⭐10⭐
Starałam się nie myśleć o wczorajszych słowach Jungkooka, ale było to niezwykle trudne. Jego zachowanie było tak odmienne od tego, do czego przywykłam, że nie mogłam przestać się nad tym zastanawiać. Diametralna zmiana w jego postawie sprawiła, że czułam się nieswojo i niepewnie. Nie wiedziałam, czego się mogę po nim spodziewać.
Kiedy rano weszłam do biura, zauważyłam na swoim biurku bukiet kwiatów i bombonierkę z moimi ulubionymi czekoladkami. Serce zabiło mi mocniej. Czy to możliwe, że to Jungkook był tym, który mi je sprezentował? Cały dzień zastanawiałam się nad tym, próbując znaleźć jakiekolwiek wskazówki.
Kwiaty były piękne, starannie dobrane, a czekoladki – dokładnie takie, jakie uwielbiałam. Kto mógł znać moje upodobania na tyle dobrze, by wybrać coś tak idealnego? Taehyung? Jungkook? A może ktoś inny?
Próbowałam skupić się na pracy, ale myśli o wczorajszym wieczorze i tajemniczych prezentach nie dawały mi spokoju. Każde spojrzenie na kwiaty i czekoladki przypominało mi o zamieszaniu, jakie czułam w sercu.
W trakcie przerwy obiadowej spotkałam się z Taehyungiem w stołówce. Jego obecność była dla mnie jak zawsze uspokajająca.
- Hej, Lisa- przywitał się z uśmiechem, który zawsze potrafił rozjaśnić mój dzień. Jego oczy lśniły, a na twarzy malowała się autentyczna radość z naszego spotkania. - Jak mija dzień?
- Cześć, Taehyung. Trochę dziwnie- odpowiedziałam, nie mogąc ukryć zmartwienia w głosie. Próbowałam się uśmiechnąć, ale czułam, że wychodzi to raczej blado.
- Co się stało? - zapytał, marszcząc brwi z troską. Jego spojrzenie przeszyło mnie na wskroś, jakby próbował dostrzec wszystkie moje obawy.
- Ktoś zostawił na moim biurku kwiaty i czekoladki- powiedziałam, pokazując mu zdjęcie, które zrobiłam rano. W jego oczach zobaczyłam błysk zainteresowania.
Taehyung spojrzał na zdjęcie i uśmiechnął się lekko, jakby próbując rozwikłać zagadkę.
- To miły gest. Wiesz, od kogo to? - zapytał, a jego głos brzmiał spokojnie, jakby chciał mnie uspokoić.
Pokręciłam głową, czując narastające zmieszanie. Miałam nadzieję, że był to może Tae. W końcu wczoraj zaprosił mnie na kolację, więc spodziewałam się, że eliksir jakimś sposobem zadziałał na niego.
- Nie mam pojęcia. Cały dzień zastanawiam się, kto mógł to zrobić- przyznałam, przeczuwając, że Taehyung będzie miał jakąś mądrą radę.
Taehyung zamyślił się na chwilę, jego twarz przybrała wyraz koncentracji, jakby analizował wszystkie możliwe opcje.
- Może to ktoś, kto chce cię uszczęśliwić. Ktoś, kto cię dobrze zna- powiedział w końcu, a jego słowa brzmiały zaskakująco ciepło i blisko.
Czułam, jak moje policzki zaczynają płonąć. Czyżby to rzeczywiście mógł być Jungkook? Ta myśl była zarówno ekscytująca, jak i przerażająca. Oznaczałoby to koniec żartów i nieustannych kłótni, ale nie wiem, czy nie byłby zbyt nachalny w swoich zalotach. Jedno zastępowało drugie.
- Może masz rację- odpowiedziałam, starając się ukryć swoje zakłopotanie. - A co u ciebie? Jak mija dzień?
Taehyung uśmiechnął się, jego uśmiech był jak promyk słońca w pochmurny dzień.
- Całkiem dobrze. Miałem kilka ciekawych spotkań, ale martwię się o ciebie i Kooka. Czy wczoraj coś się stało z Jungkookiem? Po pracy dziwnie się zachowywał, a nie byłem w stanie zbyt wiele z niego wyciągnąć. Może ty coś wiesz? - zapytał, a jego ton był łagodny, jakby chciał mnie delikatnie nakierować na temat, który mnie trapił.
- Będąc szczera, sama bym chciała wiedzieć. Jego zachowanie jest bardzo dziwne.
Wiedziałam teraz, że bezsensowne było pytanie chłopaka o to. Był jego przyjacielem i sam nie wiedział co się z nim dzieje. To naprawdę było podejrzane.
Spędziłam z Taehyungiem jeszcze parę minut, aż skończyliśmy nasze posiłki. Czas spędzony z nim pozwolił mi, choć na chwilę się rozluźnić i zapomnieć o pracy, która mnie jeszcze dziś czekała. Spotkanie z klientem w jego domu nie napawało mnie optymizmem, a w dodatku z Jungkookiem, który dodatkowo może działać mi na nerwy.
