1
Pamiętasz? Mówił*m, że wszystko jest dobrze, że to nic takiego. Wcale tak nie było, ale nie chciał*m Ci tego mówić. Było ciężko, ale nie chciał*m cię martwić. Miał*ś swoje własne problemy i nie chciał*m cię obciążać jeszcze swoimi. Nie wierzył*ś mi i dobrze o tym wiem, ale nigdy nie powiedział*ś tego, jedynie przytakiwał*ś, mowił*ś, że będzie lepiej, że razem damy sobie z tym radę. Nie wierzył*m w lepsze jutro, bo znał*m okrutną prawdę i wiedział*m jak to się skończy, a mimo to było lepiej, gdy ty wierzył*ś we mnie i chciał*ś walczyć o mnie, nie dać mi umrzeć. Jestem za to wdzięczn*.
To nie tak, że moja miłość do Ciebie nagle się skończyła. Nie odwrócił*m się od Ciebie, bo przestał*m cię kochać. Zrobił*m to, bo zdawał*m sobie sprawę ze swojej przyszłości i nie chciał*m cię ranić tą wiadomością i przez to zramił*m cię jeszcze bardziej... Zacz*ł*m cię unikać, przestał*m rozmawiać z Tobą, bo myślał*m, że tak będzie dla nas lepiej. Na początku chciał*m powiedzieć ci o wszystkim, wyznać, że niewiele czasu mi zostało, ale to mnie przerosło i po prostu nie dał*m rady, nie potrafił*m tego zrobić. Dlatego po prostu zacz*ł*m znikać z Twojego życia i myślał*m, że dzięki temu będzie Ci lżej, gdy mnie już zabraknie. Teraz już wiem, że to nie był dobry pomysł i żałuję, że nie mogę cofnąć czasu.
Pamiętasz, jak powiedział*m, że to koniec, że między nami wszystko skończone? Nie myślał*m tak. Bolało nie tylko Ciebie, wtedy moje serce pękło na kawałki i nie miał*m siły dalej żyć, walczyć z chorobą, która z każdym dniem zabijała mnie powoli od środka, a wciąż udawał*m przed Tobą, że nic mi nie jest.
Potem był moment kiedy chciał*m skończyć to osobiście. Tak, chciał*m się zabić po naszym rozstaniu. Nie miał*m sensu istnienia na własne życzenie i nie chciał*m już dalej żyć. Co mnie powstrzymało? Zadzwonił*ś. Następnego dnia po rozstaniu. Chciał*ś wiedzieć co się dzieje. Znów powiedział*m, że nic. Twój krzyk utwierdził mnie w przekonaniu, że Ci zależy na mnie, na nas, zdał*m sobie sprawę, że popełnił*m błąd nie mówiąc Ci o tym, tylko tak po prostu zostawiając.
Później trafił*m do szpitala i wszystko przestało mnie obchodzić, bo wiedział*m, że to już koniec. Mój stan się pogorszył. Wiem, że był*ś w szpitalu już godzinę później. Moja matka cię powiadomiła. Widział*m Cię, ale nie chciał*m, abyś Ty widział* mnie. Nie był*m gotow* na to spotkanie, a poza tym żył*m już w przekonaniu, że mną gardzisz, nienawidzisz mnie po tym wszystkim. Kazał*m matce nic Ci nie mówić na temat mojego zdrowia.
Kiedy tej nocy zobaczył*m cię na korytarzu w szpitalu, był*m w szoku. Nie powinno cię tam być, a mimo to siedział*ś tam, czekał*ś, martwił*ś się o mnie. Nasze spotkanie nie było przyjemne. Pytał*ś dalej co się dzieje, chciał*ś koniecznie wiedzieć, więc Ci powiedział*m i... uciekł*m. Przepraszam, stchórzył*m.
Mimo wszystko wciąż był*ś przy mnie, aż do końca. Kazał*m Ci odejść, zapomnieć o mnie, ale Ty nadal był*ś w szpitalu. Uwielbiał*m patrzeć na Ciebie, gdy 'przypadkiem' mijaliśmy się na korytarzu. Twój wzrok chcący mieć mnie przy sobie, dawał mi siłę i chęć do walki z chorobą, mimo, że było już za późno.
Czuł*m, że to już mój ostatni dzień i dlatego chciał*m się pożegnać z Tobą. Dlatego chciał*m porozmawiać. Teraz już to wiesz, ale wtedy nie był*ś tego śmiadom*. Siedzenie z Tobą, twoje 'kocham Cię', milczenie, przytulanie, po prostu bycie przy mnie, było najlepszym co mnie spotkało tego dnia. Dziękuję Ci za to. Gdy był*ś przy mnie, było o wiele lepiej, chociaż to było tylko pozorne. Został*ś przy mnie na noc, przytulon* do mnie, a ja piszę teraz ten list. Nie chcę umierać i zostawiać cię, ale nie mogę nic na to poradzić. Przepraszam, że nie mogę z Tobą być. Mam tylko nadzieję, że kiedyś spotkamy się w innym, być może lepszym świecie i tam będziemy szczęśliwsi.
Kocham Cię.
Kilka godzin później nadeszła śmierć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top