21. Babcia
Obudziła mnie sprzeczka dochodząca od drzwi. W jednym z głosów rozpoznałam Noah'a, drugi był mi nieznany, zaś trzeci z pewnością należał do Kaspiana.
Przeciągnęłam się mrucząc. Nim zerknęłam w stronę głosów, spojrzałam jeszcze na obrączkę. Podobała mi się. No i to Noah ją mi założył!
Ciepło rozlało się po moim ciele z okolic serca.
Obróciłam się. Demon musiał nie domknąć drzwi. Przez nie zauważyłam niewyraźne fioletowe błyski, do których momentami dołączały czerwone i rude.
Wstałam zaciekawiona, opatulona kocem, który Noah musiał na powrót rzucić na łóżko, skierowałam się ku wyjściu na korytarz. W szparze - gdy okulary miałam już na nosie - zauważyłam Kaspiana, Noah'a i nastoletniego, różowo włosego chłopaka.
Miał żółte oczy, zupełnie jak Kaspian i jego jajowatą twarz o łagodnych rysach.
Nastolatek zauważył mnie jako pierwszy, po czym z zaciekawieniem zaczął mi się przyglądać, odłączając od rozmowy. Czego dorosła dwójka nie zauważyła.
Nagle chłopak przepchnął się do przodu z wyciągniętą ręką i zawadiackim uśmiechem na ustach. Na co Noah błyskawicznie zareagował, łapiąc w pasie nastolatka, przy okazji podciągając mu rękawy szarej bluzy ku górze. Widocznie zakładanie dresów było jakąś rodzinną tradycją.
- Młody - rzucił ostrzegawczo czerwonowłosy Demon. - Dokąd się wybierasz?
- O, cześć Mir... Mirelo - Kaspian uśmiechnął się w porę wymawiając moje pełne imię.
- Dzień dobry - otworzyłam szerzej drzwi, opierając się o framugę. - Noah puść go, ledwo może oddychać.
- Trudno - burknął Noah odpychając chłopca do tyłu, byle dalej ode mnie.
- Cześć, jestem...
- Mira - warknął mąż, odwracając się do mnie. Szybko zbadał wzrokiem stan mojego ubioru, krzywiąc się. - Naprawdę nie musisz być dla wszystkich przyjazna i serwować im swoje najładniejsze uśmiechy.
- Pff - przewróciłam oczami, poprawiając koc. - Jestem Mirela, przyjaciele mówią do mnie...
- Mirela - mruknął Demon.
- ...Ela - dokończyłam wesoło, ignorując Noah'a. - Tylko ten o - machnęłam ręką na męża - nazywa mnie Mirą.
- O. - Nastolatek ponowił próbę uściśnięcia mi dłoni. Ledwie przedarł się przez Noah'a, który od razu chwycił go od tyłu, odciągając ode mnie, niczym zazdrosny chłopak. - Jestem Tymek! Tata opowiadał mi o tobie!
Tym tatą musiał być Kaspian, dumnie wypinający pierś z każdym kolejnym słowem młodego Demona.
Wyszłam na korytarz i pomimo warczenia czerwonowłosego, uścisnęłam dłoń nastolatka. Przy czym mrugnęłam do Kaspiana, który próbował się nie roześmiać.
- Tymek ma wyraźną potrzebę poznawania nowych członków rodziny - rzucił fioletowo włosy. - Błagał mnie wczoraj, ale... wyszłaś wcześniej.
Mruknęłam potakująco, uderzając Noah'a w ramię i wzrokiem każąc mu puścić chłopca. Różowo włosy rwał się, chichocząc jakby ta sytuacja zdarzała się więcej niż raz. Miałam dziwne wrażenie, że było to całkiem możliwe. Znając usposobienie męża i jego niechęć do wszystkiego co dotyka lub próbuje dotknąć tego, co należy do niego.
- Auć! - Noah syknął, kiedy Tymek uderzył go przypadkowo w goleń. Zaskoczony puścił nastolatka, który potoczył się do przodu i runął na mnie, nie mogąc złapać równowagi. Kaspian spróbował nas złapać, ale był zbyt wolny, żeby tego dokonać.
Pisnęłam upadając boleśnie na ziemię.
