23. Historia

Noah z frustracją rozczesał włosy dłońmi, siadając na łóżku i zrzucając na ziemię krawat wraz z marynarką. Dopiero wtedy sięgnął po mnie. Bez protestu - lepiej nie drażnić zdenerwowanego Demona! - wsunęłam się między jego nogi, pozwalając się przytulić. Mężczyzna przycisnął swoje czoło do mojego brzucha, jakby w ten sposób mógł się odciąć od świata.

Ułożyłam dłoń na ramieniu Noah'a, drugą instynktownie zaczęłam głaskać go po głowie. Demon ewidentnie był zdenerwowany i potrzebował uspokojenia, a ten gest nadawał się do tego idealnie. Wiedziałam to, bo ciocia zawsze tak robiła, kiedy roztrzęsiona budziłam się w nocy.

- Przepraszam - westchnęłam. - Nie chciałam cię zdenerwować. Może niepotrzebnie...

- Nie, prędzej czy później to i tak wyszłoby na światło dzienne - mruknął mocniej przytulając twarz do mojej szarej bluzki. - Poza tym podejrzewałem to. Już wcześniej chciałem, żebyś była bezpieczna i tylko to się dla mnie liczyło. Powinienem był przypuszczać, że wystarczyłoby zapytać ciebie, jak wyglądam, aby każdy domyślił się mojej słabości. Może nawet i bez tego, wszyscy to wiedzieli.

- Zawsze tak będzie? - spytałam przeczesując palcami czerwone włosy Noah'a. Były takie miłe w dotyku, a on przy tym wydawał się coraz bardziej odprężony.

- Co?

- Pytam o twój wygląd - wyznałam, zagryzając wargę. - Zawsze będę widzieć... twoją szczupłą sylwetkę? Bo muszę przyznać, że jestem trochę ciekawa twojego wyglądu...

Poczułam ramiona Demona zaciskające się na mojej talii. Czułam, że w ten sposób powstrzymuje się przed czymś, ale powstrzymał jedynie ciało. Usta - przynajmniej u niego - były zupełnie osobnym organem, działającym na własnych zasadach.

- Seks jest jednym ze skuteczniejszych, najszybszych sposobów.

Przewróciłam oczami, nieudolnie powstrzymując rumieńce. Gorąc występujący mi na twarz, utwierdził mnie w przekonaniu, że gdyby Demon podniósł głowę od razu domyśliłby się o czym aktualnie myślałam.

- Śmieszne, naprawdę śmieszne, Noah - parsknęłam.

- To łatwiejszy, duuuużo przyjemniejszy sposób - mruknął wzdychając w moją bluzkę. - Trudniejszy to przerobienie słabości w siłę. Jeśli zdołałbym przekonać siebie, że będziesz potrafiła zapewnić sobie sama bezpieczeństwo, to istniałaby szansa, abyś mogła zobaczyć mój wygląd. Osobiście, jednak wolałbym tę pierwszą opcję. Jest szybsza i - jak już mówiłem - przyjemniejsza.

Zdmuchnęłam włosy z twarzy, uśmiechając się pod nosem. To było wręcz oczywiste, że Noah chciałby wybrać opcję przyjemniejszą i najciekawszą. Zresztą sama byłam jej ciekawa. Jednakże to nie był odpowiedni czas na takie rzeczy.

- To co z historią Poczekalni? Mogę ci pomóc, będąc jedynie świadoma tego z czym się mierzę.

- Więc... - Noah uniósł twarz, patrząc na mnie spod zasłony włosów. - wierzysz mi? Wierzysz w Poczekalnie?

Przesunęłam dłoń na policzek Demona gładząc go czule. Na moich ustach, jednocześnie, pojawił się łagodny uśmiech, gdy wpatrywałam się w ten niepewny, błagalny wzrok.

