16. Poczekalnia

Ulokowaliśmy się wraz z Noah'em w kuchni. Było to idealne pomieszczenie do przeczekania kaca (o ile to w ogóle było możliwe). Głównie dlatego, że słońce pojawiło się tu dopiero od minięcia popołudnia. Przy czym mieliśmy łatwy dostęp do wody i przede wszystkim tabletek. Choć miałam wrażenie, że Demon cierpi dużo mniej niż ja. Prawdopodobnie dlatego, że cały czas myślałam o wygranym przez niego zakładzie. Mógł poprosić mnie o cokolwiek na litość boską! Co mi strzeliło do głowy, żeby się zgadzać?!

A, no tak. Jego przeuroczy uśmiech, gdy z rękami w kieszeniach, zapytał czy chcę z nim świętować tą uroczystość jego sposobem. Przy czym dodał, że jest nim picie do upadłego. Zaproponował zawody, w których wygrany - ta osoba, która wypije więcej bez odwiedzin w toalecie - może poprosić drugą o wszystko. Problem w tym, że wtedy przegrany miał się zgodzić bez wahana na prośbę.

Jęcząc oparłam czoło o zimny blat wyspy kuchennej, przy której się rozłożyliśmy z całym asortymentem tabletek, wody i lemoniady.

Złożyłam usta w podkówkę. Moja głupota nie zna granic. Noah był prawdziwym Demonem! Nie dość, że z piekielnie przystojną twarzą, uśmiechem podbijającym serce, to jeszcze z głową do alkoholu! Czy on naprawdę nie mógł przegrać?

- Przynieś mi wody - mruknął mężczyzna idąc za moim przykładem przyciskania czoła do blatu.

- Przed tobą stoi lemoniada - wymamrotałam na oślep macając miejsce, w którym powinien stać dzbanek. - Jeśli chcesz wody, sam sobie ją przynieś. Mam ci przypomnieć, że przynosiłam wcześniej dwie butelki? Z tego co pamiętam wypiłeś więcej ode mnie.

Noah poruszył się, co zobaczyłam kątem oka. Prawdopodobnie odwrócił twarz w moją stronę. Musiał, skoro bezbłędnie stuknął kolanem w moje.

- Miiiirrrraaaaa....

Przymknęłam powieki. Bardzo nie chciałam tak łatwo mu się dawać. Tym bardziej, że tą samą sztuczkę użył poprzednio i zadziałała aż za dobrze. Kiedy tak miękko, nisko wypowiadał moje zdrobnienie, dreszcze przechodziły mi po kręgosłupie. Jednocześnie miałam ochotę spełnić każdą jego zachciankę. To było przerażające.

Najgorszy efekt był, gdy przy tym wpatrywałam się w jego twarz. Wtedy tym bardziej chciałam zrobić dla niego wszystko. Nawet, jeśli był rozczochrany, nieogolony, w dresach i podkoszulku, i tak wyglądał cholernie dobrze. Jak można byłoby mu odmówić?

I tak dobrze, że nie używał tej swojej sztuczki z oczami. Choć wątpiłam, by potrafiła zmusić mnie do przyniesienia mu czegokolwiek. Całe ciało miałam jakby z ołowiu.

Stuk, stuk, stuk.

Demon nie odpuszczał raz po raz szturchając mnie kolanem.

Zrobiłam płaczliwą minkę, czując jak mój opór maleje z sekundy na sekundę. Dlaczego musiałam być tak miękka w stosunku do niego? Miałam być twarda i nieustępliwa!

- Noah - jęknęłam chwytając jego kolano. Na chwilę straciłam wątek czując, jakby było ono dużo większe, mocniejsze, umięśnione, niż to co widziałam. Odchrząknęłam, skupiając się na istotniejszych sprawach. - Sam sobie weź...

Coś uderzyło o blat. Na początku myślałam, że to Noah manifestował swój sprzeciw, ale dźwięk się powtórzył, zaś z gardła Demona wydarł się zduszony okrzyk. Wobec tego podniosłam głowę i niemal wskoczyłam na kolana Berutti'ego. To było irracjonalne zachowanie, lecz z niewiadomych, albo wiadomych, powodów zdawałam sobie sprawę, jak bezpiecznie może tam być. Dlatego też władowałam się na nie.

Noah objął mnie ramionami, przyciskając do swojej klatki piersiowej. Wpatrywał się pełnymi napięcia, fiołkowymi oczami w zjawę siedzącą na blacie wyspy kuchennej. Zjawy o ciele nastoletniego chłopca. Jego twarz, jak i on cały, była rozmazana. Zupełnie jakbym patrzyła na niego spod tafli, pomarszczonej przez wiatr, wody.

