20. Obrączki
Wytarłam dokładnie włosy, by woda z nich nie kapała mi na bluzkę. Przyglądałam się w tym czasie łożu małżeńskiemu, czując do niego wstręt. Nie miałam najmniejszej ochoty spać z Noah'em, tym bardziej, że ostatnimi czasy przyklejał się do mnie w nocy, albo ja to robiłam.
- Czemu ten pokój tak bardzo przypomina naszą sypialnię? - jęknęłam wydymając wargi. - Przez to nie wiem co zrobić...
Bezsilna spojrzałam na kanapę. Jedynie ona różniła się od tej naszej. Była czerwona i dużo większa. Wyglądała przy tym na wystarczająco wygodną do spania. Poza tym i tak była moim jedynym wyjściem. Nie zamierzałam rozmawiać z Noah'em. Nie dziś. Brakowało mi na to sił.
Wróciłam do łazienki, gdzie odwiesiłam ręcznik na grzejnik i szybko skontrolowałam stan twarzy. Dopiero wtedy wróciłam do sypialni.
Istniało niewielkie ryzyko wcześniejszego powrotu Demona, ale i tak wolałam upewnić się, że nie zauważy moich podpuchniętych, szklanych od płaczu oczu.
W zasadzie sama nie wiedziałam dlaczego łzy popłynęły po mojej twarzy, gdy tylko zamknęłam się w pokoju po ucieczce z jadalni. Chociaż nie. Wiedziałam - ten przeklęty mężczyzna naraził moje życie, bo uznał je za mniej ważne niż swoje. Uznał...
Moja dolna warga zadrżała niebezpiecznie.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
Muszę być silna.
Zdeterminowana chwyciłam koc z łóżka i z poduszką pod pachą, ruszyłam w stronę kanapy. Tam ułożyłam wszystko, przygotowując się do snu. Po raz ostatni spojrzałam w stronę łóżka, za co byłam wdzięczna. Tknęło mnie, czego tam brakuje. Jeśli Noah nie zauważy żadnego wybrzuszenia pod kołdrą, nabierze podejrzeń. Kiedy nabierze podejrzeń, zacznie mnie szukać. W ten sposób sama naprowadzę go na trop mojego miejsca wypoczynku.
Zagryzłam wargę, zastanawiając się, co z tym zrobić.
- Poduszki!
Uśmiechnęłam się złośliwie, obojętnym wzrokiem mierząc łóżko.
Skoro Noah chciał to w ten sposób rozegrać, niech mierzy się z konsekwencjami. Sam.
Oj, ciekawe jaką minę zrobi, gdy przekona się, że przez całą noc tulił się do poduszek...
*******
Było mi dziwnie miękko, gdy obracałam się na drugi bok. Przełożyłam rękę, która leżała na moim biodrze. To było...
Ręka! Nie mogła należeć do mnie.
Zamrugałam, rozglądając się półprzytomnie. Przed oczami zamajaczyła mi czyjaś twarz o ognistych włosach. Z jego ust wydobyło się mamrotanie, kiedy przyciągał mnie do siebie bliżej, aż trafiłam nosem w podbródek Noah'a. Zapach mężczyzny wdarł się do moich nozdrzy. Właśnie to mnie ocuciło.
Jak?
Zmarszczyłam brwi. Byłam pewna, że po kolejnej porcji płaczu w ciemnościach, ukryta pod kocem na kanapie, wreszcie udało mi się zasnąć. Z pewnością to na niej się położyłam!
O!
Gwałtownie odsunęłam się, przypominając sobie pewien trzask, który wdarł się do moich uszu gdzieś tak po północy. To musiało być wtedy, gdyż często budziłam się w okolicach pierwszej nad ranem.
Przypomniało mi się, jak półprzytomna wpatrywałam się w ciemność. A potem nagły błysk światła z łazienki rozjaśnił pokój. Później usłyszałam warknięcie i gniewne kroki. Niestety nie miałam siły ponownie otworzyć oczu, ale z pewnością poczułam znajomą, szorstką dłoń na policzku, która starła ślady łez. Następnie Noah (bo to musiał być on) podniósł mnie i zabrał do łóżka. Ostatnie co udało mi się zapamiętać nim odpłynęłam, było jego delikatne odgarnięcie mi włosów z twarzy.
Siadłam skacząc spojrzeniem po pokoju. Na ziemi niedaleko kanapy zobaczyłam jakiś nierówny kształt. Po dłuższym wpatrywaniu się w niego doszłam do wniosku, że to musiał być koc. Widocznie Noah nie uznał za konieczne zabieranie go ze sobą. Niemniej..
