| whatever it takes |
Może i pomiędzy mną, a Peterem od tamtego pamiętnego piątku nic specjalnie się nie wydarzyło, to jednak można było zauważyć progres w naszych relacjach. Zostaliśmy BF, co nie oznacza boyfriend, a przynajmniej nie w tym sensie. Byliśmy raczej Best Friends, chociaż może i to było za dużo. Całą piątką zasiadaliśmy przy jednym stoliku, a Peter postanowił dać mi korepetycje z matmy. Niech Bóg go chroni przed złym światem, albowiem dokonał niemożliwego i odróżniam cosinusa od sinusa. Co prawda zastosowanie w praktyce jeszcze kuleje i jeżeli miałam obliczyć jakiś kąt alfa lub beta to chwytałam się za głowę i prawie zaczynałam ryczeć. I niech mi ktoś powie, że szkoła nie niszczy psychicznie. Moim celem było C ze sprawdzianu. Niby nic. Chyba, że jest się takim orłem jak ja.
– Wywiesili listę – zaczęła Tess, a ja uniosłam brew. Znaczy domyśliłam się o jaką listę dziewczynie chodzi, ale wolałam się upewnić. Czarnula bezgłośnie wypowiedziała słowo „Hamilton", a moje serduszko zabiło dwa razy szybciej. Nie powinnam się była nakręcać w końcu była szansa, że zamiast Elizy zagram drzewo.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek przewiesiłam jedno ramię plecaka przez ramię i żegnając się z nauczycielką od literatury, która wspomniała coś jeszcze o moim zaległym eseju wybiegłam z klasy w stronę korytarza gdzie powinna wisieć lista. Tak jak wcześniej wspominałam. Mam nogi kaczki Balbinki, ale jak mam cel, to potrafię zasuwać szybciej niż Ferrari. Nawet Tess, która normalnie mnie doganiała musiała przyśpieszyć. Na miejscu stało parę uczniów, niektórzy z wesołymi, inni wręcz z załamanymi minami. Musiałam uderzyć kogoś z łokcia aby w końcu mieć przed nosem listę. Nie musiałam długo szukać i jakie było moje zdziwienie, kiedy obok mojego imienia zamiast średniej siostry Schuyler widziałam najstarszą. Nie było źle. Ostatnio jak graliśmy Carrie dostałam rolę dublerki Sue oraz „dziewczyny obrzucającej Carrie tamponem". Tak. To była rola życia chociaż nie było tak źle, bo w junior Highschool graliśmy na święto dziękczynienia jakieś przedstawienie i tam grałam trawę. DOKŁADNIE. TRAWĘ. Rosalie Slush, która starała się o rolę najstarszej z sióstr zmierzyła mnie wzrokiem. Rudowłosa była w ostatniej klasie i miała zamiar zagrać kogoś wielkiego. Zamiast tego... Zagra kochankę Hamiltona. Nie jest źle. Zawsze można było skończyć jak Terrie i zostać „panią piorącą w tle".
– Jezus został Hamiltonem – odezwała się Tessa za moimi plecami i wskazała na imię i nazwisko chłopaka, który nie miał na imię Jezus, ale jego wygląd przypominał go i to porządnie. Senior miał na imię George Daltons i nawet nie wiem skąd Tess w ogóle go zna, ale mnie to zbytnio nie zdziwiło. Tess znała wiele osób w szkole. Była jak Varys z Gry o tron. Wszędzie miała swoje ptaszki. – Angelica... Mogło być gorzej. Według mnie fajnie zbudowana bohaterka, ale Eliza ma więcej do śpiewania. Mam nadzieję, że dadzą ci zaśpiewać Congratulations. Co prawda nie jest w albumie na spotify, ale słyszałam wersję gdzieś na youtube.
– Słyszę, że odrobiłaś zadanie domowe. – uniosłam kącik ust, a Tess tylko wzruszyła ramionami. Cóż, spamowałam jej animacjami robionymi pod musical, no i obrazkami oraz śmiesznymi filmikami. W końcu sama musiała się zanurzyć w wody Hamiltona i chyba nie żałuje, przynajmniej nie słyszę zawodu w jej głosie.
