Rozdział 53
Nawet tak minimalny dotyk wprawił ciało uległego w drżenie. Tym razem chłopak nie powstrzymywał łez i jęków.
- Panie... - zaczął wołać błagalnie.
- Hmm? - ten uniósł brew, zerkając na młodszego.
- T-to... boli — przyznał, odnosząc się do bólu jego biednych jąder. Cały jego penis przybrał już teraz czerwony kolor.
- Tak, boli, czy dasz radę wytrzymać jeszcze dwa razy? - zapytał, kojąco gładząc jego wystające żebra.
- A... nie trzy Panie? -zapytał, jęcząc coraz mocniej. Znów znalazł się i szczytu — Mam niewolniczy orgazm! - krzyknął szarpiąc nogami
- Dwa — uśmiechnął się, widząc, że dobrze obliczył i faktycznie chłopak doszedł natychmiastowo. — Mój grzeczny chłopiec — powiedział z podziwem. - Jestem taki dumny.
- P-Panie - zapłakał, podkulając pod siebie nogi. Mimo to nie zamierzał mówić hasła. Był po prostu nieco przytłoczony doznaniami.
- Jestem z ciebie bardzo zadowolony Whites. Dlatego zmniejszę liczbę z dwóch do jednego, a potem pozwolę ci dojść — zadecydował.
Był naprawdę zadowolony z chłopaka.
- Ja dam radę dwa, Panie. - zapewnił, opuszczając znów nogi — Tylko... Mogę jeszcze trochę wody?
- Oczywiście, jednak już postanowiłem, za to jak bardzo jesteś dzielny, zmniejszam o jedno — nalał wody ze zbiornika w kącie pokoju i przechylił kubek do ust białowłosego — Ostrożnie...
Theo uśmiechnął się szeroko. Czuł się niemal pijany przez te wszystkie pochwały. Zimna woda przyjemnie chłodziła jego przełyk.
- Dziękuję Panie. Już jestem gotowy.
Argo skinął głową i podszedł do niego. Tym razem jednak zamiast dłoni, Theo poczuł coś innego. Niezrozumienie wymalowało się na jego twarzy do momentu, gdy poczuł, iż to nic innego jak usta Pana.
- Master!? - wierzgnął biodrami. Ciepłe, pełne usta otaczały jego bolącego członka. Jednocześnie koiły bol jak i go potęgowały.
Mężczyzna nie odpowiedział, muskając wargami delikatnego, umazanego w przed spermiu penisa chłopca. Uwielbiał ten widok na twarzy uległych gdy ich Master pierwszy raz brał ich w usta. Ten szok, ale też niebiańska przyjemność.
Ujął w dłoń jego ciemnoczerwoną mosznę, masując ją nieco. Tym razem doprowadzenie chłopaka do granicy zajęło mu o wiele dłużej, zważywszy na dość długie odmawianie orgazmu.
W końcu jednak ten wygiął się w plecach.
- Mam niewolniczy orgazm! - krzyknął, a do góry poleciała samotna stróżka spermy. Przedsmak orgazmu, jednak zgaszony w zarodku.
Z gardła Theo wyrwał się jednostajny szloch. Całe jego ciało drżało.
- Bardzo ładnie mały, Pan jest z ciebie dumny — odparł Argo, odsuwając się, pogładził dłonią spocone czoło uległego, do którego poprzyklejały się kosmyki białych włosów. - Bardzo dumny.
- Pan jest dumny? - upewnił się, lgnąc do dotyku. Cały czas dyszał ciężko.
- Bardzo, teraz czeka cię nagroda. Czy chcesz przed nią odpocząć? - zapytał mężczyzna, gładząc jego brzuch i uda.
- Chwilę Panie, proszę... Moje jądra palą i wolałbym, żeby nie odpadły — powiedział, choć wiedział, że jest to niemożliwe. Mimo wszystko tak się czuł.
