13. Koszula
Iiii łapcie 3/3! Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Obciągnęłam koszulę nocną, myjąc zęby. W tym czasie przyglądałam się zirytowanemu wyrazowi twarzy Noah'a w odbiciu lustra. Robił wszystko, aby na mnie nie patrzeć. Aż zaczęłam się zastanawiać co mu jest. Był zły za to, co powiedziałam wczoraj? Przecież później śmiał się z min ciotek i ich dopytywania! Nawet sam pozmyślał parę szczegółów, przez co rodzina zaczęła wierzyć, że naprawdę mamy ze sobą bogate życie seksualne. Normalnie nie wiedziałam czy zazdrościć tej "wymyślonej" historii, czy cieszyć się z obecnej sytuacji.
A może... może oczekuje, żebym wyszła, by mógł wstać z toalety? Ale z drugiej strony, zazwyczaj zakładał gacie i wychodził. Co było naprawdę obrzydliwe... Tak bez wytarcia się lub chociażby umycia rąk?
Pochyliłam się, by opłukać usta i wtedy to usłyszałam. Syk. Przeciągły, przez który stanęły mi włoski na karku.
Drgnęłam, wypluwając wodę.
Obróciłam twarz w stronę Noah'a. Mężczyzna zakrył twarz dłońmi, obracając się do mnie tyłem.
- Co ci? - spytałam z zaskoczeniem.
- Czemu musiałaś założyć to coś?!
- Pff - zdmuchnęłam z twarzy włosy, opierając się biodrem o umywalkę. - Zawsze zakładam czerwoną koszulę nocną przed ważnym egzaminem, kartkówką, czy wypowiedzią ustną - wyjaśniłam, wzruszając ramionami. - Ma mi przynieść szczęście... Dlaczego tak się zachowujesz?
- Bo jestem facetem Mira! A przy każdym twoim pochyleniu się, podciąga ci się ona ku górze, na litość boską! - krzyknął dalej zasłaniając twarz. Mimo to widziałam, że się zaczerwienił. - Reaguję na takie rzeczy.
Zamrugałam. Powoli, całkiem powoli na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
Specjalnie wmawiałam sobie, że mam do czynienia z gejem, żeby się nie stresować, ani czegoś sobie nie wyobrażać. Noah postanowił, jednak to zniweczyć.
Oddech uwiązł mi w gardle, gdy zdałam sobie z tego sprawę.
Absolutnie tego nie przemyślałam.
- No dobrze, ale... - zaczęłam odkładając szczoteczkę do kubka.
- Reaguję na takie rzeczy, Mira, więc albo stąd wyjdziesz, albo zostaniesz.
- Co? - wykrztusiłam ledwo mogąc oddychać.
Na twarzy Noah'a pojawił się paskudny, złowieszczy uśmiech, który pojawiał się, kiedy miał powiedzieć coś, co nieszczególnie przypadnie mi do gustu. Nauczyłam się go unikać, gdy tylko się dało.
- Muszę się umyć, ale jeśli chcesz możesz mi w tym potowarzyszyć. Chcesz?
- A jestem ci w czymś potrzebna? - zapytałam próbując udawać, że panuję nad sytuacją, zaś te rumieńce na policzkach wcale nie oznaczają zawstydzenia.
- To zależy... - W fiołkowych oczach błysnęły figlarne iskierki.
- Muszę się ubrać - rzuciłam uciekając do sypialni.
*******
Na uczelni nie znalazłam dziewczyn. Musiały pochorować się akurat wtedy, kiedy ich potrzebowałam, żeby zapomnieć o porannej sytuacji! Pomagały mi także umknąć Ilyi, który oczywiście musiał przyjść, by znów gadać o tym, czego nie umie, co chciałby powtórzyć i mówić o sobie. Jakby mnie to w ogóle interesowało.
Wolałam, żeby nie robił tego ostatniego, ale to było tylko moje pobożne życzenie. Tak samo, jak wymazanie porannego smaku wstydu, zażenowania.
Inna sprawa, że nie mogłam się skupić na tym co mówił, zbyt zajęta wspominaniem sytuacji z rana. Cały czas.
Noah nie był gejem. To wydawało się oczywiste po wszystkim tym, co mówił i jak się zachowywał. Mimo to łatwiej mi było myśleć o nim w ten sposób, niż w inny.
