Choice


One shot, który przyszedł mi do głowy po przejrzeniu kilku artów z Castielem i Gabrielem. Moja wersja ich relacji, Gabe jako starszy brat pilnujący ciekawskiego Castiela, który bardzo lubi się wymykać. 

{pewne skróty myślowe się tu pojawiają m.in to jak płynie czas na Ziemi i w Niebie, ale po prostu tak mi pasowało do tego shota ;) }

[sesja depresja się zakończyła, więc mogę wreszcie na spokojnie tu wrócić <3]

Zapraszam! 


Chłopiec o pięknych, błękitnych oczach westchnął słodko po raz enty poprawiając głowę opartą na dłoniach. Chłodny murek nie przeszkadzał mu w tej czynności, poza tym i tak stracił rachubę czasu.

-A ty znowu tutaj? No tak...mogłem się domyślić.

-On jest tak pięknyyyy – przeciągnął ostatnią sylabę otwierając szerzej oczy.

-No jest, coś się tatusiowi musiało udać.

Nieco starszy chłopiec, o jaśniejszych, kręconych włosach zajął miejsce obok niego. Niemalże codziennie jego brat, Castiel, za którego był odpowiedzialny podczas dziennych zajęć wymykał się z nich i uciekał tutaj. Na dziedziniec Nieba, by z otwartą paszczą i maślanymi oczkami obserwować Ziemię. Najlepsze z dzieł Boga. Planeta zamieszkana przez ludzi, istoty obdarzone rozumem, potencjalnie własną wolą, możliwością wyboru, śmiertelnikami którzy całe swoje życie poświęcali na poszukiwanie własnej drogi. Gdyby tylko wiedzieli, że są częścią wielkiego planu Boga Ojca. Nie chciał uświadamiać Castiela, który był tak inny od reszty aniołów. Czasem...gdy Gabriel się mu przyglądał, gdy obserwował jego zachowanie wydawał mu się bardziej ludzki.

-Kiedy będę mógł tam zejść ?

I znowu to samo pytanie, jak zacięta płyta.

-Castiel, to, że mówisz o tym w kółko czasu nie przyspieszy. Dobrze wiesz, że zejdziemy tam dopiero gdy ukończymy inicjację. Nie możesz ot tak zlecieć bez przygotowania. To dopiero byłaby katastrofa.

-Ale ty próbowałeś...

Chichot.

-Bo ja to ja. I nieźle mi się oberwało, między innymi niańczę ciebie – jęknął bo oberwał łokciem w bok – No co?! Nie ułatwiasz zadania bawiąc się w wagarowicza. Za chwilę masz kolejną lekcje, więc radzę ci się tam pojawić.

-Pójdę, pójdę – westchnięcie – Tylko...jeszcze chwilę popatrzę.

Gabriel prychnął pod nosem. A może by tak...Ugryzł się w język. Jego brat szybko kojarzył rzeczy, był łebski, co mogłoby się stać gdyby dowiedział się o tym troszkę szybciej. Właściwie to byłby bardziej przygotowany. Może i dzięki temu Gabe by zapunktował u wiecznie spiętej „góry".

-Słyszałem coś...nie wiem oczywiście czy to prawda, ale-

Castiel w mgnieniu oka znalazł się przed jego twarzą.

-Co! Co! Mów!

-Dobrze, ale nikomu ani słowa.

Chłopiec przyłożył palce to ust i udał, że zamyka je na niewidzialny kluczyk. No tak, to było do przewidzenia. Zajęcia z ludzkich odruchów należały do jego ulubionych.

-Podobno, zdarza się tak, że anioł schodząc na Ziemię dostaje swojego...człowieka. Coś w rodzaju, że jest mu pisany. Co kilka milionów, bilionów lat jeden anioł trafia niby „przypadkowo" na daną osobę, a tak naprawdę tak miało być. Nazywa się to roboczo profound bond czyli głęboka więź.

-Głęboka więź... - powtórzył chłopiec pod nosem marszcząc czoło intensywnie nad tym myśląc.

