~ 1 ~
~ 1 ~
Najchętniej powiesiłabym się teraz lub zrzuciła z dachu. Nie wiem jakim cudem KeLe udało się zmusić mnie do pójścia na ten idiotyczny koncert "StreyKids". Idę na tą cholerną imprezę trzymając świstek papieru w ręku. Przynajmniej odbywa się w moją ulubioną porę dnia, to jakiś plus. Dzisiejszy wieczór był chłodniejszy niż zwykle, odczuwalny był także wiatr. Słuchawki na uszach, ulubiona muzyka i odcięcie od świata ludzi. Czego chcieć więcej? Poprawiłam czarną, skórzaną kurtkę i wsadziłam dłonie do kieszeni. Jeszcze ta sukienka, której materiał czułam na skórze. Jak dałam się w to wszystko wciągnąć? KeLe kiedy naprawdę cię uduszę. Chociaż mogłam założyć ulubione czarne podkolanówki i vansy. Mimo wszystko postanowiłam się zabezpieczyć, więc zabrałam sztylet od ojca. Pokrowiec ukryłam za podkolanówką, nikt nie spostrzeże broni. Stanęłam, czułam się strasznie nieswojo aż rozejrzałam się dookoła. Miałam dziwne przeczucie, że ktoś mnie obserwuję, a w najgorszym wypadku śledzi. Wyciągnęłam za sukienki medalion matki i pogodziłam dłonią. "Tak bardzo mi jej brak" Medalion był cenny, okrągły z smokiem pokrytym czernią. Nigdy się z nim nie rozstaje, nawet nigdy go nie ściągam. Coś mignęło przed moim oczami tak szybko, że nie zdążyłam się przyjrzeć. Obróciłam się i poczułam nagły ból w szyi. Ciemna, mglista dłoń trzymała medalion ciągnąc w swoją stronę. Zamarłam. Już to widziałam, ale i tak zdążyło mi zmrozić krew w żyłach. Wyglądało jak cień podobny do mgły, całe czarne o krwistych oczach. Dopiero po chwili poruszyłam ciałem, interweniując wyciągnęłam sztylet. Przecięłam dłoń, maszkara zawyła z bólu puszczając medalion. Wyrwałam się biegiem nie patrząc za siebie tak samo kiedy zostawiałam matkę. Słyszałam skrzeczenie za plecami, stawało się coraz głośniejsze. Biegłam dalej nie zatrzymując się ani na chwilę. Dotarłam na koncert, wkoło stały tłumy. "Myśli Lu Li.. Musisz zabrać to coś, czym kolwiek jest od ludzi!" Biegłam przeciskając się przez tłum, co nie należało do najłatwiejszych. Sprytnie omijając strażników dotarłam za scenę. Skrzeczenie ponownie rozniosło się echem, ale było zbyt ciemno aby cokolwiek dostrzec. Zaczęłam biec dalej, nie wiedząc ile jeszcze starczy mi sił. Dopiero po chwili za używałam na drodze chłopaka, niestety nie zdążyłam się zatrzymać. Oboje przewróciliśmy się na ziemię, a nasze usta zetknęły się z sobą. Zapanowała chwila oszołomienia, można było także usłyszeć krzyki fanów. Odskoczyłam od niego wycierając dłonią usta będąc przy tym zdenerwowaną. O dziwo chłopaka zrobił to samo, patrząc na mnie wielce oburzony. Nie zauważyłam nawet kiedy to coś przestało mnie gonić. Poprawił blond włosy i schował dłonie do kieszeni czekając na wyjaśnienia. Wyglądał jak wystrojona choinka za sto tysięcy wonów. Schyliłam się chcąc zawiązać buta, jednocześnie pokryjomu chowając sztylet. Podniosłam się, spojrzałam na niego niezadowolonymi wzrokiem. Stanęłam bliżej niego i zaczęłam bacznie mu się przyglądać, a on wciąż czekał. Nie wytrzymała tego jego wzroku i podniosłam rękę chcąc wymierzyć mu policzek. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić chwycił mój nadgarstek i zablokował ruch.