Oddech uwiązł mi w gardle. Nie mogłam wydać z siebie głosu, kurczowo ściskając ramionami szyję Demona i nie odrywając przerażonego wzroku od ducha siedzącego na wyspie kuchennej. Miałam przy tym dziwne wrażenie, że chłopiec się uśmiechał. Przyjaźnie.

- Czyli ślusarz nie miał tak dobrych zabezpieczeń. - Ciszę rozdarł poirytowanych głos Noah'a. - Mówiłem wam byście nie wchodzili do domu. Mam wam to wyrysować na tablicy, czy jak? Tak trudno to zrozumieć?

Zamrugałam na moment spoglądając na męża. Nie wyglądał na przestraszonego, nawet tak się nie zachowywał. Natomiast był wyraźnie zły.

- Panie, chciałeś wody - oznajmił bulgocząc duch. Wzdrygnęłam się. - Pani nie wygląda najlepiej, więc stwierdziliśmy...

- Och, stwierdziliście - przerwał chłopcu, zwodniczo spokojnie Noah. - Powinienem wiedzieć coś jeszcze? Uzgodniliście więcej szczegółów waszego... genialnego planu wejścia do domu?

Miałam wrażenie - nie mogłam tego powiedzieć z powodu rozmazanej twarzy nastolatka - że duch spojrzał na mnie. Poczułam lekki strach, zdenerwowanie i zdezorientowanie, choć mogłabym przysiąc, że to nie były moje emocje. Byłam przerażona, ale nie czułam tamtych uczuć. Wobec czego musiały one należeć do niego...

- N- n- n- noah? - Mocniej przywarłam do mężczyzny, szeroko otwierając oczy. - Co się dzieje?

Pojawienie się ducha miało swoje dobre strony, niemal natychmiast przeszedł mi kac. Niemniej bałam się tego wyczuwania emocji zjawy. To było nienormalne. Sama ta sytuacja nie należała do normalnych!

- Zaraz ci wszystko wyjaśnię - mruknął Demon mrużąc oczy. - Najpierw on - wskazał podbródkiem ducha. - Wytłumacz mi, czego nie zrozumieliście w moim nakazie trzymania się z dala od wejścia do domu?

- Absurdalność? Ten zakaz jest po prostu śmieszny! Czemu jedni mogą wchodzić, a inni nie?

Odrobinę się rozluźniłam, przywykając do nowej sytuacji. Dodatkowo Noah nie był przestraszony i wyraźnie znał to coś.

- Mam cię wygonić, czy sam trafisz do wyjścia? - spytał Noah, zatrzymując dłoń na moim udzie. Wyjątkowo pozwoliłam mu ją tam zatrzymać. - Naprawdę nie mogliście zaczekać z ujawnieniem się do momentu, gdy wyjaśnię Mirze... wszystko?

To jest coś jeszcze?!

Nie no, jeśli wyleci z czymś gorszym to chyba, jednak posikam się ze strachu.

- Co nastąpiłoby kiedy? - zapytał chłopiec zeskakując z wyspy. Nie usłyszałam jego kroków, za to poczułam powiew powietrza przy jego ruchach, gdy skierował się w stronę drzwi. - Chcemy poznać panią. Nie zabraniaj nam tego.

Z tymi słowami otworzył drzwi i wyszedł zamykając je za sobą. Złowieszczo cicho, aż miałam wrażenie, że spotkałam kolejnego Noah'a.

Z ustami wykrzywionymi w podkówkę, spojrzałam na Demona zastanawiając się, czy byłabym wstanie wcisnąć się w niego jeszcze bardziej. Chociaż już teraz nie było między naszymi ciałami przerwy.

Mężczyzna przesunął dłonią po moim udzie, wreszcie lokując lewą rękę na kolanie. W innym wypadku cieszyłabym się z takiego obrotu sprawy, niemniej dzisiejszy wypadek (zainicjowany przez ducha i mój lęk) nie był powodem do radości.

- Mira najpierw musisz się uspokoić - oznajmił zapewne czując moje dygotanie. W zasadzie przez nie trząsł się i on.

Oj, ty mi na pewno w tym pomożesz! Szczególnie, gdy twoja dłoń znajduje się na moim biodrze, zaś druga ponownie wędruje od kolana ku górze.

- To był d- d- duch?! - pisnęłam, zapominając na moment o jego rękach.

