Rozdział 29

Ten wstał z wody i ścisnął włosy, sprawiając, że woda spłynęła z nich do wanny, po czym odgarnął je i sam sięgnął po mydło, zaczynając myć swoją męskość.

Theo wtedy opuścił wzrok. Było mu trochę szkoda, że sam nie może tego zrobić, ale wiedział, że nie zasłużył na taki zaszczyt.

- Wykąp się — rzekł Master, wychodząc z wody i sięgając po ręcznik.

- Oczywiście, Panie — Szybko zaczął obmywać swoje ciało.

- Nie musisz się spieszyć — dodał, okrywając się ręcznikiem i wycierając włosy.

- J-ja... Jak sobie życzysz, Panie — zwolnił, choć było to dla niego bardzo dziwne i niecodzienne. Lata mycia się jak najszybciej dały o sobie znać.

- W razie gdybyś potrzebował pomocy, jestem w swojej sypialni. Lub wołaj — uśmiechnął się, po czym wyszedł z zaparowanego pomieszczenia.

- Co mam zrobić potem...? - zapytał jeszcze niepewnie.

- Posprzątaj i otwórz okno! - zawołał — Zapukaj i czekaj przed moją sypialnią.

Chłopak szybko wykonał każde z poleceń, przykładając się do nich. Chciał być najlepszy. Pokazać, że jest warty pracy. Zapukał do drzwi, klękając przy nich.

- Wejdź, Theo — powiedział mężczyzna.

Białowłosy wsunął się do pomieszczenia na klęczkach. Padł w głębokim pokłonie, by pokazać, jak wielkim darzy go szacunkiem. A był on ogromny.

Po chwili poczuł na swojej głowie ciepłą dłoń, która przeczesała jego wilgne włosy.

- Grzeczny chłopiec — pochwalił go.

Theo uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał gdy go chwalono. To była najlepsza rzecz na świecie. Wygiął kark, by przystawić się mocniej do ręki.

- Wykonałeś wszystko, o co prosiłem? - zapytał.

- Tak, Panie. Wszystko gotowe — przytaknął zadowolony.

- Jesteś gotów do spania? - cały czas nieprzerwanie go głaskał.

- Tak, Sir — skinął głową, mrucząc cichutko.

- Pamiętasz o obowiązkach na jutrzejszy dzień? - zadał kolejne pytanie, zjeżdżając  na jego szyję i kark.

- Oczywiście. Obudzić Pana o 7.00 z herbatą i gotowanym śniadaniem — powtórzył, przymykając oczy.

- Tak, co dalej...?

- Nie mówił mi Pan o innych... - zaczął a jego serce i myśli zerwały się do galopu.

Zapomniał o czymś?

Pominął?

Dopuścił się zaniedbania?

- Później odbędziemy dyscyplinę poranną i wrócę o 2.00, do tego czasu proszę, byś zajął się karmieniem zwierząt i ogólnym uprzątnięciem domu. Chciałbym też, żebyś przygotował mi obiad. W jego trakcie dostaniesz instrukcje dotyczące popołudnia. - powiedział mężczyzna, po czym zaprzestał i usiadł na łóżku — Podejdź bliżej...

Theo wykonał rozkaz, podsuwając się na kolanach pod nogi Mastera. Napawał się spokojem płynącym od jego osoby.

Ten położył jego policzek na swoim udzie — Opowiedz mi, jak się czujesz, jak minął ci dzień...?

- Czuję się dobrze, Panie. Jest mi ciepło i przyjemnie. Lubię być w Pana domu. - powiedział z przymkniętymi oczami — Dzień... Starałem się być jak najbardziej produktywny i jak najlepszy dla Pana.

- Tak, jestem z Ciebie bardzo zadowolony i dumny. Czy było coś, co Cię zestresowało? O co chciałbyś zapytać?

- Raczej byłem spokojny. Bałem się tylko, że zrobię coś nie tak. Na przykład w czasie kąpieli gdy nie wiedziałem do końca, co powinienem zrobić, jak się zachować...

- Spokojnie, mój chłopcze, jeśli robisz coś, o czym wcześniej ci nie mówiłem i nie dałem jasnych instrukcji, chcę, byś zadawał pytania — powiedział.

- Dobrze, Panie. Nie chciałbym być irytujący. - zagryzł wargę — Czy... zdenerwowałem dziś Pana moją niewiedzą?

- Nie — odpowiedział od razu. Czyjaś niewiedza zazwyczaj nigdy mnie nie denerwuje. Chyba że wynika ona z lenistwa. Np. Kiedy poproszę cię o przeczytanie konkretnego działu w książce, a ty tego nie zrobisz, w wyniku czego nie będziesz wiedział co zrobić. Takiej niewiedzy nie będę tolerował — zaznaczył.

- Oczywiście, Panie. Czy dziś przed snem mam coś jeszcze przeczytać?

- Nie, dziś jedynie się wyśpij — powiedział i pocałował go w głowę — Możesz iść, dobranoc, Theo.

- Dobranoc, Master — chłopak wycofał się z pomieszczenia.

Po zamknięciu drzwi poszedł do swojego pokoju i ułożył się w łóżku. Zamknął oczy. Był bezpieczny...

Czuł się naprawdę szczęśliwy... Dużo bardziej niż u swojego poprzedniego Pana chodź wtedy, też sądził, że to szczęście.

Do tego nie wiadomo czy tu zostanie... Czy Master nie wyrzuci go za próg następnego dnia? Westchnął głęboko. Nie powinien o tym myśleć...