Zagryzłam wargę. W zasadzie wszystko mówiło, że jest stuprocentowym facetem. Nikt normalny nie rzucałby tylu śliskich żartów. Jedynie prawdziwy facet. Oni mieli do tego prawdziwy talent.
Westchnęłam podnosząc wzrok na Ilyę. Chłopak spojrzał na mnie zza swojego zeszytu, uśmiechając się wesoło. To złagodziło jego ostre rysy, choć dalej nie sprawiło, bym była zdolna postrzegać go jako przystojnego. Ani mnie nim zainteresować.
Oparłam głowę na dłoni.
Wcale nie chciałam z nim siedzieć. Wolałabym, żeby to był...
Zamarłam. Serio chciałabym widzieć na jego miejscu Noah'a?! Czemu o nim myślę?!
Byłam zaskoczona tym do tego stopnia, że łokieć zsunął mi się ze stołu. Syknęłam z bólu.
Przestań myśleć o tym... o tym Demonie!
- Mirela?
- Hm?
- Wczoraj ci w czymś przeszkodziłem, nie? - zapytał Ilya drapiąc się po szyi.
- Eee - machnęłam ręką, rozmasowując obolały łokieć. - Nic nie szkodzi.
- Kim on był? - dopytywał.
- Kto?
- Ten szukający alkoholu.
Zmarszczyłam brwi. Zastanawiająca była jego ciekawość. W zasadzie nie chciałam kłamać. Chciałabym móc powiedzieć mu prawdę, by zobaczyć jak zareaguje na wieść o moim ślubie z Demonem i wczorajszej imprezie rodzinnej. Ale nie mogłam tego zrobić. Nie obyłoby się bez konsekwencji.
- Nikt dla ciebie ważny. Czemu się interesujesz życiem innych, co?
Na twarzy Ilyi pojawił się dziwny wyraz. Ni to zaskoczenie, ni to złość. Następnie uśmiechnął się chcąc to zatuszować.
- Wybacz. Jestem zbyt ciekawski.
- Nachalny - poprawiłam go.
- Po prostu się tobą interesuję - rzucił zbyt pewnie, bym mogła przyjąć to na porządku dziennym.
- Mam już kogoś. Jestem nim zainteresowana do tego stopnia, że nie widzę poza nim świata. Kocham go - wykrztusiłam. - I nigdy go nie zostawię.
Chłopak nic na to nie odpowiedział, wpatrując się we mnie ze spokojem. Był taki... taki pewny siebie, jakby wiedział, że coś wygrał, pomimo tego co powiedziałam. Jakby nie miało dla niego znaczenia, czy wygraną dostanie teraz czy później.
- Fajnie wiedzieć - mruknął odwracając wzrok z zakłopotaniem, gdy zobaczył mój rozmarzony wzrok wbity w punkt na jego czole.
Rozdzwonił się mój telefon, więc czym prędzej go chwyciłam.
- O! Właśnie dzwoni! - błyskawicznie odebrałam - Cześć, kochanie!
- Cze... Wow, nie spodziewałem się takiego entuzjazmu, kochanie.
Roześmiałam się zbierając swoje rzeczy ze stolika. Chyba będę musiała udać się do pani profesor, żeby przydzieliła Ilyę komuś innemu. Nie wytrzymam z tym ciekawskim typem ani minuty dłużej.
- Mogę ci w czymś pomóc?
- W zasadzie to tak - zgodził się Noah stukając czymś o jakiś przedmiot. - Właśnie dzwoniła policja, że ktoś ukradł i rozwalił twój skuter. Doszczętnie.
- Co?!
Książki wyleciały mi z ręki, rozsypując się po bibliotecznej podłodze. Czy naprawdę miałam takiego pecha? Cieszyłam się nim jedynie tydzień?!
- Przykro mi. To pewnie jakiś wandal, czy coś.
Siadłam z powrotem na krzesło, przygarbiając się.
- Nie mówisz poważnie.
- Mówię. Przykro mi - jakoś nie słyszałam współczucia w głosie Demona.
- To... to co teraz?- spytałam przesuwając nogą swoje podręczniki. Ignorowałam jednocześnie pełen zainteresowania wzrok Ilyi, który nie ruszył się pomóc mi zbierać moje książki.
- Przyjdź do mnie. Zrobimy tak, jak wcześniej.
