Rozdział 45

Master się nie spieszył.

Regularnie sprzątał pokój na dole, i wszystko miał tam poukładane, więc przygotowań nie było wiele. Dlatego też zajął się jedynie założeniem świeżej koszulki i spodni oraz spięciu swoich długich włosów w koka. Następnie założył wysokie buty sięgające niemal do kolan, jak zawsze miewał w zwyczaju podczas przeprowadzania sesji i zszedł na dół.  Otworzył drzwi.

Uległy nie spojrzał nawet na niego. Pilnował, aby pozycja, w której się znajduje, była idealna. Dostał polecenie i to teraz się liczyło. Nie fakt, że jego bardzo atrakcyjny Pan jest obok... ze swoimi mięśniami, kokiem i skórzanymi butami...

Penis chłopaka podskoczył mokro, sygnalizując swoje podniecenie na same te myśli.

- Jak się czujesz chłopcze? Gotowy? - zapytał, kładąc dłoń na głowie uległego.

- Tak Panie, gotowy — odpowiedział, przytulając się do palców.

Master dawał mu potrzebną podporę.

Mężczyzna skinął głową i sięgnął do klamki, otwierając drzwi. Chwilę wcześniej włączył ogrzewanie w pomieszczeniu. Wszedł spokojnie i zapalił światło. Theo pozostawał jednak bez ruchu w miejscu.

Starszy powoli, stukając obcasami swoich czarnych butów, usiadł na stojącym po przeciwległej ścianie tronie. Na razie nie zapalał wszystkich świateł, włączając jedynie boczne czerwone ledy, dodające jego ulubionego klimatu. Uśmiechnął się, po czym poklepał się w udo — Do mnie Whites!

Chłopak naprawdę musiał włożyć w panowanie nad erekcją całą swoją samokontrolę. Był na krawędzi, choć nikt go nawet nie dotknął. Na kolanach zbliżył się do Pana, niepewnie opierając policzek o jego udo. W tej pozycji miał dobry widok na jego buty, co nie polepszało sytuacji ze zbyt dużym podnieceniem.

- Jak się czujesz? - zapytał spokojnym, nieco bardziej suchym tonem.

- Dobrze Panie. Zielony — odpowiedział uległy, również poważnie.

- W porządku, byłeś w toalecie? - zadał kolejne pytanie z rodzaju tych pytań, które należało zadać na początku każdej sesji.

- Tak Panie — odpowiedział, czując miłe ciepło w sercu. Pan o niego dbał, to było idealne.

- Zatem opowiem Ci o dzisiejszej sesji. Wiązanie, czyli Bondage to bardzo popularna praktyka. Będziemy zajmować się nią systematycznie i stosować różnego rodzaju więzy. Dziś jednak zaczniemy od tych podstawowych, które pozwolą mi ocenić, jak się w tym odnajdujesz i co jest dla Ciebie najbardziej komfortowe.

Theo wysłuchał Pana uważnie, rejestrując jego słowa. - Rozumiem Panie — odpowiedział w końcu, gdy był pewny, że wszystko pojął.

- Zazwyczaj tego rodzaju praktyką towarzyszą też inne. Najróżniejsze modyfikacje np. Konkretne treningi wytrzymałościowe bądź też deprawacje sensoryczne. Dziś jednak skupimy się na samych więzach.

- Czyli jedynie mnie Pan zwiąże, a potem rozwiąże, tak? -dopytał.

- Zgadza się, poniekąd tak, choć nie od razu a dopiero po niedługim czasie — naprostował, wiedząc, że przy pierwszych sesjach w danej dziedzinie, trzeba im wszystko bardzo dokładnie tłumaczyć.

- Rozumiem. Ufam Panu — przyznał, lekko się uśmiechając.

Nie bał się... nie tak jak z poprzednim Masterem. Wypełniała go tylko uległość i podniecenie.

Ten skinął głową — W takim razie ułóż się na macie — wskazał sam środek pomieszczenia, gdzie znajdowała się duża miękka leżanka wysokości tylko centymetrów od ziemi. Przypominała nieco materac na sali gimnastycznej, jednak po jej bokach znajdowały się haczyki i metalowe zawiasy.

- Jak Panie? - zapytał, podchodząc do maty na kolanach. Nie chciał zrobić niczego niepoprawnie.

- Usiądź w pozycji Nadu — polecił. — Wzrok na ścianę — podkreślił, po czym wstał i ruszył w stronę odsuwanej szafy, zza której dostrzec można było światło czerwonych ledów.

- Tak, Panie — spokojnie przybrał wymaganą pozycję, wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Ze zdziwieniem stwierdził, że idealnie na linii wzroku jest zaznaczony czarny "X" -Panie? - przywołał uwagę mężczyzny — Czemu służy ten znak?

