Rozdział 6

- Kontynuuj, chcę się o Tobie dowiedzieć więcej - zrobił zachęcający ruch dłonią.

- Hm... Lubię biegać każdego ranka, to odprężające. I... gotować. Choć czasem nie wychodzi mi to najlepiej.

- Lubisz sport? - zapytał z zainteresowaniem.

- Sport... Raczej nie. Szczególnie ten grupowy. Ale bieganie stanowi wyjątek. - wyjaśnił

- Też lubię biegać - uśmiechnął się - Nie przepadasz za tłumami, co?

- Raczej nie. Czuje się niezbyt pewnie w takich miejscach - Powiedział cicho. - Ludzie są trochę straszni...

- Spokojnie - pogładził go znów po włosach - Mieszkasz sam? W akademiku czy mieszkaniu?

- Sam w mieszkaniu. Ale pewnie niedługo je zmienię, bo jest w nim trochę za dużo złych wspomnień.

- Rozumiem - skinął głową i spojrzał na kelnera, który przyniósł ich zamówienie.

Theo sięgnął po swoją herbatę upijając łyk.

- Smacznego - powiedział mężczyzna po czym uśmiechnął się i podsunął mu szarlotkę wraz z lodami.

- Um... Ale ja... -  białowłosy spojrzał na ciasto przekrzywiając głowę.

- Nie lubisz jabłek? - zapytał.

- Lubię. Są bardzo smaczne - intensywnie wpatrywał się w ciasto.

Pachniało tak ślicznie...

- A więc...? - przekrzywił głowę.

- Mam je zjeść? - spytał niepewnie

- Cóż, jest coś innego co chciałbyś zrobić z ciastem? - zapytał.

- Nie wiem, Proszę Pana... T-to Pan je zamówił - podniosł kubek i upił kolejny łyk herbaty żeby zająć czymś palce.

- Tak, jedna jest dla Ciebie - podsunął mu ją bliżej - Smacznego.

- Nie będę od tego gruby i brzydki? - Spytał niepewnie.

- Cóż - nałożył trochę na swój widelec i demonstracyjnie wziął do ust - A ja będę?

- Nie! Nie będzie Pan - pokręcił głową i powoli samemu zaczął jeść.

Uśmiechnął się. To było takie dobre...

- No widzisz, więc sądzę, że i na Ciebie to magicznie nie podziała - uśmiechnął się lekko.

- Mój Pan zawsze mówił, że nie powinienem jeść cukru bo przytyję, a nikt nie chce mieć grubego uległego.

Mężczyzna zamyślił się.

- Cóż, nie jest zdrowy, jednak nie warto przesadzać w drugą stronę. Z resztą, każdy ma inne preferencje. Mój przyjaciel lubi większych uległych. Kręci go feederyzm.

- Najpewniej ma Pan rację - wpakował  łyżkę łapczywie do swoich ust. Zamruczał zadowolony, przymykając oczy.

- A więc teraz słucham, co jeszcze ciekawego mi o sobie opowiesz - zachęcił go.

- Um... D-dobrze opanowałem sztukę seksu oralnego? - powiedział niepewnie.

Mastera pewnie interesują rzeczy związane z nim

- Cóż... To bardzo dobrze, ale do takich pytań przejdziemy podczas spotkania u mnie... Jeśli tylko będziesz chciał. Wtedy wszystko omówimy.

- Rozumiem, Panie - powiedział rumiany i potarł swoj policzek - Lubię zielony. To mój ulubiony kolor.

- Tak, zielony jest ładnym kolorem - skinął głową - Chodź bardziej preferuję czerwień i jasny róż.

- To śliczne kolory, Panie. Wiedział Pan, że różowy był kiedyś uważany za zupełnie męski kolor? - zapytał nie mogąc się powstrzymać.

- Cóż, ja nigdy nie uważałem go za nie męski. Społeczeństwo to co innego, kiedyś było inaczej? - zapytał ciekawy.

- Tak. Różowy był kiedyś taki jak ówczesny niebieski - postukał palcami w blat - Chce Pan poznać ciekawostkę?

- Tak, bardzo chętnie ją poznam - wziął do ust kolejny kawałek szarlotki.

- Pióra flamingów są różowe od barwnika, który zażywają razem z pokarmem. Jak poda im się tylko białe ryby to zrobią się zupełnie białe.

