Rozdział 30

Theo wrócił do pracy i równo o 7.00 zapukał do drzwi Mastera. Słysząc ciche "wejdź" wsunął się do pomieszczenia i klęknął przy lewej stronie łóżka, z herbatą tak jak mu kazano.

- Punktualnie, bardzo ładnie chłopcze — pochwalił go, siedzący na łóżku mężczyzna.

Na tę niby małą pochwałę policzki uległego się zarumieniły, a uśmiech poszerzył.

Uwielbiał chwalenie.

- Dzień dobry Master — w klęku wyciągnął przed siebie dłonie z napojem.

Ten przejął go od niego.

- Dziękuję — upił łyk — Mmm, przepyszna. I to jeszcze w mojej ulubionej filiżance — dodał.

Nie była to może prawda, jednak chciał uszczęśliwić chłopaka jeszcze bardziej.

Zadziałało bardzo dobrze, bo Theo zamruczał zadowolony.

- Cieszę się, mogąc ci służyć Panie — oblizał wargi, pamiętając, że teraz czeka go zaspokajanie oralne.

- Również mnie to cieszy, zechcesz mi pomóc? - zapytał tym głębokim nieco namiętnym tonem wskazując na swój poranny wzwód

- Ustami Panie? -dopytał, pochylając się i wpatrując w na wpół twardego penisa.

- Tak Theo, ustami — skinął głową — Chyba że wolisz dłońmi. Dziś masz możliwość wyboru chłopcze.

- Nie Panie! To będzie zaszczyt — wysunął język, powoli przejeżdżając nim po całej długości członka mężczyzny, po czym zassał się na główce. Uwielbiał to uczucie. Lekko słony smak i męski zapach. A do tego czuł ciepło Pana...

- Nie śpiesz się mały, zależy mi na twoim komforcie — odetchnął, przymykając oczy, po czym położył dłoń na jego białych włosach.

Theo pokiwał głową, jednak szybko wsunął go całego do ust. Już dawno pozbył się odruchu wymiotnego. Zassał się na nim jakby miał w ustach najlepszego cukierka.

Mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie. Nie tylko z powodu przyjemności, ale też widoku, jaką radość sprawia to młodszemu.

Cieszył się, że chłopak lubi tę czynność, biorąc pod uwagę, że teraz będzie robił to codziennie.

Mruknął cicho, czując, jak ten manewruje językiem.

- Bardzo dobrze ci idzie — odchylił głowę, cały czas trzymając chłopaka za potylice. Gładził go lekko, jednak nie szarpał za włosy

W końcu doszedł głęboko w ustach swojego uległego. Theo uniósł wzrok, wpatrując się w niego jak w obrazek z wydętymi policzkami.

- Jeśli chcesz połknąć, zrób to, jeśli nie, tam masz woreczki jednorazowe — wskazał na szafkę przy łóżku.

Białowłosy od razu, otrzymawszy pozwolenie, połknął gesty płyn i oblizał się zadowolony — Dziękuję za tę łaskę, Mój Panie.

Ten uśmiechnął się i sięgnął po filiżankę, upijając łyk herbaty. - Jadłeś coś?

- Nie Panie. Jedynie próbowałem czy dżem, który zrobiłem, jest słodki i wypiłem szklankę wody.

- W porządku, ważne jest, byś nie jadł przed sesją — odparł spokojnie.

- Teraz... Poranna dyscyplina? - skulił się wyraźnie.

Co prawda ostatnio nie było tak źle, ale...

- Tak mały, jednak pamiętaj. To nie jest kara i nie musisz się jej obawiać, chłopcze.

- Oczywiście Panie. Rozumiem...  -skinął głową, bawiąc się palcami.

I tak się stresował.

- Widzę niepewność w twoich ślicznych oczach — uniósł jego podróbek.

- Klapsy kojarzą mi się nadal tylko z bólem. Przepraszam, staram się o tym nie myśleć.

- Shyyy — pogładził go po głowie — Będziemy nad tym pracować — powiedział łagodnie.

- Dziękuję Panie — otarł się o rękę.

Naprawdę chciał być idealny dla pana.
Czy przez jego strach zostanie odrzucony? To byłoby okropne...

Chłopak skinął głową, wymykając się do siebie. Skorzystał jeszcze z łazienki i zamknął oczy.

Bał się trochę.