W miarę możliwości ochroniłam chłopca przed uderzeniem o ziemię, czy zwichnięciem czegokolwiek. Niestety przez to nie miałam możliwości zapewnienia sobie bezpieczeństwa.
Powietrze uleciało mi z płuc, wydobywając się wraz z jękiem. Krzywiąc się zerknęłam na nastolatka pocierającego czoło, którym uderzył w moje ramię. Wtedy w polu widzenia zauważyłam Noah'a. Z niezadowoloną miną chwycił Tymka za bluzę i gumkę od dresów, podnosząc go ku górze. Różowo włosy Demon zamrugał ze zdziwieniem, gdy nagle zawisł nad podłogą.
- Jak widzisz marna byłaby z niego ochrona - mruknął ponuro Noah. - To raczej on potrzebuje opiekunki. Powinieneś wychować go lepiej.
- Jest na pewno bardziej cywilizowany niż ty - burknął Kaspian zakładając ręce na piersi i spoglądając z rozbawieniem na syna, którego jakoś nie chciał ratować.
- Z pewnością - poparłam Demona siadając. Potarłam obolałe biodro.
- Nic ci nie jest? - spytał Noah, widząc mój gest. Wepchnął uradowanego chłopca swojemu wujowi.
Dalej nie mogłam się nadziwić tym, że nie są jedynie przyjaciółmi, a wiąże ich również rodzina. Cokolwiek by to nie było, wydawali się być ze sobą związani. Przyjaźnili się, nawet pomimo ciągłego warczenia Noah'a.
- Boli mnie tyłek - przyznałam, sapiąc, gdy Demon postawił mnie na nogi, poprawiając koc, którym się zsunął.
- Bo nie uważasz - mruknął otrzepując mnie.
Zmrużyłam oczy, czując dłonie Noah'a na swojej pupie. Wykorzystywał w najlepsze sytuację. Zdziwiłabym się nawet, gdyby tego nie zrobił.
- Noah - syknęłam zaciskając wargi.
- Przecież nic nie robię - sarknął z niewinnym wyrazem twarzy. - Gdybyś uważała nie wylądowałabyś na ziemi. A już na pewno, gdybyś została w pokoju. W łóżku.
- Noah! - Kaspian szybko zakrył uszy synowi, któremu dotąd poprawiał ubrania, próbując nie śmiać się razem z nim. - Tu są dzieci!
- Ma dwanaście lat, powinien raczej zdawać sobie sprawę skąd się wziął - fuknął Demon. Następnie przyjrzał mi się ze zmarszczonymi brwiami. - Mi się wydaje, czy coś jest nie tak z twoimi okularami?
- Co? - Pośpiesznie je zdjęłam. Kiedy wylądowałam na ziemi, zsunęły mi się z nosa i upadły na ziemię, ale nie wydawały się rozbite. - No nie - jęknęłam. Szkło było całe, ale oprawki już nie do końca. Wygięły się lekko w okolicy łączenia.
- Ja mogę je naprawić! - zaproponował Tymek rwąc się do przodu i ignorując morderczy wzrok Noah'a.
Mocno chwyciłam Demona w pasie, podając nastolatkowi okulary. I tak nie mógłby zniszczyć ich jeszcze bardziej. Nie przy czujnym spojrzeniu pewnego czerwonowłosego mężczyzny. Demona, któremu bardzo spodobały się moje czułości. Chociaż mógł przywyknąć, że lubię się przytulać, to nigdy nie było mu ich za dużo.
- U, Mike nie będzie zadowolony. Dotąd tylko on potrafił cię uspokoić - rzucił złośliwie Kaspian.
- Przejdzie mu - burknął Noah, przyglądając mi się z fascynacją.
- A właśnie! Gdzie Chantal i Mike?
Kaspian zrobił głupią minę. Zerknął z pytaniem w oczach na Noah'a.
- Nie wiesz? - zdziwił się.
- Oni są ze strony mojej matki - odparł mąż zerkając na mnie.