- Można to tak ująć - przytaknął przesuwając dłoń na moje plecy i głaszcząc je uspokajająco. - Osobiście wolę je nazywać postacią lub ciałem astralnym. Według ludzi nie mamy duszy, gdyż bardziej nam do zwierząt, niż do was. Po części się z tym zgadzam, aczkolwiek to trochę przykre i poniżające.

- Mhm - przytaknęłam ostrożnie, skupiając wzrok na twarzy Noah'a.

Demon sięgnął gdzieś za mnie, po czym podał mi butelkę wody. Niemym gestem kazał mi się napić, co uczyniłam, woląc nie zastanawiać się w jaki sposób to cało astralne przytaszczyło całą zgrzewkę wody ze spiżarni na blat.

W tym czasie Noah przyglądał mi się uważnie, badając moje reakcje. Koncentrowałam na nim wzrok błagając by to, co widziałam było omamami. Mogą być to wspólne omamy, byleby właśnie nimi były. O! Wywołane wczorajszym picem na umór.

- Mira posłuchaj... - zaczął mężczyzna. - To był powód, dla którego zakazałem ci wychodzić na podwórko. Cały teren naszego domu i ogrodu jest Poczekalnią. Poczekalnia to swego rodzaju czyściec. Chociaż tu podobieństwa się kończą. Postać astralna Demona pozostaje na ziemi do czasu albo wypełnienia tego, czego za życia nie zrobił - pożegnanie się z bliskimi, uporządkowanie spraw i tym podobne - albo jest zagubiony, niechętny do dalszej wędrówki. Ciężko powiedzieć. Każdy jest inny, wobec czego można jedynie gdybać. - Zamyślił się. - Po wypełnieniu swojej misji, znikają. Nikt nie wie gdzie ani jak. Po prostu ich nie ma.

Szkoda, że nie zrobił jeszcze jakiejś miny i nie powiedział "puf".

Ułożył głowę na moim ramieniu, łaskocząc mnie włosami po szyi. Mimo że temat był raczej poważny, miałam ochotę się roześmiać. Po to, aby rozładować atmosferę i zażartować z tego co powiedział. Poczekalnia? Serio? Mógł zwyczajnie powiedzieć, że nie jest wstanie sam posprzątać tego burdelu w ogrodzie. Syf, który tam widziałam przez okna musiał być jego wstydliwym problemem.

Jasne, rzeczy zmieniały swoje położenie, ale najpewniej z powodu Demona. Co noc wychodził na podwórko, żeby je ogarnąć. Wiedziałam o tym, więc mógł to po prostu przyznać. Nie musiał z tego powodu wymyślać niestworzonych historii!

Tylko... to nie wyjaśniało jednego - tej osoby, która się pojawiła.

- Moim zadaniem jest pomaganie im, głównie poprzez rozmowę i wypełnianie ich woli, żeby mogli odejść - kontynuował przerywając ciszę. - Nie każdy może dostrzec ich postać astralną. Wynika to z tego, że w tym celu musiałyby te osoby, spędzić trochę czasu w moim domu. A to jest zbyt kłopotliwe, więc jestem skazany na samotną misję. To, że się pojawiłaś i zainteresowałaś ich sobą, jest całkowitym przypadkiem. W każdym razie te... duchy trafiają tu nie bez powodu. Dom został postawiony w takim miejscu, które przyciąga ciała astralne. Tylko tu mogą w jakiś sposób istnieć. I jedynie moja rodzina... nasza krew... pozawala na swobodne porozumiewanie się, rozumienie ich czy wsparcie poprzez dotyk. - Jego słowa powoli przestawały być zabawne. Wymyślił zbyt dużo szczegółów, by to wszystko było całkowicie niemożliwe. - Takich miejsc jak to jest niewiele. Większość zanikła przez brak odpowiedniego potomka czy zwyczajny zanik linii. Przejąć Poczekalnie mogą Demony, których przodkowie zobowiązali się pomagać i wspierać postać astralną Demona. To zarazem dar i przekleństwo.

Zadrżałam. Miałam dziwne wrażenie, ze kiedyś słyszałam coś podobnego. Nie mogłam sobie przypomnieć kto mógłby to mówić, kiedy ani skąd wzięło się to wrażenie. Jednak byłam absolutnie pewna, iż ktoś mi to mówił.

Albo nie mi.

Istniała spora szansa, że podsłuchałam to, ale na pewno nie w miejscu publicznym. To musiało być w miejscy dla mnie bezpiecznym.

Zagryzłam wargę, bijąc się z myślami. Historia Noah'a była zbyt nieprawdopodobna, aby mogła być prawdziwa.

