Rozdział 3
Usiadł na fotelu. Miał jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia zmiany. Sięgnął po książkę. Może jednak pouczy się trochę na te studia? I tak nie ma co robić? Słowa kobiety o tym, jak bardzo mu na nich zależało były prawdą. Jego poprzedni Master nie mógł sprawić, że teraz je przez niego rzuci.
Otworzył notatki przejerzadzajac po nich wzrokiem.
Fizjologia człowieka.
Medycyna nie była zabyt prostymi studiami. Szczerze mówiąc jego Pan często się dziwił jak daje radę na takich studiach. Czasem wręcz zdawało mu się, że nieco... Podważał jego umiejętności.
Ale on dawał sobie radę. A to znaczyło że nie był tak beznadziejny jak sądził Master. Nadawał się nie tylko do seksu.
Zaczytał się próbując odciągnąć uwagę od przykrych myśli. Było mu naprawdę przykro.
Przekartkował strony książki skupiając się na tematach. Może nie były bardzo interesujące, ale zawsze było to lepsze niż nic.
Po około dwóch godzinach nauki podniósł się ponownie.
Starczy
Potrzebował przerwy. Rozejrzał się wiedząc, że do rozpoczęcia zmiany ma jeszcze pięć godzin.
Postanowił zjeść coś słodkiego. Jego Master w prawdzie zawsze mu tego zabraniał, jednak...
- Walić to - powiedział i otworzył paczkę ciastek. Wpakował jedno do ust cicho mrucząc.
Już dawno zapomniał jak pyszne one były. Zapomniał ich smaku i poczuł małe ukłucie radości na ten słodki smak
Uśmiechnął się. Samotność miała niby jakieś plusy. Zjadł kolejne ciastko. Zamlaskał zadowolony, były dobre, ale nic nie mogło zastąpić pysznych ciastek, Pani w sklepie
W końcu nie mając nic lepszego do roboty odpalił sobie serial „Friends" Trochę komedii mu nie zaszkodzi.
Zjadł lody, które okazały się zostać w lodówce i przykrył się fioletowym kocykiem.
***
Dzwoneczek sygnalizujący otwierające się drzwi zadzwonił a on odetchnął czując znajomy zapach sklepu. Było naprawdę przyjemnie.
- Dzień dobry! To ja Theo! - zawołał, wchodząc do pomieszczenia.
- Witaj kochany. Wejdź - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie kobieta - Gotowy na pierwszy dzień pracy? - wyciągnęła w jego stronę lizaka w kształcie penisa -A to gratis na dobry start.
- Wyjem je Pani wszystkie. - zarumienił się lekko.
- Jedz na zdrowie cukiereczku. Zmianę zaczynasz dopiero za dziesięć minut, więc możesz powiedzieć, a potem pokażę Ci co trzeba zrobić.
- Chyba wolałbym już zacząć - powiedział niepewnie biało włosy - Wtedy... Skupię się na pracy i zapomnę o... - spuścił głowę.
- Rozumiem, skarbie. No to chodź. Rozpakujesz za mnie pudełka. Łupie mnie już w krzyżu a ty jesteś młody i silny
- Młody być może, ale do silnego mi dużo brakuje - odparł nieco rozbawiony i sięgnął po pudełko, które podała mu kobieta.
- Ja dawałam radę to ty też dasz. - zachichotała - Dobrze, słoneczko. Poradzisz sobie? Za godzinę powienien przyjść Argo.
Ten skinął głową
- Co takiego zamówił? Jeśli mogę spytać...?
- To niestety tajemnica. Ale po zamówieniu mogę wnioskować, że chwilowo jest singlem - mrugnęła do niego i stanęła za kasą.
- Myśli Pani, że... - iskierka niechcianej nadziei pojawiła się w jego sercu.
- Zobaczymy, mały. A teraz do pracy - zaklaskała. - Zastanów się jak mu się przedstawisz.
- A jak... Powinienem? - zmarszczył brwi zaczynając intensywnie myśleć.
- Zastanawiaj się. Będziesz mieć zajęcie w czasie pracy.
- Powinienem przedstawić się jako Theodoric? Czy Theo? Podobno to drugie jest bardziej... Ulegle i... - spojrzał na kobietę jakby pytanie jakie zadał świadczyło o jego życiu lub śmierci.
Ta uśmiechnęła się łagodnie.
- Bądź sobą. A ja spróbuję Ci pomóc.
- Teraz byłem sobą... I skończyło się to... Tak - westchnął cicho.
- To nie twoja wina. Tylko twojego byłego Mastera. Przecież wiesz że bycie nie sobą jest najgorszym możliwym pomysłem.
- Tak, ale... Może go czymś irytowałam? Robiłem nie tak wiele rzeczy, nie wychodziło mi gotowanie, albo nastawiałem na buzik hałas którego zapomniałem, że nie lubi...
- Kochaneńki - podeszła do niego powoli i pogłaskała pomarszczoną dłonią - To nie twoja wina. Każdy popełnia błędy. Ale żeby znaleźć szczęście nie możesz udawać kogoś, kim nie jesteś.
- Ma Pani rację, ja po prostu... - zaczął, jednak wtedy usłyszeli hałas dzwoneczka.
Kobieta odwróciła się w stronę drzwi a chłopak opuścił wzrok. Było jeszcze za wcześnie na przybycie Argo... Ale może przyszedł przed czasem?
- Idź - poklepała go po plecach - Powodzenia!
- Ale, ale ja nie wiem gdzie co leży i, i... - zaczął, jednak ta pchnęła go lekko w stronę drzwi z zaplecza.
- Byłeś tu tyle razy, że sam lepiej wiesz Gdize co się znajduje, idź!
Chłopak powoli wyszedł na sklep i przełknął ślinę widząc stojącego tyłem klienta.
- Dzień dobry... Jak mogę pomóc? - zapytał niepewnie.
Na te słowa odwrócony w stronę jednego z regałów wysoki mężczyzna odwrócił się. Ubrany był w biały golf pod samą szyję. Jego włosy były... Długie, sięgające zdecydowanie za ramiona jak nie dalej. Miały platynowy kolor i były bardzo proste. Niemal jak wyjęte z pod prostownicy. Ani jeden z nich nie odstawał od reszty.
Nie to co u niego...
Od razu poczuł się dużo, dużo mniejszy od mężczyzny. Nie tylko przez jego wygląd ale też... Wzrost. Wyglądał jakby miał conajmiej 1.90 wysokości.
Theo powoli unosił wzrok, który w końcu spoczął na jego twarzy. Mocno zarysowana żuchwa i wyraźne kości policzkowe. I oczy... Życzliwe i łagodne brązowe oczy chodź była w nich wyraźnie widoczna dominująca iskra.
W jego głowie kotłowało się tyle myśli, że nie wiedział co powiedzieć.
- Wyglądasz jak... Elf... - powiedział powoli, nie zdając sobie sprawy, że te myśli wydobyły się z jego głowy za pomocą zdradzieckich ust.
__________________________
Hejkaaa❤️
Witamy z kolejnym rozdziałkiem, mamy nadzieję, że się spodobał. Co sądzicie o naszym Masterze? I o Theo i jego głośnych myślach?
Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top