rodziny. Każde moje potknięcie było dla niego osobistą zniewagą. Na szczęście nie wiedział o moim związku z Youjung, ponieważ to by już groziło czyjąś śmiercią.
- Ojcze, błagam, zrozum mnie - wykrztusiłem, czując, jak strażnicy jeszcze mocniej ściskają moje ramiona. - Ja tylko...
- Tylko co?! - przerwał mi gwałtownie. - Tylko przynosisz wstyd! Twoje nieposłuszeństwo jest nie do zaakceptowania.
Czułem, jak gniew narasta we mnie. Zawsze starałem się spełniać oczekiwania ojca, ale nigdy nie było to wystarczające. Wszystko, co robiłem, było w jego oczach błędem.
- Nie rozumiesz, ojcze - powiedziałem, starając się utrzymać spokój w głosie. - Moje działania mają swoje powody. Mam swoje marzenia, swoje cele...
- Twoje marzenia są nic niewarte! - krzyknął, a jego twarz nabrała purpurowego koloru. - Jesteś moim synem, a twoim obowiązkiem jest przestrzegać mojej woli.
Wiedziałem, że dalsza dyskusja jest bezcelowa. Ojciec nigdy nie zrozumie moich pragnień ani tego, kim naprawdę jestem. Był zbyt zaślepiony swoją wizją przyszłości naszej rodziny.
Strażnicy puścili moje ramiona, a ja upadłem na podłogę, czując, jak moje ciało drży z wyczerpania i gniewu. Ojciec odwrócił się do mnie plecami, dając mi do zrozumienia, że rozmowa jest zakończona.
Leżałem na zimnej podłodze, starając się zebrać myśli. Wiedziałem, że muszę znaleźć sposób, by uwolnić się spod jego tyranii, by móc żyć zgodnie z własnymi przekonaniami. Ale na razie byłem uwięziony, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie, w świecie, który nie był moim.
Obudziłem się nagle, gwałtownie łapiąc oddech. Pokój był ciemny i cichy, a jedyne, co słyszałem, to bicie własnego serca. Sen był tak realistyczny, że przez chwilę miałem wrażenie, że to jakieś wspomnienie, ale nie miało to żadnego sensu. Kim był Shinyu?
Podniosłem się z łóżka, przecierając twarz dłonią. Usiadłem na brzegu materaca, próbując uporządkować myśli. Ten sen był inny niż wszystkie. Był tak żywy, tak przepełniony emocjami, że aż trudno było mi uwierzyć, że to tylko wytwór mojej wyobraźni.
Spojrzałem na zegarek. Była czwarta nad ranem. Wiedziałem, że już nie zasnę. Postanowiłem wstać, zrobić sobie herbatę i spróbować uspokoić myśli. W kuchni panowała cicha, kojąca atmosfera. Zaparzyłem herbatę i usiadłem przy stole, pozwalając, by ciepło kubka przeniknęło moje dłonie.
Wtedy przypomniałem sobie o telefonie. Wyciągnąłem go z kieszeni i odblokowałem ekran. Miałem nieprzeczytaną wiadomość od Lisy.
„Jungkook, możemy porozmawiać?"
Trochę zaskoczyła mnie ta wiadomość, ponieważ ostatnio ustaliliśmy, że będziemy ograniczać kontakt do minimum, ponieważ chciała spróbować czego z Taehyungiem. Dodatkowo mieliśmy nadzieję, że to pomoże wyciszyć wszelkie uczucia, które miałem do dziewczyny w wyniku wypicia eliksiru.
Nie wiem, co mną pokierowało w tym momencie, ale nie odpisałem jej, a zamiast tego zacząłem się zbierać do wyjścia. Była czwarta nad ranem, ale coś wewnątrz mnie kazało mi natychmiast udać się do mieszkania Lisy.
Droga do jej mieszkania wydawała się dzisiaj wyjątkowo długa. Myśli kłębiły się w mojej głowie, a obraz z mojego snu o Shinyu i ojcu wciąż wracał, mieszając się z rzeczywistością. Kim był ten chłopak i dlaczego miałem wrażenie, że jego historia ma coś wspólnego ze mną?