- Może tak zamiast przemocy zastosujesz słowa? - rzucił chłodno dalej podtrzymując ten swój wzrok.
- Jeszcze czego!? Nie nauczono Cię, że pod nogi się nikomu nie wchodzi!? - sykłam wyrywając swoją dłoń. "Co on sobie myśli!? Palant jeden!"
- Masz jaja, że tak się do mnie od nosisz. Nie lubię takich. - odparł wymachując dłonią. Złapałam jego rękę i wygięłam, aż skulił się z bólu.
- Aaa,nienormalna jesteś!? Wariatka! - wrzasnął ciągle wijąc z bólu. To było takie żenujące, że puściłam mu rękę. Wstał i otrzepał się z kurzu. - Myślisz, że te ciuchy są tanie!? I co sobie wyobrażasz!? - wykrzyczał, a jego słowa robiły się co raz nudniejsze i bardziej działały mi na nerwy.
- A co mnie to obchodzi!? Wyglądasz jak wystrojona choinka za sto tysiące wonów! A zachowujesz się jak..! - zawroty głowy przerwały moje myśli. Poczułam się tak słabo, chwiałam się.
- Ej! - jego krzyki ledwie do mnie dochodziły.- Ej! - słyszałam go, ale nie wyraźnie. Pociemniało mi przed oczami, upadłam.
STRONA HYUNJIN'A
"Tak, żeby teraz było mało musiała upaść!" Poprawiłem dłonią włosy i zaśmiałem się pod nosem. Obejrzałem się na dwie strony czy przypadkiem ktoś nie patrzy. Spojrzałem znów na tą małą wariatkę i westchnęłem poirytowany.
- Teraz będzie udać nieprzytomną, aby wziąć mnie na litość!? Świetnie! - krzyknąłem oburzony. "Nawet nie drgnęła, czyżby naprawdę straciła przytomność?" Podszedłem bliżej i nie odwracając wzroku kucnąłem. - Ej! Żyjesz? - spytałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Szturchnąłem ją lekko palcem, ale nawet nie śmiała drgnąć. Potrząsnąłem głową i zmierzwiłem dłoni włosy."Ajajaj, jak ona lubi sprawiać problemy.." Przez chwilę chciałem ją zostawić i po prostu odejść, ale coś w środku nie pozwoliło mi tego zrobić. Chwyciłem dziewczynę rękami i podniosłem do góry. "Tylko co ja z nią zrobię!? Najwspanialszy koncert na świecie..." Odwróciłem się ruszając w kierunku wozu koncertowego. Nie tak planowałem spędzić ten wieczór, nie tak. "Ciekawe kiedy się skapną, że mnie nie ma?" Idąc przyglądałem się jej przez chwilę. "Głupia, nie trzeba było tyle biec. Jeśli chciałaś autograf trzeba było powiedzieć, a nie szczekać jak pies." Stanąłem dostrzegając z daleka I.N machającego mi dłonią. "Jeszcze jego tu brakowało" Podbiegł do mnie z tym swoim uśmieszkiem.
- Tu jesteś, Bang Chan zaczął się denerwować jak tak długo nie przychodziłeś i kazałam mi ciebie poszukać.
- Żyje i mam się świetnie, możesz mu to przekazać. - odparłem nie mając ochoty na rozmowy i poszedłem dalej. Pech chciał, że I.N tak po prostu nie mógł odpuścić. - Co znowu?
- Hyunjin, dlaczego trzymasz dziewczynę na rękach? - spytał, bo jakby inaczej. Oczywiście, że musiał poruszyć ten temat, bo przecież głowę by mu urwało jakby tego nie zrobił.
- Ta wariatka wpadła na mnie i szczekała do mnie jak pies, a potem padła. Co miałem zrobić? Zostawić ją na ulicy i odejść?
