Rozdział 22
- Mogę mieć pytanie, którego nie powinienem zadawać jako niewolnik?
- Mówiłem, póki nie znasz moich zasad i ich nie zaakceptujesz możesz pytać o co zechcesz. Z resztą jak już je poznasz również. Jestem zwolennikiem zadawania pytań. Bez względu na to czy wypada czy też nie.
- Dlaczego sesje na dworze? - spytał dość nieśmiało.
Był ciekawy, choć wiedział, że uległy nie musi wiedzieć dlaczego, ma tylko słuchać.
- Kontakt z naturą jest ważny, uczucie chłodnego wiatru na nagiej skórze lub zapach lasu - Odparł.
- To wydaje się naprawdę przyjemne - skomentował z uśmiechem.
Definitywnie chciałby spróbować.
- Ale spokojnie, do wszystkiego dojdziemy powoli. Tak jak wczoraj mówiłem, dziś wieczorem zrobimy próbną sesję. Odciążająca w rodzaju dyscyplinarnym.
- Oczywiście Panie, ale... odciążającą? Myślałam, że dyscyplinującą... Co to znaczy? - spojrzał na Pana ciekawsko.
- Żeby z twojej ślicznej główki zniknęły wszystkie złe myśli na temat siebie - uśmiechnął się - Ma Cię odciążyć emocjonalnie.
- Dziękuję, Panie - oddał uśmiech. Potrzebował odprężenia.
Ten uśmiechnął się.
- Okey, jeśli możesz, posprzątaj ze stołu. Muszę powoli wychodzić. Przyniosę Ci regulamin ze wszystkimi zasadami. Poczytaj sobie a jak wrócę omówimy wszystko po kolei. W razie gdyby coś się działo, zadzwoń.
- Dobrze, Panie - chłopak wstał od stołu i zaczął zbierać naczynia. Od razu polepszył mu się humor. Praca dla Pana była taka wspaniała.
- Możesz przejść się po terenie, drzwi nie musisz zamykać - Dodał jeszcze, po czym po założeniu na siebie eleganckiego ubrania podszedł do uległego i pocałował w czoło - Do zobaczenia, Theo.
- Do widzenia, Panie - uśmiechnął się szeroko czując buziaka. Wypełnił jego serduszko radością.
Gdy Pan opuścił dom chłopak wziął się do pracy. Najpierw umył dokładnie naczynia i zaczął szperać w kuchennych szafkach. Wziął nawet kartkę by rozpisać sobie co gdzie jest i nauczyć się tego na pamięć.
Narysował sobie ładny schemacik. Potem obejrzał również szafki w salonie i pomieszczeniu gospodarczym ponownie robiąc notatki. Cieszył się że, dom nie jest duży.
Już po 2 godzinach udało mu się poznać wszystkie pomieszczenia oprócz pokoju Mastera. Nie chciał wchodzić tam bez zgody. Siadł więc do nauki w ten sposób chcąc zabić czas. Nastawił budzik na 13.30 by jeszcze przed przybyciem Mastera obejrzysz ogród i odpocząć po wkuwaniu.
Usłyszał ostry dźwięk budząc się z naukowego transu. Wydawało mu się że umie już cały materiał który miał dziś przerobić więc uśmiechnął się zadowolony.
Udał się na zewnątrz, rozciągając zastane kości. Mruczał sobie pod nosem piosenkę oglądając roślinki i rzucając psu patyki. Fajnie było mieszkać w domu ze zwierzętami. Nie czuł się taki samotny.
- Dobry Piesek! - krzyknął po raz kolejny, gdy futrzak przyniósł rzucony patyk. Uklęknął przy nim i zaczął gładzić, dostając w zamian całusy - No kto jest dobrym pieskiem? No kto? -
spytał pieszczotliwie.
Czworonóg był bardzo zachwycony zabawą z chłopakiem, cały czas biegając wokół niego chcąc by skupił na nim całą swoją uwagę. Co poniekąd robił.
- Whites jest dobrym pieskiem - usłyszał rozbawiony głos z tylu na co podskoczył .
- Panie! Dzień dobry - opadł przed nim na kolana.
- Witaj - uśmiechnął się i pogłaskał go po głowie - Widzę, że dobrze się bawicie.
- Tak, Proszę Pana - przytulił się do ręki, ocierając o nią. Była taka przyjemnie ciepła.
- Jak się czujesz? Dałeś sobie radę? - zapytał sięgając do tyłu, tworząc na swoich włosach niewielkiego koczka z kilku kosmyków by włosy nie opadały mu na twarz.
- Tak, Proszę Pana. Wykonałem zadanie tylko... nie wiedziałem czy mogę wejść do Pana sypialni, a piwnica była zamknięta.
- Dobrze, na piwnice przyjdzie czas. Tam znajduje się nasza główna sala.
Oprowadzę Cię dziś po niej - uśmiechnął się - A teraz, chodź do domu. Przywiozłem obiad.
Chłopiec podniósł się z ziemi i grzecznie poszedł za Masterem. Miał naprawdę dobry humor. Patrzył więc na mężczyznę ze świetlikami w oczkach.
- Jak poszła ci nauka? - zapytał, wchodząc do salonu po tym jak odwiesił swoją marynarkę w przedpokoju.
- Dobrze, Proszę Pana. Bardzo przyjemnie mi się tu uczyło. - powiedział, towarzysząc mu cały czas.