– Kogo my tu mamy? – za moimi plecami pojawił się ciemnowłosy Harry Osborne. Rozpieszczone bobo zostało naszym dobrym kumplem. Dla Tess też, chociaż ona uderzała go co jakiś czas w bok pokazując zainteresowanie nim. Chłopak jednak nie zauważał tego i wciąż traktował moją przyjaciółkę jak dobrą kumpelę. – Zadowolona z roli?
– Eh, ujdzie. – wzruszyłam ramionami. Chłopak spojrzał mi przez ramię, aby sprawdzić kogo dostałam, a kiedy natrafił na moje imię przytaknął delikatnie. Ciekawiło mnie, czy kojarzy Musical, czy po prostu z dobroci przytakuje, aby nie oberwać niczym ciężkim po głowie. – Macie jakieś plany na dziś dziewczęta? Czy zbieramy fantastyczną piątkę i ruszamy w miasto?
Fantastyczną piątką nazywał nas, czyli mnie, Tess, jego, Petera oraz kumpla Parkera, Neda...Starka. Przepraszam, musiałam. Odkąd byłam u Petera postanowiliśmy złączyć nasze drużyny w jedną paczkę, która o dziwo się jakoś dogadywała razem. Każdy z każdym miał jakiś temat wspólny więc pomimo, że było nas nieparzyście, to jednak nikt nie czuł się jak piąte koło. Przynajmniej się nie skarżył. Ja mogłam być blisko bruneta i przy okazji się dobrze bawić bez obawy, że dostanę zakaz zbliżania się, a był taki okres w moim zauroczeniu, że gdyby się o tym dowiedział, to prawdopodobnie już nie bylibyśmy przyjaciółmi.
– Umówimy się na chacie. – powiedziała szybko Tess i pociągnęła mnie za rękę, a w tle rozbrzmiał dzwonek. Ta to ma wyczucie czasu. Widziałam tylko oddalającego się Osborna u którego między brwiami pojawiła się zmarszczka. – Spanikowałam Holly.
– Nie jestem ślepa. – odpowiedziałam, kiedy stanęłyśmy pod klasą. Otarłam obolały nadgarstek, zacisnęła się na nim jak na imadle i jestem pewna, że odcisnęły mi się wszystkie jej palce, plus dopiero teraz krew zaczęła docierać do palców. Na szczęście chyba nie będzie potrzeba amputacji. – Mamy się dziś spotkać, więc zepnij dupę.
– Holly przeklina? – Tess uniosła wysoko brwi. Przeklinałam jak już nie miałam siły, a nie miałam. Peter był daleko, więc mogłam uciekać i odstawiać takie akcje, ale Harry był na wyciągnięciu ręki i zaraz go do siebie zrazi. – Mam na ciebie bardzo zły wpływ.
2.44 PM
Harry: To gdzie się wybieramy ludzie?
Peter: Wesołe miasteczko!
Harry: Inne pomysły?
Ned: Kino?
Harry: ????
Peter: No dawaj, nie proś się. Sam byś pewnie nawtryniał się waty cukrowej. WIEM, ŻE TEGO PRAGNIESZ HARRY!!
Harry: Peter.
Harry: NIENAWIDZĘ GDY MASZ RACJĘ.
Ned: Peter chce iść bo jest tam taki tunel dla par i pewnie chce się przejechać z Holly
Peter: XDDDD
Perer: niebezpieczeństwo
Peter:*nie, kurde poprawiło mnie
Harry: No to wesołe miasteczko postanowione!
Holly: XD MAM NADZIEJĘ, ŻE TO TYLKO ŻART.
Holly: Z TYM TUNELEM.
Peter: Ned się nabija, przecież ja bym poszedł tylko z tobą na rollercoaster
Harry: albo do tunelu strachu aby się przytulać ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ned: tylko nie wiem, kto by był bardziej przerażony
Tess: Holly
Ned: Sprzeczałbym się
Harry: Musimy nadać sobie jakieś fajne nazwy bo tak po imieniu trochę nudno
Peter: Avengers? PLS OSOBY Z AVENGERS PLS PLS PLS
Holly: PROSZĘ, PETER, CHOLERA JASNA, PROSZĘ, A NIE PLS.
Holly: BO MNIE KREW ZALEWA.
Tess zmieniła nazwę użytkownika Harry na panŻelazko
Peter zmienił nazwę użytkownika Harry na MR.STARK
MR.STARK: PETER. CZEMU NIE PO PROSTU IRON MAN?