- Och. No dobrze. To przygotuję dla ciebie kopię mojego planu zajęć, żebyś wiedział kiedy się mnie spodziewać - powiedziałam ze zrezygnowaniem. - Już skończyłam, to od razu do ciebie przyjdę.
Nie mogłam prosić Noah'a o kupno kolejnego skuterka. Miał inne, ważniejsze sprawy na głowie.
Ech, czemu muszę mieć takiego pecha?
********
- Co się tak cieszysz? - spytał Kaspian, mój najbliższy współpracownik i przyjaciel.
- Ktoś rozwalił skuter Miry.
- A to nie ty...?
- Planowałem coś z tym zrobić, ale ktoś mnie w tym uprzedził, wyręczając mnie - uśmiechnąłem się wesoło, odkładając telefon na biurko. - Mogę mu tylko podziękować!
- Jesteś coraz dziwniejszy. - Fioletowo włosy Demon pokręcił głową, wprawiając w ruch jeden złoty, długi kolczyk, który kupiła mu ostatnio żona, moja ciotka. - Co ci zrobił ten skuter, he? Nie, poczekaj niech zgadnę. Wybrała go zamiast jazdy z tobą i to jest twoim problemem?
- Było - zaznaczyłem unosząc palec. - Nawet już tu idzie.
- Bo nie ma wyjścia - mruknął Kaspian.
- Nie, sama zapytała mnie co dalej i zaproponowała, że wydrukuje swój plan zajęć, bym wiedział, kiedy kończy. Wiesz co to oznacza?
- Noah byłeś ostatnio u lekarza? - zapytał mężczyzna przyglądając mi się niepewnie, jakby mój entuzjazm go przerażał. - Tego od głowy? Wyraźnie głupiejesz po ślubie.
- Kaspian! Bądź poważny. Wybrała mnie i moje towarzystwo, zamiast upierać się o naprawę.
Demon potrząsnął fioletowymi, krótkimi do uszu włosami, wpatrując się we mnie z politowaniem. Wyraźnie miał inne zdanie na ten temat i uważał, że rzeczywiście zgłupiałem.
Nie zgłupiałem. Cieszyłem się, że mam Mirę po swojej stronie. Że już się nie sprzeczamy. To było dziwne, ale naprawdę mnie radowało, bo prawdę mówiąc polubiłem tą dziewczynę. Przyzwyczaiłem się, iż jest praktycznie cały czas ze mną. W jej towarzystwie było tak... przyjemnie. Czułem się dobrze, byłem zrelaksowany i spokojny. Dawno się tak nie czułem i nie chciałem tego tracić.
Można powiedzieć, że byłem zachłanny. Miałem do tego prawo. Mira należała do mnie i nic nie wskazywało na to, żeby to się miało zmienić. I nie zmieni.
- Noah, ja jestem poważny. Rozumiesz co chciałeś zrobić? Chciałeś samodzielnie zniszczyć środek transportu swojej żony, która nim jeździ.
Drgnąłem wreszcie zdając sobie sprawę z tego, co chciał mi przekazać Kaspian. Oblizałem wargi czując ambiwalentne uczucia, które wcale mi się nie podobały. Nie chciałem czuć wyrzutów sumienia i innych nieprzyjemnych uczuć.
- O tym nie pomyślałem - mruknąłem wbijając wzrok w blat biurka.
- No wiem - prychnął fioletowo włosy Demon przewracając oczami. - Kiedy odebrałeś telefon od policji w ogóle pomyślałeś, że jej coś mogło się stać? Myślałeś o twojej Mirze?
- To było pewne, że była na uczelni - rzuciłem bez przekonania, próbując wmówić sobie, iż właśnie tak było. A także, by nie myśleć, że zaślepiła mnie chęć pozbycia się tego cholernego skutera.
- Nie pomyślałeś - stwierdził Kaspian. - Naprawdę Noah? Co się ostatnio z tobą dzieje?
Wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami. Musiał wyczuwać więcej niż chciałby to przyznać na głos. Siła jego spojrzenia działała na każdego, niestety również na mnie, dlatego po chwili pękłem.