Przykrył się kołdrą, postanawiając skupić się na jej cieple i zasnął dużo szybciej, niż mógłby przewidzieć.

Było wcześnie, ledwie po czwartej. Jeszcze niedawno o tej godzinie klęczałby już po sypialnią Mastera, ale teraz...?

Zerwał się z łóżka i przeciągnął. Kolejny dzień. Myśli nadal dręczyły jego umysł, więc postanowił, jak najszybciej wziąć się do pracy nad śniadaniem. Nie wiedział, co ma robić.

Jak nie wiesz co robić, zacznij sprzątać, lub zrób coś pożytecznego. - przypomniał sobie swoją własną zasadę.

Po cichu ubrał się w luźne ubranie i wysunął z pokoju. Na palcach, niemal wstrzymując oddech, by tylko przez przypadek nie obudzić Pana, jak najciszej potrafił, zszedł na dół. Odetchnął, dopiero w salonie, z dala od pokoju Pana. Sięgnął po szczotkę, zaczynając zamiatać pomieszczenie.

Wciąż było dość ciemno na dworze, więc pozwolił sobie zapalić jedynie małą nie mocno świecącą lampkę, by nie obudzić Pana. Nie znał jednak rozmieszczenia mebli w pomieszczeniu więc gdy już kończył zamiatanie, usłyszał trzask i poczuł okropny bol w nodze.

Zapiszczał.

Od razy przystawił dłoń do ust, nasłuchując. Nie chciał, by Pan wskutek jego niezdarności się obudził. Wstrzymywał oddech przez kilka sekund, jednak nie słysząc nic, znów odetchnął. Zapalił latarkę w swoim telefonie i obejrzał nogę. Jego stopa miała małe rozcięcie na boku, z którego sączyła się teraz krew.

"Brawo Theo"

Pomyślał i od razu ruszył do łazienki, gdzie zapalił delikatnie światło, by znów na coś nie wpaść.  Wyjął apteczkę z szafki. Przynajmniej w obsłudze ran miał doświadczenie. Był w czasie odkażania gdy usłyszał otwierające się drzwi od sypialni Mastera.

Od razu się zestresował, przełykając ślinę.

- Theo? - mężczyzna zajrzał do pomieszczenia.

- Master! - opadł na kolana, zostawiając na razie krwawiącą ranę — Przepraszam, że Pana obudziłem

- Co się stało? - ten od razu ukucnął, patrząc na jego ranę.

- Sprzątałem i niechcący wpadłem na stół. Przepraszam, ale stół jest cały, spokojnie — zacisnął zęby z bólu.

- Pokaż — usiadł obok na ziemi i sięgnął po apteczkę — Nie tak — westchnął, zsuwając z niej opatrunek, który próbował zrobić chłopak. W takiej sytuacji gdy się skaleczysz lub coś się stanie, od razu przychodzisz do mnie, rozumiesz mały?

- Dobrze, Panie, ale... nawet jak Pan śpi? Przecież to nic zagrażającego życiu — zacisnął oczy.

- Zostałeś zraniony, i nawet jeśli byłoby to mniej groźne, chcę o tym wiedzieć, jasne?

- Oczywiście Panie — pokiwał grzecznie głową, pozwalając założyć sobie opatrunek.

Ten oczyścił mu ranę i delikatnie przykleił plaster — W porządku? - spojrzał na białowłosego uważnie.

- Tak Panie. Już nie boli, dziękuję — poruszył kończyną i się podniósł.

- Dobrze — przeczesał jego włosy — Nie strasz mnie tak więcej — uśmiechnął się.

- Przestraszyłem Pana? Przepraszam. Naprawdę nie chciałem...

- Przestraszyłeś tym, że coś mogło ci się stać — odparł łagodnie — Zmartwiłem się.

- A-ale -skulił się wyraźnie. - Dlaczego? Przecież jestem nieważny...

- Mówiłem już kiedyś coś o mówieniu o sobie źle. - westchnął — Nie, nie jesteś nieważny, Theo. Wręcz przeciwnie.

- Przepraszam — przestąpił z nogi na nogę. Czuł się niepewnie. Nie do końca wiedział, dlaczego ten Master mówi rzeczy zupełnie przeciwne do tych, do których przywykł.

- Już dobrze — spojrzał przelotnie na zegar — Jest 5.0, dlaczego już wstałeś?

- Nie mogłem spać  Panie. To z przyzwyczajenia.

- Rozumiem, jednakże nie zwalczysz go, nie opierając się przyzwyczajeniom.

- J-ja... wiem Panie. Tylko nie wiedziałem co mam robić po obudzeniu się — przyznał.

- Możesz leżeć, może wtedy uda ci się jeszcze zasnąć — odparł, po czym wstał z kucków — Pójdę się jeszcze położyć. Obudź mnie o wyznaczonej godzinie i bądź ostrożny dobrze?

- Oczywiście Panie — przytaknął, biorąc ścierkę i wycierając krew.

Ten uśmiechnął się jeszcze tylko i wyszedł z pomieszczenia, wracając do swojej sypialni.

___________________________

Dzień dobry!

Tak, Catio żyje po imprezie i ma się całkiem dobrze. Mam nadzieję, że wam też nic nie dolega.

Gotowi na jutrzejsze rozpoczęcie nowego tygodnia? No ja też nie, ale łapcie rozdział na poprawę humoru :>

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top