Prosto z obiadu ruszyłam na podziemny parking w firmie, gdzie miał już na mnie czekać Jeon. Mieliśmy razem pojechać jego autem. Niezbyt podobała mi się ta myśl, ale nie mogłam nic na to poradzić. W końcu był moim przełożonym.
Jungkook stał oparty o maskę samochodu i z zaangażowaniem robił coś na telefonie, więc wykorzystałam okazję, by zająć swoje miejsce. Powolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku. Nawet gdy znalazłam się obok auta, Jungkook nie podniósł głowy znad telefonu.
Złapałam za klamkę i zaczęłam otwierać drzwi, ale przerwała mi w tym ręka chłopaka, która gwałtownie zamknęła drzwi. Podskoczyłam przestraszona. Nie spodziewałam się tego po nim. Czułam, jak serce bije mi mocno po tym zdarzeniu.
- Chyba pomyliłaś miejsca, Lisa- zaśmiał się, gdy uparcie wpatrywałam się w szybę, a nie w niego- ty jesteś dzisiejszym kierowcą.
- Nawet nie ma takiej opcji- mruknęłam cicho i zamknęłam oczy, by się uspokoić.
Wiedziałam, że nie byłam w stanie prowadzić, kiedy miałam pasażera. Nie po wypadku, który był rok temu. Prowadzenie bez nikogo obok było już wystarczająco trudne. A Jungkook? Chyba nie wiedział, co się wtedy stało i dlatego chciał mnie posadzić na tym miejscu.
- Lisa nie wymyślaj, tylko wsiadaj, przecież...- zaczął, ale po chwili przerwał. Musiał dostrzec jak ze stresu zaczynam drżeć.
- Nie wiesz, co się stało, więc się nie wypowiadaj- warknęłam, gdy poczułam łzy w kącikach oczu.
- Nie możesz żyć przeszłością. Doskonale wiem, co się stało i uważam, że powinnaś ruszyć dalej.
Ruszyć dalej? Dobre mi sobie. On chyba naprawdę nie wiedział, co się stało. Chyba zatrzymał się tylko na tym, że miałam wypadek samochodowy. Szczegóły go nie interesowały. Zresztą jak zwykle to bywało z nim. Liczył się całokształt, który widział.
- Ruszyć dalej?- zapytałam i w końcu odwróciłam się w jego stronę, by spojrzeć wzrokiem pełnym bólu i złości- wiesz, co przeżyłam? Wiesz, że dalej mi się to śni? Ten cały cholerny wypadek? Krew. Szkło. Krzyk. Wiesz, jak to jest?
- Nie tylko ty w tym dniu cierpiałaś- powiedział ze złością i złapał mnie mocno za rękę- tak się składa, że koleżanka, z którą jechałaś, była moją dziewczyną! Postaw się na moim miejscu i pomyśl, jak ja to przeżywałem, a nie byłem nawet na miejscu! Straciłem kobietę, którą kocham! I zanim zaczniesz, to wiedz, że cię nie obwiniam. To nie była twoja wina!- przerwał i głośno dysząc, spojrzał mi głęboko w oczy.
Z moich oczu leciały łzy, ale nie sprawiło to, że oderwałam wzrok od oczu Jungkooka, które wyrażały teraz podobne emocje do moich. Oboje cierpieliśmy. Ta jedna rzecz nas łączyła. Ból spowodowany wydarzeniami tamtego wieczoru.
- A teraz- powiedział spokojnie- wsiądziesz do auta i zawieziesz nas na spotkanie.
- Ale...- zaczęłam, ale Jungkook przerwał mi, przykładając palec do moich ust.
- Zrobisz to i dowieziesz nas bezpiecznie na miejsce- powiedział stanowczo.
Nie chcąc już się więcej kłócić, wyrwałam się z uścisku Jeona i okrążyłam auto, by zająć miejsce kierowcy. Nie pewnie wsiadłam do auta i zaczęłam przygotowywać się do jazdy. Czułam, jak moje ręce drżą coraz bardziej. Nie byłam w stanie tego zrobić.
- Lisa, uspokój się trochę.
- Łatwo ci mówić- niemalże wysyczałam- sama bez problemu pojadę, ale nie z tobą obok.
- Cholera- mruknął pod nosem- czyli nie mam innego wyjścia.
Chciałam się już jego spytać, co ma na myśli, więc zaczęłam obracać w jego kierunku. To był błąd. Jeon szybko położył swoje dłonie na moich policzkach i przyciągnął do siebie. W ułamku sekundy jego ciepłe i miękkie usta dotknęły moje. Całował mnie przez chwilę, a ja będąc w szoku, nie oddawałam tego. Nie byłam w stanie myśleć. Nie rozumiałam, co się dzieje i dlaczego Jungkook mnie całuje. A co gorsza: Dlaczego mi się to spodobało?
Od Autorki: Kochani! Mam nadzieję, że się wam spodobał rozdział. Nasz Jungkook chyba nie kontroluje siebie, a Lisa nie wie co ma robić.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. To dla mnie bardzo ważne.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top