- Burzą się - wychrypiałem odwracając wzrok. - To śmieszne, ale są spokojne, gdy słyszą krzątanie się Miry po domu. Szczególnie, kiedy są wstanie ją zobaczyć. Jest gorzej w momencie jej ucieczki na górę lub słysząc albo widząc jej zły nastrój. Nie dają mi wtedy żyć. To tak jakby byli nią zainteresowani, jakby w niej widzieli swój spokój. To śmieszne...
- Albo wyczuwają kiedy TY jesteś spokojny, gamoniu - parsknął przyjaciel. - Twój nastrój wpływa na nich. Czują go. Pamiętaj, że jesteś ściśle związany z Poczekalnią. Ty wpływasz na nich, oni na ciebie.
Posłałem Kaspianowi wkurzone spojrzenie, którego nie zauważył zerkając na swój telefon. Szybko coś wystukał marszcząc brwi, po czym uśmiechnął się klikając jakiś przycisk.
- Nic dziwnego - rzucił chichocząc. - Jest całkiem ładna.
- Co? Kto?
- Twoja Mira.
Zjeżyłem się. Kolejna osoba nazywała moją żonę tak, jak tylko ja mam prawo. Mimowolnie zawarczałem.
- Za długo byłeś sam, przyjacielu. Przejąłeś za wiele zachowań swoich podopiecznych.
Zignorowałem jego uwagę, wracając do rzeczy istotniejszych. Mianowicie: jakim cudem mógł dowiedzieć się, że Mira jest ładna.
- Skąd wniosek, że "jest całkiem ładna"?
- Stąd - uniósł swój telefon odwracając ekran w moją stronę.
Zgrzytnąłem zębami. Czasami zapominałem jakie uzdolnienia posiada Kaspian. Z łatwością włamał się do sieci monitoringu, by sprawdzić kamery. Niemniej nie powinien robić screena przechodzącej Miry. A już w szczególności ubranej w obcisłe dżinsy o dziwnym zielonkawym kolorze i szarej bluzy, ewidentnie należącej do mnie.
Ta cwana bestia podkradła moją ulubioną bluzę i uznała, że może w niej paradować!
Kaspian spróbował powstrzymać wypływający na wargi uśmiech.
- Czyż nie jest ładna? W dodatku tak demonstracyjnie pokazuje swoją przynależność do ciebie. To takie słodkie! - parsknął Demon wybuchając śmiechem. - Wie, że każdy Demon w pobliżu będzie czuł z kim przystaje?
Zmrużyłem oczy, szczerząc zęby w nieprzyjemnym uśmiechu. Mężczyzna aż się wzdrygnął dostrzegając go.
- I bardzo dobrze. Przynajmniej nie będą się do niej zbliżać. A teraz usuń to zdjęcie - warknąłem. - Mam też nadzieję, że przestaniesz nazywać Mirelę Mirą, jedynie ja mam do tego prawo.
Kaspian uniósł dłonie ku górze w geście poddania się.
- Jasne!
*******
Złajałam się w myślach przed gabinetem Noah'a. Jak idiotka założyłam bluzę Demona, uznając, że jest idealnie ciepła na ten letni dzień. Swoje wrzuciłam do prania, więc mogłam wziąć albo kurtkę, albo wyciągnąć i podkraść którąś należącą do Berutti'ego.
Było jasne, którą opcję wybiorę.
No nic.
Weszłam do środka, jak zwykle bez pytania. Iskry nie było, więc mało prawdopodobne, by ktoś w środku był. Ilekroć u Noah'a był klient, Demonica posłusznie siedziała za biurkiem, udając, że wykonuje wszystkie powierzone jej przez szefa zadania. W praktyce, jednak plotkowała i zbierała informację. Wszystko przecież mogło się przydać!
Mimo to jakimś cudem miała pod kontrolą każdą sytuację, oddając na czas swoją robotę.
- O! - Zatrzymałam się w progu.
W gabinecie był ktoś jeszcze prócz mojego męża. Przed Berutti'm siedział inny Demon o krótkich do uszu, fioletowych włosach z długim, szpiczakowatym kolczyku w lewym uchu. Był ubrany w granatowy, sportowy garnitur i czerwone adidasy. Jego łagodną, jajowatą twarz zdobił przyjazny uśmiech, widoczny także w złotych oczach.
Zdawał się dwa razy... nie, dziesięć razy bardziej przyjemny w obyciu niż siedzący przed nim Noah. Noah z gburowatym wyrazem twarzy.