Musiał zmyślać... Prawda?

Berutti poruszył się lekko, przyciskając głowę do mojej szyi. Wciągnął powietrze, po czym westchnął przeciągle. Widocznie uznał temat za skończony. Przynajmniej na razie.

- Zejdź ze mnie.

- Nie - pokręciłam głową. Byłam pewna swoich miękkich nóg, które za nic nie utrzymałby mnie w pionie. Nie dałabym rady stanąć, nie myśląc już o przesunięciu się i odłączeniu od Demona.

- Mira, zaraz nóg nie będę czuć - jęknął. - Posiedziałbym tak, ale przestaję je czuć, także byłoby miło, gdybyś ze mnie zlazła, ty mój grubasku jeden.

Skrzywiłam się. Mógł to inaczej ująć. Delikatniej. Chociaż to i tak lepsze niż oznajmienie wprost: "jesteś ciężka" i użycie poważnego, szczerego tonu. Na szczęście Noah mówił żartobliwie.

Zsunęłam się między nogi Noah'a, przytrzymując się mężczyzny, gdyż dalej nie ufałam swoim galaretowatym nogom. Oparłam dłonie na jego udach, powoli przesuwając się na swoje dawne miejsce. Na szczęście wcześniej wzięte tabletki, zaczęły działać, przez co przestało łupać mi w czaszce. Co nie zmieniało faktu, że kolana mi drżały.

Sapnęłam, gdy nagle Noah się poruszył. Szybciej niż mogłabym mrugnąć, zostałam przyparta do wyspy kuchennej. Jeśli chciał tym sprawić, by jeszcze bardziej zmiękły mi nogi, był na jak najlepszej drodze.

Zassałam powietrze, wciągając przyjemny zapach Demona. Ta odurzająca mieszanka otoczyła mnie tak samo jak zakleszczyły jego ramiona. Szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w przystojną twarz mężczyzny otoczoną czerwonymi włosami. Fiołkowe oczy Noah'a wciągnęły mnie, nie puszczając. Choć chciałam odwrócić wzrok, nie byłam wstanie zbyt zajęta wpatrywaniem się w niego.

I oddychaniem. O mało się nie udusiłam, zapominając na moment o tej jakże ważnej czynności.

Boże co on ze mną robił?

- Wow, nogi jednak ci działają - rzuciłam bezmyślnie. Po chwili pogratulowałam sobie jakże inteligentnej wypowiedzi.

No Ela, postarałaś się!

Po smukłej twarzy Noah'a przemknął zadowolony uśmiech. Pochylił się, zaś jego wzrok przesunął się po mojej twarzy. Ręce oparł o blat, zakleszczając mnie w miejscu. Był jak drapieżnik, który upolował właśnie smaczną ofiarę.

Oddychaj!

Ale nie mogłam. Serce waliło mi jak dzwon, zaś powietrze jakby przestało istnieć.

- Owszem, działają - oznajmił chwytając kosmyk moich włosów, zaczął powoli nawijać go sobie na palec. Przez cały ten czas, nieustannie wpatrywał się w moje oczy, nie pozwalając mi uciec. Ani myśleć. - A wiesz - pochylił się bardziej, zbliżając swoją twarz do mojej - co jeszcze działa wyśmienicie?

Zapowietrzyłam się, rumieniąc aż po czubki uszu. Nie chciałam zastanawiać się o co mogło mu chodzić. Mimo to przemknęło mi po głowie parę rzeczy. Nie byłam z tego zadowolona, gdyż od razu zrobiło mi się ciepło, ale nic nie mogłam na to poradzić.

Wręcz czekałam na dalszy ruch Noah'a.

Demon wybuchnął śmiechem, szturchając palcem mój policzek. Wydawał się w całkiem dobrym humorze.

- Miraaaa, o czym ciekawym myślisz, co? - zapytał z błyszczącymi oczami.

Nie ufałam ani swoim ustom, ani temu co mogłoby się z nich wydostać, wobec czego milczałam. Dalej wpatrywałam się w mężczyznę z gorącem otulającym moje policzki.

W tym samym czasie Noah chwycił mój podbródek, unosząc go lekko ku górze. Na jego twarzy widniał figlarny uśmiech, gdy przysuwał się do mnie. Jego oddech owionął moje policzki.

- Mam kilka pomysłów - wymruczał.

Zadrżałam czekając w napięciu. Zrobiłabym ten pierwszy ruch, gdybym nie obawiała się, że zaraz znów się wycofa. Palcami wczepiłam się w skraj bluzki Noah'a, błagając wszystkich świętych o to, by nikt nam nie przerywał.