- Przecież nie mogę wypierać tego w nieskończoność - wyznałam. - To dalej ciężkie do pojęcia i niesłychane, ale ten duch... - Na chwilę odwróciłam wzrok, wracając wspomnieniami do tego dnia. - On nie mógł wyjść mi z głowy. Tak samo twój wygląd, gdy wracałeś z podwórka. To co powiedziałeś, Poczekalnia to jedyne, logiczne wyjaśnienie tego wszystkiego. Poza tym, tyle osób o niej wspomina... Grupowa halucynacja to jedynie chwilowa wymówka, która nie przetrwałaby dłużej.

Noah poruszył się. W jednej sekundzie dalej siedział, w drugiej - przyciskał wargi do moich, pozostawiając na nich pocałunek. Następnie odsunął się, przyciskając swoje czoło do mojego.

- Chodź na kanapę, tam będzie nam wygodniej i łóżko nie będzie tak kusić.

*******

Nikt nie wie, kiedy to się zaczęło. Mówi się, że długo po pojawieniu się pierwszych Demonów, albo właśnie w tym czasie. Pojawił się wtedy Demon potężny, arogancki i przerażony. Bał się własnej śmierci, dlatego też - korzystając ze swojej mocy łączenia ludzi z przeróżnymi rzeczami - chciał stworzyć pakt. Do paktu użył Demonów, które miały u niego dług.

Nie podaje się ich liczby, ale wiadomo, że było ich całkiem sporo. W tym jedynie jedna Demonica, która posiadała moce przydatne do Poczekalni. Miała być czymś w rodzaju strażnika, pośrednika, pomocnika. Jej dzieci miały dziedziczyć jej zdolności, i tak jak inni złączeni paktem, być powiązani z Poczekalnią na wieki.

Demon liczył, że w ten sposób żaden inny przedstawiciel rasy nie umrze. On nie zginie, tylko będzie żył na wieki w stworzonej przez siebie Poczekalni, która była czymś w rodzaju przystanku po śmierci ciała. Nie wiedział, jednak że to, co stworzył, może samo ewoluować zaczynając żyć własnym życiem. Jego moc uaktywniła obszary, na których znajdowała się Poczekalnia. To nie były już zwykłe lasy, pustynie czy domy.

Powiadają, że dopiero pod koniec życia, Demon zdał sobie z tego sprawę. Mimo to nie pożałował swojej decyzji, uznając, że wreszcie zrobił coś dobrego. Pomógł ciałom astralnym swoich pobratymców. I właśnie dzięki temu odszedł najszybciej z Poczekalni.

To był właśnie początek.

Poczekalnia była wtedy małymi obszarami, nad którymi pieczę stanowiły przydzielone do nich Demony. Uczyli się w jaki sposób postępować z tymi niezwykłymi miejscami, ciałami astralnymi i nauczyli się współpracować z pośredniczką, która była najbardziej połączona z Poczekalnią, z nich wszystkich. Była jej głosem, łącznikiem. Wobec czego wiedziała najwięcej ze wszystkich, ale nigdy nie mówiła więcej niż uznała za konieczne. Większość swojego czasu spędzała w Poczekalni, wędrując między jedną a drugą. Nikt nigdy nie wiedział gdzie mógłby ją znaleźć, ale raz zawołana, zawsze przychodziła. Zawsze była jedyną kobietą wśród Demonów. Przez swoją wiedzę, zdolności i możliwości była najgroźniejsza ze wszystkich. Dlatego do dziś nikt nie jest wstanie przeciwstawić się pośredniczce.

Pośredniczką może być jedynie kobieta z tego też powodu, rodziły one dzieci do momentu pojawienia się córki, łącząc się w pary z najsłabszym Demonem. Albo też czekały na narodziny wnuczki syna, która automatycznie zyskiwała jej zdolności, ale tylko jedna ze wszystkich możliwych. Dziewczynka ta była od razu zabierana, chyba że łączniczka zlitowała się nad rodzicami i brała ją jedynie na lekcje, nakładając na nią zaklęcie, aby niczego nie mogła powiedzieć rodzicom. To czego się uczą, ma pozostać między nimi, ale tylko one wiedzą dlaczego. Prawdopodobnie Poczekalnia nie chce, by cała prawda o niej wyszła poza zaufane osoby. Pewnie obawia się, że niepowołane uszy mogą wykorzystać wiedzę i użyć jej przeciwko niej. Lub też zmusić ją do czegoś niedobrego, niewskazanego niż to do czego została stworzona.