- Nie, no tego nie mówię.. Tak tylko byłem ciekaw.. Nie mów, że zabierasz ją wozu koncertowego? Chcesz aby Bang Chan wyrwał ci uszy? Wiesz jak nie lubi obcych w tym wozie, zwłaszcza fanek. - spytał nerwowo. "A co to? Własność Bang Chan'a? Nie, każdy ma prawo do tego wozu"
- A gdzie niby mam ją zabrać hę? I.N rusz głową, jestem popularny i gdziekolwiek się zjawię mnie rozpoznają. Nie mam innego wyjścia.
- Eee no okej, a co z koncertem? Przyjdziesz czy..?
- Nie, lepiej nie zostawiać tej wariatki samej. Powiedz Bang Chan'owi, że boli mnie głowa.
- Jasne.. - mruknął, po czym udał się na scenę. Ja natomiast zaniosłem wariatkę do naszego wozu. Położyłem dziewczynę na kanapie mierząc chłodnym wzrokiem. "Głuptas" Wziąłem pierwszy pod ręką koc i okryłem dobrze jej ciało. "I czemu ja to robię!?" Przewróciłem oczami odwracając od niej z zamiarem odejścia. Nie zdążyłem zrobi ani kroku, a już chwyciła mnie za rękę.
- Tato.. Nie idź.. Proszę zostań.. - mamrotał słowa przez sen delikatnie marszcząc brwi. "O czym ona mówi?". Postanowiłem nie zwracać na to uwagi i iść, ale przyciągnęła mnie do siebie. Wywróciłem się siadając na kanapie, a ta objęła mnie rękami kładąc głowę na torsie. "A to co?" Czułem się dziwnie i nie mogę zrozumieć co się w tej chwili działo. Znowu powiedziała "Nie odchodź", ale tym razem po policzku spływała łza. "Czy ona płaczę?" Delikatnie starłem ręką łzę.
- Nigdzie nie idę, jestem tu. - wyszeptałem cicho głaszcząc dłonią jej głowę. "W co ja się wpakowałem?". Przyglądałem się tej groźnej bestii, co raz bardziej ją analizując. "Co się mnie tak uczepiła?" Próbowałem się uwolnić z jej uścisków, ale zbyt mocno mnie trzymała. Starłem się także nie zasnąć, bo na pewno nie będę spać przy niej. Walczyłem z snem cały czas, mimo iż oczy coraz częściej się zamykały. Zasnąłem, a moja głowa opadła na dziewczynę. Koncert skończył się wcześniej. Reszta grupy wróciła do wozu, pierwszy oczywiście był Han. Zaraz po nim weszła reszta zespołu zapalając światło. Widząc przyjaciela śpiącego z dziewczyną całkiem oniemieli, nie wiedząc co o tym myśleć. Felix zaśmiał się, Lee Know oparł dłoń na niezadowolonym Bang Chanie, Han usiadł na wolnym krześle, a Changbin wymieniał spojrzenia z I.Nem. Seungmin wyciągnął z kieszeni telefon i zbliżył się chcąc zrobić zdjęciem. Wszyscy szeptali między sobą i wymieniali opiniami. Oczywiście mimo to zawsze są głośno, nawet kiedy mówią cicho. Otworzyłem oczy i widząc Seungmin'a z robiącego zdjęcie wrzasnąłem oburzony. Chciałem zabrać mu telefon, ale zdążył odskoczyć do tyłu.
- Oddawaj ten telefon! Ja ci dam robić zdjęcia Seungmin! - odparłem głośno, na co wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Bang Chan'ga.
- Od kiedy z ciebie taki babiasz? - Felix zaśmiał się poprawiając włosy. "Jak on mi działa na nerwy!"
