28. Domek
- Co robisz? - głos Noah'a wdarł się do mojego ucha, zaraz potem opatuliły mnie jego ramiona w pasie. Na koniec - standardowo - ułożył podbródek na moim ramieniu.
- Bułeczki z marmoladą - oznajmiłam pocierając wierzchem dłoni nos. - Chcesz pomóc? To przedostatni etap. Teraz wystarczy włożyć do środka nadzienie i nadać ciastu kształt bułki.
- E, wolę popatrzeć - mruknął marszcząc nos. - Potem mogę zostać testerem.
- Pff, każdy chciałby być na twoim miejscu. Przyjść aż wszystko będzie gotowe - mruknęłam gderliwie. - Wygodny jesteś, wiesz?
- Ja? - zdziwił się, odwracając twarz w moją stronę. - Nie mam talentu do pieczenia. Gdybym się za to zabrał, wyszłoby coś niejadalnego. Wiem to z doświadczenia - mama czasami próbowała wepchnąć mnie w obowiązek gotowania. - Demon cmoknął mnie w szyję, aż przyciągnęłam ramię uśmiechając się. Wiedział, że takie delikatne pocałunki mnie łaskoczą, ale i tak robił swoje. - Szybko z tego zrezygnowała, kiedy prawie spaliłem kuchnię.
- Serio? - pisnęłam od razu zastanawiając się czy nie wyrzucić Noah'a z kuchni.
- Nie - roześmiał się z rozbawieniem. - Moje zdolności kulinarne kończą się fenomenalnym sukcesem zagotowania wody i przypaleniu wszystkiego co się da.
Zachichotałam zagniatając bułkę. Chwile milczałam rozmyślając, czy to miłe wspomnienie matki mężczyzny.
- Bo źle się za to zabrałeś - rzuciłam wreszcie. - W gotowanie i pieczenie trzeba wpleść trochę miłości oraz przyjemności. Trzeba to robić z uczuciem, a wtedy wszystko pójdzie gładko.
- Mmm, wcześniej o tym tak nie myślałem - zacmokał obejmując mnie ciaśniej. - To tak jak w robieniu dzieci?
Zamarłam. Musiałam się przesłyszeć! Skąd przyszłoby mu do głowy, żeby... Ach, no tak to Noah.
- A skąd mam wiedzieć?! - zakrztusiłam się, natychmiast czerwieniąc. - Jeszcze nie robiłam dzieci!
- To możemy szybko sprawdzić - zażartował Demon, ponownie całując mnie w szyję. - Myślę, że blat kuchenny się nada...
- Noah!
- Przecież żartuję! Wiem, że lepsza byłaby wyspa kuchenna.
Wydęłam wargi, wzdychając ciężko. Wolałam nie rozpoczynać tematu pod tytułem: "Czy coś się stało?", bo ewidentnie musiało, skoro najpierw zwlekał z udaniem się do firmy, a teraz w porze obiadowej wrócił. O trzy godziny za wcześnie, jeśli spojrzeć na oficjalny koniec pracy. Co prawda Iskra mówiła mi, że zarząd znów się burzy, ale myślałam, że Noah sobie z nim poradził. Widocznie było wręcz odwrotnie.
- Najodpowiedniejszym miejscem jest łóżko - powiedziałam decydując się na kontynuowanie tematu, pomimo ciepła wypływającego mi na twarz. - Jasne, wyspa kuchenna też by się nadawała, ale zdecydowanie bardziej preferowałabym łóżko.
- Hm, niby tak - przyznał Demon łaskocząc mnie swoimi włosami. - Ale nigdy nie wiesz, czy zdążysz do niego dojść.
Zamrugałam. Zaraz potem się zreflektowałam. Noah przecież miał dużo większe doświadczenie pod tym względem niż ja. Ja miałam za sobą jeden, dość nieudany raz.
-W takim razie zdam się na ciebie - mruknęłam, spychając gdzieś w dal zazdrość o to, że kiedyś z jakąś dziewczyną się kochał, zdobywając praktykę. Mimo to ciekawość wręcz mnie zżerała. Miałam tyle pytań, na które chciałam i nie chciałam znać odpowiedzi.
- A skoro już o tym mowa - mężczyzna zawahał się, przesuwając swoje dłonie po moim brzuchu, aż chwycił skraj mojej niebieskiej bluzy i zaczął go miętosić. Wydawał się zdenerwowany, dlatego też przerwałam robienie bułki, zbyt zaabsorbowana wpatrywaniem się w drżące ręce męża. - W aktach było, że miałaś chłopaka...