Kiedy twarz Berutti'ego była już tuż- tuż, nie wytrzymałam. Wychyliłam się, przyciskając usta do warg Noah'a. Mężczyzna tak powoli się zbliżał, a ja czułam takie napięcie, że po prostu nie mogłam dłużej czekać.

Demon niepewnie acz stanowczo pocałował mnie w miarę szybko pojmując o co w tym chodzi. Po chwili nie bawił się już w ceregiele całując mnie coraz głębiej, namiętniej, goręcej.

Przesunęłam dłońmi po jego biodrach, bokach do pleców, które zdecydowanie były umięśnione. Wolałam pozostawić na później zastanawianie się dlaczego tak jest. Teraz stanowczo absorbowało mnie całowanie się z Noah'em i jego elektryzujący dotyk. Jego zwinne palce znajdowały się praktycznie wszędzie. W pewnym momencie zawędrowały pod bluzkę. Dokładnie wtedy, kiedy sama zaczęłam podciągać jego bluzkę ku górze, zachłannie badając jego ciało.

Przestało się dla mnie liczyć to, co stało się przed paroma minutami. Co tam jakaś postać astralna? Ważniejsze są pocałunki Demona, jego dłonie badające moje ciało, ciepło jakie czułam w dole brzucha... Jęknęłam.

Noah pociągnął mnie lekko za włosy, odchylając moją głowę do tyłu i całując szyję. Mocniej przyparł mnie do blatu, szarpiąc za bluzkę. Gwałtownym ruchem pozbył się tej przeszkody, jeżdżąc językiem dokładnie w miejscu, gdzie pod skórą znajdował się puls. Z mojego gardła wydostał się kolejny, niekontrolowany jęk, w szczególności wtedy, kiedy poczułam jego wzwód wbijający się w mój brzuch. Demon stanowczym ruchem posadził mnie na wyspie kuchennej, przejeżdżając dłońmi po moim biuście. 

Wdarł się między moje nogi, zbliżając się palcami do zapięcia stanika. I właśnie ten moment wybrała sobie Iskra, żeby wedrzeć się do domu. Akurat, gdy pozbyłam się bluzki Noaha i zajmowałam troczkami jego dresów!

Berutti warknął słysząc nawoływania z holu. Zaalarmował mnie jej zdenerwowany i wystraszony głos. Ale to nie miało dla mnie większego znaczenia, gdyż właśnie przerwała coś...

Zadrżałam, gdy poczułam na sobie wzrok Noah'a. Miał jeszcze bardziej rozczochrane włosy - najpewniej mój wyczyn, choć nie mogłam sobie przypomnieć, w którym momencie mogło do tego dojść. Jego rozszerzone, prawie czarne źrenice wydawały się zadowolone z obrazu, który widział.

- Noah to bardzo ważne! To sytuacja kryzysowa! - krzyknęła Iskra.

Noah warknął zwierzęco po raz kolejny, odwracając ode mnie wzrok. Na ułamek sekundy wydawało mi się, że jest jakby większy, masywniejszy, umięśniony; zaraz potem ten obraz znikł. Potrząsnęłam głową. Nawet szczupły Demon mi się podobał. Bardzo.

Dlaczego Iskra musiała przyjść?!

Berutti pocałował mnie w szczękę, gładząc powolnym ruchem mój bok.

- Powinnaś się ubrać i jakoś... przygładzić włosy - mruknął seksownie zachrypniętym głosem. Już słysząc samo to, miałam ochotę rozłożyć przed nim nogi. To było głupie, ale prawdziwe. - Jeszcze do tego wrócimy - dodał szukając bluzki i jednocześnie związując troczki dresów.

- Mam nadzieję - wychrypiałam, zakładając włosy za uszy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że z nosa zniknęły mi okulary.

Kiedy tylko je założyłam, zobaczyłam zadowolony uśmiech Noah'a. Przejechał po mnie spojrzeniem, nim ostatecznie się odsunął, sięgając po leżącą na ziemi bluzkę.

- Pójdę sprawdzić o co chodzi - rzucił poprawiając dresy, jakby było mu w nich za ciasno... w pewnych miejscach.

Zaczerwieniłam się.

Kiedy mężczyzna zniknął za drzwiami, położyłam się na blacie, wzdychając.

Tak mało brakowało...

Na moich ustach pojawił się leniwy uśmiech.

To było coś, zdecydowanie warto było się upić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top