- Bardzo śmieszne.. Zachowaj swoje głupie komentarze dla siebie Felix. - powiedziałem poirytowany zmazując uśmieszek z jego twarzy. Changbin podszedł do mnie i opierając się o moje ramię rzucił podejrzliwe spojrzenie.
- Hyunjin czyż nie wiemy o tobie wszystkiego? - spytał ruszając brwiamy. Przewróciłem oczami odpychając go ręką zdala od mnie.
- Po kolei będziecie się na mnie rzucać? - spytałem mając dość tego jak się czepiali. Rozległy się śmiechy, Bang Chan wyszedł przed szereg i uniósł dłonie. "Oho jeszcze i jego brakowało".
- Wystarczy! - krzyknął, na co wszyscy się zamknęli i nastała cisza. Zwrócił się do mnie nie zbyt zachwycony sytuacją. - Dość tej zabawy jak szczeniaki. Hyunjin pytam poważnie, co to za dziewczyna? - słowa były całkiem poważne, ale na mnie i tak nie działały.
- Myśl, że wiem? Sam bym chciał wiedzieć kim jest.. Wpadła na mnie, skrzyczała za nic, a na koniec zemdlała! Miałem zostawić ją na ulicy..? - chociaż mówiłem głośno nie raz krzycząc, ona dalej była nieprzytomna. "Ta wariata ma mocny sen" Bang Chan masował skronie zastanawiając się co robić dalej.
- Zabierzemy ją z sobą? - odparł Lee Know. "Czy on naprawdę myśli, że Bang Chan się na to zgodzi, bo ja na pewno nie."
- Nie głupie. - westchnął Han opierając się o krzesło. "Kolejny mądry się znalazł"
- E no. - rzekł I.N. "Myślałem, że chociaż on będzie rozsądny. Widocznie się pomyliłem."
- Właśnie. - trzeci odezwał się Seungmin. "Jeszcze tylko Bangchin'a i Felixa brakuje do pełni kompletu.Spotkanie tej wariatki to najgorsza rzecz jaka mnie spotkała." Bangchin spojrzał na Felixa, a potem Bang Chan'a.
- Popieram chłopaków. - oznajmił krótko, a Bang Chan wyglądał jakby chciał powiedzieć coś nie do końca miłego. Felix podszedł do niego, po czym położył mu dłoń na ramieniu.
- Słuchaj stary my nie jesteśmy złymi ludźmi, a ta dziewczyna potrzebuje pomocy. A więc, Bang Chan okażesz jej trochę serca? - poprosił, a jego słowa najwidoczniej wpłynęły na lidera. Przybrał łagodniejszy, ale wciąż poważny wyraz twarzy. Zabrał wzrok z Felixa wprost na mnie.
- Dobrze, skoro wszyscy są po jej stronie to niech wam będzie. - odparł krzyżując ręce i kontynuując. - Hyunjin skoro to ty przyniosłeś tutaj tą dziewczynę to będziesz za nią odpowiedzialny. - stwierdził stanowczo co bardzo mnie zdenerwowało. "No, chyba żarty sobie robi!"
- Że co!? No chyba nie! - parsknąłem zdenerwowany. Oczywiście, że jemu to się nie spodobało, bo od razu zmarszczył brwi.
- Bez dyskusji! Jedziemy teraz do apartamentu, a skoro mam tylko cztery sypialnie to Hyunjin będzie dzielić swoją z nią, a I.N będzie spał z Changbin'em i Seungmin'em. - oznajmił stanowczo. "No po prostu świetnie!"
- Czemu mam jeszcze dzielić z nią sypialnie!? - burknąłem próbując wstać z wielkim trudem.
- Temu, że jesteś za nią odpowiedzialny! - odpowiedział głośno kierując się do toalety. Zespół rozszedł się zajmować swoim sprawami. Dzięki Changbin'owi udało mi się wyjść z jej objęć. Ciągle mnie zastanawiało jak można było przespać całą tą gadaninę. Usiadłem w fotelu obok wyciągając telefon. Spojrzałem na dziewczynę ledwie chwilę i wróciłem wzrokiem do ekranu. "Ta wariatka pewnie jest zadowolona z tego co zrobiła!" Teraz tylko dojechać do apartamentu.
