III

Minęły jakieś trzy tygodnie odkąd Eren ostatni raz widział Levi'a. Nie rozumiał czemu, ale ciągle o nim myślał. Chciał go chociaż zobaczyć. Jego omega tego pragnęła.

Zielonooki dość często przechodził przez miejsce gdzie spotkał czarnowłosego pierwszy raz.
Nie rozumiał dlaczego tak robił. Po prostu musiał i tyle w temacie. Bardzo często też miewał myśli o tym, jak pocałował go namiętnie przed jego drzwiami, przez co na twarzy młodej omegi gościł piękny różowiutki rumieniec.

"On ciągle siedzi mi w głowie... chciałbym jeszcze go zobaczyć A... ten pocałunek...uhhm! On był cudowny i taki... No... Eh... nie wiem jak to opisać... to był mój pierwszy... nnh, te myśli mnie wykończą... Tak samo jak i sny... to już jest masakra"

Szedł właśnie w stronę sklepu mijając na ulicy dzieci, które cieszyły się z nadchodzących już świąt. Młoda omega widząc to promieniała od środka, przez co na jej twarzy pojawiał się lekki uśmiech.

W końcu po jakimś czasie dotarł do sklepu aby zrobić zakupy, jak z resztą robił to codziennie. Szukał pomiędzy regułami produktów do ramenu na którego miał wielką ochotę. Chodził i chodził tak po sklepie manewrując między półkami z żywnością. W pewnym momencie zauważył pewną osobę stojąco plecami do niego. Był on troszkę niższy od niego i miał czarne włosy, trochę dłuższe nie te u alfy którą tak dawno nie widział. Omedze zapaliła się lampka w głowie A serce trochę przyspieszyło. Eren był pewny że to właśnie Levi.

Zaczął do niego podchodzić z koszykiem zakupów w rękach. W tem czarnowłosy nagle zaczął odchodzić, skręcając w inny regał na sklepie. Zielonooki przyspieszył trochę krok podążając za danym mężczyzną. Chciał po prostu podejść i porozmawiać z czarnowłosy. Nie wiedział i nie rozumiał ale zależało mu na kontakcie z nim. Oboje coraz bardziej przyspieszali, a omega była coraz bliżej niego. Szli ci raz to szybciej aż w końcu czarnowłosy wszedł w sklepu zaułek w sklepie.

" Mam cię!" - pomyślał lekko zdyszany i podekscytowany podchodząc do czarnowłosego, który stał przy dziale makaronem.

- Eh... Eh... nareszcie się zatrzymałeś... uf... chciałem tylko pogadać - oznajmił czarnowłosemu, który nadal stał do niego tyłem.

- Hm? Ze mną? - odwrócił się przodem do szatyna. Spojrzał na niego swoimi brązowymi oczami.
Eren w tym momencie i dostał lekkiego szoku i zawstydzenia. Czuł że się poniżył, gdyż To nie był Levi.

- Um... przepraszam, pomyślałem Cię z kimś - powiedział lekko przygnębiony.

- Nic takiego, zdarza się - delikatnie sie do niego uśmiechnął.

- Tak... jeszcze raz, wybacz... - odszedł wyraźnie smutny od obcego mężczyzny.

"Eh... A już miałem nadzieję..."
Eren wyszedł ze sklepu wraz z zakupionymi produktami. Udał się do domu będąc cholernie przygnębionym.
Po krótkiej wędrówce wszedł do swojego skromnego, ale przytulnego mieszkania.
Ściągnął z siebie kurtkę wcześniej kładąc zakupy na ziemi. Powiesił ową rzecz na wieszak i po czym znalazł się w " swojej kuchni " . Zaczął przygotowywać swój ulubiony rodzaj ramenu.

Ugotował mięso i makaron, pokroił marchew, seler, imbir. Do garnka z gotującącym się mięsem wrzucił pokrojone warzywa i wodprosty pondu.

Po dwurodzinny gotowaniu ramenu był gotowy. Usiadł przy stoliczku w swoim ciasnym, ale własnym mieszkanku.
Zaczął jeść potrawę myśląc o czarnowłosym. Nie rozumiał dlaczego akurat jego niesamowite kobaltowe, podkrążone oczy zapadły mu w pamięć.