Jestem prawie pewien, że coś z pierwotnego Demona, jego myśli, pragnień, jego samego, zostało w Poczekalni. Może być też tak, że on sam jest Poczekalnią, a właściwie jego rozumowanie i pragnienia. To by się nawet zgadzało, gdyż nikomu nie mówił o swoim pomyśle i wizji tego miejsca. Jedynie Demonica wydawała się wiedzieć.

Wracając do samej Poczekalni... Wiem, że mówię to trochę chaotycznie, ale nigdy wcześniej nie musiałem o tym opowiadać. Ekhm.

Poczekalnia, a właściwie jej umiejscowienie nie jest przypadkowe. Jest wszędzie tam, gdzie może się zakorzenić, rozrosnąć, a do tego jest potrzebne jej źródło. Źródłem są podziemne żyły wodne pełne esencji Gifanii. Ona utrzymuje to magiczne miejsce, ale potrzebuje do tego również potomków tamtych Demonów, w których płynie jakaś część tej pierwotnej esencji, do wypicia, której zostali zmuszeni przez twórce Poczekalni. Dopóki żyje jakiś przedstawiciel linii, dopóty istnieje konkretne miejsce Poczekalni. W innym wypadku przestaje ona istnieć. Ona po porostu potrzebuje kogoś, kogo nazwałaby właścicielem miejsca, który mieszka tuż przy niej, zajmuje się nią. Musi wiedzieć, że kogoś przy sobie ma. Tu nie wystarczy pośrednik; ona nie zajmuje się trwaniem Poczekalni, tylko porozumiewaniem się, pomaganiem ciałom astralnym wykonać to, czego potrzebują, by mogli przejść gdzieś dalej, odejść albo - według dawnych wierzeń - dostać się do jądra planety i wspomóc ją w dalszym istnieniu Gifanii. Wtedy ciało astralne jest wolne od zmartwień, przez to radosne i szczęśliwe, więc może przedłużyć "życie" planety, na której żyjemy. Do tego jest właśnie potrzebna Poczekalnia. Jest nierozerwalnie związana ze swoim źródłem, a przez to z ciałami astralnymi i Gifanią, którą żywi i która żywi ją. I z Demonami, bez których Poczekalnia nie będzie istnieć, więc obumrze, a z nią, po jakimś czasie także planeta.

Dlatego też Gifania zaczęła obumierać, kiedy rodziło się coraz mniej Demonów. Po czym ożyła, gdy zauważyła pomoc jaką mogą dać uciekający z Ziemi ludzie. Byliście zbawieniem. Z tego też powodu, planeta obdarowuje nas coraz liczniejszymi darami, bo Poczekalnia może działać na najwyższych obrotach, tak jak było to dawniej. W ten sposób wszyscy są zadowoleni.

Jedynie niektórzy coś tam się burzą.

Żeby, jednak zrozumieć, poznać czy dowiedzieć się więcej o Poczekalni musielibyśmy być łącznikami, co z logicznego punktu widzenia jest niemożliwe. Nasza... pośredniczka też nie będzie mogła nam powiedzieć. Tym bardziej, że nie mam zamiaru się z nią kontaktować. Odeszła, kiedy jej najbardziej potrzebowałem. I na pewno nie dam jej naszej córki, jak już się jakaś pojawi.

Bo pośredniczką od kilkuset lat jest właśnie moja matka.

*********

Noah musiał czekać całe dziesięć minut, bym zdołała przetrawić wszystkie zasłyszane informacje. Było ich naprawdę sporo i to takich, których nie dostanie się od byle kogo. Tym bardziej, że większość musiałam wziąć na wiarę. Już sama Poczekalnia była wymagająca, a teraz jeszcze to?

- Mira?

- To... Nie tego się spodziewałam - powiedziałam bardziej przytulając nogi do brzucha. - Wy wszystko musicie brać na wiarę? Znaczy, sama też nie uważam, żeby każdą rzecz trzeba byłoby wytłumaczyć i naukowo potwierdzić, ale to...? - zaczęłam skakać wzrokiem z miejsca na miejsce. - To trochę trudne do przyjęcia.