-No to taka ciekawostka od bardziej doświadczonego brata.

-Ale...ale czekaj, nie można spoufalać się z ludźmi. Aniołom nie wolno -

Gabriel zmierzwił mu włoski.

-Czyli jednak się uczysz, no popatrz. Tak, złamanie kodeksu Nieba jest karane wygnaniem a dla anioła nie ma nic gorszego. Powiedziałem ci o tym, żebyś mógł zabłysnąć na zajęciach, co mnie również da pewne profity.

Castiel nie usłyszał z tego ani jednego słowa, za bardzo jego myśli pochłonięte były tą nową informacją. Ludzie...od zawsze go fascynowali, byli kreatywni, dobrzy, wspaniale dawali sobie radę tam na dole. Czasem podłączał się do Anielskiego Radia i słyszał ich podziękowania, wyrazy wdzięczności za to, że jego tata nad nimi czuwa. Ile by dał, by ich poznać, by stanąć przed jednym z nich i się po prostu uśmiechnąć.

-No już, zmykaj do sali. – brat poklepał go po ramieniu.

-Dobrze, ale ostatnie pytanie...czy już kiedyś ta więź miała miejsce?

Gabriel westchnął, kleknął przed nim i poprawił kołnierzyk białej koszuli.

-Słyszałem plotki, że to się ma dopiero wydarzyć, niedługo i niestety pociągnie za sobą ogromne konsekwencje. - chwila ciszy – Ale hej, czym się martwić?! Nas to nie dotyczy. No idź żesz już – popchał chłopca do przodu, który zachichotał i rzucił się pędem do przodu.

Oczywiście, że nie powiedział mu całej prawdy.

/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

To nie tak miało wyglądać, nie tak! On chciał tylko popatrzeć, to światło samo go wciągnęło. On był tylko ciekawy jak wygląda portal i akurat nikogo nie było, więc stwierdził, że wciśnie ten guzik i....

Gabriel go ZABIJE! Najpierw jego, a potem Rada zabije Gabriela. Co on najlepszego narobił, nie miał pojęcia jak się wraca na górę, te zajęcia miał dopiero w czwartym semestrze. Przetarł twarz dłońmi. Już jest trupem...a skoro tak, to może chociaż wykorzysta okazje. Znalazł się na Ziemi. Tak bardzo o tym marzył, nie myślał o niczym innym, pragnął,  jak to robił teraz, dotykać bosymi stopami trawy. Boże, jakie to wspaniałe uczucie. Wsunął palce w źdźbła trawy i wzdrygnął się pod wpływem łaskotek. Mógłby to robić cały dzień.

Uniósł głowę do góry, była noc, a na niebie nie dostrzegł ani jednej chmurki. Tylko gwiazdy, miliony, migoczących małych punkcików. Z tej perspektywy wyglądały tak inaczej, nagle, poczuł się taki...mały. Może ludzie też się tak czuli, wszystko wokoło było tak ogromne: drzewa, budynki, lampy, kondygnacje. Zupełnie jakby podświadomie chcieli się tam dostać, do nich. Och, gdyby wiedzieli jak łatwo dostać się tu na dół.

Zrobił kilka kroków do przodu dostrzegając po swojej prawej dom, stał na jego podwórku. Zdecydowanie nie powinien wchodzić na ganek, ale to zrobił. To palące od środka uczucie nie dawało mu spokoju. No przecież tylko sobie popatrzy, to chyba nie przestępstwo, z podkreśleniem na „chyba" bo o prawie na Ziemi nie miał zielonego pojęcia. Wspiął się na drewniane bujane krzesło i zerknął do środka. W pokoju paliło się światło, w kominku trzaskał ogień, a na fotelu przy stoliku dostrzegł kogoś...kobietę. Jasnowłosą, piękną istotę głaszczącą swój duży brzuch. Och, spodziewała się dziecka. Castiel o tym czytał, gdy ludzi połączy miłość  pojawia się taki brzuch, a potem dziecko. Miłość – ludzkie uczucie. Na zajęciach każdy nauczyciel powtarzał, a oni, aniołowie nie poznają tych emocji bo nie dla nich zostały stworzone. Nie rozumiał tego, mieli chronić ludzi to chyba jasne, że lepiej by było gdyby je poznali. Może po prostu Ojciec po raz kolejny coś zaplanował, lubił ich zaskakiwać.