Potrząsnęłam głową, prychając. Musiałam się stąd wydostać.
Zsunęłam nogi na ziemię, odpychając się rękoma, by wrócić na swoje poprzednie miejsce. Nie chciałam pozostać w łóżku z Demonem na dłużej.
Wtem ktoś chwycił moją dłoń unieruchamiając w miejscu.
- Mira... - zachrypnięty, senny głos Noah'a rozdarł ciszę. - Gdzie idziesz?
- Puść mnie. - Spróbowałam wyrwać dłoń, ale mężczyzna jedynie wzmógł uścisk. - Mówię poważnie, Noah.
- Nie wrócisz na kanapę.
- Bo co? - parsknęłam siłując się. Wiedziałam, że to bezowocne zajęcie, ale musiałam coś zrobić. - Nie pozwolisz mi? Nie uważasz, że nie masz prawa decydować, gdzie będę spać? Nie mam zamiaru pozwolić ci siebie dotykać!
- Mam prawo.
- Co? - roześmiałam się bez wesołości. Oczy mnie zapiekły. - Pozwól, że coś ci przypomnę. Na późnym obiedzie... Nie, przed nim powiedziałeś mi, że mam pierwsza spróbować potraw z twojego talerza. Twoja ciotka... - Urwałam, przymykając oczy. - Wiesz to naprawdę okrutne z twojej strony. Tak bardzo mi nie ufasz? Tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? Najpierw mnie całujesz, mówisz że uwielbiasz moje towarzystwo, a teraz to? - wyszarpnęłam wreszcie rękę. - Już nie wiem czy mogę ci ufać. Mimo to jednego jestem pewna, już nigdy więcej mnie nie dotkniesz.
- Mira! - Noah siadł gwałtownie, błyskawicznie łapiąc mnie w pasie i ponownie sadowiąc na materacu. Zrobił to tak szybko, że sapnęłam, gdy powietrze uleciało mi z płuc. - To było jedyne wyjście. Jedyne.
Zaczęłam się szarpać, co dało dokładnie odwrotny efekt od zamierzonego. Demon siadł okrakiem, dociskając mnie do swojego torsu. Nogami przygniótł moje, udaremniając jakikolwiek dalszy ruch.
Jednym ramieniem przytrzasnął moje ramiona do ciała, drugim - chwycił mnie mocno w pasie.
- Wyjaśnijmy sobie coś - warknął Noah do mojego ucha. - Chyba zapominasz o istotnej sprawie. Jestem Demonem. Mam większe prawa od ciebie. Już dawno mogłem zawładnąć twoim ciałem, ale tego nie zrobiłem. Dałem ci wybór. A ty przyszłaś do mnie. - Mężczyzna przycisnął nos do mojej szyi, wzbudzając zdradliwe, przyjemne dreszcze przebiegające mi przez kręgosłup. Zadrżałam nie mogąc się powstrzymać. Co za parszywe ciało! - Dlatego też będę samolubny. Chcę całą ciebie, czy ci się to podoba, czy nie.
- O i z tego powodu chciałeś... - zaczęłam parskając gniewnie.
- To był jedyny sposób! - przerwał mi Noah z wściekłością. - Teraz myślą, że jestem bezduszny i, że to ty zawsze próbujesz moich dań. Mogą mnie nienawidzić, ale nie skrzywdzą niewinnej dziewczyny, która może rodzić Demony.
Zacisnęłam wargi. Jasne to miało nawet dużo sensu, mimo to nie zmieniało moich uczuć. Dalej czułam się zła, zawiedziona. Na samo wspomnienie wczorajszego obiadu, robiło mi się przykro. Wolałam wyrzucić to z pamięci.
Tak jak palący dotyk ciała Noah'a. Każdym nerwem czułam jego ciepło, zapach i go samego.
- Mira, przecież nie chcę, by stała ci się krzywda - powiedział spokojnie mężczyzna, rozluźniając nieco chwyt. - Jesteś... jesteś dla mnie cenna.
Zamarłam, wstrzymując oddech. Mógł wiedzieć, jakie te słowa wywrą na mnie wrażenie. Musiał wiedzieć, że to dla mnie bardzo ważne. Spędził ze mną tyle czasu, iż byłoby to niemożliwe, żeby nie zdawał sobie z tego sprawy.
Nie ufaj mu! Skąd możesz wiedzieć, czy nie jest to jakaś pułapka? - szeptał złośliwy głosik w mojej głowie. - Co jeśli jedynie pragnie twojego ciała?