Uśmiechu również u niego nie spostrzegłam. Chociaż na mój widok powinien się przynajmniej postarać.
- Przepraszam - zamachałam za siebie. - Iskry nie było. Pomyślałam, że...
- Spokojnie! - Fioletowo włosy zamaszyście wstał, demonstrując swoje idealne maniery. - Jedynie przyszedłem na koleżeńską wymianę zdań. Jestem Kaspian, miło mi wreszcie poznać szefową.
Nerwowo podrapałam się po ramieniu z drżącym uśmiechem na ustach. Po raz kolejny ktoś nazywał mnie per "szefowo". To dalej była dla mnie nowość. Tym bardziej wymawiane z szacunkiem i przeuroczym uśmiechem.
- Och - wyciągnęłam rękę z zakłopotaniem na twarzy. Zrobiłam krok w stronę Demona, który raz po raz zerkał za siebie na milczącą postać siedzącą za biurkiem. - Jestem Mirela. Dla przyja...
- Mów do niej Mirela - wtrącił się Noah mrużąc oczy.
Chciałam zignorować mężczyznę, ale byłam zbyt zmęczona, żeby się z nim wykłócać na ten temat. Zdobyłam się na kolejny uśmiech.
- Miło mi - dokończyłam drętwo, rzucając szybkie spojrzenie na męża.
Kaspian nie wyglądał na urażonego, chociaż lekko się skrzywił, gdy skrzyżował wzrok z Noah'em. Podejrzewałam, że zauważył jego morderczy wzrok. Nie wiedziałam jedynie dlaczego został posłany temu przemiłemu Demonowi.
Pod wpływem spojrzenia, mężczyzna cofnął rękę, nawet nie ściskając mojej, choć był już w połowie drogi. Ale czemu się tu dziwić? Noah mówił, że jedynym mężczyzną w moim życiu będzie właśnie on sam. Mimo że aktualnie wyglądał jak panienka, której spóźniał się okres.
- Wiesz, że jesteś pierwszym kolegą Noah'a, którego poznałam? - spytałam chcąc przerwać ciążącą ciszę. Była zbyt nieprzyjemna i przeciągająca się, żeby dało się łatwo ją przetrwać.
Fioletowo włosy Demon z dumą uniósł podbródek, zadowolony, że to nie on rozpoczął rozmowę. Wobec czego nie narażał się na bezpośredni gniew Noah'a, chociaż była to sprawa dyskusyjna.
- Wiadomo, zawsze znajduję się we właściwym miejscu o właściwym czasie - pochwalił się.
Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko. Lubiłam wszystkich z poczuciem humoru. Z takimi osobami nie istniało pojęcie nudy.
Dobiegło mnie przeciągłe warknięcie, przez które podskoczyłam z zaskoczenia. Zaczęłam nienawidzić tej "zwierzęcej" natury Noah'a. Bywała naprawdę przerażająca.
A może był on zwyczajnie zazdrosny? Tylko o co?
Sapnęłam, gdy ktoś pociągnął mnie w bok, aż wpadłam w czerwonowłosego Demona. Moje czoło obiło się o ramię Berutti'ego.
- Noah! - jęknęłam.
Spróbowałam się odsunąć, by przynajmniej uwolnić zakleszczone ręce, ale nie udało mi się. Trzymał mnie na tyle mocno, bym nie zdołała odsunąć się nawet o minimetr, zmuszając do oglądania z bliska jego obojczyka. Co dziwne czułam - a miałam na to dobry sposób (ręce przygniecione do piersi Demona) - twarde mięśnie na klatce piersiowej mężczyzny.
Fascynujące...
- Kaspian, myślę, że już na ciebie czas.
Muszę przyznać, iż nie słuchałam krótkiej wymiany zdań między Demonami. Byłam zbyt zajęta swoim odkryciem, by zarejestrować ciche trzaśnięcie drzwi i zrozumieć, że to uczucie, które poczułam, oznacza czyjeś wpatrywanie się we mnie.
W mojej głowie kołatało jedno - "przecież on jest chudy!". Mimo to wyraźnie czułam - a dokładnie sprawdzałam! - mięśnie.
To było dziwne, intrygujące i warte jeszcze dokładniejszego sprawdzenia. Nie wiedziałam jedynie jak, ale... moja naturalna ciekawość zwyciężyła nad przyzwoitością.