" Tak sobie myślę... Czy ja kiedyś byłem już w kimś zakochany? Kris... To był tylko znajomy... A nawet przyjaciel. Nic więcej... "
Westchnął głęboko. Odwrócił się przodem do okna balkonowego, które było tuż za nim.

" Ciekawe gdzie podziewa się Levi..." pomyślał i odsunął fierankę zakrywającą okno.
Jego serce gwałtownie przyśpieszyło a ciało opanował strach, gdy zobaczył bladą twarz kobaltookiej alfy. Nie tylko młody omega sie wystraszył, ale i też jego 'podglądacz'.

- Aa! - krzyknął odsuwając się od okna. Jednoczesnie próbował opanować oddech. Levi również się odsunął. Wstał i oparł się o barierke balkonu plecami do niego.

- Nie strasz mnie tak nastepnym razem.

- Ha? - wstał i otworzył okno - I kto to mówi... To ty stałeś w MOIM oknie na MOIM balkonie... - Brunet specyficznie zakcentował te słowa.

- Dobra, wina jest po obydwu stronach i tyle - zielonooki przewrócił oczami.

- A... Tak swoją drogą, jak sie tu dostałeś Levi?

Alfa dalej spoglądał w ciemną przestrzeń, która gdzie niegdzie tylko była oświetlona latarniami czy światłem z domów.

- Wyszedłem po słupie elektronicznym. Było najszybciej. - pomiędzy nimi nastała chwilowa cisza. Eren podszedł i oparł sie o barierki obok swojego rozmówcy - Jak sie czujesz? - czarnowłosy przerwał cisze, panującą miedzy nimi.

- Jak się... Czuje?

- Mhm. Zawsze, gdy wracasz z uczeli zatrzymujesz się w tym miejscu, gdzie zabrano Krisa. Jesli chcesz to podpytam gdzie trzeba i się z nim spodkasz. Jednak, nie zależnie od wszystkich i tak pewnie dostanie dożywocie.

- um... Sam nie wiem.. - spojrzał w dół.
" racja... Ciągle myśle o Leviu... A co z krisem? Eh.. Niby mało sie znaliśmy, ale jednak... Czuje sie okropnie... "

Wampir spojrzał na Erena. Zauważył, że troche zdołowało go to co powiedział.
- Wiesz co? Straciłeś pare kilo. A nie wiem czy wiesz, ale alfa lubi podotykać troche ciałka. Musi mieć gdzie i za co łapać.

- .... Ty okrutniku! - zarumienił się na buzi. Przygotował rękę i zaczął uderzać go pięściami po ramieniu i torsie.

- Ej ej! Tylko nie pięsciami! Ał nie tu.. - Eren zaprzestał słysząc cichy i niespodziewany chichot.
Popatrzył się na alfe który... Zaśmiał się po czym na jego bladych ustach zawitał usmiech - widzisz? Jestesć w jeszcze leprzej formie niż ja, więc nie smutaj sie. Szkoda zmarszczek na taką buzie.

" u...uśmiecha sie?..."

Ktoś zaczął mówić coś do słuchawki, którą Levi miał w uchu. Eren dalej czując wypieki na twarzy przyglądał się temu, co robi teraz alfa. Chciał choć troche rozumieć kto i z jakiego powodu im przerwał.

- Mhm.. Mhm.. Tak... Dobra... Jestem niedaleko, zaraz będę - podparł się nogą o barierke. Nie miał czasu na wyjasnienia, więc poprostu wyskoczył i zaczał pomału znikać w mroku, skacząc po słupach elektornicznych.

- Levi!.. Eh... I znowu to samo... - spojrzał na podłogę balkonu. Zauważył pewien brązowy przedmiot. Schylił się po niego i wziął rzecz do swoich ciepłych dłoni.

" Portwel?..."

  
 
~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam za nieobecność ;--;
Postaram sie nadrobić wsztstko i naprawić zaległości. Hehe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top