Rozdział 11

- Nie chcę na razie Cię stresować i zaprowadzać do pokoju na dole, który w głównej mierze służy do zabaw bądź też ogólnych sesji, więc przyniosę tylko kilka przedmiotów. - kontynuował Argo.

- Dobrze, Proszę Pana - odpowiedział Theo, patrząc na swoje dłonie.

Ciekawiło go to, co przyniesie mężczyzna.

- W porządku, pobaw się z kotem, ma na imię Alavar - uśmiechnął się.

- Śliczne imię - odpowiedział odwzajemniając uśmiech i zaczął gładzić futrzaka po brzuszku.

Drapał go delikatnie, samemu czerpiąc przyjemność z uczucia futerka pod palcami.

W tym czasie mężczyzna zszedł na dół i wszedł do pomieszczenia mieszczącego się w piwnicy. Był to oświetlony ciepłym światem pokój utrzymany w czarnych kolorach.

Myślał intensywnie, zastanawiając się jak chłopak zareaguje na dane przedmioty. Czy będzie je kojarzył tylko z karą i z bólem?

Sięgnął po palcat, drewniane paddle z dziurkami i drugie gumowe. W następnej kolejności sięgnął po trzcinkę i pejcz po czym wrócił na górę. Wszedł do salonu i położył przedmioty na kanapie.

Theo spojrzał na nie, odwracając uwagę od kota, po czym odruchowo cofnął się trochę. Dobrze znał wszystkie te narzędzia i każdego z nich szczerze nienawidził.

- Podejdź do mnie - powiedział łagodnie Argo, siadając na sofie.

Chłopiec skinął głową i podsunął się do jego nóg na kolanach. Był przyzwyczajony do przemieszczania się bez wstawania. Pochylił głowę, czekając na dalsze polecenia. Jego dłonie zaczęły się pocić a ciało dygotać.

- Nie, usiądź tutaj, przy mnie. Na klęczenie przyjdzie jeszcze pora - poklepał miejsce tuż obok.

- W porządku, Sir - usiadł obok mężczyzny, choć było to dla niego średnio komfortowe. Wszedł już w swój subspace i siedzenie obok Mastera wydawało mu się... Nie na miejscu.

- Dobrze, znasz te przedmioty, prawda? - ułożył je po kolei.

- Tak, Proszę Pana - skinął głową, przyglądając się rzeczom.

- Dobrze, z czym Ci się kojarzą? Co przychodzi Ci na myśl, na ich widok?

- Ból - powiedział od razu, bez zastanowienia - Strach, smutek... - dodał po chwili.

Ten pogładził go po głowie.

- Spokojnie... Ułóż je w takiej kolejności, w jakiej najczęściej twój Pan ich używał i którego z nich najbardziej się obawiasz.

Theo skinął i ułożył przedmioty w kolejności:

"Trzcinka, palcat, drewniane paddle i pejcz"

- Tego nigdy na mnie nie użył, Proszę Pana - wskazał na gumowy przedmiot - Od tego końca używał najczęściej - pokazał stronę rozpoczynającą się od drewnianego kijka.

- Czy tylko w formie kary? - zapytał.

- Tak, Proszę Pana. Czasem też żeby się rozładować gdy był zdenerwowany.

- Co to znaczy? - zmarszczył brwi.

- Gdy coś go zdenerwowało w pracy i potrzebował się wyżyć. Zazwyczaj używał palcatu - powiedział jakby to było oczywiste.

- Rozmawialiście wcześniej o tym? Tłumaczył Ci, że nie jest to kara lub uwzględniał twoje zdanie? - zapytał ostrożnie.

Dla niego byłoby to oczywiste, jednak miał wątpliwości co do jego poprzedniego Pana...

- Nie... Ale nie musiał. W końcu domyślem się, że to nie kara. A on musiał się rozładować. W końcu... Był moim Panem. Byłem mu to winny...

- Nie, Theo - pokręcił głową - Nie byłeś mu tego winny, a on miał obowiązek z Tobą to skonsultować. Równocześnie powinieneś mieć też prawo odmowy. Miałeś takowe?