Noah chrząknął z rozbawieniem.
- Skończyłaś? Czy chcesz kontynuować?
Ojoj! Tego nie przewidziałam. Co robić? Jak wyjść z twarzą?
Ogień opanował moją buzię, przez co wiedziałam, że już za późno, aby "wyjść z tego z twarzą". Chrząknęłam wobec tego, stukając palcami o jego klatkę piersiową. Mogłam zrobić tylko jedno.
- To ty mnie przyszpiliłeś do siebie, więc nie narzekaj.
- Ależ nie mam nic przeciwko! - zapewnił z uśmiechem i zadowoleniem w głosie. - Możesz macać do woli.
On i jego dowcipy...
Prychnęłam, czując jak buzia robi się jeszcze cieplejsza.
Przewróciłam oczami, chcąc uciec spojrzeniem w efektowny sposób.
- Nie ma takiej potrzeby - oznajmiłam, próbując się odsunąć. Nic z tego, Noah trzymał mnie mocno przy sobie, drżąc.
Z początku nie rozumiałam co się dzieje, dopóki nie podniosłam wzroku. Noah tłumił śmiech! Aghr! Jestem taką idiotką. Ja i moja wkurzająca ciekawość kiedyś mnie zabije, a nie wprawią jedynie w zakłopotanie, jak teraz.
Czemu ziemia nie może się pode mną zapaść?! Może jakiś piorun? Coś? Cokolwiek?
Ech.
Niepewnie podniosłam wzrok, przegryzając wargę i zastanawiając się co zrobić. Irytowało mnie, że przy Noah'u rozwiązanie było ciężką kwestią. Znalezienie go graniczyło z cudem, zaś wdrożenie - z trudnością nie do przejścia. Określenie Demona drapieżnikiem było adekwatne - wpatrywał się we mnie tak, jakby potrafił przeczytać każdą moją myśl. Jakby dokładnie wiedział, co przychodzi mi na myśl i jak postąpię.
Wcześniej nie zauważyłam jak przystojnym facetem był Noah. Pociągła twarz o regularnych rysach i wciągające spojrzenie fiołkowych oczu. W dodatku twarz okolona czerwonymi włosami, które dodawały mu uroku oraz aury tajemniczości. Można byłoby się zatracić w takiej buzi, gdyby jeszcze umiał uśmiechać się inaczej, niż teraz - złośliwie.
- Na pewno? Nie wniosę żadnych przeciwwskazań.
- W to wierzę - burknęłam. - Niemniej już... - się namacałam - skończyłam sprawdzać twoją reakcję.
- Ooo, teraz to tak się nazywa?
Zmieliłam w ustach przekleństwo. Albo był super spostrzegawczy, albo miał jakiś talent w zgadywaniu, jak wprawić mnie w zakłopotanie. Naprawdę miałam ochotę zapaść się pod ziemię, byleby uciec przed tym rozbawionym, zadowolonym spojrzeniem.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- Czyżby? - uniósł brew, a ja zagapiłam się na jego piegi, byleby uniknąć wzroku męża. Jeszcze byłby gotów użyć swojej super mocy! - W takim razie, może przejdziemy do odwrotnej sytuacji?
Co?! Co miał na myśli?!
- Słucham? - spytałam. Musiałam się przesłyszeć!
- Może teraz ja... sprawdzę twoją reakcję? - powtórzył uprzejmie.
HĘ?!
Zachichotałam nerwowo. Nie mógł mówić poważnie, to było niemożliwe! Sam twierdził, że nie jest mną zainteresowany, jako osobą, z którą mógłby robić coś więcej, prócz rozmowy.
- Nie... nie mówisz... chodzi mi... - zająknęłam się.
Noah wybuchnął głośnym śmiechem. Odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się w najlepsze.
Podejrzewałam, że gdyby mnie nie trzymał, nogi ugięłyby mi się z ulgi. Żartował sobie ze mnie! Stałam się obiektem jego żartów, ale przynajmniej chodziło o to. Przez co nie mogłam się boczyć, zbyt przerażona, że mogłoby się to powtórzyć. O mało zawału nie dostałam! Matko, przy Noah'u trzeba mieć chyba nerwy ze stali!
- Żebyś widziała swoją minę! - zawołał wreszcie mnie puszczając. Zrobiłam dwa chwiejne kroki do tyłu. - Bezcenna!
