Rozdział 19
- Theo...? - usłyszał zaniepokojony głos swojego pana, a potem jego podróbek został uniesiony lekko do góry.
- Przepraszam, Panie. To nic takiego - otarł oczy.
- Coś się stało? - zapytał, gładząc go uspokajająco.
- Nie, Proszę Pana. Tylko dawno nikt mnie nie przytulał i trochę... wyszły ze mnie emocje - przytulił się do ręki.
- Twój Pan nie stosował Aftercare? - zapytał.
- Dawał mi wodę. I czasem pogłaskał chwilę po głowie - Powiedział wolno.
- Więc będziesz musiał znieść to, iż ja będę bardziej wymagający - uśmiechnął się lekko.
- J-ja nie potrzebuję tego. Spokojnie - przełknął ślinę zestresowany - Mogę sobie poradzić sam, nie musi się Pan mną przejmować.
- Może ty nie potrzebujesz, ale dotykanie twojej głowy mnie relaksuje.
- Naprawdę? - spojrzał na niego oczami pełnymi nadziei.
- Oczywiście - skinął głową z uśmiechem.
Theo otarł się głową o jego ramię.
- Dziękuję, Panie.
W końcu z głośników za nimi zaczęła wydobywać się spokojna melodyjna muzyka niczym z jakiegoś filmu. Mężczyzna w jej rytm przeplatał białe włosy pomiędzy swoimi palcami.
Chłopak szybko znów się rozluźnił, jednak nie zasnął. Rozkoszował się czułością i głaskaniem. Cały ból odpłynął z jego ciała.
Czas mijał im naprawdę przyjemnie. Dla młodszego był jak kilkanaście minut, jednak w istocie minęły dwie godziny a na dworze zrobiło się już ciemno.
- Whites, obudź się - powiedział cichym, spokojnym głosem Master.
Theo otworzył oczy i podniósł niechętnie głowę.
-Whites? - spytał sennie pocierając oczka,
- Podoba Ci się takie przezwisko? - zapytał, przekrzykując głowę.
- Jest urocze - uśmiechnął się zadowolony.
- I podoba mi się o wiele bardziej niż to którym nazywał mnie poprzedni Pan -
skrzywił się.
- A jakim Cię nazywał? - zapytał, chodź nie był napewno pewien, czy chce to wiedzieć.
- Moecha -westchnął - On kiedyś uczył się łaciny I No... to oznacza suka albo nałożnica.
- Cóż, mi bardziej odpowiada White, masz białe włosy i taką jasną skórę, Przynjamniej na razie - uśmiechnął się lekko.
- Mi też bardziej się podoba. Nie sprawia, że boli mnie serduszko -uśmiechnął się szeroko.
- Och mały - westchnął - Jak się teraz czujesz? - zapytał.
- Jest dobrze. Ciepło i przyjemnie. Dawno się tak nie czułem.
- A więc zajmiemy się wypełnianiem Twojej ankiety jeszcze raz, tym razem zgodnie z prawdą...
Uniósł jego podobrdek - Jasne?
- Tak, Panie. Czyli... Nie mam się sugerować tym, czego Pan by chciał..? - dopytał jeszcze, by być pewnym.
- Nie, o tym czego chcę dowiesz się jutro po przeczytaniu zasad. Właśnie dlatego zawsze najpierw przedstawiam uległym ankietę by znać ich zdanie, a dopiero potem oni poznają moje. Właśnie na wypadek takich sytuacji.
- Dobrze, Master. Będę grzeczny - obiecał, siadając bardziej prosto i poprawiając koszulkę.
Włosy zostawił w takim samym nieładzie, sądząc że wyglada w nich słodko.
- Cieszę się - nasunął koc na jego ramiona by po odsunięciu się od źródła ciepła nie było mu zimno.
- Dziękuję - wtulił się w okrycie, uważnie obserwując Master'a.
Ten wyszedł przynosząc wcześniejsze kartki. Tym razem z czystymi pytaniami, bez odpowiedzi. Miał bardzo wiele takich kopii.
- Chodź - wskazał na krzesło.
Uległy oczywiście szybko wstał. Ułożył koc na kanapie i grzecznie usiadł na krześle patrząc się w kartki.
Argo westchnął jedynie.