Spochmurniałam. Poruszyłam się, a wtedy Noah ponownie chwycił mnie mocniej, nie pozwalając ruszyć się chociażby o cal.
- Nie gniewaj się na mnie - poprosił szepcząc w moje włosy. - Chcę, żebyś była bezpieczna... Gdybym ci powiedział co zamierzam, nie zareagowałabyś tak przekonująco. Znaczy... To...
Więc o to chodziło?!
- Odsuń się ode mnie.
Poczułam jak zaciska szczękę. Byłam przygotowana, że zaraz zrobi coś, bym zmiękła, lecz i tak przymknęłam oczy, gdy pocałował mnie w zagłębienie szyi.
Jak przyjemnie...
- Mira - zamruczał mężczyzna całując moją szyję. - Zależy mi na twoim bezpieczeństwie.
O czym on mówił? Byłam zbyt miękka dla Noah'a, skoro nie potrafiłam ani go odepchnąć, ani zrobić cokolwiek innego, prócz pozwalania mu na to co już robił. Dalej byłam zła, ale jego pocałunki i dłonie... Odchyliłam głowę dając lepszy dostęp Demonowi, co przyjął z zadowoleniem.
- Skoro ci zależy... - sapnęłam, gdy usta mężczyzny znalazły się tuż pod moim uchem. Z trudem przełknęłam ślinę, próbując przypomnieć sobie co chciałam powiedzieć. Myśli pierzchły mi z głowy za każdym razem, kiedy czułam gorące wargi Noah'a na swojej skórze. To było uzależniająco- przyjemne uczucie. - Skoro... zależy ci... - jęknęłam. Dłonie mężczyzny znalazły się pod moją bluzką. Zaś swoje wygięłam do tyłu, obejmując nimi szyję Demona, przy okazji wyginając plecy w łuk. - Noah... - sapnęłam.
- Mmm - mruknął sunąc rękoma ku moim piersiom. - Bardzo mi zależy.
Jakim cudem mógł mówić bez takich przeszkód jakie ja miałam?! Ledwo mogłam myśleć!
Coś stuknęło mocno na korytarzu. To chwilowo oderwało Noah'a od obcałowywania mojego karku, szyi gdzie znajdował się puls i zatrzymało jego dłonie palące moją skórę.
Było tak blisko!
Ktoś zachichotał na zewnątrz, zaś inny ktoś zaczął cicho krzyczeć na tamtego.
- Bliźniacy znów wrócili pijani - Noah prychnął. - Nigdy nie nauczą się wracać cicho do pokoju.
Potrząsnęłam głową, próbując zmusić ją do sklecenia jakiejkolwiek myśli, ale odmówiła posłuszeństwa.
Serce waliło mi w piersi w szaleńczym rytmie, puls szalał, a oddech zwyczajnie się rwał. Do tego było mi niemiłosiernie gorąco. Innymi słowy byłam podniecona.
Sama nie wiedziałam co zrobić. Powinnam się odsunąć, ale nie chciałam. Chciałam Noah'a. Pragnęłam, by dokończył to, co zaczął.
Demon westchnął zabierając dłonie spod mojej bluzki, co przyjęłam z zawodem. Nie omieszkał przy tym musnąć palcami moją pierś i wywołać kolejnej fali sensacji w żołądku, sercu, i przyjemnych prądów rozlewających się po moim ciele.
- Tak bardzo ciebie pragnę - wymamrotał mi do ucha Noah, lekko je przegryzając. W aktualnym stanie byłam gotowa zgodzić się na wszystko. Cokolwiek by chciał. - Twoje bezpieczeństwo jest jednak ważniejsze od zaspokojenia seksualnego.
Obejrzałam się na niego, lekko się wiercąc. Musiałam zagryźć wargę, gdy poczułam jego wzwód.
- Noah...
- Musisz być bezpieczna - powtórzył, chwytając moją twarz i uwalniając moje nogi. Uniósł się lekko, całując mnie w czoło. - Dlatego błagam śpij ze mną, wtedy wiem, że nic ci nie jest. I... nie ruszaj się za bardzo, inaczej ciężko będzie mi nad sobą zapanować. A nie będzie za dobrze, jeśli zabrniemy za daleko. Nie mam prezerwatywy, ty nie bierzesz tabletek... do tego ten dom jest przeklęty. Ilekroć ktoś uprawia w nim seks, kończy się to dzieckiem.
Zachichotałam. Mogłam dalej być zawiedziona, ale było coś w Noah'u. Coś, co nie pozwalało mi gniewać się na niego zbyt długo. Albo byłam zbyt miękka wobec niego.
