Rodział 32

Theo konsumował tymczasem naleśniki, które niezbyt się udały, odkładając je na bok do miseczki.

- Pan tak Cię nauczył? - zapytał, przekrzywiając głowę.

- Tak, psy jedzą odpadki — stwierdził, odkładając na chwile jedzenie.

- Nie o to mi chodzi — pokręcił głową — Ten nawyk z rozpoczęciem jedzenia dopiero gdy zacznie Master to dobre przyzwyczajanie.

- Oh, tak. To tak z szacunku — uśmiechnął się szczęśliwy. Przynajmniej to mu wyszło.

- Co do odpadków się nie się zgadzam. Zależy mi, żebyś był tak samo najedzony jak ja.

- Przepraszam — spuścił wzrok. - Byłem nauczony, że pies nie może jeść tego samego co Pan.

- Dobrze, ale wraz z innym Panem jest inna nauka i nowe zwyczaje, tak chłopcze? - zapytał łagodnie.

- Oczywiście Panie. W takim razie co mam jeść?

- To, co gotujesz, robisz dla siebie i dla mnie. W takiej samej porcji. Chyba że powiem inaczej, czasem Może się zdarzyć, że będziesz gotował tylko dla siebie i bynajmniej nie chcę, by były to odpadki.

Theo spojrzał na talerz i pokiwał głową. Ciężko będzie mu się przestawić, ale jakoś da radę.

-  Oczywiście Panie. Co Pan rozkaże.

- Wyobraźmy sobie pewną sytuację, okey? - zapytał

- Jaką Panie? - przyjrzał mu się z ciekawością.

- Co zrobiłbyś dla siebie do jedzenia gdybym powiedział, że cały dzień mnie nie będzie i żebyś sobie coś przygotował? - zapytał.

- Pewnie wziąłbym rzeczy z lodówki, które powoli się psują i coś z nich przygotował.

- I wtedy gdy jedzenie jest już gotowe, ja wróciłabym z pracy, mówiąc, żebyś podał mi to, co sobie przygotowałeś. Bardzo bym się spieszył.

Oczy chłopaka rozszerzyły się w przerażeniu.

- J-ja... W takich sytuacjach mam zawczasu przygotować też posiłek dla Pana? O to chodzi?

- Nie byłoby już wtedy na to czasu. A jeśli zażądałbym, byś podał mi to, co zrobiłeś dla siebie, a sobie zrobił coś potem?

- T-to... byłaby katastrofa — wyszeptał, patrząc w talerz.

- Dlaczego? - przekrzywił głowę.

- Bo to jedzenie nie byłoby godne Mastera...

- A więc zapamiętaj, zawsze przygotowuj dla siebie jedzenie, które jest godne zarówno Ciebie jak i mnie. Nigdy nie wiadomo kiedy zdarzy się taka sytuacja, jaką ci przedstawiłem.

- Z-zawsze mogę przygotowywać też posiłek dla Pana i jeśli pan go nie zje, to zostanie dla mnie za dwa dni.

- To będzie marnowanie jedzenia. Bardzo tego nie lubię — pokręcił głową.

- Dlatego ja je zjem. Tylko parę dni potem — wyjaśnił.

- Whites? - mężczyzna spojrzał na chłopaka z powagą.

- Tak Master? - białowłosy uniósł niepewny wzrok.

- Możesz zrobić to, o co proszę?

- Czego Pan sobie życzy. Mogę jeść to, czego Pan chce — skinął głową.

- Po prostu gotuj dla siebie to, co będzie w lodówce. I bynajmniej nie z żadnych odpadków.

- Dobrze Panie. Postaram się — pokiwał grzecznie głową — Przepraszam za kłopot.

- Nie masz za co, cieszę się, że o tym porozmawialiśmy — przeczesał jego grzywkę — Dialog jest bardzo ważny.

Theo uśmiechnął się słabo i wygiął głowę, chcąc więcej pieszczot. Uspokajały go.

- Okey mały — stwierdził po chwili, wstając.

- Czas na mnie, dziękuję. Było pyszne. - uśmiechnął się życzliwie.

- Oczywiście Panie, pomóc się Panu przebrać? - zapytał, podnosząc się razem z Panem.

- Nie, jednak pokażę ci moją garderobę. Zazwyczaj szykuję sobie ubrania na cały tydzień. Nie mam czasu ich prasować, więc prosiłbym, byś ty się tym zajmował.

- Oczywiście Panie. To będzie dla mnie przyjemność — poszedł za nim.

- Przede wszystkim koszula. Ona jest najważniejsza, ale spodnie również — skinął głową — Bielizny rzecz jasna nie musisz prasować.

- Oczywiście Panie — skłonił głowę — Czy mam prasować ubrania rano, czy wieczorem?

