Demony
Od dziecka widziałem duchy i demony. Te pierwsze nie są zbyt przerażające. Wyglądają jak przezroczyści ludzie. Za to ta druga grupa jest dość dziwna. Mogę opisać ich jednym słowem: cienie. Można się ich przestraszyć. Ja też się na początku bałem, ale się przyzwyczaiłem. A kiedy człowiek się przyzwyczai, to się już nie lęka. Ale istniał pewien wyjątek od reguły. Nie musiałem się do niego przyzwyczajać, bo nigdy się go nie bałem. Ten wyjątkowy demon był inny. Na cienistej głowie miał czarny kaptur. Widziałem jego usta, a raczej ostre jak brzytwy kły. Czasami wyginały się w dziwnym uśmiechu. Ze wszystkich cieni, które widziałem, ten wyglądał najbardziej przerażająco, jednak nie wiem czemu nie wzbudzał we mnie strachu.
Pamiętam jak byłem w przedszkolu. Zawsze ukrywałem mój dar. Nie chciałem, by inne dzieci traktowały mnie jak odrzutka. I udawanie zwykłego człowieka opłaciło się. Miałem całe mnóstwo kolegów do grania w piłkę i innych takich. I te znajomości zdołałem przeciągnąć do końca podstawówki. Czasami zastanawiałem się czy nie powinienem zostać aktorem z takimi zdolnościami, bowiem nikt nie wiedział o moim sekrecie.
Do mojej przedszkolnej grupy uczęszczał pewien dziwny chłopak. Czasami widziałem w nim siebie. On też miał długie włosy, tylko jego były fioletowe i zawsze związane w kuca czerwoną wstążką. Ja preferowałem rozpuszczone włosy i w sumie moje były trochę dłuższe. Chłopak też miał czerwone oczy. Ale to nie jego wygląd był dziwny. On nigdy z nikim się nie bawił, zawsze siedział sam i coś bazgrał na kartce. Cały czas się rozglądał nerwowo, jakby się bał demonów, które się koło niego kłębiły, a było ich dość dużo. Ale przecież ich nie wiedział, był dziwny, lecz normalny. Inny demon, którego nazwałem Aval, czasami się do niego uśmiechał. Nigdy nie mogłem pojąć dlaczego, skoro w stosunku do innych dzieci był neutralny.
Miał na imię Ashera Tepes. Często próbowałem zaciągnąć go zabawy, ale on nigdy nie chciał. Po pewnym czasie, jeżeli chciał być sam, będzie sam. Ashera do końca przedszkola był dziwny.
Chłopak zniknął w podstawówce. Nie przejęło mnie to zbytnio, ale też ciekawiło mnie co się z nim stało. W tym też okresie Aval przestał za mną wszędzie łazić. To była ulga. Lubiłem go, ale denerwowało mnie to, że zawsze jest przy mnie. Oczywiście ciągle widziałem duchy i demony, ale jako doskonały aktor, dobrze to ukrywałem przed innymi. Nawet moi rodzice o tym nie wiedzieli. Wiedziałem, że powinienem dostać za to Oscara.Wracając do okresu szkoły podstawowej, to nic szczególnie ciekawego się nie działo. Trzymałem się z kumplami z przedszkola, grałem w piłkę i dużo rozrabiałem. Och, przeżyłem też pierwszy zawód miłosny. Dziewczyna, która mi się podobała, brutalnie mnie odrzuciła. To było w piątej klasie. Od tamtej pory przestałem próbować umówić się z kimś. Miałem przy okazji więcej czasu na rozmyślania. W końcu doszedłem do wniosku, że nie lubię dziewczyn.
Liceum, to zdecydowanie ciekawszy okres. Koledzy mnie opuścili, więc musiałem znaleźć sobie innych. W nowym środowisku, gdzie wszyscy są zagubieni, dużo łatwiej znaleźć przyjaciół. Ja znalazłem Yuichirou i Mikaelę. A przez nich poznałem jeszcze Shinoę, Mitsubę, Yoichiego i Kimizukiego. Tworzyliśmy zgraną grupę. Wszystko układało się się dobrze, nawet nie zwracałem uwagi na otaczające mnie duchy i demony.