- Noah... - zagryzłam wargę.
- Spokojnie, obiecuję, że jak tylko wrócimy do domu, nie będzie potrzeby się hamować - przyrzekł, choć nie o to mi chodziło. Zarumieniłam się po czubki uszu, próbując wmówić sobie, iż wcale nie liczę na to, że dotrzyma obietnicy. - Wtedy mi nie uciekniesz.
- Mhm. Nie o to mi chodzi, znaczy naprawdę miło to słyszeć, ale... - wskazałam na balkon. - Ktoś tam jest. Właśnie wskoczył.
Noah obejrzał się i ponownie westchnął. Przelotnie pocałował mnie w wargi, wstając.
- Idź spać. Chyba wiem, kto nam przeszkadza.
Tym oto sposobem, znowu wróciliśmy do punktu wyjścia. Tyle, że teraz to nie z powodu uczuć, nie mogłam zasnąć. Było mi gorąco i mogłam myśleć jedynie o tym, co przyrzekł mi Demon. Poza tym chyba... chyba zawierzyłam Noah'owi. Wierzyłam mu, gdy mówił, że zależy mu na moim bezpieczeństwie. Dotąd ani razu nie naraził mnie na niebezpieczeństwo, więc naprawdę musiał to być jedyny sposób, dla którego postąpił w ten sposób.
Dodatkowo jedna myśl nie dawała mi spokoju - gdybyśmy pamiętali o zabezpieczeniu, ta noc mogłaby skończyć się inaczej.
********
Cicho zamknąłem drzwi balkonowe, zasłaniając sobą możliwie jak najwięcej. Miałem irracjonalną chęć zachowania dla siebie widoku Miry. Szczególnie w piżamie w dzisiejszym wydaniu - zaczerwienioną i chętną.
Gdybym wcześniej pomyślał o prezerwatywach...
Potrząsnąłem głową, zerkając na siedzącą na balkonie postać. Była ubrana w czarną koszulę, czarne spodnie i czapkę ukrywającą włosy. Mimo to wiedziałem kim jest.
Summer, Demoniczna żona mojego najgorszego kuzyna. Dziewucha, która z jakichś dziwacznych powodów, cały czas, próbuje dostać się w moje łaski. Chociaż jasno dałem jej do zrozumienia, że niczego od niej nie chcę.
- Czego chcesz?
- Obłaskawiłam Zack'a, ale ten stan nie potrwa długo - oznajmiła przyglądając się mi swoimi różowymi oczami. - Powinieneś działać szybko. O ile masz jakiś plan. A masz, wiem to.
- Z tego powodu przylazłaś? - prychnąłem zakładając ręce na piersi.
Z drugiej strony, gdyby Mira jej nie zauważyła, pewnie teraz leżałaby pode mną, naga. Spojrzenie jej szarych oczu jasno mówiło o czym myślała. Zaś mi było wystarczająco trudno zapanować nad sobą samym. Dlaczego jedynie przy niej przestawała istnieć moja samokontrola? Rozum też gdzieś zanikał w takich momentach.
Przez to byłem słaby. Wystarczyło, żeby pojawiła się choćby groźba grożącego Mirze niebezpieczeństwa, a mógłbym rzucić wszystko w cholerę, by dostać się do swojej kobiety.
- Przyszłam powiedzieć, że powinieneś się pośpieszyć - burknęła wyraźnie niezadowolona Summer, wyrywając mnie z zamyślenia. - Mogę ci pomóc dopracować plan, jeśli tego potrzebujesz...
- Nie potrzebuję - przerwałem Demonicy, opierając się o drzwi. - To czego chcę, to to byś sobie poszła.
Różowe oczy skoczyły w bok. Kobieta zacisnęła wargi w wąską linię.
Świetnie ukrywała swoją złość, to trzeba było jej przyznać. Niemniej wolałbym, żeby rzeczywiście znikła. Jedynie psuła mój humor.
- Noah, mi naprawdę zależy...
- Jak dobrze pamiętam zależało ci na wejściu do mojej rodziny - znów jej przerwałem. - Wszyscy inni moi kuzyni, wujkowie, ja i... cała reszta wiedziała, że tylko to się dla ciebie liczy. Zack też to wiedział, ale zachęciło go twoje ciało. Zapewne coś jeszcze, co jest mało, dla mnie, istotne. Więc nie mówi mi, że zależy ci na czymś związanym ze mną, bo ja nie mam zamiaru rozważać jakiegokolwiek sojuszu z twoją osobą.