Peter: Bo tak jest lepiej.
Tess: Czy pan Stark to twój daddy, że wszędzie się do niego zwracasz per panie, a może jest dla ciebie jak Christian?
Holly: oplułam się sokiem pomarańczowym
Peter zmienił nazwę użytkownika Tess na CZARNA-CZARNA-WDOWA
CZARNA-CZARNA-WDOWA: O JAK ZABAWNIE BOKI ZRYWAĆ PETER!
Holly zmieniła nazwę użytkownika Peter na HULK
Hulk: Czemu ja jestem Hulkiem?
Holly: Bo jesteś tym mądrym, a Banner jest mądry no i każdy ma w sobie Hulka.
Ned zmienił nazwę użytkownika Holly na THORina
THORina: TO PRZEZ TO, ŻE JESTEM GŁUPIA, CZY ŻE JESTEM BLONDI?
CZARNA-CZARNA-WDOWA: nie odpowiem kochanie
THORina: JA WCALE NIE JESTEM GŁUPIA TESS!
MR.STARK zmienił nazwę użytkownika Ned na SokoleOczko
SokoleOczko: NIE MOGĘ BYĆ FURRY'M?
MR.STARK: Nope. TYLKO ORYGINALNY SKŁAD!
Hulk: To spotykamy się o piątej na miejscu? Czy mam podejść po ciebie Holly?
THORina: Jak chesz.
CZARNA-CZARNA-WDOWA: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
THORina: NIE ODZYWAJ SIĘ!
Dzwonek zadzwonił do drzwi równo o czwartej po południu. Chciałam podbiec do nich i otworzyć je pierwsza niestety Adaś mnie uprzedził. Czy ja już wspominałam, że miał tu być tylko parę dni, a nie parę miesięcy? CZY ON W OGÓLE STUDIUJE? Chłopak krzyknął z przedpokoju, że mój chłopak przyszedł, a ja wiedziałam, że jeśli Peter nie chce dowiedzieć się o moich planach na przyszłość z nim związanych, albo o tym od jak dawna go obserwuję, to muszę się streścić i to naprawdę szybko. Zarzuciłam na siebie beżowy sweterek, a na plecy plecaczek z wielkim napisem „Kiedyś będę gwiazdą broodway'u". Każdy z naszego kółka taki dostał no i jest bardzo poręczny.
– PETER. – uderzyłam brata w bok i stanęłam pomiędzy nim, a brunetem. Uścisnęłam nastolatka krótko. I tak dużo ryzykowałam w ogóle go przytulając na oczach Adama. Ten skurczybyk potrafi przekręcić wszystko, co widział i jeszcze wykorzystać to przeciwko mnie. – Jestem gotowa. Możemy iść. Tess wyszła wcześniej, bo musiała coś załatwić, więc możemy iść.
– Yhm. „Coś załatwić." – Mój starszy brat roześmiał się, a ja momentalnie odwróciłam się do niego i zadarłam głowę, aby spojrzeć mu prosto w te wielkie jasno brązowe oczy. Niech robi co kurna chce, ale jak mi spierdoli to co budowałam przez ten tydzień, to go zatłukę młotkiem kuchennym. – Widziałem, że wsiada do jakiegoś ładnego czarnego auteczka. Chyba nie handluje dragami na lewo?
– Pojechała z Harrym? POWIEDZIAŁ, ŻE SPOTKAMY SIĘ NA MIEJSCU. – chłopak wzniósł oczy ku niebu, a po chwili wzruszył ramionami i spojrzał na mnie. Wiem o tym bo i ja w tym samym momencie spojrzałam na niego. Uśmiechnął się delikatnie, a moje nogi mi zmiękły. – Przynajmniej nie będę sam.
Czułam jak moje serce się zatrzymuje, a mroczki pojawiły mi się przed oczami. Czy on powiedział to, co powiedział. Wyszczerzyłam się szeroko i wyszłam z nim na klatkę schodową. Zauważyłam, że Adam znów otwiera usta, aby coś powiedzieć, a ja nie mogłam ryzykować, że wyjawi plan. Chwyciłam Parkera za dłoń i wyprowadziłam z budynku. I kiedy staliśmy już na chodniku odruchowo puściłam go po czym wyciągnęłam telefon i wpisałam adres w nawigacje. Pewne jest pewne. Damski głos rozbrzmiał mówiąc coś o dwustu metrach po których powinniśmy na skrzyżowaniu skręcić w prawo. Miała miłą barwę głosu, ale i tak ściszyłam ją trochę.