- Nie, Proszę Pana - skulił ramiona. - Ale na początku relacji ja się zgodziłem, że może robić ze mną co zechce - próbował obronić swojego byłego partnera.

Argo odetchnął głęboko.

- Karał Cię kiedyś w gniewie? Lub odreagowywał go na tobie? - zapytał ostrożnie.

- Tak, Proszę Pana. Od tego w końcu jestem. Po za tym... Przecież karał mnie za to, że zrobiłem coś źle lub źle się zachowałem. To oczywiste, że był wtedy zły. Inaczej by mnie nie karał, Sir... - powiedział, już samemu nie będąc pewien, czy to przekonanie aby na pewno jest prawdziwe.

- Spójrz na mnie - westchnął Master cicho, unosząc jego brodę do góry.

Niebieskie, jasne oczy skrzyżowały się z jego spojrzeniem.

- Nie, posiadanie uległego do tego nie służy. To odpowiedzialność i opieka a nie odreagowanie na nim swoich niepowodzeń i stresu. To co robił Twój poprzedni Master było karygodne i złe.

- T-to - opuścił wzrok.

Nie mógł myśleć o swoim Panu źle...

- On, on... Czasem robił złe rzeczy i krzywdę, ale jestem pewien, że nie chciał. Każdy popełnia błędy...

- Co takiego robił? - podał mu kubek z herbatą i zaczął gładzić uspokajająco po głowie.

- Mogę Panu pokazać. - przełknął ślinę i upił łyk herbaty. - Jeśli oczywiście Pan chce...

- Co takiego...? - zapytał zaniepokojony.

- Blizny - odpowiedział jakby to było jasne.

Ten powoli pokiwał głową zamyślony - Pokaż mi je.

Chłopak powoli zsunął z siebie spodnie i bieliznę do kolan. Na jego udach rozciągała się długa biała blizna. Tak samo parę zdobiło pośladki, jednak były niemal niewidoczne.

Theo zasłonił swoją męskość dłońmi.

Czy Pan go odeśle przez to, że wcześniej nie powiedział mu o bliznach? Może nie chce mieć takiego uległego...?

- Mogę? - zapytał Argo, wyciągając dłoń, chcąc dotknąć jego skóry. Blizny nie były duże, jednak zdecydowanie nie były zrobione umiejętnie.

- Tak, Proszę Pana - powoli się do niego zbliżył i pozwolił na dotknięcie się. Z resztą bardzo podobał mu się ten dotyk.

Tak samo jak jego penisowi.

Argo pogładził go po ciele. Widział, że większość z nich została zrobiona złym użyciem bata.

Westchnął.

- Jak twój Master zajął się leczeniem tych ran? Czego używał? - zapytał, przekrzywiając głowę.

- Wody utlenionej i wódki. Dał mi je i kazał polewać rany a potem zaklejałem je bandażami.

Ten zacisnął jedynie zęby kręcąc głową. Nasuwało mu się tu kilka komentarzy, jednak wolał zostawić ja dla siebie by nie stresować dodatkowo chłopca.

- Okey, mały - poklepał jego
pośladek. Blizny były zrobione na tyle dawno, by napewno nie sprawiały mu bólu  - Możesz się ubrać.

- Mam jeszcze parę na plecach - powiedział z jakby ostrzeżeniem w głosie i ubrał sie grzecznie. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu.

Pan go dotknął!

- Później też się im przyjrzę - powiedział łagodnie - Powiedz mi... Jak długo trwała wasza relacja?

- Dwa lata - usiadł we wcześniejszej pozycji i zagryzł wargę - Czy teraz uważa mnie Pan za brzydkiego? - zapytał, masując swoje uda zdenerwowany.

- Nie, oczywiście że nie. Jesteś śliczny - pogładził go po policzku.

Chłopak przekrzywił głowę wtulając się mocniej w dłoń.

- Dziękuje, Proszę Pana. - rozpromienił się nieco.

____________________________

Witajcie ^^

Podobał wam się rozdział? Wolicie dostawać je o takich porach czy jednak po południu? A może wieczorem?

Pozdrowienia dla wszystkich 💚❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top