- Jeszcze będą nam potrzebne mój chłopcze — powiedział, gładząc go czule — I to nawet bardzo...
Theo pozwolił siebie na chwilę odpoczynku i uspokojenie oddechu — Już Panie -powidzial gdy jego serce nie uciekało już z klatki piersiowej.
- Dobrze, teraz możesz dojść mój chłopcze. Spokojnie — pogładził go czule — To twoja nagroda.
- Dziękuję Panie — oblizał wargi, szykując się.
- Grzeczny chłopiec, zaczynam — powiedział i zaczął delikatnie jeździć dłonią z góry na dół. Jego druga ręka zajęła się w tym czasie jego jądrami.
Ból mieszał się z przyjemnością, jednak tym razem chłopak nie był aż tak spięty. Po chwili zamruczał niechętnie.
- Sir... to nie idzie — powiedział płaczliwie, czując, jak jego organizm nie chce odpuścić i znów próbować dojść.
- ciii, rozluźnił się — powiedział łagodnie i przyśpieszył ruchy na jego członku.
- Panie... jestem blisko... - powiedział, oddychając cholernie szybko.
- Dojdź do mnie Whites. Dojdź do swojego Pana! - rozkazał władczo.
Słowa wystarczyły chłopakowi, by przekroczyć granice. Szarpnął całym ciałem, czując głuchy ból w kroczu. Jego penis wyrzucał z siebie spermę mocnym strumykiem.
- P-panie! - uległy zaskomlał, jak ranione zwierzę, kuląc się jeszcze mocniej i chcąc złapać za bolące miejsce.
Jego dłonie były jednak mocno spięte nad głową. - Ciii, - powiedział łagodnie Master, samemu go gładząc — Grzeczny chłopiec.
- A-ah! - szarpał się cały czas, miotany długim, intensywnym orgazmem. Cały drżał i nawet gładzenie nie uspokajało go do końca. Mimo to Argo cały czas informował go o swojej obecności, jeżdżąc dłonią po jego udzie i szczupłym brzuchu.
- Bardzo ładnie, tak świetnie sobie poradziłeś. Pan jest z ciebie dumny.
- Master...możesz mnie przytulić? - poprosił słabo, gdy nieco się uspokoił.
- Nie chcesz, by najpierw Cię rozpiąć? - zapytał mężczyzna badawczo.
- Nie trzeba. Potrzebuję... potrzebuję — zaciął się, cały czas drżąc — Bliskości, Panie...
Mężczyzna od razu ułożył się obok niego, obejmując drobne ciało — Jestem tutaj Theo — powiedział spokojnie.
- Master — jego drgawki nieco ustały. Uległy przylgnął do niego odginając się.
- Tak, jestem tutaj, jestem przy moim grzecznym uległym — mówił powoli. Wiedział, że w takim stanie do chłopaka ciężej cokolwiek dociera. - Rozepniemy Ci rączki, dobrze?
- Nie odchodź Panie... proszę! - zaskomlał, gdy Master uniósł się w celu rozcięcia kajdanek.
- Dobrze, zostaję, rozepniemy ci je później, tak? - zapytał kojąco, gładząc chłopaka delikatnie.
- Tak... Master — uśmiechnął się błogo, znów chowając w zapachu i cieple pana.
- Grzeczny chłopiec, jak się teraz czujesz? - nie przerywał gładzenia, tym razem jednak sięgając też spoconych kosmyków na czole.
- Zielony. - Odpowiedział błogo.
Mimo to szarpnął rękami. Chciał schować się w sile pana, a teraz nie mógł. Mruknął niezadowolony. Jak to możliwe, że ktoś tak potężny jak pan nie może go odpiąć, jednoczenie go tuląc?
- Dobrze, leż spokojnie i oddychaj. - zasugerował, jednak Theo dobrze wiedział, że pod tym pozornym słowem kryje się jawne polecenie. Wykonał, więc je, zastygając w miejscu i biorąc parę głębszych oddechów. Pozwoliło mu się to nieco uspokoić.