Aż pewnego dnia na korytarzu zobaczyłem JEGO. To był Ashera, ale wyglądał inaczej. Nie był już tym samym nerwowym chłopcem, którego znałem. Miał długie, rozpuszczone, kręcone włosy, a jego oczy nabrały blasku. Nie był już sam i nie rozglądał się nerwowo. Wielu uczniów śmiało się razem z nim, ale największą różnicą jaką zauważyłem, było to, że nie otaczały go duchy. Raczej go omijały. Prawie go nie poznałem, lecz akurat wtedy był ze mną Aval. Szczerzył się tak samo jak w przedszkolu. To dało mi pewność. Dalej nie wiem co mnie podkusiło, żeby go zawołać.
-Ashera?
Podszedł do mnie zdziwiony. Od razu wiedziełem, że mnie nie rozpoznał. Myślałem, że zapyta mnie kim jestem, ale on powiedział coś zupełnie innego.
-Skąd znasz moje prawdziwe imię?
-Prawdziwe imię? - Byłem zdezorientowany i zszokowany. Nie rozumiałem o co może mu chodzić.
Zaczęła się długa rozmowa, trwająca przez całą przerwę. Ja powiedziałem mu, że poznaliśmy się dawno temu, ale on mnie nie pamiętał, w zasadzie mało wiedział na temat tamtego okresu.
-Przepraszam, naprawdę cię nie kojarzę. - Miał poczucie winy wypisane na twarzy. Musiało mu być naprawdę przykro z tego powodu.
-Nie przepraszaj, nigdy nie byliśmy ze sobą blisko. - Byłem jednak trochę zawiedziony faktem, że zostałem zapomniany. W końcu zawsze starałem się, by każdy mnie pamiętał. Musiałem być jednak wyrozumiały. To nie była jego wina, wspomnia wylatują z głowy i nic nie można na to poradzić.
Ashera powiedział mi, że razem z siostrą się przeprowadzili i od tamtego czasu używa imienia Asuramaru, a w skrócie Asura. Dlatego nie chodziliśmy razem do podstawówki. Opowiadając mi o tym nie wydawał się smutny. W jego głosie raczej słychać było ulgę. Nie wnikałem dlaczego. Potem dodał, że dopiero niedawno się tu znowu wprowadził. Mówiąc to rozejrzał się dookoła, ale w to też postanowiłem się nie wtrącać. Wydało mi się to dziwne, ale przecież prawie nie znałem fioletookiego.
Do tego momentu rozmowa trwała zaledwie dziesięć minut. Potem zaczęliśmy rozmawiać o różnych pierdołach. Gdy rozbrzmiał dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie się lekcji, wymieniliśmy się numerami telefonów. To był dobry początek znajomości.
Miliony wiadomości, tysiące rozmów, dziesiątki spotkać... Znajomość szybko zmieniła się w przyjaźń. Ale to mi nie wystarczyło. Po pewnym czasie zauważyłem, że czuję do niego coś więcej. To chyba była miłość. Ale jak miałem się nie zakochać w jego dziewczęcym wyglądzie, czerwonokrwistych oczach, nerwowym spojrzeniu i małych napadach agresji? Serio, raz podrapał mnie, bo poczochrałem mu włosy. Ale teraz nie o tym.
Chociaż bałem się, że wyznając mu uczucia mogę zepsuć to wszystko co nas łączyło, po jakimś czasie musiałem mu wyznać jak naprawdę o nim myślę. Inaczej miałbym poczucie, że go okłamuję, a tego nie chciałem. Czułbym się okropnie ze samym sobą. Jak to mówią, wszystko albo nic.
Postanowiłem zabrać go na randkę, by nie wiedział, że na niej jest. Jednak wolałem opcję wszystko albo coś. Strata jego przyjaźni byłaby zbyt bolesna.
Parę godzin wybierałem strój, żeby wyglądać elegancko, lecz też normalnie. Końcowo wybrałem beżowy sweter, czarne jeansy i glany. Uzyskałem pożądany efekt.
Pobiegłem prosto pod jego dom. Serce biło mi jak szalone. A co jeśli się domyśli? Czy mnie zostawi? Stresowałem się jak nigdy dotąd. Asuramaru otworzył drzwi. Rumieniec oblał jego twarz, ale było to zapewne spowodowane tym, że zobaczyłem go w stroju, który miał na sobie. I w pełni rozumiałem jego zawstydzenie, aczkolwiek nigdy wcześniej nie widziałem go w spódnicy. Miał na sobie też czarną bluzę.
-Noya, co ty tu robisz?
-Chodźmy na spacer!
