I

Czekoladowłosy właśnie wychodził z budynku. Będąc ubranym w grubą, cieplutką i puchową kurtkę, czapkę, szalik i rękawiczki. Tak ubrany, ruszył do domu. 

Eren mieszkał sam w małym jednoosobowym mieszkanku. Składało się ono z trzech pomieszczeń. Małego korytarza, łazienki oraz średniego rozmiaru salonu,  gdzie spał, jadł i gotował, ponieważ mieścił się tam aneks kuchenny.

Jego rodzice mieszkali w mieście rodzinnym. Rzadko kiedy ich odwiedzał z powodu kosztów transportu. 

Jednak zielonookiemu dobrze się żyło i nic mu nie przeszkadzało w studiach. Mimo iż na uczelni nie miał jakoś żadnych przyjaciół, tylko znajomych, którzy i tak mało nim się interesowali, tak było dobrze.

Uczył się pilnie i profesorowie go zachwalali. Jak na omegę to jego wyniki przerastały niejednej alfy.

Z drugiej strony szatyn jest bardzo ładną i uroczą omegą. Już nie raz był zaczepiany na ulicy, ale starał się nie zwracać na to uwagi. 

Jako iż lekcje kończył wieczorem, młoda omega postanowiła iść na zakupy, które robił codziennie właśnie o tej porze. Szedł spokojnie ulicami miasta, niosąc reklamówkę. Z nieba prószył lekki śnieg, gdyż małymi kroczkami zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Spoglądał jak niektóre części miasta są oświetlone kolorowymi lampkami czy ozdobione łańcuchami. W niektórych oknach można było dostrzec choinkę i to już ubraną. Eren kochał ten wygląd. Miasto wtedy nabierało dla niego nowego wyglądu i barw. Było po prostu inne niż zazwyczaj. 

Idąc dalej zauważył, że jest już blisko metra, którym wracał do swojej dzielnicy. Ruszył więc tam z lekkim uśmiechem.

W pewnym momencie poczuł na sobie nieprzyjemny, chłodny wzrok. Spojrzał w tył a wtedy przeszły go dreszcze. Zauważył postać, pewnego mężczyznę z czarnymi włosami opadającymi na twarz, wąskimi oczami i bladą cerą. Miał na sobie kurtkę z dużym kołnierzem dopiętym przy samym końcu, przez co kurtka zakrywała mu usta. Dana osoba wlepiała w niego swoje kobaltowe tęczówki. Szatyn spojrzał w jego oczy. Będąc przerażonym szybko odwrócił się i ruszył przed siebie. 

„Co to było? Boże... jaki mam zawał.
Ale, to chyba nie będzie... wampir? Dużo się ostatnio słyszy o morderstwacg, zwłaszcza na omegach... nie powinienem chyba wracać sam, ale nie mam z kim. Eh, no nic" - pomyślał wchodząc do metra.

Gdy był już na dole zauważył, że jego transport właśnie przyjechał. Szybciutko wbiegł do niego w ostatniej chwili. Westchnął po czym wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął go przeglądać. Przyszła mu informacja z pewnego portalu społecznościowego: 
'Uwaga! Coraz więcej napaści na młode omegi przez wampiry. Policja robi wszystko, aby schwytać seryjnego mordercę.'

Czytając to Eren dostał gęsiej skórki. Zerwał swoje oczy znad telefonu. Gdy spojrzał przed siebie pobladł natychmiast, dostając palpitacji serca. W odbiciu szyby widział tę samą osobę co na mieście. Przeraził się nie na żarty. Miał ochotę uciec z tego pociągu. Zaczął pomału się przesuwać, co nie było łatwe, gdyż o tej porze, dużo osób wracało z pracy i było tłoczno. Odwrócił się, aby zobaczyć czy ten człowiek za nim nie idzie. Po chwili poczuł, że na kogoś wpada. 

- Przepraszam! Ja... nie widziałem - urwał - Kris? O boże, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę. 

- Ja również - uśmiechnął się - Coś nie tak? Wyglądasz na przerażonego.

- Em... nie, nie, już nic. Wszystko dobrze, hehe. 

- Na pewno? - patrzył na niego trochę zmartwionym wzrokiem. Eren przez to delikatnie się zarumienił. Cóż, trzeba było przyznać, że Kris był przystojną alfą, więc dlaczego miałby się nie podobać Erenowi? Tak też było, jednak w pewnym stopniu.

- Tak, tak, tylko... mam prośbę. Odprowadziłbyś mnie do domu? - zapytał niepewnie.

- Oczywiście, mam nawet po drodze, więc czemu nie? - odpowiedział z uśmiechem. Było mu to na rękę i to nawet bardzo. Miał szansę zrobić to o czym myślał od niedawna. 

- Bardzo dziękuję, Kris - odpowiedział z lekkim uśmiechem i większym rumieńcem na twarzy.

Eren cieszył się cholernie z tego, że jedna z najsilniejszych i najładniejszych alf w szkole właśnie odprowadzi go bezpiecznie do domu, a w razie czego jeszcze obroni przed tamtym typem,  który go śledzi. 

Spoglądał od czasu do czasu na Krisa. 

Po chwili dotarli na mieście wysiadki. Szli sobie spokojnie ulicami miasta, a Eren znowu zaczął oglądać światełka. W pewnym momencie znowu poczuł ten sam chłodny wzrok na sobie. 

- K… Kris... możemy przyspieszyć? Obawiam się, że... ktoś mnie śledzi - bał się.

- Ktoś? Czyli? 

- Nie znam go! Proszę... chodźmy szybciej.

- Mhm - chwycił go za dłoń na co Eren odpowiedział, czerwoną twarzą, która przypominała dojrzały pomidor w słoneczny dzień. 
Poruszali się szybkim truchtem. Ciemny blondyn zaczął go prowadzić w coraz to ciemniejsze uliczki. Zielonooka omega zaczęła myśleć czy aby dobrze robi udając się za znajomym ze szkoły, z którym zna się z widzenia czy łączonych lekcji. 

Dobiegli do pewnej ulicy, którą Eren tylko kojarzył. Spojrzał na Krisa, gdy ten przestał biec.

- Eh... eh... -  dyszała szatyn ze zmęczenia.

- Tu powinniśmy być bezpieczni - zbliżył się do Erena. Serce chłopaka zaczęło bić szybciej - nie chce, żeby stała ci się krzywda, ale... - szybko przytulił go do siebie. 

- K… Kris?... co ty...

- Od dawna cię obserwowałem w szkole. Jesteś niezwykły, w końcu męską omegą. Jednak... dla kogoś takiego jak ja... - zbliżył twarz do jego szyi, zaciągając się zapachem - Niezwykły jest zapach twojej krwi, Eren... - omegę przeszły nieprzyjemne dreszcze - Wybacz, ale muszę to zrobić...

- C-co ty chcesz zrobić?! - cały zesztywniał. Nie mógł się ruszyć. Poczuł na swojej szyi wilgoć. Alfa go polizał na co twarz Erena zarumieniła się jeszcze mocniej olie było to możliwe.. Zamknął oczy czekając na to co miało nastąpić

***

Hej, tak jak pisałam, jest nowa książka. Próbuje swoich sił w takim ff. Zobaczymy czy się uda czy nie ^^

Jeśli pojawiły się jakieś błędy to proszę o wybaczenie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top