Hm?
- Mają aż tak dokładne informacje? - zdziwiłam się, odwracając głowę w stronę twarzy Noah'a. On, jednak patrzył przed siebie prosto w szafki.
- Więc miałaś? - dopytywał z przejęciem.
- Tak - przytaknęłam, nie wiedząc co jeszcze mogłabym dodać. To było i tak bez znaczenia.
- Mmm - mruknął zagryzając wargę. Po raz pierwszy widziałam Noah'a tak zawstydzonego. - A czy z nim...?
Od razu wiedziałam o co chciał zapytać, pomimo tego postanowiłam się z nim podroczyć. W ten sposób szybciej zapomni o swoich problemach, koncentrując się na chwili obecnej.
- Co z nim?
- No... - Demon urwał przymykając z frustracją oczy. Przeklął pod nosem nie mogąc się już powstrzymać. - Czy z nim... spałaś? - to ostatnie słowo praktycznie wyszeptał.
- O! W sensie czy spaliśmy koło siebie, czy robiliśmy coś więcej? - zapytałam dobrze się bawiąc. Mogłam zrozumieć dlaczego Noah tak bardzo lubił wprawiać mnie w zawstydzenie. To była naprawdę świetna zabawa.
- Mira - rzucił z pretensją, lekko się rumieniąc.
- Tak. Spałam z nim - przytaknęłam z rzednącym uśmiechem. - I powiem ci, że to nie jest przyjemne wspomnienie. I tu nie chodzi o to, że później rozpłynął się w powietrzu. Niemal byłam mu za to wdzięczna.
Noah przestał miętosić moją bluzę, powoli obciągając ją w dół. Podciągnął mi też czarne leginsy, jakby wiedział, że mi spadają. Albo wiedział jak je co chwila poprawiałam, bo gumka już się obluzowała. Chociaż mógł być również trzeci powód - nie wiedział co zrobić z dłońmi.
Trwaliśmy w ciszy, wpatrując się w moje ręce, które instynktownie wróciły do pracy nad bułeczkami. To milczenie było z tych ciężkich, nieprzyjemnych, wartych przerwania.
Ciążyły nad nami niewypowiedziane pytania i odpowiedzi.
- W takim razie powinnaś o tym zapomnieć - rzucił Noah. - Zrobię wszystko, żebyś nie żałowała seksu ze mną. Dołożę wszelkich starań.
Parsknęłam, po czym zamarłam na moment, gdy mąż przykrył moje dłonie swoimi.
- Naprawdę - obiecał poważnie. - Będziesz zadowolona, postaram się o to.
- Wiesz to, bo pytałeś kobiet, z którymi spałeś? - spytałam z rozbawieniem.
- Nigdy ich o to nie pytałem - przyznał marszcząc brwi. - Jakoś mnie to nie interesowało, lecz... wydawały się być zadowolone. A nawet jeśli nie to przecież razem możemy spróbować wszystkiego, nie?
W zamyśleniu powoli pokiwałam głową. Na sprawdzenie czy podoba nam się spanie ze sobą mieliśmy naprawdę dużo czasu.
Przechyliłam głowę i pocałowałam Noah'a w policzek.
- Co racja to racja - rzuciłam uśmiechając się.
Ten etap życia Demona, w którym spotykał się z jednonocnymi przygodami, był już zamknięty. Wobec tego zdecydowałam się nie pytać. To i tak nie miało znaczenia.
*******
- Noah daj spokój - mruknęłam do telefonu, mocno trzymając teczkę, którą miałam przekazać Chantal. - Wyraźnie zaznaczyła, że nie chce cię widzieć.
- Powiedziała tylko, że mnie zabije jeśli przyjdę - parsknął. - To wcale nie znaczy, że nie chce mnie widzieć.
- Jesteś tego pewny? - spytałam rozglądając się za Demonicą. - Bo dla mnie ewidentnie tak. Poza tym Iskra obiecała mnie odebrać za dziesięć minut, więc nie ma co się przejmować.
- Czułbym się pewniej będąc tam z tobą - mruknął niczym niezadowolone dziecko. - Jesteś w galerii w tłumie.
- No i?
- Eee... nieważne.