– Poczekaj chwile. – odezwał się nagle Peter, a ja zmrużyłam oczy. Przed nosem trzymał swój telefon, ale bynajmniej nie sprawdzał na nim odległości z ulicy Lincolna do wesołego miasteczka. – Przy tym śmietniku jest Charizard. Tylko go złapię i idziemy dalej.
Stałam jak wryta przyglądając się jak szesnastolatek kuca przy śmietniku, aby złapać pokemona. Nie lubiłam tej bajki i nigdy jej nie oglądałam, ale cały hype na aplikacje nie mógł przejść obok mnie tak o, więc oczywiście, że wiedziałam po jakiego grzyba klika teraz w ekranik z dziecięcą radochą na twarzy. Nie rozumiem szału, ale Peter był dla mnie na tyle ważny, że postanowiłam dać mu się nacieszyć. W końcu gdybym ja spotkała Lina-Manuela Mirandę na pewno bym rzuciła randkę tylko po to, aby zrobić zdjęcie z tą legendą. Człowiek napisał Hamiltona...
– Mam nadzieję, że nas nie wystawili. – powiedziałam, a brunet spojrzał na mnie z tym błyskiem w oczach. Przełknęłam ślinę. Powinnam się uspokoić, bo naprawdę będzie trzeba wzywać karetkę. Znów wbiłam wzrok w nawigację. – Znaczy nie będę narzekać jak będziemy sami. Pięć osób to trochę tłoczono... Samochodziki zazwyczaj są dla dwóch osób, kolejki też i ta taka zabawna wyrzutnia... No i ten tunel...
– NA SKRZYŻOWANIU SKRĘĆ W LEWO. – pani nawigacja wydarła się, a mnie aż odrzuciło. Przecież ściszyłam ją na samym początku. Jęknęłam cicho zauważając, że ze stresu przyciskałam przycisk pogłaśniający dźwięk. – SKRĘĆ W LEWO.
– Chyba nie mamy innego wyboru jak skręcić w lewo. – Peter uśmiechnął się szeroko. Już nie miał telefonu w dłoni. Za to rozplątywał słuchawki, które wyglądały jak jeden wielki węzeł i tylko Aleksander mógłby go rozwiązać, przynajmniej przeciąć mieczem. Uniósł te swoje czekoladowe, niczym u łani, oczka, a palcem wskazał na małą knajpkę. – Gość tam robi niezłe kanapki i też nie drogo chyba, że nadepniesz mu na odcisk, to nie spuści z ceny, która była by tak samo wysoka to sztabka złota.
– A to nie ten bank, co spider-man walczył z tymi bandziorami? – uniosłam brew odwracając głowę w stronę budynku. Usłyszałam tylko ciche „yhm". Nie mogłam się powstrzymać, aby nie odwrócić się do nastolatka i wyciągnąć od niego parę informacji. – Ty chyba go nie lubisz... Już nie jesteście znajomkami? Pamiętasz... Impreza u Liz...
– To nie tak. – uniósł ręce, a jego mina mówiła tylko jedno. Znałam wszystkie jego miny i wiedziałam, kiedy ten chłopak kłamie. Naprawdę zbyt długo się w niego wpatrywałam. Wiem, że to chore, ale zakochany człowiek na to nie patrzy. Zakochany człowiek włazi do mieszkania osoby w której się kocha, układa róże, włazi do wanny z szampanem i czeka. – Znam go naprawdę i to świetny gość, chociaż czasami niezbyt rozważny... Po prostu według mnie, wtedy powinien poczekać na wsparcie, tak jak tego dnia z promem...
Pchnięta chwilą położyłam dłoń na ramieniu Petera, a ten stanął momentalnie. Przypomniało mi się, jak cała jego drużyna mózgowców była w niebezpieczeństwie w Waszyngtonie. Jego nie było wtedy w środku, ale i tak pewnie musiał być przerażony. Co, jeśli się bał, że kiedyś sam będzie w takiej sytuacji, a przyjaciel pająk nie zdąży. Przytuliłam go do siebie i oparłam podbródek o jego ramię. Jego mięśnie się na chwile spięły, ale potem rozluźnił się i oddał uścisk.
