Rozdział 2

Od razu w oczy rzucił mu się Sex Shop stojący na rogu. Ten sam w którym zawsze bywał z Master'em, ten sam w którym kupił mu obrożę...

Powoli, jakby odruchowo ruszył w tamtą stronę. Miał z tego miejsca dużo dobrych wspomnień. Otworzył niepewnie drzwi

Mały dzwoneczek na górze zabrzęczał cicho. Jakby... Wcale nie wchodził do sklepu z rzeczami erotycznymi a jakiejś starej księgarni pełnej zapachu starych dawno już zapomnianych książek. Lub do zegarmistrza naprawić zegar z kukułką. Prawda była jednak nieco inna.

Uśmiechnął się słabo do kobiety za ladą.

- Dzień dobry...

- Witaj aniołku! - powiedziała od razu
niska staruszka, ledwie widoczna gdy siedziała za ladą. Miała siwe kręcone krótkie włosy i małe okulary dodające jej babcinego uroku. Z resztą... Tak ją własnie traktował. Brakowało jej tylko fartuszka albo podomki. I łyżki w dłoni. Była dobrą kucharką, zawsze częstowała swoich klientów własnoręcznie robionymi ciastkami w kształcie pośladków. Jego i Mastera także gdy tutaj bywali. A robili to niezwykle często.

Tak... Ta kobieta była niezwykle ciekawą kobietą.

- Mam... Pytanie. Nie potrzebuje Pani może pomocnika? Ponieważ szukam pracy i... - zaciął się rumiany. Tą pracę mógłby pogodzić ze studiami. Jeśli jeszcze do nich wróci.

- Pracy? - przekrzywiła głowę i poprawiła okulary - Sytuacja finansowa Twojego Pana się pogorszyła? - zapytała od razu zmartwiona.

- J-ja... Zostawił mnie - spojrzał w dół jakby próbując się nie rozkleić. - Powiedział, że już mnie nie kocha...

- Och... Mój mały - powiedziała i rozejrzała się, po czym podeszła do drzwi i położyła plakietkę  "Chwilowo zamknięte" na drugą stronę.

- Chodź, chłopcze, wypijemy herbatę.

- Nie trzeba proszę Pani. Jest dobrze - otarł swoje oczy z łez  - Nie chcę zajmować Pani czasu.

- Och, kochaneńki, gdybyś miał mi jeszcze co zajmować - pogładziła go po policzku - Chodź - wskazała na drzwi znajdujace się na zapleczu - Dobra herbatka nigdy nie zaszkodziła.

- Dobrze. Dziękuję - poszedł za nią niepewnie. Kiedyś już pił z kobietą herbatkę, ale nadal czuł się teraz ciężarem. Takim samym jakim był dla swojego byłego Pana.

Odetchnął drżąco i usiadł na poduszce na ziemi. Zazwyczaj zajmował ją mąż (oraz uległy) kobiety, gdy przychodził do sklepu.

- Opowiadaj, chłopcze - powiedziała łagodnie, podając mu zieloną filiżankę do której również z zielonego dzbanka nalała herbaty

- T-tu chyba nie ma czego opowiadać. Pan wrócił trzy dni temu z pracy i powiedział, że musimy porozmawiać. Zerwał kontrakt.
- chłopak pociągnął nosem i upił łyk herbaty - Podobno już od miesiąca zastanawiał się czy tego nie zrobić. Nie wystarczałem mu już...

- Shyyyy - pogładziła go uspokajająco po śnieżnobiałych włosach - Zachował się niewłaściwie, powinien był postąpić inaczej.

- Powiedział, że nie chce żebym cierpiał... Że nie chce tego przedłużać - przytulił się do drobnej dłoni. Tak bardzo tego teraz potrzebował.

- Miał umowę, powinien zachować się inaczej. Zrobić to bez takiej dużej ilości stresu dla Ciebie, metodycznie... - westchnęła i pokreciła głową - Zawsze wydawał mi się gburowaty i niekoniecznie rozważny.

Theo już chciał zaprzeczyć. Powiedzieć, że jego Pan jest najlepszy, ale... czy to była prawda?

Pochylił głowę.

- Nie wiem co mam teraz robić. Dziwnie jest być bezpańskim - przyznał, bawiąc się łyżeczką w herbacie.

- Nie jesteś bezpański, Theo, po prostu czekasz na kogoś lepszego. A może... Chcesz zrezygnować z tego rodzaju życia? - przekrzywiła głowę

- Nie, oczywiście, że nie. Ja nie mogę żyć sam. Potrzebuję opieki i zasad - wymruczał płaczliwie - Ale, nie wiem gdzie znaleźć nowego Pana

- Cóż - zamyśliła się - Bywa u mnie wiele mężczyzn. Jeden z nich wspominał mi, że poszukuje uległego. Wydawał się dobrym człowiekiem. Wiesz, że intuicja mnie nie myli

- Oh - spojrzał na nią z nadzieją - Ale pewnie mnie nie zechce. Zestem beznadziejny.