- Po to byś mógł się na nim skupić. Samo patrzenie w ścianę mogłoby być dla Ciebie trudne. Siedzisz akurat w tę stronę, ale za sobą i po boku również masz tego rodzaju znaki — uśmiechnął się mężczyzna, znikając za odsuwanymi drzwiami szafy, ukazując wnękę z przeróżnymi narzędziami.

- Oh. To wiele ułatwi — przyznał, patrząc na punkt. Definitywnie sprawiało to, że jego wzrok nie uciekał na boki, a miał do tego tendencje.

W tym czasie Argo wziął z pomieszczenia jedynie dwie rzeczy. Linę oraz krótki palcat, który jak zawsze przypiął sobie do pasa.

Uśmiechnął się pod nosem.

Podszedł do uległego — Spójrz na mnie Whites — polecił.

Chłopak podniósł szczenięce spojrzenie na twarz Pana. Nie spojrzał mu prosto w oczy, jednak był blisko.

- Powiedz mi, co to jest — wskazał na zwiniętą linę trzymaną w dłoniach.

- Lina Panie? - zmarszczył brwi niepewny czy odpowiedź jest właściwa.

- Tak, lina — skinął głową, po czym podał mu ją — Jaka?

- Bawełniana? - zapytał, badając delikatną strukturę.

- Zgadza się, brawo — pogłaskał go po głowie — Łatwo ją pomylić z linami knopowymi lub jutowymi. Czym się one charakteryzują?

- Są bardziej chropowate, Panie? - powiedział pierwsze, co przyszło mu na myśl.

- Przede wszystkim są to liny naturalne, czyli charakteryzują się większą szorstkością i mniejszą elastycznością, z których są znane głównie liny syntetyczne. Czyli poliestrowe oraz nylonowe.

- Mój poprzedni Pan używał głównie poliestrowych. Nie były zbyt miłe w dotyku -skrzywił się lekko, przypominając sobie otarcia na dłoniach.

- Więc nie wiem, czy są takie gładkie Panie. Albo przyczyną był fakt, że kupował je w sklepie budowlanym.

- Nie powinny być kupowane w sklepie budowlanym. To nie profesjonalne — odparł spokojnie.

- Te kupione specjalnie do BDSM są gładsze? -zapytał niepewnie — Tak jak ta?

- Zgadza się. Mam jeszcze liny wykonane z jedwabiu i bambusa, ale one są na inne okazje. Masz jeszcze jakieś pytania?

- Nie Panie, wszystko rozumiem. Przepraszam -spuścił wzrok.

Czy zadał zbyt wiele pytań?

- Nie chłopcze, bardzo dobrze, że je zadajesz — uśmiechnął się szczerze — Jest to dla mnie ważne, by nie zrobić Ci przez przypadek krzywdy.

Theo skinął głową, natomiast Argo kontynuował obchodzenie go.

- Dobrze, zatem wydaje mi się, że przedstawiłem Ci już wszystko. Dziś spróbujemy pozycji o nazwie "Frog-tie". Mówi ci ona coś?

- Nie słyszałem tego nigdy Sir — pokręcił głową zakłopotany.

- A więc zaraz Ci wszystko wytłumaczę, ale najpierw... - sięgnął po dość duże nożyczki. Wyglądały niemal jak krawieckie. Ich ostrza wydawały się strasznie ostre — Tak na wszelki wypadek. Zawsze podczas stosowania nawet najprostszych więzów należy mieć pod ręką nożyczki na każdy możliwy wypadek.

- Słyszałem o mężczyźnie w Niemczech, który ich nie miał i się udusił — powiedział, krzywiąc się lekko — Dziękuję Panie.

- Nawet bardzo doświadczeni Masterzy popełniają błędy. Dlatego trzeba uważać zawsze. Czy to na pierwszej takiej sesji, czy na setnej — uśmiechnął się — Jednakże wracając... Pozycja, od której zaczniemy nosi nazwę Frog-tie, czyli w dosłownym tłumaczeniu "na żabę" jest to jedna z pozycji dobra do uprawiania seksu analnego, jednak dziś nie będziemy jej tak wykorzystywać — wyjaśnił.

- O-oczywiście Sir — zarumienił się i przekrzywił głowę — Jak mam się ustawić Panie?

- Zostań tak jak teraz, pozycja Nadu idealnie nadaje się właśnie do tego wiązania — uśmiechnął się.

Theo skinął głową, patrząc, jak Master zaczyna pracować. Dopiero po paru sekundach zdał sobie sprawę, że miał patrzeć na ścianę. Szybko odwrócił wzrok.