- Ooo - oparłam policzek o bark Noah'a, ale zaraz zmarszczyłam brwi. Albo byłam ślepa, albo naprawdę wzrok mnie oszukiwał. Musiało tak być, inaczej nie czułabym, że Demon jest większy i bardziej umięśniony od tego, co wiedziałam. Pod palcami czułam twarde mięśnie brzucha i nie mogłam objąć ramionami całego męża. Co prawda chwyciłam swoje dłonie, lecz jeśli widziałabym poprawnie to byłabym wstanie chwycić się za przedramiona.
Trzeba się dowiedzieć co jest nie tak. Najlepiej od niezawodnego źródła! Lecz to potem.
- Proszę! - Tymek przerwał ciszę, wyciągając w moją stronę naprawione okulary.
- Rany - mruknęłam z zaskoczeniem wpatrując się w swoje okulary. Oprawki wyglądały dokładnie tak jak sprzed upadku. - Wow. Jesteś cudotwórcą!
Chciałam puścić Noah'a, żeby odebrać swoją własność i uściskać młodego Demona w ramach podziękowania, ale mężczyzna mi na to nie pozwolił. Wepchnął mnie do pokoju, odbierając okulary i targając przy tym włosy Tymkowi.
- Ej! - zawołałam, gdy zatrzasnął za sobą drzwi.
- Tylko mi możesz sprzedawać czułości - prychnął Noah.
- Czyżbyś był zazdrosny?
- Ja? Skąd!
- Jesteś! I to o zwykłego chłopca! - zawołałam wskazując polecam męża. - Ha!
- Nie zwykłego, to Demon - mruknął. - Idź się ubrać, zaraz przyjdzie babcia, a ja idę na Łowy. I nie chcę słyszeć nic o żadnej zazdrości! Tylko ja mogę cię dotykać.
Jasne.
Haha. Zazdrosny o dziecko.
*******
Siedziałam nieruchomo na kanapie przy fotelu babci. Od dziesięciu minut jedynie przyglądała mi się, przez co zaczęłam się obawiać, że nie pasuje jej moja kwiecista, zielona tunika połączona z czarnymi getrami. Mimo to, żeby przypodobać się odrobinę babci, ułożyłam włosy w zgrabny kok, z którego i tak powychodziło parę kosmyków. Przynajmniej tak było do czasu pożegnania z Noah'em przed wejściem do salonu. Mężczyzna pocałował mnie, dłońmi niszcząc odrobinę moją staranną fryzurę. Potem powiedział, że babcia zwyczajnie nie mogła po mnie przyjść, lecz coś myślę, że zrobił to specjalnie.
I tak nie mogłam go winić. W czerni prezentował się zaskakująco seksownie.
- Ładną mamy pogodę - odezwałam się przerywając wreszcie ciszę. Chciałam choć na chwilę oderwać wzrok babci od siebie. Plecy paliły mnie od zbyt długiego siedzenia na baczność, a bałam się pod czujnym spojrzeniem Demonicy, oprzeć się o oparcie kanapy. - Lubię, kiedy świeci słońce, daje to złudne wrażenie, że może być ciepło... na dworze, zupełnie jak w lato - dokończyłam słabo.
Babcia odwróciła złote oczy ku oknu. Wykorzystałam tę szansę na przygarbienie się. Kiedy kobieta znów na mnie spojrzała, błyskawicznie wypięłam pierś do przodu.
Przemknęło mi przez głowę, że mnie sprawdza. Nie miałam tylko pojęcia, dlaczego to robi aż tak starannie. Przez jej wzrok bałam się głośniej odetchnąć!
No na litość boską!
- Wolę zimę i śnieg - rzuciła babcia.
Zachichotałam nerwowo, zakładając włosy za uszy. Mogłam darować sobie tę fryzurę.
- Noah wiosnę, więc brakuje nam jednej osoby lubiącej jesień - zażartowałam.
Babcia się nie roześmiała.
Spuściłam wzrok na dłonie miętoszące skraj tuniki. Mogłam śmiało przyznać się Demonowi, że się starałam, ale babcia pozostała przerażająca. Jak długo można było siedzieć z tą pokerową miną?!
Nie wytrzymałam. Z westchnięciem siadłam wygodniej, opierając plecy o oparcie kanapy.
Uch, co za ulga!
- Długo wytrzymałaś - powiedziała nagle Demonica.
- Proszę?