- Wiem - przytaknął Noah, kładąc dłoń na mojej stopie. - Dlatego rozumiem twój opór w wiarę w Poczekalnię. Zapewne na twoim miejscu, również miałbym z tym problem.

Pokiwałam głową, wreszcie koncentrując wzrok na mężczyźnie. Poprawiłam okulary krzyżując spojrzenie z fioletowymi oczami Demona, który patrzył na mnie niepewnie. Zupełnie jakby zastanawiał się w jaki sposób pomóc mi to zrozumieć i spróbować mnie zrelaksować. Żebym nie przejmowała się aż tak bardzo, ale... Musiałam się przejmować.

- Czyli co? Gdyby urodziła nam się córka, musielibyśmy ją oddać? I to twojej matce, tej kobiecie, która cię zostawiła po śmierci twojego ojca? Słyszałam od babci, że nie dbali o ciebie, cały czas starając się o kolejne dzieci, co zgadzałoby się z tym co sam mówiłeś...

- Dbali o mnie na swój sposób - przerwał mi Noah, opadając plecami na oparcie kanapy. Przeczesał włosy dłońmi, po czym zerknął na mnie kontem oka, gotowy wytrzymać moje spojrzenie. - Moja rodzina nie była taka sama jak twoja, musisz to zrozumieć. Czytałem także twoje akta. Wiem, że twoja matka zmarła, gdy miałaś pięć lat, a twój ojciec zaginął. Policja sądzi, że ktoś go porwał, więc uznali za słuszne przekazać cię pod opiekę brata twojej mamy. Również na tym froncie, nasza sytuacja jest inna. I rodzice, i wujowie cię kochali, zapewniali wszystko co było ci potrzebne. Moi... - Mężczyzna pokręcił głową wpatrując się w dal, całkowicie zagłębiając w swoje wspomnienia. - Moi rodzice stawiali siebie nawzajem na podium. Najbardziej kochali siebie; ja miałem być jedynie owocem tej miłości, tak samo reszta dzieci. Mieliśmy zapewnić ciągłość, ale to nie znaczy, że mnie nie kochali, czy nie uważali, że trzeba o mnie dbać. Po prostu robili to inaczej.

Zagapiłam się na Noah'a. Był ewidentnie zagubiony. Chciał wierzyć w to, co mówił, mimo iż jednocześnie w to wątpił. Wobec czego uniosłam się na kolana i przysunęłam się do męża. Następnie przygarnęłam go do siebie, przytulając.

- Jestem pewna, że tak właśnie było. Co prawda nie znałam ich, mimo to wychowali cię na tak wspaniałego faceta, który potrafi być delikatny, przyjazny i czuły. Byłbyś inny, gdyby włożyli w to mniej wysiłku. No, zdarza ci się warczeć, ale ewidentnie zdziczałeś przez te duchy...

- Bo zaraz na ciebie nawarczę - mruknął Demon w moje włosy, przyciskając mnie do siebie.

- Widzisz? - zapytałam siadając przy nim. Ułożyłam się wygodniej, zaraz potem pisnęłam, gdy Noah gwałtownie mnie przyciągnął. Sapiąc siadłam na udach mężczyzny. - Noah! Mogłeś mnie przynajmniej uprzedzić!

- Po co? Mam uprzedzać cię, co mam zamiar zrobić? Jesteśmy małżeństwem, Mira. Równie dobrze mogę ci powiedzieć, że zaraz przejdziemy do łóżka, a wtedy ty postanowisz mi uciec. Musisz wiedzieć jakie to będzie bezcelowe.

Zmieliłam w ustach przekleństwo. Oczywiście miał rację. Geniusz zbrodni! Zawsze wie, w którym momencie najlepiej rzucić swoje żarty.

- Wiesz, tak sobie myślę, że istnieje sposób, aby upewnić się, że nasze córki nie będą łącznikami - rzucił nagle, całując mnie w szyję. Zadrżałam. - Musimy starać się jedynie o synów. Znam parę osób, które będą wstanie powiedzieć jakich pozycji unikać.