W tym czasie Argo wstał, zakładając na siebie czyste bokserki i podkoszulkę, po czym umył twarz i wrócił do sypialni, dopijając herbatę.

W końcu Theo wrócił do pomieszczenia, klękając. Drżał ledwo zauważalnie i jak zawsze wyginał swoje palce. Wtedy obie jego ręce zostały złapane przez większe delikatne dłonie.

- Theo?

- Tak Master? -zapytał, wpatrując się w nadgarstki pana. Dotyk go uspokajał.

- To nie jest kara, a ja nie jestem w żadnym, nawet najmniejszym stopniu na Ciebie zły — powiedział.

- Obudziłem dziś Pana. I... piłem bez pozwolenia. Naprawdę nie jest Pan zły...?

- Gdybym był, z pewnością byś się o tym dowiedział chłopcze — odpadł i uśmiechnął się

- Dziękuję Panie — oddał uśmiech, trochę się uspokajając

Ten pogłaskał go po głowie.

- Połóż się na moich kolanach — polecił

Theo wypełnił polecenie, przyjmując taką samą pozycję jak ostatnio. Tył razem od razu oparł się ciężarem swojego ciała.

Mężczyzna poprawił lekko jego biodra, ustawiając je na wysokości swoich ud i położył dłoń na jego jasnych, bez śladu po wczorajszym laniu, pośladkach.

Uzyskał lekkie spięcie. Białowłosy bał się bólu, a to właśnie go miał zaraz otrzymać. Przycisnął sobie dłonie do ust.

- Spokojnie chłopcze — powiedział, głaszcząc go po udzie — Nie zamierzam być surowy, moim celem jest jedynie, byś odpowiednio pamiętał, do kogo należysz przez cały dzisiejszy dzień.

- Przepraszam, że się tak boje. Wiem, że zachowuję się jak baba — odetchnął, rozluźniając się trochę pod miarowym gładzeniem.

- Sugerujesz, że bojące się kobiety są słabe? - zapytał — uniósł brew.

- Nie, to nie tak. Tak się tylko mówi — przeprosił cicho.

- Nie mów tak, takie określenia nie są na miejscu — odparł i pogłaskał go — Nie musisz również przepraszać za strach. Jest on normalny.

- Przepraszam, nie chciałem być zły — skulił się nieco. Przyległ biodrami do brzucha mężczyzny, szukając wsparcia.

- Nie jesteś zły — zaakcentował i przeczesał jego włosy, zatrzymując drugą dłoń na pośladku — Gotowy?

- Tak Master - skinął głową

- Zaczniemy od 30 uderzeń. Zrobimy trzy serie. Za jakiś czas podczas tej trzeciej będziemy dodawać jakiś przedmiot. Palcat, pas, paddle lub cokolwiek innego, ale na razie musisz się przyzwyczaić.

- Oczywiście Panie — rozluźnił się.

30 uderzeń ręką nie było zbyt bolesne. 90 mogło być już gorsze, ale Theo przestał się obawiać.

To wytrzyma. Żeby Pan był dumny!

- Dobrze, zaczynamy — powiedział w końcu mężczyzna i po krótkiej chwili masowania jego pośladka uderzył w niego ze średnią siłą, od razu wchodząc w rytm.

Theo nie wydawał z siebie dźwięków nawet gdy zaczął już coś czuć. Długi nieprzerwany ból jednego miejsca. Poruszył się trochę. Klapsy spadały co pół sekundy raz w jeden, raz w drogi pośladek powodując coraz większe uczucie pieczenia. Pod koniec serii z ust chłopaka wydobywały się już krótkie piski.

Bolało...

- Ciiii, bardzo ładnie — powiedział długowłosy, zatrzymując się, na chwile — Koniec pierwszego etapu — położył dłoń na jego udzie, celowo nie rozmasowując pieczenia.

Theo poruszył się znów. Tak bardzo chciał, by Master dotknął bolących miejsc. Ale nie śmiał o to prosić, ciesząc się, że Pan w ogóle go dotyka.


__________________________

Witajcie maleństwa! 💓
No i mamy kolejny rozdział na naszego przestraszonego, uroczego Theo, jak wam się podobał?

Co sądzicie o pierwszym śniegu? U mnie jest dość sporo, zimy nie lubię, ale chociaż pejzaż jest ładny XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top