STRONA LU LI
Pamiętałam wszystko do utraty przytomność, zwłaszcza tego kretyna. Liczyłam, że więcej nie spotkam tego palanta. "I co on sobie myślał!? Że może tak się rzucać i rządzić jakby był pępkiem świata!" Otworzyłam oczy, ale wcale nie chciałam tego widzieć. "Znowu on! Czemu jest tak blisko mojej twarzy!?" Wystraszyłam się i uderzyła go pięścią prosto w twarz. Złapał się za nos upadając na ziemię i jęcząc z bólu.
- To tak dziękujesz za ratunek!? Waląc ludzi prosto w nos!? - warknął rozmasowując obolały nos. Podniosłam się z łóżka poirytowana jego zachowaniem.
- A kto ci kazał stać tak blisko mojej twarz!? - wrzasnęła rzucają poduszką w prost na niego. Zdenerwował się jeszcze bardziej, po czym wstał z ziemi.
- Eeeł..Nie masz prawa mówić do mnie tym tonem! - wrzasnął podchodząc do stolika, a poniżej znowu wrócił do mnie. - A znalazłem te zabaweczkę w twojej skarpecie. - orzekł obracając w dłoniach mój sztylet. "Zboczeniec! Śmiał mnie jeszcze obmacywać!"
- Podkolanówka nie skarpeta! A teraz oddawaj mi to! - krzyknęłam podchodząc do niego, na co się cofnął.
- Podskocz i sobie weź! - oznajmił głośno podnosząc broń do góry. Zaczęłam skakać starają się chwyć mój sztylet, ale on podnosił dłoń coraz wyżej. W końcu zaczęłam się nawet po nim wspinać, ale i tak nie chciała mi tego oddać. Próbowałam pare razy do chwili kiedy się wywróciliśmy. Wylądowałam na łóżku, a on na mnie. Sztylet wylądował gdzieś na ziemię. Znowu ta sama niezręczna sytuacja jak za pierwszym razem. Oboje byliśmy w szoku, przynajmniej się pocałowaliśmy jak w tedy. Rozległ się dźwięk skrzypienia drzwi i do pokoju wszedł nie znany mi brunet. Całkowicie go zamurowało, a oczy rozszerzyły mu się jakby zobaczył ducha. Nagle raptownie wstaliśmy z łóżka jakby nic się nie stało. Zauważyłam sztylet na podłodze i od razu się schyliłam. Schowałam broń za podkolanówkę jak najszybciej potrafię i wstałam. Spojrzałam na blondyna dając znak aby coś zrobił, po, czym odwróciłam głowę niby po to aby poprawić włosy.
- E co się tak gapisz!? Nie masz nic do roboty I.N!? - wrzasnął, na co chłopak trochę się wystraszył.
- Nie krzyczy na mnie! Bang Chan kazał sprawdź co robisz i co z nią.. - krzyknął, a potem odpowiedział całkiem spokojnie. "Analiza - milszy niż ten plant."
- Wszystko gra, możesz iść. - powiedział chłodno zmierzając mnie przy okazji wzrokiem. "Czego chcesz!?" Odwróciłam głowę unikając kontaktu. I.N skinął głową, po czym zaczął opuszczać pokoju. Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na nas.
- Bang Chan oczekuje was na śniadaniu. - odparł, on wskazał na mnie palcem jakby pytał czy serio mnie też. I.N na odpowiedź skinął głową, po czym uśmiechnął się i wszedł. Spojrzał na mnie gniewnie jakby miała zamiar mnie udusić. Miałam dość tych obserwacji, więc uderzyłam go w łydkę. Znów zwinął się z bólu, a ja chciałam wykorzysta te sytuację i opuścić pokoju. Niestety zdążył chwycić mój nadgarstek i przyciągnąć do siebie. Ten bliski kontakt stresował jak cholera. Postanowiłam to przerwać i uderzyć go w twarz, ale złapał drugą rękę tak samo szybko co pierwszą.