-Teraz?
-Teraz! Albo wiesz co? Najpierw się przebierz.
Wyszliśmy gdy Asura przebrał się w shorty.
Mogłem to lepiej zaplanować, ale cóż. Spacer był banalnym pomysłem, chociaż nie najgorszym. Często wychodziliśmy, by tak po prostu przejść się po ulicy, więc uznałem, że jeżeli wybiorę właśnie tę opcję, nie domyśli się niczego.
To był słoneczny dzień. Avala nie było przy mnie. Wraz z Asurą przeszliśmy kilka kilometrów i może przeszlibyśmy więcej, gdyby chłopak nie zaczął narzekać. Usiedliśmy więc na ławce. Och, wyglądał pięknie. Słowa nie wystarczyły, by opisać jego urodę. Może niektórzy nie podzielali mojego zdania, ale według mnie chłopak był idealny. Miłość jest naprawdę dziwnym uczniem. Prawie nie dostrzegałem jego wad, chociaż jak każdy człowiek je posiadał. Nawet cechy negatywne wydawały się pozytywne. Patrząc na niego serce biło mi jak szalone. Myślałem, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Chciałem, by ten dzień nigdy się nie kończył. Wiedziałem jednak, że wszystko ma swój koniec i niemalże przez cały czas stresowałem się gwoździem programu czyli wyznaniem moich uczuć.
Przez cały czas to on głównie mówił. Słuchałem go uważnie, ale nie dla samych historii, a dla głosu. Brzmiał niczym idealna melodia. Wpadłem w trans, ale po chwili poczułem, że coś było nie tak. Umilkł. Asuramaru umilkł i znowu nerwowo się rozglądał. Wiedziałem, że coś się stało. Zawsze tak się zachowywał, gdy źle się czuł, ale nigdy nie chciał mi wyjawić przyczyny tego nagłego stanu. Zacząłem się martwić. Coś się złego działo, a ja nie mogłem nic na poradzić. To było dołujące, czułem się bezradny. Wiedziałem jednak kto może pomóc chłopakowi, jego siostra Krul. Znała go dużo lepiej i najpewniej znała przyczynę jego dziwnego zachowania. Musiałem podjąć właściwą, lecz niekorzystną dla mnie decyzję, ale smuciło mnie to. Skoro ja nie mogłem wesprzeć chłopaka, ktoś inny musiał to zrobić
-Wracajmy. - Powiedziałem, a on tylko kiwnął głową.
Odprowadziłem go aż pod drzwi jego mieszkania. To nie była dobra randka, trwała zaledwie dwie godziny. Nie przebiegła też najlepiej. Uznałem to za znak, by nie wyjawiać mu moich prawdziwych uczuć. Nadzieją umarła. Przynajmniej ogromny stres już mi towarzyszył. Przynajmniej tyle dobrego. Lekka ulga pomieszana z wielkim smutkiem i zawodem.
Już miałem odejść, ale fioletowłosy przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Byłem w wielkim szoku, przez chwilę nie wiedziałem co się działo. A kiedy zorientowałem się co się rozgrywa, odwzajemniłem pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie po chwili. Po całej akcji wyglądałem niczym burak. Mogę śmiało przyznać, że to były jedne z najlepszych sekund mojego życia.
-Noya, wiesz, że nie musiałeś wymyślać głupich spacerów? Trzeba było powiedzieć od razu, kiedy przyszedłeś. Oszczędzilibyśmy zbędnych kilometrów. Pamiętaj, następnym razem nie wyciągaj mnie tak nagle z domu. - Odwrócił twarz zawstydzony, ale wiedziałem, że mu się podobało.
Od tamtego momentu byliśmy razem.
Pewnego razu siedzieliśmy w jego pokoju na łóżku. Chyba czytaliśmy jakiegoś beznadziejnego pornola, bo pamiętam, że twarz Asury wyglądała jak pomidor. A może czytaliśmy coś w stylu bad boy zakochuje się w cichej myszce? W zasadzie nie ważne co robiliśmy, istotne było to, że byliśmy razem. Przytuliłem go, a wtedy ujrzałem ducha. Nie zdziwiło mnie to, bo one przecież były wszędzie. Ale widząc duszę zdałem sobie sprawę, że okłamuję chłopaka siedzącego obok. Nie chciałem tego robić, lecz czy on by mi uwierzył? Nie sądzę.Trzeba do tego użyć specjalnych metod..