Gdy dotarłem pod jej drzwi, wziąłem głęboki oddech i delikatnie zapukałem. Przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi, ale po chwili usłyszałem ciche kroki zbliżające się do drzwi. Drzwi otworzyły się i ujrzałem Lisę w piżamie, zaspane oczy szeroko się otworzyły na mój widok.
- Jungkook? Co ty tu robisz o tej porze? - zapytała, wyraźnie zaskoczona.
- Przecież chciałaś porozmawiać.
- No tak, ale wiesz, która jest godzina?
Spojrzałem na zegarek na moim telefonie, zanim odpowiedziałem.
- Jest czwarta nad ranem - przyznałem, lekko zmieszany. - Przepraszam, Lisa. Wiem, że to dziwne, ale nie mogłem czekać. Musiałem się dowiedzieć, co się stało.
Lisa westchnęła i otworzyła drzwi szerzej, wpuszczając mnie do środka. Zamknęła drzwi za mną i zaprosiła mnie do salonu. Usiedliśmy na kanapie, a ona spojrzała na mnie z niepewnością.
- No dobrze, skoro już tu jesteś, to porozmawiajmy - powiedziała, przecierając oczy ze zmęczenia.
- Co się dzieje, Lisa? - zapytałem, starając się, by mój głos brzmiał łagodnie i spokojnie.
- Nic takiego- mruknęła pod nosem.
Nie spodobała mi się jej odpowiedź. Zrobiłem krok w jej stronę, czując, jak narasta we mnie mieszanka troski i złości. Jej zmęczona twarz i zgaszony wyraz oczu budziły we mnie chęć, by dowiedzieć się, co naprawdę się dzieje. Bez wahania wyciągnąłem rękę i delikatnie złapałem ją za podbródek. Jej skóra była ciepła i miękka pod moimi palcami. Powoli uniosłem jej twarz, zmuszając, by spojrzała mi prosto w oczy.
Jej spojrzenie było pełne bólu i zagubienia, a moje serce ścisnęło się na ten widok. Czułem, jakby każda chwila trwała wieczność, a między nami panowała napięta cisza. Nie mogłem znieść myśli, że coś ukrywa, że cierpi w milczeniu.
- Lisa, znam cię zbyt dobrze, żeby uwierzyć w to "nic takiego" - powiedziałem stanowczo, ale jednocześnie łagodnie. Moje palce delikatnie naciskały na jej podbródek, trzymając ją blisko. - Proszę, powiedz mi prawdę. Co cię trapi?
W jej oczach pojawiły się łzy, które zaczęły lśnić w półmroku pokoju. Każda z nich była jak cios w moje serce, przypominając mi, jak bardzo mi na niej zależy. Lisa próbowała się odsunąć, ale trzymałem ją pewnie, choć delikatnie, nie chcąc, by się wycofała.
- Jungkook, ja... - zaczęła, ale jej głos załamał się, gdy próbowała znaleźć właściwe słowa. Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. - Po prostu nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Myślałam, że dam radę, ale to nie jest takie proste.
Jej wyznanie sprawiło, że poczułem, jak pęka coś we mnie. Widziałem jej ból, zagubienie, a jednocześnie wiedziałem, że muszę jej pomóc, być dla niej wsparciem. Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie, wzbudzając we mnie pragnienie, by jej ulżyć, choćby na chwilę.
Bez zastanowienia, pod wpływem impulsu, przybliżyłem swoją twarz do jej i pocałowałem ją. Moje usta delikatnie zetknęły się z jej, a ja poczułem, jak wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Chciałem, żeby poczuła, że nie jest sama, że zawsze będę przy niej. Pocałunek był ciepły, pełen troski i uczuć, które nosiłem w sercu od dawna.
Lisa zamarła na moment, jakby zaskoczona, ale potem jej usta zaczęły odpowiadać. Pocałunek stał się głębszy, bardziej intensywny, a ja czułem, jak jej ciało rozluźnia się pod moim dotykiem. Była to chwila, w której wszystkie nasze wątpliwości, lęki i niepewności zniknęły, zastąpione przez czyste, niewypowiedziane uczucia.
Od Autorki: Mamy pierwszy rozdział z naszego maratonu. Mam nadzieję, że się wam spodobał i czekacie na kolejne.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top