Rozdział 38
Argo wpatrywał się w jego błyszczące ze szczęścia oczy z rozczuleniem.
- Tak... W to nie wątpię. - powiedział — Dziś wspólnie przyszykujemy i razem zjemy śniadanie — zdecydował po chwili.
- Dobrze Panie — wstał powoli i razem poszli do kuchni — Co sobie Pan życzy?
- Jest jakaś specjalność, którą sam uwielbiasz? Nie mówię o czymś, co lubił twój Pan — sprecyzował do razu — A o tym co ty lubisz.
- Hm... - zastanowił się chwilę — Chyba nic takiego nie ma Panie. Przynajmniej tak mi się wydaje. To źle?
- Nie masz rzeczy, którą lubiłeś dla siebie robić? - zdziwił się lekko.
- Lubiłem naleśniki z truskawkami jeszcze przed byciem z Panem.
- No — klasnął w dłonie — Chętnie ich spróbuję — Robiłeś je z własnego ciasta?
- Z przepisu mojej babci! - uśmiechnął się szczerze.
Te wspomnienia były miłe.
- Cóż... Tak się składa, że nigdy nie robiłem samemu ciasta na naleśniki. Może zechcesz mnie nauczyć?
- J-ja... Tak Panie, ale nie musi Pan przecież umieć, póki tu jestem — zaczął wyciągać rzeczy.
- Przeciwnie. Czasami nie będziesz mógł samemu gotować, będę potrzebował twojej pomocy w inny sposób — uśmiechnął się.
- Oh — zarumienił się - Jaki?
- Chociażby taki jak mówienie mi co robić. Wspominałem ci, że lubię deprawację sensoryczną.
- T-to znaczy? Dlaczego wtedy nie mógłbym gotować?
- Używanie noża z zasłoniętymi oczami byłoby niebezpieczne dla twoich paluszków. - Dotknął jego delikatnej zadbanej dłoni. W porównaniu z jego była taka niewielka... Jakby za pomocą jednego mocniejszego złapania był w stanie ją złamać.
- Oh. To brzmi podniecająco, ale w takim razie chce mnie Pan trzymać z zamkniętymi oczami przez dłuższy czas? - Jego oddech przyśpieszył.
- To będzie zależało od sesji — zapewnił — Spokojnie, będę chciał spróbować z Tobą wielu rzeczy. Jednak przede wszystkim ważne jest słowo bezpieczeństwa.
- Oczywiście Panie. Perspektywa bycia zależnym od Pana jest gorąca...
- To bardzo dobrze — uśmiechnął się — A teraz naucz mnie robić te pyszne naleśniki, bo zgłodniałem!
- Dobrze Panie... To najpierw trzeba przygotować mąkę, cukier, jajka i mleko -zaczął wyciągać rzeczy.
- Bardzo szybko nauczyłeś się, gdzie co znajduje się w moich szafkach — odparł z podziwem — I myślę, że to nie tylko dzięki małym karteczkom.
- Mam całkiem niezłą pamięć i staram się jak najlepiej wykonywać polecenia. Chcę być dobrym chło... uległym — zarumienił się lekko.
- Dokończ — uśmiechnął się mężczyzna, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Um... - jego twarz stała się czerwona -To głupie, przepraszam.
- Pozwól, że ja ocenię, co jest głupie — zachęcił go, odwracając delikatnie kark — A więc?
- Chciałbym być grzecznym chłopcem — zacisnął dłonie cały zawstydzony — Wiem, że to strasznie infantylne określenie...
- Mi się bardzo podoba... Jesteś grzecznym chłopcem. W dodatku niedługo staniesz się... Moim grzecznym chłopcem — wyszeptał.
Theo zadrżał wyraźnie i wypuścił powietrze z płuc. To było cholernie gorące. Jego penis podniósł się jak na komendę a przez to, że chodził nago, było to pięknie widoczne.
- Nie teraz... - ten dotknął delikatnie skóry na jego męskości — Na to przyjdzie pora — wskazał na blat — Co dalej?
- Trzeba wymieszać składniki — odpowiedział drżąco, starając się skupić na czymś innym, jednak wszystkie jego myśli spływały na Pana.
Ten położył dłoń na jego zarumienionych po wczorajszym znakowaniu pośladkach i przesunął ją do góry po długości kręgosłupa — Tak... I co dalej?
Theo ostatkiem sił powstrzymał się przed podskoczeniem i tylko odetchnął — Potem dodaje się jeszcze kakao i gazowaną wodę. I czeka parę minut — zacisnął dłonie na łyżce, mieszając ciasto.