-Wierzysz w duchy i demony?
-Że co? Aaaaa... Och... Yyyyy... Ta-nie! Absolutnie nie! Co to za pytanie? To tylko bajki! Tak... Totalnie nie wierzę... Nie.
Jego wypowiedź nie była jednoznaczna. Mieszał się cały czas. Zauważyłem też, że rozglądał się nerwowo po pokoju. Asuramaru coś ukrywał. Nie szkodzi. Przecież ja także miałem sekrety. Skoro on nie wyjawił mi swojej tajemnicy, ja również nie miałem takiego obowiązku. Jednak nasze kłamstwa nie trwały długo.
Chłopak pierwszy raz przyszedł do mojego domu. Wszystko było w porządku, dopóki nie weszliśmy do salonu. Na środku pomieszczenia stał Aval. Jak zwykle go zignorowałem albo przynajmniej taki miałem zamiar. Asura nagle się zatrzymał. Centralnie przed demonem. A potem zwaliło go z nóg. Wyglądał na przerażonego, a ja byłem zdezorientowany i przestraszony. Nie wiedziałem co się dzieje. Może coś mu się stało? Ale tak nagle? Co mogło się wydarzyć w parę sekund? Zmartwiłem się nie na żarty.
Aż w końcu mnie olśniło. Chłopak GO widział. I nie tylko jego. Zawsze gdy nagle milkł w pobliżu były te istoty. On widział je wszystkie.Nie było sensu dalej się okłamywać. Wyjawiliśmy sobie całą prawdę. Ja powiedziałem mu o tym, że widzę duchy i demony, a on powiedział mi mniej więcej to, czego sam się domyśliłem.
-Widzę tylko te złe duchy. One są straszne. A kiedy się zbliżają to jest strasznie zimno i robi się ciemno. Czasami słychać różne szepty. Dlatego w ciągu minuty potrafię zmienić humor. Noya... Nie powiedziałem Ci wcześniej bo się bałem... I dalej się boję.
Ta rozmowa przyniosła mi ulgę. W końcu mogłem przestać ukrywać przed nim prawdę, ale zacząłem się też martwić. Asuramaru się bał, tak jak ja kiedyś. Tylko, że ja się przyzwyczaiłem, on nie. Musiałem go chronić. Tylko jak? Nie sprawię, żeby przestał się bać. Coś wymyślę. Nie zawiodę go.
Po tym jak się wygadaliśmy, leżeliśmy na podłodze, trzymając się za ręce.
-To nie wyjdzie, kiedyś na pewno nie wytrzymasz moich humorów. - Pewnie chodziło mu o nasz związek.
-Zaryzykuję. - Uśmiechnąłem się.
Asura zaczął się przyglądać swojemu naszyjnikowi z krzyżem. Nigdy wcześniej nie zwróciłem uwagii na ozdobę. Potem chłopak wyciągnął coś z kieszeni o przewiesił przez moją szyję. To był niemal identyczny wisiorek. Spojrzałem na niego pytająco.
-Czasem mi pomaga, może tobie kiedyś też pomoże. - Wyjaśnił.
Ponownie się uśmiechnąłem. Ozdoba była przepiękne, ale to nie było ważne, gdyż miała wartość sentymentalną. Wiedziałem, że zawsze będzie dawał mi szczęście, gdyż już sprawił mi radość.
-Aval się z nas śmieje.
-Nazwałeś demona Aval?
-A czemu nie?
-Rzeczywiście, wygląda jakby się z nas śmiał.
Demon naprawdę szczerzył zęby. A ja byłem szczęśliwy. Nigdy nie podejrzewałem, że znajdę kogoś podobnego do mnie. Zauroczyłem się wcześniej, ale teraz wiedziałem, że to może być prawdziwa miłość. Obronię go przed duchami i demonami. Nie będzie musiał się już bać.
Złączyłem nasze usta, a Aval zniknął. I już nigdy go nie widziałem. Chyba jego zadaniem było złączyć mnie z Asurą. A nawet jeśli nie, to on nas do siebie przybliżył. Nie tęskniłem, wiedziałem z kim spędzić resztę życia. Leżąc na podłodze i przytulając mojego kochanka czułem się jak w niebie. Chciałem, żeby tak chwilą trwała wieczność. A kiedy Asuramaru zasnął, wiedziałem, że już zawsze będę szczęśliwy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top