- Ale ze swoją słabą żoną już tak? - warknęła wychylając się i spoglądając gdzieś za mnie. Najpewniej na łóżko, co mnie rozsierdziło jeszcze bardziej. - Jest słaba i wybuchowa!
- Lubię ją taką - z mojego gardła wydarł się warko. - Ma wszystko to czego tobie brakuje.
Summer prychnęła, po czym błyskawicznie wskoczyła na balkon po prawej stronie. Miałem nadzieję, że wreszcie zrezygnuje. Wolałbym, żeby dała mi święty spokój.
*******
Z portfela wyciągnąłem dwie obrączki. Już dawno chciałem wręczyć je Mirze, ale nie miałem okazji. Chociaż miałem. Nie zrobiłem tego ze zwykłego tchórzostwa. Kiedy je kupowałem wydawały się idealne - nie były zbyt przesadzone ani nadmiernie proste. Teraz, jednak nie wiedziałem czy spodobają się dziewczynie.
Zagryzając policzek, siadłem na materacu tuż koło Miry.
- Wiem, że nie śpisz.
- Ciężko byłoby zasnąć - mruknęła otwierając oczy.
Nadal na jej twarzy widziałem żal. Wyraźnie mówiły mi o tym podpuchnięte i lekko zaczerwienione oczy, a także zaschnięte ślady po łzach na policzkach żony. Byłem takim idiotą. Nie sądziłem, że zareaguje tak... mocno.
Ale wciąż gdzieś spychałem świadomość, że nie była Demonem. To człowiek, istota ze wszech miar emocjonalna.
- Naprawdę? - spytałem pochylając się. Droczenie się z nią było najlepszą czynnością każdego dnia.
- Tak - wydęła usta, następnie potarła twarz, mamrocząc: - Jest mi tak okropnie gorąco.
Mi też było.
Ale przede wszystkim ciasno, przez co nim pójdę spać, będę musiał wziąć prysznic.
- To w sumie dobrze... że nie śpisz - dodałem pośpiesznie, żeby nie zrozumiała mnie źle. - Mam coś dla ciebie.
- Hm? - mruknęła, gdy wcisnąłem jej obrączkę do ręki. Swoją założyłem, choć było mi jakoś dziwnie z nią na palcu.
Mira siadła zapalając lampkę nocną. Z jej gardła wydobył się cichy okrzyk zaskoczenia, kiedy wpatrywała się w obrączkę. Po całej jej długości wyryte były splecione kółeczka, które ekspedientka nazwała "uroczymi". Uznała, że wiele młodych kobiet przychodziło pooglądać te obrączki. Były jednak na tyle drogie, żeby większość z nich zrezygnowała z zakupu.
Cena, jednak nie grała tu żadnej roli.
- Podobają...? - urwałem.
Twarz Miry była zaczerwieniona, speszonym spojrzeniem skakała z obrączki na kołdrę i z powrotem. Nagle pisnęła, gdy przedmiot wypadł jej z palców. Zawstydzona podniosła go ostrożnie, uważając, by go znów nie wypuścić.
- Nie podoba ci się? - zaryzykowałem pytanie, przejeżdżając palcami po własnej.
Mira powędrowała wzrokiem za moją ręką i wyraźnie się uspokoiła. Odważyła się na uśmiech.
- Nie o to chodzi.
- Wybacz, dałbym ci ją wcześniej, ale tyle się działo...
- Chodzi mi o to, że nie spodziewałam się obrączki - wyznała wchodząc mi w słowo. - Myślałam... - Potrząsnęła głową. - Wydawało mi się, że nie będziesz chciał przyznawać się do mnie w ten sposób. Poza tym, nie wyglądałeś na chętnego do noszenia biżuterii.
Jakaś siła pchnęła mnie naprzód. Chwyciłem lewą dłoń Miry i wsadziłem obrączkę na serdeczny palec kobiety. Żona wpatrywała się we mnie z zaskoczeniem, które zmieniło się w rozczulenie, gdy ucałowałem jej palec z obrączką.
- Jestem gotów poświęcić swoją dumę - rzuciłem przyglądając się kobiecie spod rzęs.
Kobieta żartobliwie popchnęła mnie lekko, przyglądając się swojej dłoni.
- Pani Berutti - mruknęła pod nosem z zadowoleniem. - Mirela Berutti. - Kiedy zauważyła, że jej się przyglądam, speszyła się. - No co tak na mnie patrzysz? Idę spać!
Błyskawicznie zakryła się kołdrą aż po czubek głowy.
- Mira - zachichotałem chwytając kołdrę. - Mira nie zachowuj się jak dziecko... Uch!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top