Ten zjechał na jego talię i objął ją dłonią, drugą rękę kładąc na łyżce, pomagając mu mieszać — I...?
- I-i - czuł, jak jego serce szaleńczo bije, a penis stoi w pełni — Tak właściwie to tyle. Trzeba je usmażyć.
Mężczyzna skinął głową i palec drugiej dłoni umoczył w cieście, po czym podsunął chłopakowi do ust — Spróbuj.
Theo nie mógł się powstrzymać i zassał się na palcu, oblizując go dokładnie. Miał ochotę na coś innego...
Master wsunął mu go bardziej w usta, czując na skórze malinowe wargi chłopaka. Były takie przyjemne... Po chwili gdy białowłosy przymknął powieki, wysunął jednak palec, zostawiając go spragnionego i uśmiechnął się — I co? Smakuje?
- Tak Panie, nawet bardzo — otworzył lekko usta, oddychając szybko - T-to... Robi Pan to specjalnie? - zapytał, cały rozpalony.
- Cóż takiego? - zapytał Argo, tym razem sięgając po małą łyżeczkę i już to na nią nakładając ciasta. Wziął ją do ust, smakując.
- Jest Pan strasznie gorący — powiedział, nie do końca panując nad sobą. Myślał teraz tą dolną główką.
- Gorący...? Być może to przez wyłączoną klimatyzacje — wymruczał — Pysznie wyszło — wskazał na łyżkę — Zgadzasz się ze mną Whites?
- Tak Panie — prawie jęknął, starając się myśleć o czymkolwiek innym niż ten przystojny mężczyzna stojący obok. O jego długich palcach muskających skórę z taką delikatnością. Mimowolnie poruszył biodrami ocierając męskość o szafkę
- Przygotowujemy do tego osobną polewę? - zapytał, przekrzywiając głowę w bok.
- Możemy Panie. Śmietankową albo czekoladową — powiedział, starając się uspokoić.
- Czekoladowa brzmi dobrze — uśmiechnął się — Lubisz syrop klonowy?
- Nawet tak, Panie — wymruczał powoli coraz bardziej spokojny przez to, że pan go nie dotyka.
- Jeśli chcesz, możemy nim polać truskawki — zachęcił, po czym odetchnął — Zacznij smażyć.
-Oczywiście Panie — Theo zabrał się za robotę, jednak jego wzwód nadal nie opadł.
Argo przyglądał się temu z uniesionymi brwiami, po czym zabrał się za krojenie i przygotowywanie truskawek. Białowłosy nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na szczupłe palce Mastera, poruszające się z gracją. Po chwili pisnął cicho, gdy zapatrzony w mężczyznę dotknął dłonią rozgrzanego blatu kuchennego.
- Whites? - mężczyzna od razu odwrócił się jego stronę.
- To nic — włożył rękę pod wodę, by zneutralizować oparzenie.
- Daj, delikatnie — złapał go ostrożnie za nadgarstek i odkręcił wodę.
- Nic mi nie będzie Panie — Powiedział, jednak posłusznie dał się pokierować. Ten delikatnie obmył mu oparzenie chłodną wodą, a potem przyjrzał mu się uważnie — W porządku?
- Tak Panie — uśmiechał się słabo.
- Dobrze, mój mały — powiedział, po czym sam zajął się smażeniem.
- Mogę to dalej robić Panie — zaprotestował, z dłonią cały czas w zlewie.
- Dobrze, zatem wyjmij syrop i polewę czekoladową z lodówki — zachęcił.
- Dobrze Panie — wykonał polecenie, kładąc wskazane przedmioty na blacie. Ten w tym czasie odkładał już gotowe, upieczone naleśniki na talerz a Theo wkładał do środka truskawki.
- Pięknie — skinął głową mężczyzna — Wygląda smakowicie, nie uważasz?
- Tak Panie, wygląda naprawdę ślicznie -ucieszył się, czując, jak ślina napływa mu do ust.
- Zobaczymy, jak ci pójdzie podanie mi ich. Wezmę prysznic, a ty w tym czasie nakryj do stołu. - polecił Master.
Uległy skinął jedynie głową, robiąc to, co mu nakazano. Był szczęśliwy, że mógł służyć swojemu Panu. Miał nadzieję, że dostatecznie go zadowoli.
___________________________
Przyznać się, kto czeka na ich oficjalne podpisanie uwagi?
Jak myślicie jak wygląda taki proces? Macie jakieś wyobrażenie? 💗✨
Miłych ferii osobom, które właśnie je rozpoczęły!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top