Patrzył jak taki chacharek zadowolony, że ma nad kimś przewagę.
- Odbiło ci!? Puszczaj mnie!? - wrzasnęłam próbując wydostać się z jego objęć.
- Uspokój się! Zejdziesz teraz z mną grzecznie na dół i nie piśniesz ani słówkiem jasne!? - oznajmił głośno, po czym ciągnął mnie za sobą. Walczenie teraz nie miało sensu, tylko byłoby gorzej. "Nie ugnę przed nim, nie mam mowy! Będę milczeć zachowując zimną krew." Zeszliśmy po schodach, co jakiś czas ciągnęłam ręką aby nie ściskał tak bardzo. W salonie czekała już reszta świty, a widząc nas zamarli w szoku. Puścił mnie nagle jakby zawstydził się sytuacją nie tracąc powagi na twarzy. Wykorzystałam to aby rozmasować obolały nadgarstek. Jeden z nich wstał i stanął blisko nas. "Jeśli będzie tak stać, to prosi się o lanie." Zmierzył nas wzrokiem wkładając dłonie do kieszeni.
- No, co tak długo? - spytał podejrzliwe. Cała sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. "Czy ktoś to przerwie pliss?" Ciągle unikałam kontaktu wzrokowego, modląc się o koniec tej sceny. Jeśli ktoś tu ma się tłumaczyć to niech on to robi. Podszedł kolejny kładąc dłoń na ramieniu chłopakowi obok.
- Bang Chan wyluzuj, jeszcze wystraszysz naszą księżniczkę. - mówiąc to uśmiechnął się do mnie. Czy on sobie żartuje!? Nawet nie zdążyłam zaprotestować, po prostu chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą. Nie mogą się odczepić? Nie prosiłam się o to! Wszystko przez tego palanta, który zamiast po prostu zabrać szpitala zaciągnął mnie aż tutaj. Co za koszmar! Usadził mnie między dwoma innymi chłopakami, którzy od razu zaczęli się gapić. Nie mają na co się patrzeć czy po prostu im się nudzi? Posadzili także tego palanta, niestety na przeciwko mnie. Kolejne godziny udręki patrzenia się w jego gębę. Drugi blondyn dołączył do nas zasiadają w fotelu niczym król na tronie. Czego jeszcze chcą? Czekałam na dalszy obrót zdarzeń i koniec tych męczarni. Chciałam jak najszybciej opuścić ten dom i nigdy tu nie wracać. Niestety utkwiłam tu, na kanapie wśród idiotów. Chłopak siedzący tu obok po prawej stronie przechylił się w moją stronę. Na co liczy? Jeśli na paty to ma to jak w banku. Objął mnie i przyciągnął do siebie. Oni to chyba mają fetysz do obciskiwania ludzi.
- No księżniczko jak oczarowałaś naszego księcia? - zdając pytanie poruszył także brwiami. Przeniosłam chwilowo wzrok na siedzącego przed mną palanta. Oczarować? Jego? Prędzej wolałbym pocałować żabę niż to zrobić. Spojrzałam na chłopaka o jasno brązowych włosa chytrym wzrokiem i wygięłam jego palec. Od razu zabrał rękę wijąc się z bólu.
- Prędzej wolałbym go powieść niż oczarować, a dwa nie nazywaj mnie księżniczką. - upominając, mierzyłam chłopaka także wzrokiem. Widziałam jak bardzo się boi. I dobrze, niech wie, że z mną się nie pogrywa.
- Nie pytaj jej o takie rzeczy. Widać, że jedyne co zna to przemoc, a dobrego serca wogóle nie posiada. - teraz przelał szale. Skończyła się dobroć dla piesków. Odwróciła się rzucają mu ostre spojrzenie. Chciałam wstać, ale dwójka chłopaków chwyciła mnie za ręce.