- Hej - uniosła jego podbródek nieco pomarszczonymi, miłymi w dotyku palcami - Nie mów tak, to nie prawda. To twój dawny Master źle się zachował.

- N-No wiem - odwrócił i tak wzrok. Czuł dominującą aurę kobiety - Dałaby mi Pani kontakt do tego Pana?

- Oczywiście - zamyśliła się - Jutro przyjedzie po odbiór kilku rzeczy. Zaczynasz od jutra, więc może sam go poznasz.

- Czyli... Przyjmie mnie Pani? - spytał z nadzieją.

- Tak, oczy już nie te - westchnęła -  Z resztą siły też, przyda mi się taki silny chłopak.

- Dziękuję! -wstał odrazu i w odruchu przytulił ją mocno

- Och, nie masz za co - poklepała go czule po plecach. - A jak studia? Pogodzisz z nimi pracę?

- Mógłbym chodzić do pracy popołudniami? Wtedy dam radę - przełknął ślinę.

I tak najpewniej porzuci studia.
Nie ma na nie siły

- Nie masz nauki? - uniosła brew - Bardzo Ci zależało na tych studiach.

- Po... Porzuceniu nie mam na to siły. Idę do pracy żeby nie umrzeć z głodu. Ale dam z siebie wszystko.

- Zapomniałeś już jak bardzo cieszyłeś się gdy się tam dostałeś? - zapytała nieco smutno - Nie marnuj swojego czasu jaki poświęciłeś na te studia.

- Wiem, Proszę Pani. Postaram się, ale to trudne. - przyznał, dotykając szyi, która była teraz dziwnie pusta - Chyba nie dam rady do tego przywyknąć... Czy... Może mi Pani powiedzieć jak nazywa się ten Master?

- Nie znam jego nazwiska. Zawsze zostawia mi jedynie swoje imię lub pseudonim. - podała mu kartkę z napisem "Argo" i numerem telefonu.

- Argo...? Ładne imię - uśmiechnął się bardzo miło - Czyli... Jutro? - przetarł oczy - O której mam być?

- Możesz przyjść na 17.00  Tylko... ubierzesz się ładnie i założysz obrożę? Możesz którąś z moich. To przyciągnie klientów.

- Już nie należę do mojego Pana... Powinienem ją zakładać? - zapytał niepewnie.

- Hmmm... Chociaż masz rację. Jutro nie. Żeby Argo mógł Cię obejrzeć i nie odniósł wrażenia że masz Pana.

- Prawdopodobieństwo, że mnie zechce jest bardzo niewielkie - powiedział cicho.

- Spokojnie, słoneczko - poklepała go po głowie - A teraz... Chcesz ciasteczko? - podała mu ciasteczko w kształcie peniska

- Och... To moje ulubione - wziął je od niej - I jeszcze ta polewa.

- Biała. I ma specjalny składnik - zaśmiała się.

- Specjalny składnik? - przekrzywił głowę przyglądając się ciastku uważniej.

- Spermę - powiedziała z grobową miną, po czym roześmiała się radośnie - Żartuje głuptasie. Olejek cytrynowy.

Ten zaśmiał się cicho.

- No tak... Szczerze mówiąc nie zdziwiłbym się gdyby - zaczął.

- Gdyby? - ta uniosła brew.

- Gdyby to nie był olejek cytrynowy - zarumienił się lekko.

- Takie ciastka piekę tylko dla swojego męża. - pogłaskała go lekko - Muszę znów otworzyć sklep. Jeśli chcesz możesz posiedzieć tutaj. Wiem, że w domu może być Ci ciężko.

- Pomogę, Pani - od razu wstał - Jeśli mogę oczywiście...

- Dobrze. Chcesz się czymś zająć? - przeczesała jego włoski

- Cokolwiek w czym się przydam i Panią odciążę - uśmiechnął się

- Możesz... Rozłożyć dilda XXL - wskazała na pudełko. - Dla mnie są za ciężkie.

- Oczywiście, proszę Pani - od razu sięgnął do kartonu na wyższą półkę. Nie był może bardzo wysoki, ale 1.77 wystarczyło by po nie sięgnął.

Następnego dnia mimo jak zwykle wczesnej pobudki czuł nieco większą chęć do wstania z łóżka niż w poprzednich dniach. Może to przez możliwość rozmowy ze starszą kobietą? A może świadomość, że znalazł pracę i jeszcze trochę pożyje? A może to przez mężczyznę którego miał dziś poznać?

————————————————————

Cześć wam!

Bardzo, bardzo nam miło, że tak ciepło przyjęliście tą opowieść. Mam nadzieję, że po dalszych rozdziałach się nie zawiedziecie ^^

Miłego dnia i dużo miłości ❤️‍🔥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top