Kiedy cofnął się do biurka, poczułam zimno. To zadziwiające, ale bardziej wolałam, kiedy mnie obejmował. Było mi wtedy ciepło i przyjemnie.
Głupieję, naprawdę zaczynam głupieć. To przecież Demon, który robił sobie ze mnie żarty. Powinnam się opanować.
Tylko jak, gdy serce zgubiło rytm w momencie zauważenia jego uśmiechu? Czemu do cholery musiał się wyszczerzyć? Gad jeden!
Gdybym mogła wyszłabym trzaskając drzwiami, by zademonstrować mu swoje zdanie na temat jego wygłupów. Ale nie mogłam. Wtedy musiałabym przejść całą tę drogę do domu na piechotę. Nie dałabym rady. Tym bardziej, że trzeba byłoby przejść koło ciemnego, lekko przerażającego lasu.
Wydymając usta na miękkich nogach podeszłam do kanapy. Musiałam się czymś zająć, aby nie myśleć o czyjejś przystojnej twarzy.
*******
Wracając z toalety natknęłam się na Iskrę w czarnej, ołówkowej spódnicy, białej koszuli w nią wepchniętej i czarnej marynarce. Wyglądała w tym kompletnie jak bizneswoman. Jednak to wrażenie psuły białe baleriny.
- Dziś nie w szpilkach? - spytałam czekając aż do mnie dobije.
Pokręciła głową, sprawdzając dłonią swój długi warkocz.
- Złamał mi się obcas, kiedy poszłam do bufetu. Niestety zapasowe buty, które tu kiedyś zostawiłam to te - ze smutkiem spojrzała w dół. Zaraz się, jednak uśmiechnęła. - Co za cudowne adidasy! - zawołała przyglądając się moim kolorowym, tęczowym butą. - Gdzie je kupiłaś? Przydałyby mi się takie do biegania!
- Eee, szczerze powiedziawszy kupiłam je jakiś czas temu i teraz nie bardzo pamiętam gdzie - odparłam bezradnie.
- Ooo - Iskra straciła swój entuzjazm.
- Ale kiedyś kupiłam specjalne farby do butów - rzuciłam. - Jeśli chcesz możesz mi przynieść jakieś swoje buty i na nich je wypróbujemy.
- Naprawdę? Mogłabyś?
- Pewnie! Teraz będę tutaj prawie codziennie - westchnęłam, pocierając ramiona. - Ktoś zniszczył mój skuterek, więc nie mam innego wyjścia.
- O nie! - Demonica poklepała mnie po ramieniu, prowadząc do swojego biurka. - Tak mi przykro. Wiem, że ci na nim zależało.
- No tak. Wtedy Noah nie musiał tracić paliwa, żeby zrobić rundkę po mieście - podrapałam się w czoło, zerkając na czarne drzwi. - Dodatkowo, kiedy wracał miał już gotowy, ciepły, domowy obiad, a teraz będzie trzeba z tym poczekać...
Urwałam widząc mrugającą ze zdziwienia Iskrę, która zaskoczona wpatrywała się we mnie. Przez jej twarz przelatywało wiele emocji, trudnych do wychwycenia i zinterpretowania. W końcu pozostało jedynie oszołomienie.
- Zależy ci na Noah'u? - Wyglądała jakby nie była pewna czy dobrze zrozumiała moją wypowiedz.
Otworzyłam usta. Kompletnie nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, tym bardziej, że to wynikało z sensu mojej wcześniejszej wypowiedzi. Ona to wychwyciła, ja zaś nie zdawałam sobie z tego sprawy. To było tak jasne i pewne, że dosłownie mnie zatkało.
Tak, można powiedzieć, że w jakiś sposób zależało mi na Demonie. Nie w sensie romantycznym (przynajmniej taką miałam nadzieję), ale może na stopie przyjacielskiej?
- Cóż... - zawahałam się. - Ja...
- Mira! - Noah wyłonił się zza drzwi. Zamrugał widząc mnie z Iskrą. - Musisz jeszcze chwilę poczekać. Klient chce coś szybko omówić.
- Jasne - skinęłam głową. - Chcesz się czegoś napić?
- Nie - odparł, zatrzaskując drzwi i pozostawiając mnie z tą krótką, jakże romantyczną odpowiedzią.
