Spotkać cię ponownie
Siedzieli tak w ciszy nie patrząc sobie prosto w oczy, lecz jednak dalej się obserwując kątem oka. Risa nie mogła mu już ufać. Żyje tylko dlatego, że tego chciał Shibusawa i zakazał jej zabijania. Fyodor miał wiele okazji, aby ją wykończyć. Ona nie mogła uwierzyć w to, że dała się tak łatwo omamić komuś takiemu jak on. Nagle w jej słuchawce rozbrzmiało nieprzyjemne zgrzytanie.
- Cholera! Nie mamy szans z tyloma trupami! Hirotsu! - słyszała krzyk Edgara. Spięła się. Mieli wielkie kłopoty. Strzały, śmiech i zerwane połączenie. Dorwał ich Todoya i jego armia trupów.
- Edgar? Odezwij się? Edgar! - powtarzała szukając kontaktu z partnerem.
Szlag... A Chuuya z Akutagawą? Poszli przodem, jeśli ich też straciliśmy... Nie. To nie ma znaczenia. I tak trafię prosto do Shibusawy. Fyodor mnie do niego doprowadzi.
- Chuuya? Chuuya, odezwij się. Halo? - przełączyła kanał, lecz żadnej odpowiedzi. Opuściła głowę w dół. Dostojewski patrzył na nią uważnie. Wstał z ziemi puszczając z dłoni broń, jaką mu dała. Śledziła go wzrokiem nie ruszając się z miejsca.
- Wydaje mi się, że nie będzie nam już dłużej potrzebny - odpowiedział chowając do kieszeni swoje zimne dłonie. Ruszył do przodu w stronę wejścia głównego. Nie musiał jej trzymać, aby wiedzieć, że pójdzie za nim.
Obaj mieli ten sam cel. Prawie ten sam. Jednak Risa nie miała powodu, aby uciekać czy atakować Fyodora. Dzięki niemu przejdzie przez zamek bezpiecznie, bez zaczepiania innych. Wstała i ruszyła za nim posłusznie, w ciszy.
Bacznie obserwowała swoje otoczenie. Złoto i rubinowe wykończenie zamku przyprawiało ją o oczoplący. Jednak w ciemnych kątach ów zamczyska wyczówała nie jedną parę dzikich oczu skierowanych w jej stronę. Starała się tym nie przejmować i dumnie kroczyć za śladami swojego byłego wspólnika.
Jednak czemu? Czemu jego zdrada jakoś mnie wstrząsnęła? Dlatego, że głupia ja pozwoliłam sobie na zbliżenie. Nie powinnam tego robić. To jest sprzeczne z moją osobą.
Myślała tak nad tym dopóki nie dotarła do wielkiej komnaty z wieloma, wielkimi oknami. Na środku sali stał stolik z iście królewskimi krzesłami. Na jednym z nich siedział on.
Tatsuhiko Shibusawa.
Nie widziała jego twarzy, bo był odwrócony do niej tyłem, jednak mimo tego wiedziała, że ma na ustach uśmiech.
- Ile to już lat, słodka Riso? Stęskniony czekałem na ten dzień tak długo... Przyznam, że nie byłem cierpliwy. Miałem to spotkanie mieć dopiero po ostatnim morderstwie Saligii - wstał z wygodnego tronu odsłaniając przy okazji złotą tacę z czerwonymi jabłkami. Śmiało podeszła bliżej utrzymując należyty dystans.
- Dobrze się składa. Im szybciej, tym lepiej, ponieważ mam swoje własne plany - prychnęła beznamiętnie podchodząc swobodnie do okna. Rozciągał się z niego widok czystego, nocnego nieba. W dole widać było światła żywego miasta.
- Plany? Jakież to plany, ważniejsze od poważnej i prawdziwej rozmowy ze mną? - spytał podchodząc do niej bliżej. W tym czasie Fyodor usiadł na wolnym krześle obserwując wszystko z boku. Pozwoliła mu niemal styknąć się ze swoim ciałem o jego klatkę piersiową.
- Poszukiwanie nowego domu. Twoi ludzie bez prawnie wysadzili go w powietrze - syknęła odwracając się do niego przodem. Podniosła wzrok na jego zabójczę, krwiste tęczówki. Zaśmiał się cicho.
- Mam lepszą propozycję. Zostań tutaj, ze mną. Razem będziemy mogli spełnić swoje wspólne marzenie - powiedział podnosząc jej podbródek do góry, aby przestała na niego patrzeć spod czoła, niczym groźne zwierzę.
- A mamy jakieś wspólne marzenie? Szkoda, że mi o tak owym nic nie wiadomo - mruknęła będąc lekko zirytowana jego pewnością siebie i bliskością.
- Ależ oczywiście, że mamy. Obaj nienawidzimy ludzi otaczających nas. Tych na ulicy, w kawiarni, czy sklepie. Możemy z nimi skończyć razem, na zawsze. Pewien rodzaj raju dla naszej dwójki - powiedział pochylając się do niej powoli. Kiedy był już dostatecznie blisko odwróciła głowę w bok i sprytnie uciekła przed jego nacieraniem podchodząc do kolejnego okna.