- Ostatnim rekordem było pięć minut siedzenia na baczność - wyjaśniła babcia stukając palcami w podłokietnik. - Summer osiągnęła ten wynik kilkanaście lat temu. Ale ty go pobiłaś.
- O! - Uśmiechnęłam się.
Zapunktowałam!
- Za to wszystkie dłużej wytrzymały w ciszy.
Czyli jednak nie punktuję.
Znów przyjrzałam się swoim dłonią. Czekałam aż to babcia przejmie kontrolę nad tematem rozmowy. Sama nie miałam pojęcia o czym mogłabym mówić. Tym bardziej pod tym przeszywającym spojrzeniem. Wszystkie myśli i pomysły na rozmowę pierzchły mi z głowy. Na tyle szybko, by można to porównać z sytuacją całowania się z Noah'em. Och ile bym dała, żeby tu był!
- Zastanawiam się co widzi w tobie mój wnuk - odezwała się ponownie staruszka. - Twój temperament robi wrażenie. Nikt nie zrobiłby tego, co zrobiłaś wczoraj. Nikt mu się otwarcie, sam, nie postawi. Ani nie sprawi, że chciałby za kimś pobiec.
- Chciał za mną pobiec? - spytałam szeroko otwierając oczy i unosząc ze zdziwienia brwi.
- Tak - przytaknęła kobieta z dziwną miną. - To było dość... zaskakujące. Najpierw się wytarł, a potem zerwał z miejsca gotowy lecieć za tobą. Gdyby nie Zeta, która chciała pochwalić się swoim dzieckiem, zapewne już nie wróciłby do jadalni. Potem zresztą też chciał do ciebie iść, ale natrafił na pijacką bandę mojego młodszego syna.
Nieświadomie pochyliłam się ku babci wysłuchując każdego jej słowa z uwagą. Prawdopodobnie, gdyby nie rodzina Noah'a, to wszystko skończyłoby się inaczej. Tylko, że... czy tym samym nie pokrzyżował swoich planów? Pokazał, że wcale nie jest tak bezduszny.
- Spokojnie - powiedziała babcia. - Noah zawsze wie co robi. Jego zachowanie wcale nie wskazywało na to, by chciał lecieć za tobą. Panował nad sobą i chyba tylko ja zauważyłam jego spojrzenia wędrujące ku drzwiom oraz chęć wydostania się na zewnątrz.
- Czytasz mi w myślach? - pisnęłam ze zdenerwowaniem.
- Nie. - Demonica zachichotała chrapliwie. - Masz wszystko wypisane na twarzy.
- Aha. - To było do mnie podobne. - To dobrze, że nie popsuł swojego planu - mruknęłam bardziej do siebie, niż do swojej towarzyszki.
- Też tak uważam - przytaknęła splatając palce na kolanach. - Niemniej to jest naprawdę interesujące. Noah wreszcie biegający za dziewczyną... którą sam rozzłościł.
Babcia zmieniła ułożenie ciała. Oparła podbródek na dłoni. Dopiero teraz zauważyłam, że jej wzrok wcale nie był przerażający. Wyrażał zaciekawienie i zainteresowanie godne starszej pani. Tym bardziej, że mogłam ją zrozumieć. Wnuk, który zachowywał się najmniej cywilizowanie od reszty, nagle przejmuje się zranionymi uczuciami ludzkiej kobiety.
- Nic szczególnego nie zrobiłam - powiedziałam wyprzedzając pytanie Demonicy. Obracając palcami obrączkę, dodałam: - Po prostu dostosowaliśmy się do siebie.
Po wypowiedzeniu tych słów, skrzywiłam się. To nie brzmiało najlepiej. Było zbyt drętwe i wcale nie odzwierciedlało naszych relacji.
- Bardziej - przebywamy ze sobą na tyle długo, że się do siebie przyzwyczailiśmy.
- Myślę, że to też nie to - zaprzeczyła babcia, kręcąc lekko głową. - Znaczy, coś w tym jest, ale to nie wszystko. Jeśli uda mi się znaleźć odpowiedź, będziesz pierwsza, która to usłyszy.
- Naprawdę?
Polubiła mnie?! Noah się ucieszy!
