Zbyt blisko
Risa nie spuszczała broni i zaczęła podchodzić do Akutagawy. Powoli i ostrożnie oglądając się po bokach i pilnując towarzyszy z tyłu.
- Akutagawa, musimy być ostrożni. Jest ktoś tutaj, widziałeś kogoś? - spytała cicho. Odrobinę przeraził ją moment w którym mężczyzna nie odpowiadał i dalej stał do niej plecami. Postanowiła złapać jego ramię i obrócić go delikatnie przodem do siebie.
- Tak. Jest tutaj. Wysłał mi wiadomość, że chce mnie tutaj zobaczyć i porozmawiać - powiedział wreszcie. Dziewczyna widziała już jego twarz z ust wylatywała mu strużka krwi. Zapewne od kaszlu. Czasami tak miał, tak przynajmniej powiedział jej Chuuya.
- Nie możesz się z nim spotkać. Miałam wizję z tobą i z nim. Akuatagawa, on chce cię tutaj zabić - mówiła półszeptem. Ciemnowłosy spiął się. Kobieta usłyszała szmer obok siebie. Pchnęła Rysunosuke do tyłu a sama wycelowała w wychodzącego z ukrycia Dazaia swoją broń. Strzeliła. Zrobił unik łapiąc ją za dłoń z pistoletem i chciał ową wykręcić. Risa mając wolną jeszcze jedną rękę zamachnęła się i uderzyła go w twarz z sierpowego. Oszołomiony dał jej czas do wycofania się i wycelowania w niego wraz z resztą.
- Nie dasz rady, Dazai. Jest nas zbyt dużo - powiedziała nie tracąc go z oczu. Podniósł na nią miętowe oczy. Mimo intensywnego koloru wydawały się dla dziewczyny martwe. Zapatrzona tak na niego nie zdołała powstrzymać go od uniesienia broni i wystrzelenia z niej kuli. Jednak nie była ona skierowana w nią. Była skierowana w Akutagawe, zaraz obok niej. Trafiła go w ucho, przez co kiedy miała oddać strzał wybijający z dłoni Dazaia ktoś szturchnął ją przez co nie wystrzeliła w ogóle.
- Risa! - Edgar stał za nią celując w chór na górze kościoła. Stała tam zapłakana kobieta. Jej jasne włosy były w nieładzie jakby w ogóle ich dzisiaj nie uporządkowała. Stała tak gotowa skoczyć na dół. Ciemnowłosa na moment zgubiła zainteresowanie Osamu. Z resztą on też skupił się na kobiecie na chórze. W jednej chwili zaczął biec do schodów na górę.
- Boże! Wybacz mi bo zgrzeszyłam! Myślałam, że zabijam dla dobrej rzeczy, ale w ten sposób sama popełniłam grzech - krzyczała kobieta nie zważając na głosy sprzeciwu w dole.
- Nie rób tego! - warknęła Risa chcąc podbiec do schodów na górę. Wtedy usłyszała jak jej towarzystwo zamilkło a o podłogę coś mocno uderzyło z charakterystycznym gruchotem. Dopiero po chwili odwróciła się, aby zobaczyć wykrwawiające się ciało dzisiejszej morderczyni. Na chwilę zapomniała jak się oddycha. Obudził ją jednak huk wystrzelonej kuli.
- Cholera, Dazai co ty robisz?! - krzyknął Chuuya widząc jak kundel mafii dostaję pocisk w nogę. Namierzył samobójce i gotowy był strzelić. W tym samym momencie na jego celowniku pojawiła się Risa szarpiąca Dazaia. Opuścił broń wiedząc, że jednym strzałem może trafić właśnie ją. Przeklnął pod nosem.
- Uważaj! - Edgar już ruszył na pomoc partnerce po schodach. Zaraz za nim ruszył Fyodor. Kiedy Chuuya chciał podnieść Akutagawe i wyprowadzić go z kościoła zobaczył, że ów osobnika już nie ma obok niego. Rozglądał się kompletnie zaskoczony podczas kiedy na chórze odgrywała się walka.
Wreszcie go zobaczył. Używając swojej czarnej bestii wleciał na chór prosto w stronę Osamu.
Ten uśmiechnął się pod nosem. Odepchnął od siebie Poe robiąc unik przed Ryunosuke. Nastawił broń z ostatnią kulą właśnie na ciemnookiego. Przed oczami Risy pojawił się pies zastrzelony przez Dazaia. Zacisnęła swoje nerwy i wycelowała swoją broń w głowę Dazaia uprzednio zachodząc go od tyłu.