Oczy rozbłysły mu na niebiesko. Często tak miał, gdy się za bardzo ekscytował, Gabriel zawsze wtedy krzyczał i mówił, że ma tak nie robić, bo będą kłopoty. No przecież tego nie kontrolował. Pochłonięty wewnętrznymi rozterkami nie zauważył, że kobieta już nie siedziała w salonie, a stała obok niego. Gwałtownie obrócił głowę w bok, pierwszy raz będąc tak blisko człowieka. Gdyby zrobił trzy, może cztery kroki mógłby ją dotknąć. Potrząsnął głową próbując zgasić niebieski płomień, ale jak na złość to nic nie dało. Kobieta ostrożnie, jakby badając granice usiadła na krześle obok.

-Witaj. Nie musisz się bać, nic ci nie zrobię.

Castiel skulił się w sobie, boże, go tu w ogóle nie powinno być.

-Jestem Mary, a ty?

Czemu ona do niego mówi? Nie powinna krzyczeć albo uciekać, jego oczy paliły się błękitem na pewno nigdy czegoś takiego nie widziała, czemu ona wciąż tu jest?

-Castiel.

Koniec końców się poddał. Przyłapała go, była człowiekiem, większym człowiekiem a on aniołem, który kompletnie nie wiedział jak się tu zachowywać. Miała przewagę.

-Jesteś aniołem.

Po tych słowach wbił w nią swoje wciąż świecące spojrzenie. Skąd...w szoku udało mu się tylko pokiwać główką. Ona widząc jego reakcję dodała:

-Niektórzy ludzie wierzą w Niebo i w was, wyobrażają sobie, że przychodzicie i nas odwiedzacie, przynosicie szczęście. A ty właśnie spadłeś do mojego ogródka, to niesamowite.

I wtedy brunetowi przypomniały się słowa brata.

-Więź – wyszeptał – Głęboka więź. Anioł i człowiek.

-Wiesz, ja już taką...więź mam z kimś, ale – wskazała na swój brzuch – jemu to się bardziej przyda.

Castiel zsunął się z krzesła i delikatnie przyłożył rączkę do jej brzucha. To było jedno z najpiękniejszych odczuć w jego życiu, ciarki przeszły go od stóp do głów, lekko nawet nim zakręciło. Poczuł takie...ciepło i dobro, to dziecko miało niesamowitą siłę. Czy właśnie poznał swojego człowieka? Cy to było to profound bond? Musiało być, bo jak inaczej to nazwać. Czuł się tak wspaniale, tak lekko jakby miał zaraz wzbić się w powietrze choć nie umiał jeszcze latać.

Po chwili coś zadzwoniło mu w uszach. Ktoś krzyczał...o nie, Gabriel go znalazł. Odsunął się od kobiety.

-Ja...muszę...tam...

-Spokojnie, wracaj do siebie. Milo było cię poznać.

Chłopiec kiwnął głową i zanim rozpłynął się w powietrzu usłyszał jeszcze coś, co stanie się jego przeznaczeniem.

Anioły nad tobą czuwają, Dean.

/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\/\

-Czy tobie do reszty odbiło?!

Dopiero co udało mu się otworzyć oczy a już został zjechany od góry do dołu.

-Czy ty wiesz co by było gdyby Góra się o tym dowiedziała?! No wiesz! Już bylibyśmy martwi ! A ja lubię być aniołem, pomyślałeś o tym! Co ci do głowy strzeliło, żeby schodzić na Ziemię!

-Ja tylko chciałem...byłem ciekawy...