- Jestem z ciebie bardzo zadowolony chłopcze — powiedział Master, przeczesując jego białe włosy. - Bardzo...
- Rozepnie mnie Pan? - poprosił cicho już spokojniejszy. Zaczynał nawet wierzyć Panu.
Być może był coś jednak warty?
- Już, najpierw rozepniemy Ci ręce — oznajmił, po czym sięgnął do skórzanych kajdan, które utrzymywały dłonie chłopaka w górze.
Ostrożnie uwolnił jego nadgarstki i położył je nad jego głową. Sprawdził, czy napewno nie ma na nich otarć. W prawdzie było to niemal niemożliwe, ze względu, iż obejmy, jakich użył, były miękkie i wyłożone futerkiem od środka, miały też szerokość 5 centymetrów. Zrobił to więc bardziej z przyzwyczajenia. Zawsze lepiej sprawdzić niż tego nie zrobić. - powtórzył sobie w głowie.
Po upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, pogładził policzek uległego.
- Teraz nogi, spokojnie. Czy coś boli? - zapytał.
- Jądra Panie, ale to do wytrzymania — Nie poruszył się, cały czas mając opaskę na oczach. Pozwalał Panu na spokojne oporządzenie siebie.
- Zaraz się Tobą zajmiemy — za pomocą przycisku po obu stronach, ponownie złożył rozpórkę i rozpiął kostki chłopaka — Delikatnie wyprostuj nogi, powoli — poinstruował go.
Theo wykonywał polecenia. - Wszystko jest w porządku — poruszył nogami. Sesja nie była długa, więc i nie zdążyły się zastać.
- Dobrze, przygaszę teraz światło i zdejmę ci opaskę. Wzrok musi przyzwyczaić się do światła — powiedział i za pomocą pilota zmniejszył jasność. W powiedzeniu zapanował półmrok, jakby jedynym oświetleniem była mała świeczka, której płomień tańcował radośnie, mając świadomość, że gdyby nie on, zapanowałaby nieubłagana ciemność.
Argo lubił takie klimaty.
Zrobiło się nagle w pomieszczeniu bardzo przyjemnie i ciepło. Lekkie światło pozwalało Theo nieco się wyciszyć — Mogę się przytulić? - poprosił.
- Chodź mały — wyciągnął do niego dłonie i delikatnie przytulił do siebie — Mój kociak.
- Twój Panie — odpowiedział śpiąco, przytulając do Pana. Zamknął oczy, pozwalając siebie na odejście w sen.
Mężczyzna gładził go kojąco, wiedział, że taka sesja była wyczerpująca i chłopak musi być bardzo zmęczony, dlatego pozwolił mu na odejście w upragniony sen. Przedtem jednak zapytał. - Nie chcesz byśmy przeszli do sypialni?
Odpowiedziało mu jedynie mruczenie, w pół śnie. Z jego uległym nie było już kontaktu.
- Chodź maluchu, zabiorę Cię do sypialni — powiedział, po czym po przetarciu ciała białowłosego wilgnymi chusteczkami z nasienia, delikatnie chwycił go pod nogami i bez trudu uniósł do góry. - Połóżmy cię spać mały — powiedział jeszcze do niego.
- Master — sennie odpowiedział chłopak. Był dość wątły a w ramionach Pana było mu najlepiej
- Tak, jestem. Idziemy do sypialni — skinął głową, wychodząc z sali. Jej posprzątanie postanowił pozostawić sobie na później.
___________________________
Oh, zamówiłam sobie dziś maka do szkoły. Dzień od razu stał się lepszy!
Czy ktoś też to uwielbia? ❤️🫶🏻
Ps. Co sądzicie o rozdziale? Podobał wam się? Może macie jakieś życzenia co do kolejnych rozdziałów?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top