- Ty..! - w tym momencie miałam ochotę po prostu go udusić. Gdyby oni mnie nie trzymali już dawno bym to zrobiła. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mogę grać w jego grę. Wzięłam głęboki wdech i opanowałam gniew. Usiadłam z powrotem poprawiając sukienkę. Postanowiła rozegrać to według własnych zasad. - Ah dziękuję za komplement, ale inteligencją to ty też nie grzeszysz. - zakpiłam z blondyna, zakładając nogę na nogę. Widać było po jego twarz jakby bardzo był poirytowany. Chciałeś grać to proszę bardzo, ale dla ciebie nie ma litości. Nagle rozległ się huk. Najwidoczniej nie on jeden się zdenerwował. Drugi blondyn wglądał na nie w sosie, do tego patrzył to na mnie to na niego.
- Hyunjin przestanie się zachowywać jak dzieci, doprowadza mnie to do szału. - burknął, po czym potarł skronie. Coś mam takie przeczucie, że tylko na tych słowach się nie skończy. - Zacznijmy od początku, pewnie nas nie znasz prawda? - spytał skupiając się w tej chwili wyłącznie na mnie. Ta, dobrze myślałam.
- Nie, ale skądś kojarzę wasze twarze..Tylko nie wiem skąd.?
- Jesteśmy popularny boysbandem o nazwie StreyKids.
- Aaa, teraz wiem skąd was kojarzę. Moja przyjaciółka ma świra na waszym punkcie. - odparłam wcale wielce nie zaskoczona. Tak w sumie to po co wspominałam o mojej przyjaciółce? Ah czasem mam za długi język.
- Hyunjin'a już znasz, ja jestem Bang Chan lider zespołu. Ten któremu wykręciłaś palce to Seungmin, a siedzący po twoje lewej do Changbin. Jeśli chodzi o tego, który się za tobą wstawił to Felix. Obok niego siedzi Han i Lee Know, natomiast obok Hyunjin'a siedzi I.N.
- Ehe.. Skoro już znam wasze imiona to wam też się przedstawię. Lu Li. - kiedy tylko to powiedziałam zapadła cisza. Nie przypadło mi to do gustu. Rozglądałam się po chłopakach każdego kolejno analizując. Nie brzydcy, niektórzy nawet słodcy. Eh jak chce już stąd iść. Bang Chan w końcu westchnął głośno przerywając ciszę.
- Hymm.. Tak naprawdę nie wiem czemu Hyunjin cię tu zabrał, ale chyba potrzebujesz pomocy.
- Co ja? - nawet nie wiedziałam co więcej powiedzieć. Czemu tak uważa? Nie wytrzymałam napięcie i opuściłam salon. O dziwo żaden z nich za mną nie poszedł. W sypialnie z plecaka zabrałam mój notes do zapisywania piosenek i poszłam poszukać ustronnego miejsca. Ten dom jest naprawdę duży, aż ciężko się w nim połapać. Nim dotarłam na dach, chyba z jakieś kilkanaście raz szlajałam się po korytarzach. Usiadłam na brzegu barierki trzymając w dłoniach notes i ulubiony długopis z pomponem. Przyglądałam się widokom, myśląc o tym wszystkim co przeżyłam. I co teraz? Co ja mam niby zrobić? Odkąd straciłam matkę nauczyłam się żyć sama i liczyć tylko na siebie. Jak teraz mam przyjąć czyjąś pomoc, a zwłaszcza ich? Otworzyłam notes mając nadzieję, że do głowy wpadnie mi pomysł na nową piosenkę. Byłam teraz sama i pomogła pomyśleć całkiem trzeźwo. Oby tylko nie przywiało tych cholerników, bo serdecznie mam ich na dzisiaj dość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top