Rozdział 64

Ważne informacje na dole : D

Czuł się tak, jakby przez ostatnie tygodnie dryfował po ocenie i dopiero porządne lanie sprowadziło go na stabilny ląd.

Te przemyślenia minęły jednak niemal od razu, gdy mocne uderzenie spotkało się z jego obitą czerwoną skóra, sprowadzając na jego pośladki ponowny nagły napad gorąca i bólu. Odruchowo podniósł dłoń, chcąc sięgnąć do miejsca uderzenia. Gdy jednak przypominał sobie o kajdanach, opuścił rękę, mrucząc pod nosem.

Zaraz za nim nadeszło następne. Rytm był jednak znacznie inny niż ten przy klapsach. Uderzenia paddle były na tyle silne, że mężczyzna nie spuszczał ich jedno po drugim w celu spowodowania ogólnego pulsującego bólu. Chciał, aby uległy czuł każde jedno uderzenie osobno za każdym razem na nowo przeżywając rozchodzące się silne pieczenie.

- Oddychaj, Whites — przypominał Master, widząc, jak jego uległy wstrzymuje oddech.

Chłopak walczył z bólem, chcąc znieść go jak najlepiej dla swojego pana. Gdy oddychał nie był w stanie hamować dźwięków uciekających z jego ust. Jęki i piski odbijały się od ścian, wracając do uszu uległego i napełniając go wstydem. Choć jego Pan nigdy nie zakazał mu wydawania dźwięków w trakcie lania, czuł obowiązek, by zachować ciszę. W jego przekonaniu dobry uległy potrafił powstrzymać odruchy.

- Już niewiele zostało chłopcze — powiedział łagodnie, głosem jakby nie zmęczył się ani odrobinę.

- Dziękuję Panie — załkał, wypinając się pod kolejnymi uderzeniami. Mógł w tamtej chwili przysiąc, że jego skóra z jego pośladków została całkowicie zerwana.

W końcu zgodnie z jego słowami mężczyzna zaprzestał uderzenia w jego skórę, kładąc na niej rozgrzaną dłoń.

- Już... Już po wszystkim mały — powiedział, odkładając paddle na podłogę.

- Dziękuję za łaskę mój panie — wykrztusił z siebie, rozluźniając się całkowicie.

- Jaki jest twój kolor? - zapytał, delikatnie zaczynając jeździć dłonią po mocno czerwonej, posiniaczonej skórze.

- Zielony Panie. Jeszcze zielony. - pod wpływem dłoni podskakiwał, czując, jak jego pośladki drżą z bólu.

- Bardzo boli? - zapytał z lekkim rozbawieniem, widząc skórę drgającą pod dłonią.

- Tak panie. Gorzej było tylko, gdy użyłeś bata, Panie — schował twarz w łokciu, próbując hamować kolejne piski. Zdawał sobie sprawę z tego, jak komicznie wyglądał, podskakując w ten sposób, jednak nie był w stanie już dłużej się powstrzymywać.

- Zaraz się tobą zajmiemy — powiedział ze spokojem, drugą dłonią zaczynając głaskać go po białych włosach.

- Czy to już koniec, mój panie? - zapytał z nadzieją, wtulając się w dłoń, która wcześniej zadała mu tyle bólu.

- Tak, już koniec. Powiedz mi, za co cię ukarałem. — powiedział ze spokojem.

- Za zaniedbywanie się, ukrywanie tego przed tobą i nieinformowanie o problemach — odparł zmęczony. Sięgnął za siebie dłonią, jednak obejmy nadal nie pozwalały mu dotknąć obolałych pośladków.

- Chcesz, bym cię rozpiął? - uniósł brew, widząc uporczywe starania uległego.

- Nie jestem pewny panie. Nie powstrzymałbym się chyba przed dotykaniem ich. Okropnie bolą — odpowiedział marudnie.

- Dziwne byłoby, gdyby nie bolały — stwierdził, poklepując go pieszczotliwie.

- Wybaczyłeś mi już... Panie? - zapytał z nadzieją.

- Nie umiałbym długo się na ciebie gniewać — uśmiechnął się lekko — To niemożliwe...

Theo obrócił głowę, patrząc na niego już spokojniejszy. - Czy... mógłbym się przytulić? - zapytał prosząco.

Podniósł zmęczone, lecz spokojniejsze spojrzenie na pana. Czuł się o wiele lepiej niż przed karą. Teraz, gdy jego grzechy zostały wybaczone, a ciemna maź poczucia winy przestała kłębić się w jego żołądku — I... zjadłbym pomarańcze...

- Oczywiście — ten szybkimi, zwinnymi i wprawionymi ruchami rozpiął jego dłonie, po czym pomógł mu się podnieść — Chodź.

- Dziękuję mój panie — podniósł się, przenosząc do klęku. Pośladki promieniały bólem. - Ałć...