- Co? - Starałam się odsunąć, żeby Noah zobaczył moją zdenerwowaną minę, lecz mi na to nie pozwolił, mocno obejmując w pasie. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy znów nieśpiesznie mnie pocałował. - Mielibyśmy mieć tylko synów?! Nie chciałbyś mieć córki? - ciszej dodałam: - Ja bym chciała.

- Hmm, jeśli zgadałbym się z matką, to czemu nie? - Poczułam jak usta Demona układają się w uśmiech tuż przy mojej skórze. - O ile miałyby twój zniewalający urok, wygląd i mój charakter. Byłby nie do zdarcia!

- Noah!

- Zaczynam odnosić wrażenie, że lubisz wykrzykiwać moje imię.

Zaczerwieniłam się aż po szyję. To brzmiało tak dwuznacznie jak się tylko dało w wykonaniu Berutti'ego. Jednak miał rację - podczas tej rozmowy, co chwila wołałam go po imieniu.

Zadziwiające.

- Po prostu lubię twoje imię - bąknęłam pod nosem.

- Oczywiście, nikt nie twierdzi inaczej - zgodził się mężczyzna, zdecydowanie zbyt szybko.

- Ale tak na poważnie... - urwałam, w zamyśleniu zagryzając wargę. Następnie ułożyłam podbródek na ramieniu Demona, spoglądając na łóżko. - Naprawdę chcesz mieć ze mną dzieci? Nie dlatego, że musisz je mieć?

Noah delikatnie odsunął mnie na długość ramienia. Przyglądał mi się marszcząc brwi, jakby starał się zrozumieć, co takiego chodzi mi po głowie.

- Co to w ogóle za pytanie! - prychnął odgarniając mi włosy za uszy. - Im dłużej z tobą jestem, tym bardziej się nad tym zastanawiam. Ciekawi mnie jak by to było, gdybyśmy postarali się o dziecko - pocałował mnie w nos. - Najpierw jedno. - Cmoknął w czoło. - Potem następne. - Całus w policzek i szczękę. - Ile tylko by się nam zamarzyło. Mam pieniądze więc nie musielibyśmy martwić się o kwestie finansowe. Wystarczyłoby je jedynie kochać.

Demon uśmiechnął  się do mnie, spokojnie spoglądając mi w oczy. To co mówił, wydawało się piękne, proste i łatwe.

"Wystarczyłoby je jedynie kochać".

Odpowiedziałam uśmiechem. Oczywiście, że chciałby zapewnić im dokładnie to, czego zabrakło mu w dzieciństwie. Zapewne wolałby oszczędzić im uczuć, których sam doświadczył, ale... czy nadawaliśmy się na rodziców? Zakochałam się w Noah'u, owszem, chciałabym kontynuować naszą historię. Lecz istniało tyle obaw!

Czy Noah potrafiłby mnie pokochać? Czy teraz czuje do mnie coś więcej niż pożądanie? Jego słowa mogłyby potwierdzić, że czuje, ale nie byłam tego taka pewna. Sam twierdził, iż uczucia i emocje są u Demonów stłumione, więc czy to było możliwe?

Czy chciałabym cały czas domyślać się kim dla niego jestem? A co, jeśli w pewnym momencie stwierdzi, że to nie było to?

Potrząsnęłam głową. Nie zrobiłby tego.

Dopóki nie mamy dzieci, może to zrobić...

Drgnęłam czując kolejne cmoknięcie w nos. Noah uśmiechnął się kpiąco.

- Za dużo myślisz - oznajmił. - Pamiętaj, że...

Ktoś zapukał, co przerwało Noah'owi. Oboje zerknęliśmy na drzwi, zaskoczeni.

- Sprawdzę o co chodzi.

Cmoknęłam Demona w usta, nim zsunęłam się z jego kolan. Mężczyzna obdarzył mnie olśniewającym uśmiechem.

Odprowadziłam Noah'a spojrzeniem, zastanawiając się o czym takim miałam pamiętać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top