- Tak, chcę zobaczyć twoją minę, gdy ci to oznajmię. I, Mirelo, jeszcze nie zapunktowałaś. Zainteresowałaś mnie, ale to by było na tyle. Przynajmniej na dziś. Żeby zrobić moją akceptację, musiałabyś bardziej się postarać. Pójdzie ci to tak samo trudno, jak z Noah'em. Możesz mi wierzyć. Radziłabym ci postarać się bardziej panować nad wyrazem twarzy. Za dużo pokazujesz, a to niedobrze.
Naburmuszyłam się.
Noah'owi to jakoś nie przeszkadza.
******
Kiedy Noah wrócił było już późno. Na cały dzień zostawił mnie z babcią, która pouczała mnie we wszystkim w czym się dało. Jedynym tematem, którego nie poruszyła były sprawy łóżkowe za co byłam naprawdę wdzięczna. Wolałam nie wstydzić się, nie czerwienić ani nie próbować okłamywać staruszki. Wątpiłam, by udało mi się kłamać w żywe oczy, tym bardziej, że wydawała się mieć sonary w oczach.
- Noah! - rzuciłam żałośnie, ruszając biegiem w stronę mężczyzny. Zatrzymałam się gwałtownie w połowie drogi od fotela do drzwi.
Demon był cały w błocie. Ciskał piorunami z oczu, zaś w dłoniach trzymał zerwany sznur. Samym wyglądem zniechęcał do zbliżania się do niego.
Odrzucił zlepione błotem włosy do tyły, rozcierając brud po policzku, kiedy po nim się podrapał. Jego fiołkowe oczy usadziłyby mnie w miejscu, gdybym do tej pory się nie zatrzymała.
Nie byłam pewna czy chciałabym, czy nie chciała wiedzieć co mu się stało. Miałam co prawda swoje podejrzenia, ale wolałam by pozostały w sferze przypuszczeń.
- Nie komentuj, nawet się nie waż - uprzedził mnie, machając ręką.
- Przecież nic nie mówię - uniosłam ręce do góry, cofając się o krok. - Zero komentarzy... Em, Noah? Pomóc ci jakoś?
Ramiona mu opadły. Rzucił mi bezsilne spojrzenie, kiwając niechętnie głową.
- Musisz pomóc mi się rozebrać - przytaknął. - Błoto już zaschło. - Ciszej dodał: - Te małe gnojki zapłacą mi za to.
Zagryzłam dolną wargę, próbując zapobiec wypływającemu uśmiechowi. Wątpiłam, aby chodziło mu o Demony młodsze od niego. Z tego co udało mi się dowiedzieć, na Łowy mogły iść jedynie osoby, które ukończyły trzydziesty rok życia. Istniało wtedy małe prawdopodobieństwo, że któryś zginie, bo się wygłupiał, popisując przed kimś innym.
Pobiegłam za Noah'em do łazienki, gdzie wspólnymi siłami ściągnęliśmy z mężczyzny bluzkę i spodnie, które przykleiły się do skóry Demona. Starałam się być delikatna, ale po sykach Noah'a, domyślałam się, że nie bardzo mi wychodziło.
- Przepraszam.
- Nie przejmuj się. - Mężczyzna zacisnął usta, nie spuszczając mnie z oczu.
- Może powinniśmy wziąć prysznic? - zastanawiałam się na głos, kiedy miałam zamiar ściągnąć skarpetki Noah'a.
- Wspólnie? - spytał niewinnie.
- To dobry... - urwałam, wstając. - Noah! Bądź przez chwilę poważny. Cały dzień męczyłam się z twoją babcią, a ty wyskakujesz z takimi propozycjami!
- Ja? To był twój pomysł.
Prychnęłam.
- Czyli babcia jeszcze cię nie polubiła? Nie przejmuj się, zdobędziesz jej uznanie. - Demon uśmiechnął się. - To tylko kwestia czasu. A wracając do twojej propozycji... Jest dalej aktualna?
- Właź pod prysznic - fuknęłam. - I się umyj. Sam. Ja zajmę się twoimi ubraniami.
- Mira, no dawaj!
- Jesteś brudny Noah... Aaa! Noah! Puść mnie! Fuj!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top