Tymczasem Argo za pomocą pilota podjaśnił światło nad sobą, po czym ukucnął — Rozluźnij się chłopcze.

- Postaram się Panie — starał się rozluźniać, jednak palce Pana z lekkością muskające jego skórę nie pomagały.

Mężczyzna tymczasem zaczął manewrować liną najpierw w okolicach ud. Nogi uległego zgięte były w kolanach a pośladki opierały się na piętach. Zaczął ciasno wiązać lewą kostkę do lewego uda, wydając jedynie ciche polecenia młodszemu, by było mu wygodniej. Pracował w ciszy, którą przerywały jedynie głośniejsze sapnięcia uległego. Gdy doszedł do górnej części ud, penis chłopaka się naprężył.

- Hmmm — zamruczał, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Specjalnie jednak na razie nie dotykał tego miejsca.

- Przepraszam Sir. Nie panuję nad tym — chłopak powiedział ze skruchą w głosie. Dalej jednak posłusznie pozwalał się wiązać.

- Wiem Whites — powiedział, tym razem manewrując sprawnie końcem liny pomiędzy jego prawym udem oraz prawą kostką sprawiając, że chłopak nie był już w stanie podnieść pośladków do góry.

Testując więzy, Theo poruszył lekko nogami. Sznury trzymały go mocno i nie wyglądało na to, by był w stanie sam się z nich wykaraskać.

- Kolor? - zapytał mężczyzna, przestając na moment i unosząc wzrok na uległego.

- Zielony Sir. To nawet przyjemnie — przyznał.

- Bardzo dobrze, teraz zaczniemy iść w górę, spleć ręce z tyłu, w miejscach łokci — wyjaśnił — Wyprostuj się.

Wszystkie polecenia młodszy starał się wykonywać jak najdokładniej. Poddawał się subtelnemu dotykowi Mastera, pozwalając sobą kierować. W końcu lina była obwiązana niemal wokół całego jego ciała. Od rozszerzonych w przeciwne strony ud wraz ze stopami aż po ręce, ramiona i klatkę piersiową. Wiązanie kończyło się na plecach nieco ponad łopatkami dość mocnym pękiem sznurków, który wbrew czego dla osoby, która potrafiła to zrobić, by łatwy do rozwiązania. - Gotowe — odparł Master, wstając i spoglądając na swoje dzieło.

Theo poruszył się niespokojnie.

- Oh — odetchnął drżąco. Sznur uciskał i powstrzymywał jakiekolwiek ruchy.

- Jak się czujesz? - mężczyzna przekrzywił głowę.

- Stabilnie. Taki otulony i bezpieczny -przymknął oczy na moment, pozwalając sobie na odpłynięcie w subspace.

- Bardzo dobrze — ten pokiwał głową, przyglądając się jego stojącemu penisowi i gęsiej skórce. - Nie zimno Ci?

Theo pokręcił głową, oddychając szybko — Wręcz przeciwnie Sir.

- Dobrze, wiem, że takie silne emocje powodują uczucia bardzo niestabilne. Od nagłego chłodu po uderzenia gorąca — wyjaśnił — Jaki jest twój kolor?

- Zielony Panie. Nadal ufam, że nie zrobi mi Pan krzywdy — poruszył się w więzach, czując, jak przyjemnie go otulają.

- Mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz mi ufać — stwierdził, po czym podszedł do stojącego w rogu baniaka z wodą. Nalał do jednorazowego kubka napoju o pokojowej temperaturze i podszedł do uległego — Napij się — przykucnął i delikatnie odsunął go do malinowych warg Theo.

- Dziękuję Sir -wymamrotał uległy, pijąc do dna ożywczy napój. Dopiero teraz poczuł, że zaschło mu w gardle.

Ten otarł mu delikatnie usta gdy chłopak przestał pić i samemu dopił resztę wody, która pozostała. Nie zamierzał jej marnować. Ciepło rozlało się po brzuchu uległego. Niby to nic... ale jednak Pan napił się z tego samego kubka co on. To był gest, że się go nie brzydzi.

Theo nie mógł opanować uśmiechu wpływającego na jego wargi.

Argo również się uśmiechnął, widząc szczere, choć mocno hamowane szczęście na twarzy uległego.

Pogłaskał go po głowie.

Tak... Wcześniej nie sądził, że będzie miał tak grzecznego uległego.
Tak... Idealnego dla siebie.
Los naprawdę bywał zabawny...

__________________________

Mamy kolejną sesyjkę.
Jak wam się podoba?

Ja mam dziś szczególnie irytujący dzień i jestem naprawdę zdenerwowana. Ehhh

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top