- Trochę poboli, a zapamiętać ci pomoże — uśmiechnął się mężczyzna, mrugając do niego porozumiewawczo — A teraz chodź — rozłożył zachęcająco ramiona.

Theo rzucił się w nie, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Zapach pana działał kojąco,  pomagając mu odzyskać władzę nad umysłem. Zassał się na kawałku skóry na szyi, czując dziwną potrzebę wzięcia czegoś w usta.

- Hmmm, potem będę miał malinkę — stwierdził mężczyzna, uśmiechając się lekko.

Gładził dłonią plecy chłopaka w kojącym geście.

- Nie podoba cię się Panie? - oderwał się od niego, przejeżdżając ciepłym językiem po skórze.

- A czy to powiedziałem? - uniósł brew, palcami suwając po całej długości jego kręgosłupa.

Theo zamruczał, jego plecy wyginały się pod wpływem dotyku, podążając za wywołującą przyjemne drgawki dłonią — Czuję się trochę jak w head space. I to takim pogłębiającym się w każdym momencie...

- W takim razie myślę, że na dziś już odpuścisz naukę. Pójdziemy na taras i posiedzimy sobie razem, co ty na to?

Po wypowiedzeniu tych słów Master zaplótł ramiona na talii swojego uległego. Uśmiechnął się do niego zachęcająco, wyczuwając subtelne spięcie, jakie przeszło przez ciało chłopaka.

- Może... chyba nic się nie stanie jak zrobię sobie wieczór przerwy, prawda panie?

- Zdecydowanie nie, od jutra rozpoczniesz naukę, i regularne jedzenie — podkreślił.

- Postaram się mój panie — obiecał.

Patrzył na mężczyznę z miłością i spokojem, rozkoszując się ciepłem ciała.

- Chodź, dziś mam ochotę cię ponosić — stwierdził i uniósł się, łapiąc chłopaka pod udami, tak że ten nogami objął go w talii — Ruszamy.

- Ale mój Panie! - wypuścił drżący oddech w jego szyję. Czuł się tak, jakby latał.

- Tak wiem, jesteś tak ciężki, że ledwie cię utrzymam. Taka chudzina jak ja, bez sił... - skinął głową.

- Panie — zaśmiał się chłopak. Uważał w takich momentach Argo za rozkosznego.

- Tak? Czyżbyś się z tym zgadzał? Obawiasz się, że cię opuszczę — zaśmiał się lekko.

- Jesteś moim silnym panem. Nie upuścisz mnie. Ufam Ci... Najbardziej na świecie!

- I to jest to, co cieszy mnie najbardziej — przyznał szczerze, po czym postawił wciąż nagiego uległego na drewnianych deskach tarasu, samemu siadając na bujającej huśtawce i sięgając po koc.

- Chcesz usiąść mi na kolanach czy wolisz się położyć? - zapytał.

- Chciałbym klęknąć... ale w tej sytuacji, mogę na pana kolana? - nieśmiało zbliżył się do Mastera.
- Zapraszam — uśmiechnął się ciepło i ułożył chłopaka na swoich udach w taki sposób, że ten siedział na nim okrakiem, układając głowę na jego ramieniu. Od tyłu natomiast okrył go kocem, zakrywając nagie ciało. Wieczorna bryza sprzyjała przeziębieniu, szczególnie w połączeniu z rozgrzanym ciałem uległego. Argo schował go więc w swoich ramionach, ogrzewając i chroniąc przed całym złem świata

Tutaj Theo czuł się bezpiecznie.
Najbezpieczniej na świecie...


___________________________

Dobry wieczór!

Wiemy, że ten rozdział powinien pojawić się w środę, ale ze względu na nowe opowiadanko jakie się ukazało w ten dzień został przesunięty na dziś. Rozpiska jest jednak wciąż taka sama czyli:

Silence is Golden - poniedziałek
DOWHB - środa
Pederasty - czwartek
Podręcznik BDSM - sobota

A co do nowego opowiadanka o tytule - Kneel, My Little Sadist będzie ono ukazywało się myślę co dwa dni jako iż nie jest długie. (Dla tych którzy jeszcze nie czytali opowiada ono o poligamicznym związku - sadystycznym uległym i Masterze lubiącym ból)

Zapraszamy, jeśli jeszcze się nie zapoznaliście ❤️💚

Tutaj macie link:

https://www.wattpad.com/1253995706?utm_source=ios&utm_medium=link&utm_content=share_writing&wp_page=create_writer&wp_uname=Caatio&wp_originator=mXfZmHLvbCdj4kx9J3Ca75bs%2BatXuI35lBMxZyjh3wZAJulmLMu%2Fe38Rx6Rm6CW2hcaYweIT3XJ0WfMZOeDsrRSugDeH5cnwY3fy%2FPJLNsM0FYosMy7PRcCNmTeOpxOK

Ps. Zbliżamy się do zakończenia przygód Theo i Argo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top