-Nic dziwnego, że ciekawość to pierwszy krok do Piekła. Po pierwsze, gdybym cię nie znalazł sam wiesz kto by cię znalazł i nie byłby zadowolony. Po drugie, wiesz jak mogłeś namieszać? Gdybyś kogoś spotkał, nie daj Boże porozmawiał...nie chce nawet wiedzieć co by się stało.

Castiel otworzył szeroko oczy. Co dziwne już nie świeciły na niebiesko.

-Co, co mogłoby się stać?

-Nie mam pojęcia, lepiej nie wiedzieć. Najważniejsze, że nikogo nie spotkałeś i szybko cię stamtąd wyciągnąłem.

Anioł spuścił wzrok na swoje stopy.

-Castiel...bo ty nikogo...

Przegryzienie wargi samo w sobie było odpowiedzią. Gabriel wciągnął powietrze przez nos wnosząc oczy ku gorze. Przetarł twarz dłońmi i oparł się o murek na dziedzińcu.

-Kogo?

-Jakaś kobieta...wiedziała, że jestem aniołem...miała na imię Mary.

Starszy anioł znieruchomiał.

-Że jak?

-No Mary i miała duży brzuch i ją dotknąłem...

-DOTKNĄŁEŚ JĄ?!

-Ale tylko raz! – pisnął chłopczyk – I ja wtedy...to było takie dziwne, ale poczułem coś. Takie ciepło i moje oczy znowu rozbłysły...

Gabriel gwałtownie podniósł się z ziemi i potrząsnął Castielem.

-Posłuchaj mnie bardzo uważnie! Twój pobyt na Ziemi się nie wydarzył, nikomu nic nie powiemy. A ty zapomnisz, że w ogóle tam byłeś i kogo widziałeś, jasne? Im szybciej przestaniemy o tym rozmawiać tym lepiej.

-Ale on miał na imię...

-NIEWAŻNE! To był wypadek i tyle. Koniec tematu, wracasz teraz do swojego pokoju i jutro widzę cię w sali pilnie robiącego notatki, kapisz? Nie chcemy więcej problemów i tak już czepiali się, że się spóźniasz. Jesteś aniołem Castiel, pamiętaj o tym.

Chłopczyk pokiwał głową, przytulił brata i jak ten nakazał oddalił się w stronę swojej komnaty. Gabriel miał rację, to mogło skończyć się o wiele gorzej. Zapomnieć nie będzie w stanie, ale przynajmniej ma o czym myśleć na przyszłość. O kolejnym powrocie na Ziemię, tym razem z zachowaniem wszystkich zasad. W końcu kiedyś musi spotkać swojego Deana.

/\/\/\/\/\/\/\

I tak jak zakładał, ponownie udało mu się zejść na Ziemię. Oficjalnie było to pierwsze zejście nowego garnizonu. Castiel napędzany tym jednym małym wspomnieniem , wziął się do roboty i właśnie kroczył dumnie jako prawa ręka dowódcy. Jego dobra, jak na istotę z Nieba, znajomość ludzi i Ziemi pozwoliła mu bardzo szybko piąć się po szczeblach nazwijmy to kariery. Już nie był tym małym, lekko przestraszonym szkrabem, teraz był Serafem, a będąc na takiej pozycji wiedział też trochę więcej.

Dodatkowo nie musiał wracać razem z garnizonem, postanowił zostać jeszcze chwilę tu na dole, chciał także coś sprawdzić. Ze strzępków informacji podczas zebrania dowiedział się, że Dean i jego brat Sam odegrają ważną rolę. Poczuł jak serce podchodzi mi pod gardło. Oczywiście, że musiało chodzić o tego Deana, którego „poznał" w trakcie swojej pierwszej nieoficjalnej wizyty. Słyszał też o pożarze i samej Mary...ścisnęło go na tę myśl. Może gdyby jednak obserwował ich od czasu do czasu, może to by się nie wydarzyło, ale Gabriel był nieugięty, pilnował go jak nigdy wcześniej i anioł nie miał możliwości skontaktowania się a tym bardziej przyglądania się. I choć czas płynął u niego inaczej i tak nie miał możliwości ponownego spotkania z Mary, bardzo tego żałował. Słowa kobiety odkąd tylko się tu znalazł boleśnie dawały o sobie znać.