Prychnęłam, wywracając oczami. Następnie rozłączyłam się, gdy tylko na schodach po przeciwnej stronie, zobaczyłam Chantal. Właśnie wjeżdżała na piętro, rozglądając się w około. Nie widziałam wyraźnie w co była ubrana, ale wszędzie rozpoznałabym jej rdzawe włosy.
- Auć - jęknęłam wpadając w kogoś.
Mężczyzna był wysokim brunetem o miłej dla oka, przyjaznej twarzy i niebieskich wzbudzających zaufanie oczach. Był kimś o kim się nie zapomina, dlatego od razu zdałam sobie sprawę, że gdzieś widziałam ten jego uśmiech i prążkowany, czerwony garnitur.
- Przepraszam za spóźnienie - odezwał się nieznajomy z przyjemnym uśmiechem na ustach. - Sprawy tamtej dziewczyny się przedłużyły.
- Słucham? Chyba...? - zmarszczyłam brwi, próbując dyskretnie wyminąć mężczyznę.
- Nie pamiętasz mnie? Ojej! A chcesz nadal zrezygnować ze ślubu z Demonem?
- Zrezygnować...? Och! - wskazałam palcem faceta, nagle sobie przypominając dzień, w którym udałam się z Noah'em do galerii. Wtedy za wszelką cenę chciałam się rozwieść, a on zaproponował mi pomoc. - To ty!
- Tak!
- Już nie potrzebuję pomocy - oznajmiłam splatając ręce za plecami z uprzejmym uśmiechem na ustach. Miałam dziwne wrażenie, że tak będzie najbezpieczniej. - Ale dziękuję. Myślę, że powinieneś poszukać bardziej potrzebującej dziewczyny.
Na twarzy mężczyzny zauważyłam sprzeczne emocje, które zaraz ukrył pod marsową maską. Jednak w tym momencie się wystraszyłam, pomimo jego przyjaznego uśmiechu. Zaczęłam czuć się tak, jakby nie był tym za kogo się podawał.
- Uporałaś się z nim?
- Z mężem? Zamierzam z nim zostać.
- Zostać z Demonem? Wow - pokiwał z uznaniem głową, choć w jego oczach błyszczały dziwne iskierki. - Odważnie.
- Tak, no cóż... Muszę iść.
Pośpiesznie ruszyłam w stronę Chantal, gdy nagle po paru krokach poczułam ukucie w ramię. Drgnęłam rozglądając się w około. Nikogo jednak nie zauważyłam.
Serce przyśpieszyło mi na myśl, że ten dziwny facet może mnie obserwować. Aż zapragnęłam, żeby Noah był ze mną.
- Mirela! - krzyk Chantal wybudził mnie z odrętwienia. Pośpieszyłam w jej stronę, postanawiając wyrzucić z myśli tamtego typa.
*******
Po rozmowie z Chantal i Iskrą, uspokoiłam się na tyle, by wrócić do domu w dobrym humorze. Zrobił się jeszcze lepszy, gdy znalazłam Noah'a w domku przy lesie. Kończył właśnie robić inspekcję z nieodgadnioną miną.
- Udało ci się go posprzątać w dwa dni? - spytał zauważając mnie w drzwiach. Sprawdził szybko kominek, który mógł ogrzać domek.
- Mhm - przytaknęłam zgarniając z ziemi koszyczek, do którego rano włożyłam bułeczki. - Jest dużo mniejszy niż nasz dom... W zasadzie czemu był w takim stanie?
- Bo należał do matki - odparł Noah stojąc tyłem do mnie. Nie odrywał wzroku od kominka, jakby czegoś tam brakowało. - Każda Poczekalnia ma domek dla łączniczki.
- Dlatego go nie sprzątałeś - domyśliłam się podchodząc. Rzuciłam koszyk na kanapę, obejmując Noah'a od tyłu. Przycisnęłam policzek do jego lewej łopatki, nasłuchując bicia serca.
- Nie miałem powodu - wyznał zaciskając dłonie w pięści. - Omija tą Poczekalnie.
Spuściłam wzrok, gorączkowo myśląc nad tym, co powiedzieć. Tym razem mózg mnie zawiódł nie wymyślając nic sensownego. Dlatego też stałam tak przytulona do Noah'a, wsłuchując się w jego niespokojne bicie serca.
- W takim razie możemy wykorzystać domek jakoś inaczej - rzuciłam sztucznie radośnie. - Duchy mogłyby tu przesiadywać, albo my. W lato będzie tu przyjemnie chłodno... To też idealne miejsce na randki, gdybyśmy chcieli ukryć się przed ludźmi!