- Będzie Ci zimno chłopcze - położył koc na jego ramionach ponownie i podał długopis siadając obok.
- Um... Dziękuję, Panie - zarumienił się.
To jak Pan o niego dbał było najlepsze na świecie.
- Mam zacząć? - upewnił się.
- Tak, po kolei - usiadł przy nim - Przeczytaj mi pierwszy punkt.
Kartki spięte były razem zszywaczem i było tam dużo pytań. Przy każdym z nich znajdywały się okienka od zielonego po czerwone w którym zaznaczało się odpowiedź
- Chciałabym służyć w formalnym otoczeniu z wyraźnym szkoleniem niewolników, zalecanymi pozycjami fizycznymi i rytuałami, itp. - przeczytał posłusznie wpatrując się w kartkę.
- Więc? - zapytał Master, uspokajająco gładząc go po głowie.
Zastanowił się chwilę nad tym i uśmiechnął, zaznaczając najbardziej zielone okienko.
Tak, chciałby tego Spróbować.
- Chciałbym poddać się mojemu Masterowi 24/7 i rozpocząć służenie mu jako mój nowy cel życiowy - zagryzł wargę prawie odrazu zaznaczając zielone okienko.
Poprawił się na krześle czując jak robi mu się gorąco.
- Spokojnie... - zwolnił ruchy na jego głowie - Nie śpiesz się.
- Nie śpieszę Panie, po prostu... tego akurat byłem pewien - uśmiechnął się delikatnie.
- Dobrze, kontynuuj - odparł łagodnie, skupiając się na gładzeniu jego włosów. Widział, że ta czynność bardzo relaksuje chłopaka.
Theo dzięki temu mógł z czystym umysłem skupić się na pytaniach.
- Nie przeszkadzałoby mi gdyby Mój Master uprawiał seks z innymi ludźmi.
- tutaj Theo zaciął się obracając długopis w palcach.
- Powtórz słowa, które pisałeś przez ostatnią godzinę - szepnął mu do ucha.
-"Będę zgodnie z prawdą wyrażał swoją własną opinię i informował o swoim samopoczuciu Mastera"- wyszeptał drżąc.
Szepty były takie gorące.
- A więc, zgodnie z tym co powiedziałeś odpowiedz na pytanie - przeczesał jego włosy.
Zaznaczył więc przedostatnie, czerwone okienko spoglądając na Pana. Czy zrobił źle?
Ten patrzył na niego jedynie spokojnie i uśmiechnął się lekko - Cieszę się, że jesteś szczery.
- Przepraszam jeśli nie tego Pan chce - odpowiedział kuląc się.
- To w tej chwili nie jest ważne Theo, skup się na sobie. Jutro omówimy to wszystko z mojej strony.
- Dobrze, Proszę Pana - uśmiechnął się i zaczął dalej wypełniać testy.
Argo przyglądał mu się, zerkając w kartki tylko co jakiś czas, chcąc by chłopak czuł się komfortowo. W końcu po jakimś czasie uśmiechnął się widząc jak ten skończył
- Czy teraz nie czujesz się lepiej niż wcześniej jak napisałeś nie prawdę?
- Tak, Panie. Jest... O wiele lepiej. Tak lekko, ale boję się, że przez to mnie Pan odrzuci.
- Nie zrobię tego, o to się nie martw - wstał - No, a teraz wykąp się i do spania. Już późno.
- Dobrze. Pokazałby mi Pan gdzie jest łazienka?
- Oczywiście, to drzwi na przeciwko mojej sypialni, masz tam swoje ręczniki i to czego potrzebujesz.
- Dziękuję, Panie - podniósł się i skierował do pokoju po piżamę oraz kosmetyki. Gdy już je miał szybko wszedł do łazienki.
- Dasz sobie radę?! - zawołał mężczyzna z łazienki.
- Tak, Panie - odpowiedział, widząc wannę z rączką do prysznica. Podobną mieli jego dziadkowie, więc stwierdził, że sobie poradzi. Rozebrał się do naga oddychając głęboko.
___________________________
Dzień dobry aniołki ^^
Przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz, ale trochę słabo się czuję, mam nadzieję, że mi to wybaczycie ^^
Jak minął wam ten tydzień? ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top