Muszę grać na zwłokę i wymyślić plan. Ale co mogę zrobić? Wbić mu kule w łeb nie wystarczy...
- A to śmieszne. Nasze poglądy bardzo zmieniły się od ostatniego spotkania. Moim zadaniem jest ochrona tych ludzi przed takimi osobnikami jak ty. Poza tym nie chciałabym tutaj z tobą zamieszkać. Dostaję oczopląsu na widok wyzdobień i właściela - skomenttowała skutecznie przed nim uciekając.
- Schlebiasz mi, słodka Riso. Muszę cię jednak rozczarować, ponieważ zauważyłem, że z jednym z moich popleczników zawarłaś dość bliskie stosunki osobiste - momentalnie spoważniał. Widząc jak blisko niej się znajduję przestała czuć jakiekolwiek resztki pewności siebie i swobody. Zerknęła kątem oka na Fyodora. Patrzył na nią i na Shibusawe. Wstał z krzesła prychając pod nosem cicho.
- Dobrze wiesz, że uwielbiam wcielać się w osoby, którymi nie jestem - próbował się usprawiedliwić podchodząc do nas bliżej.
- Aż za dobrze... Jednak i tak mnie to niepokoi. Nie wiem czy nie odebrałeś resztki sypatii Risy w stosunku do mnie i przygarnąłeś je dla siebie - krwiste tęczówki obdarzonego bacznie spoczywały na ciemnowłosym.
- Jeśli mogę się wtrącić. Moja sympatia do ciebie umarła w momencie w którym sam ją zapieczentowałeś. Fyodor nie miał z tym nic związanego. Był i jest zwykłym pionkiem w naszej grze - wtrąciła się bezczelnie wchodząc między dwójkę mężczyzn.
- Więc chcesz powiedzieć, że oni są twoimi pionkami? - spytał uśmiechając się do niej lekko. Z mrocznych kątów pokoju wyłonili się jej towarzysze. Bezbronni, związani i pozbawieni jakiejkolwiek możliwości do ataku czy obrony.
-Zapewne myślisz, że teraz to ty masz przewagę. Muszę cię rozczarować. Przygotowałam już coś dla twoich ludzi - powiedziała wyjmując spod płaszcza czerwony przycisk. Kliknęła go. Trzymający jej przyjaciół złoczyńcy opadli na ziemię porażeni prądem.
W razie niepowodzenia musieli umieścić na nich specjalne, małe diody uaktywniające się pod wpływem guzika, jaki posiadam. Przewidziałeś to, Tatsuhiko?
- Dalej pozostała mi dwójka - prychnął pokazując gestem głowy na Fyodora i trzymającego się na uboczu Dazaia. Nie mogła tego ostatniego od razu uratować. Musiała być ostrożna, skoro Dostojewski wie o jej sposobie ze snu.
Zobaczyła nagle za plecami jasnowłosego znajomą figurę. Jeleń stał przy stoliku pokazując kościstym pyskiem na tace z jabłkami. Dopiero po chwili zauważyła, że brakuje w jednym z nich sztyletu. Ktoś jest po jej stronie.
- Proponuje zakończyć to raz a porządnie. Tutaj i teraz, Tatsuhiko. Dobrze wiesz po co toczymy tą grę - powiedziała zaciskając mocniej dłonie. Wypuściła z jednej z nich guzik.
- Gra zawsze kończy się wygraną jednego osobnika. Szkoda, że muszę cię pokonać w taki sposób - mimo takich słów dalej się do niej uśmiechał.
- Zobaczmy kto tak na prawdę będzie musiał przegrać i zabić drugie - odparła gotowa do stawienia czoła swojemu największemu koszmarowi. W jednej chwili rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk. Wszyscy odwócili się w stronę Akutagawy. Uwolnił swojego Rashomona, który rozdarł silne liny na pozostałych uwięzionych. Jeden z czarnych potworów skierował się prosto na Rise.
- Risa! - warknął groźnie Ryunosuke dzięki czemu ocknęła się i zeszła z drogi czarnej bestii. Shibusawa drgnął w bok, lecz Rashomon zdążył zranić go w ramię. Fyodor i Dazai przystąpili do kontrataku. W zamieszaniu Risa zdołała wypatrzeć jedynie Edgara biegnącego w jej stronę. Kiedy tylko ją złapał upali na ziemię, aby uniknąć kuli grawitacji Chuuyi.
- Uciekaj stąd! Zajmiemy się wszystkim a ty--
- Przestań! Nie słuchałeś? To sprawa między mną a nim, nie mogę odejść! Nie dam mu tej głupiej satysfakcji - krzyknęła marszcząc zdenerwowana brwi. Odepchnęła się od partnera szukając wzrokiem Tatsuhiko. Poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
- Będziemy z tobą w takim razie. Do końca - powiedział z lekkim uśmiechem. Patrzyła na niego kątem oka.
- Zatrzymajcie Fyodora i Dazaia. Ja biorę na siebie Shibusawe i pod żadnym pozorem nie wtrącajcie się do walki - powiedziała uciekając od niego w jednej chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top