- Przeczytałeś zasady? - zapytał w następnej kolejności.
- Tak, Proszę Pana. Tylko... jeszcze nie umiem ich na pamięć. Przepraszam - wykręcił swoje palce.
- Nie miałeś uczyć się ich na pamięć mały tylko na razie przeczytać. Zaraz do tego siądziemy i przedstawisz swoje zastrzeżenia - uśmiechnął się wchodząc do kuchni. Panował w niej nienaganny porządek - Dziękuję, że posprzątałeś.
- To była przyjemność, Panie - podążył za nim powoli. - Pomóc Panu rozpakować obiad?
- Tak, podaj mi opakowania - wskazał na reklamówkę położoną na stole.
Theo błyskawicznie wykonał polecenie drżąc gdy tylko jego skóra dotknęła skóry Mastera.
Ten zatrzymał się i położył rękę na jego dłoni - Trzęsiesz się... - zauważył patrząc na niego uważnie. Dobrze, że chłopak w ten sposób reagował na jego dotyk. To było bardzo ważne.
- Przepraszam, Panie - uspokoił się - Nie wiem dlaczego, ale reaguję tak na Pana obecność. Postaram się już więcej tak nie robić - spiął się.
- Spokojnie - przejechał opuszkami palców po delikatnej skórze.
Theo złączył wargi w cienką linię, rumieniąc się. Miał bardzo dobrą wyobraźnię i gdy Master nawet tak delikatnie go dotykał... Powstrzymał się jednak przed kolejnymi ruchami pozwalając się głaskać.
- Mam nadzieję, że lubisz ryż z warzywami - odsunął się sięgając do szafki wyciaciągajac dwa talerze.
- Oczywiście, Panie. Warzywa są zdrowe - skinął głową, biorąc talerzyki od Mastera i kładąc je na stole.
- Powiedz... Uczyłeś się obsługi przy stole?
- Um... Nie proszę Pana. Nie takiej profesjonalnej - przyznał zażenowany.
Czy jest beznadziejny?
- Chętnie zobaczę co potrafisz - powiedział, po czym usiadł przy stole - Po kolei, nie stresuj się.
Theo skinął głową biorąc talerz sprzed Pana i nakładając na niego jedzenie. Starał się by wyglądało ładnie, ale cóż. Nie było to jego najlepsze dzieło. Podszedł do Mastera z prawej strony kładąc przy nim talerz - Smacznego Panie, czy... życzy Pan sobie coś do picia?
- Herbatę - skinął głową, przyglądając mu się uważnie. Zdecydowanie preferował by chłopak klęczał podając mu jedzenie, jednak nie chcąc na razie go dodatkowo stresować zaniechał komentarza.
Młodszy oparzył się i syknął parząc herbatę. Był spięty, nie za bardzo wiedząc co ma robić. Szybko jednak uwinął się w przygotowaniem napoju kładąc go obok Pana i opadając na kolana - C-coś jeszcze Panie?
- Serwetki i sztućce też by się przydały - mruknął.
Theo zarumienil się.
- Przepraszam Panie, tylko się stresuję - wstał od razu by podać mu sztućce. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Jak mógł zapomnieć o czymś tak ważnym?
Argo siedział w tym czasie uważnie obserwując działania chłopaka. Widać było, że jest strasznie zestresowany.
W końcu ten grzecznie podał mu sztućce i pare serwetek kładąc je na stole obok Pana.
- Dziękuję - powiedział ten - Daj mi dłoń - powiedział spoglądając na niego.
Chłopak wyciągnął przed siebie oparzoną prawą rękę. Nie wiedział wprawdzie o którą dłoń chodzi Masterowi, ale stwierdził, że ta się nada.
Ten delikatnie ją odwrócił.
- Włóż to pod zimną wodę - przyjrzał się skórze - Bardzo boli?
- Nie, Panie. To nic takiego - I tak wykonał rozkaz wzdychając głęboko z ulgą.
- Theo...? - drugą dłonią uniósł jego podbródek i trzymając go nakierował na siebie spojrzenie chłopaka - Szczerość...
- Naprawdę, Panie -spuścił wzrok - Zasłużyłem na to, więc nie boli aż tak bardzo.
- Zasłużyłeś? - uniósł brew.
- Zapomiałem o sztućcach - wyjaśnił.
- Ja je tu widzę - spojrzał na stół - Stresujesz się, nic złego w pomyłkach.
- Przepraszam, Panie - drugą dłonią otarł oczy z łez. Nie był zbyt stabilny emocjonalnie, dlatego łatwo się rozklejał.
Ten dotknął jego policzka - Już dobrze - przeczesał jego włosy - A teraz siadaj i zjedz, czeka nas jeszcze dziś sporo pracy.
- Dobrze, Proszę Pana - nałożył sobie jedzenia na talerz i usiadł obok Pana. Zjadł je dość szybko.
Zjedli we względnej ciszy. Chłopak skupiony był w patrzeniu w talerz, natomiast Argo przyglądał się jego ruchom. Niepewne i dość drżące dłonie sięgające po kubek lub dotykające sztućców. Lekkie roztrzesienie i widoczny stres. Tak, zdecydowanie musiał dodać mu pewności siebie...
____________________________
Witajcie kochani!
Jak tam mija wam tydzień, już środa czyli blisko do piątku!
Damy radę ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top