– Wiem, że się boisz. – zaczęłam. – Że pewnego dnia przez lekkomyślność może nie zdążyć, a ty być w centrum wypadków. Ja w niego wierzę. Może i popełnił parę błędów, ale człowiek pająk to nie Superman. Nie jest nieomylny, ale ja mu wierzę. I wierzę, że kiedy przyjdzie niebezpieczeństwo to mnie uratuje.
Uścisk Petera nigdy nie był jak mocny, jak tego dnia.
Gdy przekroczyliśmy próg wesołego miasteczka, poczułam woń waty i karmelizowanych orzeszków. Postanowiłam zadzwonić do Tess, aby spytać się, gdzie jest, jednak brunetka nie odbierała. Przez myśl przeszły mi najczarniejsze scenariusze. Ktoś mógł ją porwać, nawet Harry mógł ją porwać i zamknąć w jakiejś piwnicy. Z bogatymi nigdy nie wiadomo. Postanowiłam do niej napisać, a w ostateczności sprawdzić Snapa, bo może coś dodała. Dodała.
– A to jędza. – wyrwało mi się. Peter spojrzał na ekran komórki znad mojego ramienia. Na filmiku Ned, Harry i Tess siedzą z Macku i wpierdzielają frytki. Ja dobrze znałam tą knajpkę i jest w totalnie inną stronę, niż wesołe miasteczko. – Czy oni naprawdę nas wystawili?
– Może poszli tylko zjeść. – wzruszył ramionami. Coś mu nie wierzyłam. Co jeśli mój plan, który miał tylko to, że Tess pojechała z Harrym, był też połączony z planem Petera, który oczywiście nie był mi znany, oraz planem tej trójcy, która właśnie walczyła o to, kto zamoczy panierowanego kurczaczka w sosie jako ostatni. – Harry ma auto, więc pewnie jeszcze przyjadą. Nie wystawili nas Holly, jestem tego pewien. Po prostu przyjadą później.
– Czy ty miałeś z nimi jakiś układ. – dźgnęłam chłopaka w pierś, a ten zmieszał się. Miał. Co jeszcze bardziej komiczne w całej tej sytuacji, ja też miałam. – Peter czy ty chciałeś być ze mną sam?
– Oddalam to pytanie. – zaczął się wycofywać, a ja przewróciłam oczami. -Proszę pogadać o tym z moim adwokatem. Niestety jest na wakacjach i nie może teraz rozmawiać...
Chłopak wyciągnął mnie na samochodziki. Oczywiście każde z nas siedziało w innym, chłopak o to po prosił, tylko nie wiedziałam po co, za to się domyśliłam po tym, jak z całej prędkości we mnie wjechał. Próbowałam skręcić, a zamiast tego pojechałam do tyłu i wjechałam w jakąś matkę z dzieckiem, które roześmiało się tylko i powiedziało do mamusi aby mnie zniszczyła, więc ta się wycofała. Moja matulu, co ja u robię. Pomyślałam przerażona ogarniając pomału jak się poruszać. To była jakaś masakra. Wszyscy się walili zamiast grzecznie jechać. Jako mały szczyl się cieszyłam, kiedy jechałam z bratem, a ten walił we wszystkich, ale teraz będąc sama na celowniku, naprawdę chciałam uciec. Zrozumiałam jak się jedzie dopiero po pięciu minutach. Docisnęłam gazu i zaczęłam gonić Parkera na którego twarzy zniknął ten zawadiacki uśmieszek. Ciapa, Holly Abbott, za sterami, proszę uważać, bo jak zaraz przywalę, to mózg się trzy razy o ściany czaszki obije. Już go prawie miałam. Peter zaklinował się między dwoma paniami, których umiejętności przypominały moje na początku. Chciałam przyśpieszyć, ale zamiast tego zwolniłam i gdy tylko między samochodzikiem moim, a Petera były centymetry ten zatrzymał się.
– Następnym razem cię zniszczę. – burknęłam wskazując go palcem. Pomału wysiadłam z samochodziku i skierowałam się w stronę młota. Jak się bawić, to na całego. Spojrzałam do tyłu, a Peter już był obok mnie. Podbródkiem pokazałam na maszynę z której słychać było wrzaski i lamenty. – I co? Wchodzisz w to, Parker?