- Twoje włosy działają podobnie? - przekrzywił głowę.

- Oh - ten pogłaskał swoje białe kosmyki - Nie, one działają jedynie na farbę. Mogę je przefarbować na różowo jeśli będzie Pan chciał. I tak muszę zmienić kolor...

- Dlaczego? Nie podobają Ci się? - zapytał.

- Mój poprzedni Pan kazał mi nosić taki. A ja chyba potrzebuję odciąć się od tamtego życia.

- Kazał? - zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc.

- Tak. Tak sobie życzył. Normalnie jestem ciemnym blondynem, ale jak się poznaliśmy to stwierdził, że chce mnie w białych

- Wyglądasz w nich idealnie - powiedział uśmiechając się - Ale oczywiście, twój komfort jest bardzo ważny

- Chciałby Pan, żeby zostały takie? - przełknął ślinę zestresowany.

- To zależy od Ciebie - pogładził go po głowie.

- Dobrze, Proszę Pana - przytulił się delikatnie do ręki i zamknął oczy - Lubię jak się mnie głaszcze.

- To bardzo dobrze, na razie mogę to robić dowoli jeśli tylko zechcesz. Później będziesz musiał na to zasłużyć.

- Jestem grzeczny, Proszę Pana. A raczej staram się - przekrzywił głowę, by mężczyźnie wygodniej było go gładzić

- Cóż, nie wątpię iż jesteś. Jestem jednak jako Master bardzo wymagający i dość surowy oraz konsekwentny wobec swojego uległego. Pod względem dyscypliny i nauki przede wszystkim.

- Rozumiem, Proszę Pana. Naprawdę jestem świetny w dostosowywaniu się. I nigdy nie pyskuje.

- To bardzo dobrze - uśmiechnął się - Aczkolwiek nie chodzi tylko o dyskutowanie. Lubię gdy uległy wie co dokładnie zrobił źle i za co spotkały go dane konsekwencje.

- To chyba... Dobrze. Ale nie jestem zbyt domyślny, niestety... Raz też zemdlałem za nim zgadłem za co obrywam.

- To znaczy? - zmarszczył brwi nieco zaniepokojony.

- Okazało się, że przyniosłem inne ciasto niż Pan chciał, całkiem o tym zapomiałem. I kiedy dostawałem palcatem po jakimś czasie zemdlałem.

Ten powoli pokiwał głową, szczerze mówiąc nie wyobrażał sobie takiej sytuacji. Ale może Master chłopaka miał powody by tak własnie postąpić?

- Nie czułeś, że jesteś u kresu wytrzymałości? - zapytał.

- Um... Czułem. Ale Pan mówił, że jeszcze wytrzymam. Ja naprawdę nie chciałem wtedy zawalić...

- A kolor? Użyłeś koloru gdy poczułeś, że to dla Ciebie zbyt wiele?

- Nie miałem koloru. Mój Pan twierdził, że ulegli nie powinni mieć możliwości stwierdzenia, że już nie mogą więcej wytrzymać. - powiedział chłopak ściszając głos - Sądził też, że sam zna mnie lepiej i przerwie w chwili, gdy zauważy granice moich sił... - uniósł na Mastera zbolały wzrok. - Nie wiem dlaczego zemdlałem. Bo skoro nie przerwał to pewnie... oznacza, że jeszcze nie byłem na skraju możliwości, prawda?

- To właśnie oznacza, że byłeś - westchnął i dodał w myślach:

I mu zaufałeś, że sam to dostrzeże...

Pokręcił głową po czym uśmiechnął się nikle.

- Cóż, więc systemowi kolorowania szczególnie się przyjrzymy jeśli zechcesz wejść ze mną w relację - powiedział spokojnie. -Z resztą nie tylko temu ale też i rozumieniu za co dana rzecz się dzieje. Za co otrzymujesz nagrodę a za co karę. Ta świadomość jest dla mnie bardzo ważna.

- To brzmi miło, Proszę Pana - powiedział znów się rumieniąc.

Czy to normalne, że podniecała go wizja... tego, że ktoś się nim zaopiekuje?

————————————————————-

Witajcie!

Jak wam mija dzień szczeniaczki?
Jak się czujecie?

Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że już koniec lipca ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top