- Randki? - podchwycił Noah.
- Mhm! - przytaknęłam entuzjastycznie. - Tylko pomyśl! Gdy wpakujemy tu wszystkie rzeczy z podwórka, będzie tutaj naprawdę nastrojowo. Zupełnie jakby czas się zatrzymał - obróciłam Demona z podekscytowaniem spoglądając na jego twarz. - Albo możemy zrobić tu miejsce rozmów z duchami. Miałyby poczucie intymności, domowego ciepła i czułyby się tu bezpiecznie. Co o tym myślisz?
Na twarzy mężczyzny pojawił się łagodny uśmiech. Starał się podzielić mój entuzjazm, ale wspomnienia wyraźnie go doścignęły nie dając wytchnienia. Dalej musiał tęsknić za swoją matką i jednocześnie mieć do niej żal. W końcu zostawiła go, a on wie, że gdzieś tam musi być.
I ani razu do niego nie przyszła.
Noah uniósł rękę, kierując ją ku mojemu policzkowi, zaraz jednak gwałtownie uniósł ją w górę i uderzył mnie knykciami w czoło. Jęknęłam cofając się o krok, rozmasowując obolałe miejsce palcami.
- Poczucie intymności?! - parsknął kręcąc głową. - O czym ty gadasz? Te nienażarte duchy znów zeżarły wszystkie twoje wypieki, a ty chcesz im jeszcze coś dawać? Chcesz mnie zdenerwować? - spytał nachylając się w moją stronę.
- A ty znów o tym?!
- Oczywiście! - wyrzucił ręce w górę. - Słyszę ich myśli i rozmowy. Gdyby nie były martwe najpewniej bym je zabił, a ty chcesz z nimi rozmawiać w... - urwał spoglądając gdzieś nad moim ramieniem.
Odwróciłam się gwałtownie, gdy zauważyłam jak Noah wyprostował się gotów do ataku. Jego fiołkowe oczy zabłysły, wpatrzone w postać stojącą w drzwiach. Była ona odziana w czarną pelerynę, zaś wielki kaptur skutecznie ukrywał twarz nieznajomej osoby.
Nie mogła być ona też dużo wyższa ode mnie. W zasadzie była ciut niższa, przygarbiona, mimo to Noah zakrył mnie swoim ciałem, zabraniając wychodzić zza niego. Obejmował mnie, przeklinając pod nosem te: "cholerne ciała astralne, których jedynym, pieprzonym zadaniem było ostrzeganie przed zagrożeniami". Dokładnie to mamrotał pod nosem, drugą ręką przeszukując kieszenie w poszukiwaniu broni, której nie miał.
- Mam coś ci podać? - wyszeptałam, stojąc na palcach i nie odrywając spojrzenia od postaci, dalej stojącej nieruchomo w drzwiach. - Mogę pobiec do kuchni...
- Rusz się choćby o centymetr, a w domu przekonasz się co z tobą zrobię - warknął ściągając gruby, skórzany pasek od spodni. Jego czarne dżinsy zsunęły się odrobinę na jego biodrach, po czym zatrzymały.
Wydęłam wargi powstrzymując się od komentarza. Szczerze powiedziawszy przydałaby nam się broń, skoro nalega, by mnie chronić.
Właśnie wtedy postać uniosła ręce w geście braku złych zamiarów. Może i nie miała w dłoniach broni, lecz pod peleryną mogła mieć wszystko.
- Mira obiecaj mi, że...
- Noah, to ja - wychrypiała postać kobiecym głosem. Głos miała zdarty, zupełnie jakby od dłuższego czasu go nie używała. Mimo to wystarczył, żeby Noah zesztywniał, boleśnie przyciskając mnie do siebie. Syknęłam z bólu, kiedy odezwały się moje siniaki.
- Robisz jej krzywdę - dodała kobieta, gdy siłowałam się w celu uwolnienia własnego ciała.
Noah natychmiast mnie puścił, oglądając się przez ramię, by sprawdzić czy coś mi się stało. Miał bezradne, rozbiegane spojrzenie. Cierpiał.
A więc...
Obróciłam twarz ku kobiecie.
- Ona jest...
- Miło mi cię poznać - odezwała się ochryple matka Noah'a. - Witam w rodzinie, Mirelo Berutti.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top