– A czy sinus dzielony przez cosinus to tangens? – Mały karaluch sprawdza mnie. Zagryzłam wargi. Przecież tego się dzisiaj uczyliśmy. Uśmiechnęłam się szeroko, bo to musiała być prawda, w końcu szczerzył się jak głupi do sera. Później będę musiała sprawdzić w wyszukiwarce, aby się upewnić na wszelki wypadek, jeśli zapyta się mnie jeszcze raz.
– No, to chodźmy mój drogi. – powiedziałam spokojnie i podałam mu ramię.
Zabawa trwała może trochę ponad godzinę, kiedy nagle mój telefon zawirował, a twarz Tess pojawiła się na wyświetlaczu. Jak się okazało naprawdę nas nie wystawiła. Utknęli w korku po tym jak wyjechali z Macdonalda. Przepraszała mnie mocno oraz wspomniała o tym, że już stoją przy wejściu. Z jednej strony czułam ból w serduszku bo serio miałam nadzieję, że nas zostawią, a jednak przyjechali. Naszą drogę w stronę tunelu strachów zmieniliśmy na tą w stronę przyjaciół. Podeszłam do Tess, która uśmiechała się szeroko.
– I jak? – szepnęła, kiedy chłopaki postanowili stanąć przy stoisku z rzucaniem kolorowych piłeczek. Wzruszyłam ramionami, a czarnulka szturchnęła mnie łokciem. – Specjalnie jechaliśmy na około żebyście mieli trochę więcej czasu dla siebie. Więc mów mi, tu i teraz.
– Nic nie było. Nic, Tess. – jęknęłam, a dziewczyna poklepała mnie po ramieniu. – Mieliśmy właśnie do tego tunelu strachu, kiedy zadzwoniłaś. Założyłam się o watę cukrową, że będę więcej wrzeszczeć od niego, ale to tyle. Żadnych pocałunków, wyznawania miłości. Chyba wrzucił mnie głęboko w strefę przyjaźni Tess. A jak tam?
Nie odezwała się, bo Harry podszedł do czarnulki z małym misiem koalą, którego najwyraźniej wygrał i wręczył go Tess wspominając coś o tym, że gdyby nie wiatr, to trafiłby więcej tych puszeczek i że są pewnie przyklejone, aby nikt nie mógł wygrać tą ogromną pandę. Tess tylko go poklepała mówiąc, że miś koala też jest dobry. Ned za to zaczął opowiadać o przekrętach jakie stosują sprzedawcy, aby ludzie wykładali jak najwięcej kasy. I wtedy podszedł do nas Peter. Na plecach siedziała mu ogromna panda, a na jego twarzy lśnił uśmiech, szeroki od ucha do ucha.
– Jak? – Harry ledwo wykrztusił z siebie jakiekolwiek słowo. – Powiedz szczerze, miałeś jakieś specjalne piłki, albo przekupiłeś tego starego dziada.
– Nie jestem tobą Harry. – Peter aż emanował pewnością siebie. Spojrzał na mnie a moje serduszko zaczęło wybijać rytm polki. I to takiej bardzo skocznej polki. Prawie, że słyszałam myśli Tess, która zacisnęła miśka mocniej. – Wygrałem go dla ciebie Holly. Co prawa, nie było jakoś trudno...
– Och, zamknij się. – bąknął Harry i szturchnął do delikatnie, a Peter zaśmiał się perliście.
---
Ogłoszenia parafialne!
Miałam dodać ten rozdział nieco później (najwcześniej 20) ze względu na to, że jestem niestety jeszcze w domu w którym używam tylko i wyłącznie słabego internetu albo dane komórkowe.
Jednakże zakochałam się w tym rozdziale i postanowiłam dodać go teraz. Zużywając dane komórkowe... NIE WAŻNE!
Nie obiecuje, że będę dodawać rozdziały często. Teraz mam wolne i w każdej możliwej sekundzie coś piszę, ale najczęściej muszę zajmować się rodzeństwem.
PRAGNĘ SIĘ JEDNAK POCHWALIĆ, ŻE SKOŃCZYŁAM PLANOWAĆ TEGO ZŁEGO I JESTEM NAPRAWDĘ ZADOWOLONA. MUSZĘ TYLKO ROZPISAĆ RESZTĘ POSTACI BO ZOSTAŁY MI TRZY I JESTEM W DOMCIU.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top