Anioły nad tobą czuwają, Dean.

Nie Mary, anioł nad nim czuwa, ja. Nie zostawię go już nigdy.

Braci Winchester znalazł w motelu, kłócili się. Z początku zastanawiał się czy wejść do pokoju, ale z drugiej strony i tak go nie zobaczą, a w ten sposób będzie mógł poznać bliżej Deana Winchestera, z którym głęboka więź połączyła go jeszcze przed jego narodzinami. Oparł się plecami o ścianę i słuchał, a serce coraz mocniej go bolało. Kolejna rzecz sprawiła, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Czyli...powinien zostać, tutaj, pilnować Deana od samego początku, do cholery był jego aniołem stróżem i go zostawił, samego...

-Anioły nie istnieją!

-To, że żadnego nie widziałeś nie jest argumentem!

-Gdyby istniały to by nas nie zostawiły samych, nie musielibyśmy przez to wszystko przechodzić!

Castiel złamał kolejną zasadę, ale nie mógł inaczej, nie po tym co usłyszał. Gdy Dean został sam w pokoju i opadł zrezygnowany na łóżko, anioł przysiadł się do niego żałując, że nie może mu się pokazać. Przyłożył dłoń do jego policzka i wszystkiego się dowiedział. To co spotkało tego chłopaka normalnie spotyka kilkanaście osób, a tutaj dotknęło tego jednego człowieka, który niczym sobie na to nie zasłużył. Śmierć mamy, ojciec lubiący wyładować swój gniew, opieka nad bratem, polowania od małego, cały świat na jego barkach...dlaczego on?

I tak od tej pory anioł co noc pojawiał się przy Deanie Winchesterze skutecznie odganiając męczące go koszmary, chociaż w ten sposób na razie mógł pomóc. Czasem pojawiał się w jego snach, jako postać drugoplanowa, udało mu się nawet kilka razy z nim porozmawiać. Nie robił tego za często, by chłopak nie nabrał podejrzeń, był bardzo bystry i na pewno zacząłby się sprawą zajmować. Co się tyczy polowań, od czasu do czasu również i tam mu pomagał, raz uratował Sama, o mały włos się wtedy nie zdradził, ale bracia podciągnęli to pod swoje szczęście. Gabriel trochę się na początku rzucał, koniec końców dał sobie spokój, a raz nawet sam im pomógł gdy Castiel był zajęty w Niebie.

Wszystko jakoś się układało, aż do momentu spotkania z Urielem, który wiedział o jego schodzeniu na Ziemię. To od niego dowiedział się o przyszłości braci Winchester, o tym, że w trakcie ich rozmowy Samuel Winchester zginie dźgnięty nożem, a Dean Winchester podejmie straszną decyzję. Podpisze pakt i sprzeda własną duszę. Te samą duszę o którą Castiel walczył, którą od dłuższego czasu naprawiał, którą ratował przed zatraceniem. To wszystko poszło na marne. Jeszcze wtedy nie wiedział, że Uriel to zaplanował. Wiedział, że brunet na pewno będzie chciał swojego „pupilka" ratować.

Castiel...widzisz, ma taką słabość – lubi cię

Nic nie mógł zrobić, był pieprzonym aniołem i nic nie mógł zrobić. Czy tak to właśnie Ojciec zaplanował? Naprawdę zapisał taki fragment gdzie Castiel stoi na dziedzińcu jak za dzieciaka i patrzy w dół, na człowieka, na swojego człowieka, który sprzedał duszę? I który zrobił coś tak strasznego DLA brata. Nie dla własnych celów czy korzyści, tylko dla rodziny. Może to w tym tkwi szczegół, nie chodzi oto co robił czy zrobi ale o intencje. Dean Winchester nie był złym człowiekiem, pójdzie do Piekła ale nie jest zły. Wręcz przeciwnie, swoją dobrocią i miłością przewyższa, ba, nawet aniołów. Nawet samego Castiela, który jest uznawany za najbardziej ludzkiego anioła.