- Ostatni strzał należy do mnie - powiedziała naciskając powoli spust.
Ostatni strzał. Finalny tego szalonego dnia. Wszyscy stali w bezruchu. Akutagawa upadł na ziemię przez chwilę bez ruchu. Ostatecznie jednak podniósł głowę. To nie on dostał kule. Dopiero po chwili analizowania sceny Fyodor zauważył drugi pistolet Dazaia który wystrzelił w kogoś. Cisza była przenikająca. Risa drżącymi dłońmi wcisnęła guzik, aby powiadomić agentów o wejściu do akcji po czym upadła a jej ubranie zaczęło przeciekać krwią na brzuchu.
Wszystko zaczęło wokół niej szumieć. Liczyła na przybycie policji z ukrycia jednak wśród szumów usłyszała zamykające się z hukiem drzwi. Nie wiedziała co się wokół niej dzieję.
Przynajmniej tyle, że Akutagawa cały... Jednak dlaczego? Dlaczego to jego chciał tak bardzo zabić?
Rozbrzmiały kościelne dzwony. Słyszała je odrobinę wraz z niemrawym i słabym śmiechem kobiety.
Jak to możliwe? Czemu ona się śmieję? Przecież zginęła, skończyła z chóru!
Syknęła kiedy wokół niej zauważyła zamieszanie. Wreszcie o własnych siłach zdołała złapać za frak płaszcza Dazaia, który próbował uciec. Potknął się i niemal nie wypadł tak samo jak tamta kobieta gdyby nie trzymała go Risa. Fyodor przejął go na siebie i próbował go obezwładnić kiedy Chuuya dorwał kobietę i próbował ewakować z kościoła. Wtedy drogę zagrodziła im ożywiona kobieta.
- Todoya... Uważaj - wysapała pokazując egzekutorowi gestem głowy stojącego nieopodal medyka. Uśmiechał się do nich chytrze. Trzymający przy sobie Rise Chuuya nie był w stanie walczyć, a gdyby chciał musiałby ją puścić co było niebezpieczne. Mogła zostać zaatakowana gdyby nie miał jej na oku.
Wtedy do akcji wkroczył Hirotsu. Używając swojej mocy powalił żywego trupa pozwalając im uciec. Kiedy się obejrzała widziała, że trup dalej się na niego rzuca.
Cholera... Chciałabym pomóc, ale w takim stanie nie dam rady. Co dalej?
Nie potrafiła trzeźwo myśleć. Wszystko działo się za szybko. Dogonił ich Edgar osłaniając ich tyły przed Todoyą. Nie było to jednak proste, bo obdarzony miał przy sobie jeszcze jednego truposza. Oglądając się za siebie zauważyła, jak w medyka sądowego lecą czarne, ostre kolce. Zrobił unik a zaraz przed nim pojawił się Akutagawa. Każdy walczył.
Ona i Chuuya mieli drogę wolną. Otworzyli drzwi i wypadli na zewnątrz dając znak agencji, aby pomogła reszcie. Momentalnie wkroczyli do środka podczas kiedy Risa nie była w stanie powstrzymać swojego krwotoku wewnętrznego. Powoli krew zalewała jej ciało i narządy. Jeśli nie otrzyma odpowiedniej opieku umrze.
- Mówiłem, żebyś tutaj nie przyjeżdżała! - tuż koło rudego egzekutora pojawił się jej ojciec zastępczy. Uciskał jej ranę wypatrując na horyzoncie karetki. Już nadjeżdżała. Pomógł Nakaharze wnieść ją do środka. Potem oddali pałeczkę ratownikom.
- Szefie, wkroczyliśmy za późno. Todoya i jego wspólnik uciekli zostawiając trzy trupy. Jeden z nich to potencjalny morderca - usłyszała raport jakiegoś podwładnego agencji. Już czuła jak traci przytomność. Mrowiło ją całe ciało. Przyjemne uczucie. Jednak świadomość, że zaczymasz odpływać na drugą stronę niczego nie łagodziła.
Wokół kościoła dopiero teraz zauważyła mgłę. Gęstą, mleczną mgłę. W oddali pod jednym z drzewem zauważyła zarys postaci. Blada postać nie mająca na sobie żadnego elementu czerni. Nawet włosy miała białe. Jedyne co przykuło jej uwagę to oczy. Nawet z takiej odległości i przy takim stanie była w stanie określić ich kolor.
Krwista czerwień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top