- Jak zawsze krótko i zwięźle - mruknęła sekretarka. Następnie uśmiechnęła się do mnie zupełnie jakby zapomniała o wcześniejszym pytaniu. - Chodź, mamy duży wybór ciepłych napoi! Przy okazji wybierzemy któryś dzień na malowanie butów. Wydaje mi się, że mogłabym poprawić wygląd niektórych szpilek. Nie byłyby wtedy takie nijakie, co o tym myślisz?
- To świetny pomysł! - ucieszyłam się, spychając na bok kwestię Noah'a. - To może zrobimy sobie kiedyś babski wieczór?
Iskra pokiwała głową z entuzjazmem, uśmiechając się z rozmarzeniem.
Całkowicie aprobowała pomysł, wyraźnie nie mogąc doczekać się jego realizacji. Tak samo jak ja.
- Tak, zróbmy to! - zawołała niemal podskakując. - Będzie odlotowo! - Otworzyła przede mną drzwi kantyny. Jednocześnie wyciągając swój telefon. - Ustalmy jakiś dzień, który będzie pasować nam obydwu... Może jakiś piątek?
- Mmm - przytaknęłam wlewając wodę do elektrycznego czajnika. W kantynie było pusto. Samo pomieszczenie zapełniały brązowe szafki, kilka stolików pod ścianami i całkiem wygodne krzesła.
W samym centrum przy szafkach znajdowała się duża lodówka, do której podeszła Iskra. Chwilę w niej grzebała, aż wreszcie zajęła się przeszukiwaniem szafek.
- Aha! - z trumfem na twarzy pokazała mi opakowanie ciasteczek z kawałkami czekolady.
- Przypadkiem nie wróciłaś z bufetu? - wytknęłam jej żartobliwie, czekając aż woda w czajniku się zagotuje.
- Szczegóły - prychnęła zbywając moje słowa ręką. - Zawsze znajdę miejsce na ciasteczka. Jeśli mogę, chciałabym herbatę poziomkową.
- Już robię.
Pijąc herbatę, ustaliłyśmy następny piątek jako wstępną datę babskiego wieczoru. Nie wiedziałam w jaki sposób przyjmie to Noah. Mimo to postanowiłam postawić go przed faktem dokonanym. Tak było najlepiej. Nie chciałam się z nim teraz kłócić, tym bardziej po jego wcześniejszej akcji.
Dalej wstydziłam się swojego zachowania, dlatego siedziałam z nosem w książkach do momentu pojawienia się jakiegoś ważnego klienta. Wtedy to korzystając z okazji uciekłam z gabinetu, lecąc do toalety.
Kiedy wróciłyśmy pod gabinet Noah'a, koleżanka Iskry oznajmiła, że klient wyszedł jakiś czas temu. Podała jej jakieś dokumenty, a po skrzywionej minie Demonicy, domyśliłam się, że to coś, czego nie lubi robić. Cokolwiek to było.
- Wybacz, muszę się tym zająć. Nie lubię papierkowej roboty - wymruczała, chwytając plik kartek.
- Noah uwielbia gnębić ludzi - rzuciłam ze współczuciem.
- Och to szczera prawda - przytaknęła. Pogroziła mi żartobliwie palcem. - Dlatego pod żadnym pozorem nie mów, nie pokazuj ani nie uświadamiaj go w rzeczach, których nie lubisz robić. On to perfidnie wykorzystuje.
- Serio? Wszystko?
To dlatego kazał mi posprzątać dokładnie bibliotekę! Wiedział, że już mi się nie chce i, że wolałabym zostawić ją na inny dzień.
- Ta. To było pierwsze czego się boleśnie dowiedziałam, kiedy przejął władzę w firmie. Masakra mówię ci.
- Będę uważać - przyrzekłam, uspokajając ją.
Wróciłam następnie do gabinetu Noah'a.
Zamarłam, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Demon spał z głową ułożoną na teczce. Musiał być bardziej zmęczony, niż to po sobie pokazywał.
Podeszłam bliżej, przyglądając się jego spokojnej, zrelaksowanej twarzy. Tak, zdecydowanie było w niej coś, co nie pozwalało mi określić go inaczej, niż jako przystojniaka.
Mój wzrok przeskoczył na długopisy zebrane w biało- czarnym kubku.
Oj, Noah coś myślę, że musimy powoli zbierać się do domu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top