-To się musiało wydarzyć.

Gabriel pojawił się obok niego, teraz był nieco niższy od brata, ale wciąż nadrabiał to ciętym językiem.

-Wiedziałeś, prawda? Mówiąc mi o głębokiej więzi wiedziałeś, że to będę ja.

Cisza. Oczywiście, że wiedział. Miał tylko nadzieję, że może brat nie weźmie tego tak do siebie, że może dowiadując się tego zawczasu uchroni go przed przeznaczeniem. Ale gdy tylko znalazł go na Ziemi, wtedy gdy ten sam na nią zszedł, był pewien, że nie uda się tego cofnąć.

-Tak. Castiel, ja wiem, że ty wierzysz w dobro i zło, w to, że ludzie się zmieniają, ale on...nie widzi cię. Nie wierzy w ciebie, jest tylko człowiekiem i to wykorzysta. Mieć obok prawdziwego anioła w świecie potworów, kto by tego nie chciał-

-Nie mów tak, nie znasz go. Nie znasz jego wnętrza, tak, ono jest przemielone, poskręcane na wszystkie możliwe strony, ale jest tam też dobro. I o nie trzeba walczyć.

-Miłość zawraca w głowie nie tylko na Ziemi.

Brunet prychnął chowając dłonie w kieszenie beżowego płaszcza. Ciekawe czy Deanowi spodoba się to naczynie?  Czemu o tym w ogóle pomyślał.

-Uratuję go.

Gabriel roześmiał się spuszczając z tonu starszego brata przychodzącego z dobrą radą.

-No chyba na łeb upadłeś! Jasne, przedrzesz się przez strażników Nieba, a potem jeszcze przez setki demonów. Jesteś dobrym żołnierzem, ale bez przesady. Prędzej zginiesz niż w ogóle do niego dotrzesz.

-Uda mi się.

-Ta, głębokie uczucie zburzy każdy mur. Castiel, to są bajki dla dzieci, wciska się je ludziom, żeby mogli w coś wierzyć. To nie działa w rzeczywistości, dobrze o tym wiesz.

-Tym razem zadziała.

Gabriel stanął przed bratem kładąc mu dłoń na ramieniu.

-Naszpikowali cię czymś tam na dole? Kontaktujesz w ogóle?

Brunet strącił dłoń i odszedł kawałek dalej stojąc do niego plecami.

-Gabe, skoro tak dobrze mnie znasz, wiesz, że ja to zrobię. Jak również zdajesz sobie sprawę, że coś się w Niebie dzieje, coś się szykuje. Coś większego, od pewnego czasu jesteś niespokojny. Pomogłeś nawet Samowi, choć uważasz, że to co robię nie ma sensu – odwrócił się – Ja też cię dobrze znam. Schodzisz na Ziemię równie często jak ja, widziałem cię parę razy.

Anioł opadł zrezygnowany na murek.

-A więc, co robimy?

Castiel usiadł obok niego, w tej samej pozycji i wyszeptał.

-Łamiemy reguły gry. Dokonujemy wyboru.

-Nigdy nie spodziewałem się tego po tobie, to raczej moja broszka.

-Uczę się od najlepszych.

Gabriel zachichotał.

-Och, jak dobrze, że ten twój Dean ma brata.


18 września 2008 roku. 

Tego dnia wcielili plan w życie, Castiel z pomocą brata dostał się do Piekła i chyba za sprawą jakiegoś boskiego cudu udało mu się Winchestera uratować. Tego dnia również uruchomili cały łańcuch zdarzeń, którego nie dało się zatrzymać. Którego konsekwencje odczuli wszyscy, nie tylko na Ziemi. Gabriel, stojąc na dziedzińcu i udając, że nie ma zielonego pojęcia gdzie jest Castiel uśmiechnął się szeroko słysząc te słowa:

Dean Winchester jest uratowany. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top