- Kiedy będziesz miał wolną chwilę. Zależy mi, byś poświecił się również nauce.

Theo pokiwał głową, ba znak, że rozumie. Nauka była dla niego najważniejsza.

- Dobrze — sięgnął po teczkę, pakując do środka laptopa, po czym przeczesał włosy, rozpuszczając je.

Białowłosy zarumienił się, czując, jak pewna jego cześć staje. Jego Pan gdy rozpuszczał włosy, stawał się niezwykle gorący.

- Theo? - zapytał ten, widząc, jak chłopak się w niego wpatruje od dłużej chwili.

- Przepraszam, Master! - od razu spuścił wzrok, zakrywając się — Zamyśliłem się, Przepraszam...

- W porządku, już sądziłem, że mam coś na twarzy — zaśmiał się dźwięcznie.

Theo zachichotał cicho.

Miał takiego wyrozumiałego właściciela. Odprowadził go do drzwi z cały czas półtwardym penisem.

- Wrócę o 4.00, na kartce masz spis rzeczy do kupienia na obiad. Możesz sobie wybrać, co chcesz zrobić. Omówimy jeszcze tę kwestię w razie gdyby któreś z potraw byłyby dla Ciebie za trudne — uśmiechnął się.

- Dobrze Panie, postaram się ugotować coś jak najsmaczniejszego.

- Coś pyszniejszego niż naleśniki? - uniósł brew, narzucając na siebie swój płaszcz.

- Mam nadzieję, Master — pomógł mu zapiąć okrycie i klęknął — Ubrać Panu buty?

- Dobry pomysł, jestem ciekaw, jak sobie poradzisz — skinął głową, przysiadając na pufie w korytarzu.

W tym Theo miał akurat wprawę. Wziął więc wybrane przez Pana buty, usunął prawidła i delikatnie z namaszczeniem założył na stopy Pana. Uważał, że to wielki zaszczyt móc ich dotykać.

Argo patrzył na niego z przekrzywioną lekko głową. Chłopakowi szło naprawdę bardzo dobrze.

- Nie jestem ze szkła. Nie pęknę, jak bardziej mnie dotkniesz — powiedział.

- Przepraszam Panie. Nie chciałbym sprawić Panu dyskomfortu — zawiązał buty i w ramach pokazania wdzięczności pochylił się, całując jeden ze lśniących czubków.

W nagrodę czuła dłoń mężczyzny, dotknęła jego włosów, przeczesując je, a potem zjechała na policzek, gładząc go kciukiem.

- Bardzo dobrze Theo... - wyszeptał.

Uległy rozpłynął się pod wpływem pieszczoty. Czuł, jak jego serce napełnia radość i pewnie gdyby miał ogon zacząłby już nim szaleńczo merdać.

- Okey chłopcze — wstał, poprawiając guziki płaszcza — Miej telefon przy sobie. W razie czego będę się kontaktował.

- Dowidzenia Master — pożegnał się z nim, jeszcze chwilę siedząc i samemu głaszcząc swoje włosy. Naśladował ruchy Mastera, a i tak... Nie było to tak cudowne.

Odetchnął głęboko. Naprawdę się cieszył, że trafił na takiego Pana. Podniósł się dość, szybko wiedząc, że czeka go praca. Zamruczał radośnie, czując pieszczenie pośladków.

Cholera... Tak miło było czuć nadal obecność Pana.

Zaczął od uprzątnięcia brudnych naczyń i umycia ich. Wprawdzie mężczyzna posiadał zmywarkę, jednak u poprzedniego zakazane było, by używał jej uległy. W końcu marnowanie prądu i wody było niedobre. Odłożył wszystko, się przeciągając. Teraz chyba powinien się pouczyć.

Rozejrzał się jeszcze, chcąc na pewno upewnić, że kuchnia jest czysta ani, że w pobliżu nie pozostał, ani jeden niechciany kubek czy talerz.

Gdy był już zadowolony, usiadł przy biurku, włączając budzik. Nie chciał zatonąć w książkach. Musiał przecież jeszcze ugotować obiad. Nauka ze świadomością, że Pan być może zostawi go przy sobie, była dużo przyjemniejsza i naprawdę motywująca. W końcu jako jego uległy, nie mógł sobie pozwolić na inne, niż bardzo dobre oceny. A do tego był bezpieczny i miałby tak miłe środowisko do nauki.

Westchnął rozmarzony.

- Dobra, Theo. Do roboty — mruknął do siebie otwierając książkę.

____________________________

Heeeejka!❤️🤍
Coraz bliżej święta, a my skończyłyśmy pisać dla was świąteczne opowiadanie. Jest już gotowe, nooo może poza tytułem. Aczkolwiek planujemy wstawić je 20 grudnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top