Nie jesteśmy tacy inni
Z ognia wyszedł zakrwawiony Akutagawa. To w niego mierzył teraz właściciel noża i pistoletu. Kiedy ciemnowłosy zrozumiał ten fakt chciał coś zrobić, jednak usłyszał wystrzał. W tym samym momencie ktoś mocno szarpnął go w bok za płaszcz. Wszystko trwało ułamki sekund.
Wystrzał, pchnięcie, krew i krzyk.
Upadł na ziemię z kulą w ramieniu. Syknął z bólu chcąc jakoś zatamować krwawienie. Tuż koło niego stała osłabiona Risa strzelając do ciemnej postaci. Chybiając dała szansę na ucieczkę wrogowi. Dookoła pojawili się policjanci i strażacy.
- Tam uciekła jakaś osoba z nożem i pistoletem. Zajmijcie się nim - powiedziała spokojnie do grupki gliny, którzy od razu ruszyli w pościg za złoczyńcą. Tymczasem ona pomogła wstać członkowi mafii i przeniosła go z dala od tłumu.
- Puszczaj... Mnie - warknął zdenerwowany, kiedy przerzuciła jego zdrowe ramię przez swój kark i zaczęła go prowadzić do swojego auta.
- Jeśli zabierze cię karetka i rozpoznają cię policjanci będziesz miał niezłe kłopoty. Muszę cię zabrać z dala od tego zamieszania i poważnie porozmawiać - odparła pewna siebie zerkając co jakiś czas na Fyodora. Jeszcze większy problem będzie jeśli rozpoznają jego, jednak o to nie musiała się martwić. Ubrany w płaszcz i ze związanymi włosami w kucyka nie wyglądał jak znany wszystkim przestępca. Wsadziła Akutagawe na tylne siedzenie i kazała uciskać mu ranę. Usiadła koło Fyodora na przednim siedzeniu i kazała mu jechać do domu. Teraz miała okazję zająć się swoją raną. Jednak na razie mogła tylko uciskać ją i tamować krwawienie i tak mokrym bandażem. Jej dłonie zaczęły być czerwone tak samo jak ubranie.
- U la la, ale się narobiło bigosu... - skomentował ciężko wzdychając fiołkowooki. Do końca drogi już nikt więcej nie zabrał głosu.
Co on tam robił? To on podpalił altanę? W takim razie czemu tam był tamten nożownik? Czyżby... Nie. To nie był Akutagawa, jednak ostatecznie zapytam go w moim mieszkaniu. Teraz i tak nic nie powie...
Zrezygnowana i w słabym stanie wywlekła siebie i ciemnookiego postrzelonego z samochodu otwierając drzwi do domu.
- Fyodor apteczka powinna być w kuchni... Mógłbyś iść po nią? - spytała kierując się do łazienki ze wspólnikiem.
- Nie potrzebna mi twoja pomoc! - krzyknął kiedy dalej trzymała go, aby nie upadł. Podirytowana puściła go i uderzyła w zranione ramię. Stłumił krzyk i chciał zaatakować ją.
- Wiem o tym. Ale w przeciwieństwie do ciebie nie zostawię rannego na śmierć. Poza tym jako tako pracujemy razem, więc wydanie cię policji nie byłoby słuszne i w moim stylu - wytłumaczyła mu powstrzymując go od ataku wpychając do środka łazienki. Usiadł na toalecie a ona odebrała od Fyodora apteczkę zamykając drzwi. Usiadła na końcu wanny prosząc wzrokiem o pokazanie ranny.
- Umiem się sam opatrzyć - warknął pod nosem śledząc jej oczy.
- Nie wątpię. Ale wole ja to zrobić w ramach przeprosin, których i tak byś nie przyjął - odparła sięgając do jego płaszcza i opuściła go z ramienia ciemnowłosego. Wzdrygnął się nerwowo na jej reakcje.
- Za chęć zapuszkowania mnie? Spadaj lepiej - warknął nieprzyjemnie.
- Nie pytam cię o zdanie, Akutagawa. Gdyby mi na nim zależało jakoś bym się przejęła odrzuceniem moich przeprosin - zatrzymała się i spojrzała mu w oczy pytająco. Nic nie odpowiedział, jedynie nieufnie pozbył się z ramienia koszuli. Sięgnęła do kosmetyczki wyjmując z niej małe szczypce uprzednio odkażając ranę.
- Może zaboleć, więc zamknij usta i zaciśnij zęby - ostrzegła go zanim włożyła szczypce do rany, aby wydobyć z jego ciała kule. Zbliżyła się nieco do jego ramienia, aby nie zrobić fałszywego ruchu i uszkodzić nerw czy jakąś tętnicę mężczyzny. Czuł na skórze jej spokojny oddech. Za wszelką cenę próbował się nie ruszyć czy nie wydać z siebie jakiegoś odgłosu. Ostatecznie wyjęła z jego rany kule i położyła ją na umywalce. Patrzył na nią ze zirytowaniem.
- Myślisz, że to ja podłożyłem ogień w parku i dałem się o mało co nie spalić? Jesteś głupsza niż myślałem - skomentował nieco odprężając się po wyjęciu kuli. Nasączyła szmatkę środkiem odkażającym i przyłożyła do jego rany, przez co wydał z siebie cichy jęk.
- Tylko rzuciłam jedną z możliwości. Mordercą równie dobrze mógł być ten nożownik - odparła odkładając szmatkę przyklejając opatrunek na ranie.
- Byłem w trakcie patrolu. Zobaczyłem jakiegoś podejrzanego faceta w altance więc podszedłem bliżej. Wtedy nastąpił wybuch. Schowałem się za szybą - odpowiedział kiedy zaczęła owijać go bandażem. Zainteresowana uniosła brwi.
Nie mylił się. Fyodor miał rację, że coś było w altanie.
- Co było za szybą? - spytała na chwilę zatrzymując się zerkając na jego ciemne tęczówki.
- Zapewne zaraz do ciebie zadzwoni telefon od policji o nowej ofierze - odpowiedział swoim monotonnym głosem. Jeszcze przez moment patrzyła na niego po czym kontynuowała opatrywanie postrzelonego mężczyzny.
- Na prawdę jesteś okropną osobą, Akutagawa. Co jeśli odnajdą tam twoje odciski i znajdziesz się na liście podejrzanych? Jesteś lekkomyślny, więc na pewno zostawiłeś tam swoje palce, co? - bąknęła nieco zamroczonym głosem co zdenerwowało ciemnowłosego.
- Coś ty powiedziała?! - warknął niespodziewanie wstając przez co Risa poślizgnęła się na płytkach. Przed upadkiem chwyciła się odruchowo czegokolwiek i akurat padło na rękę Ryunosuke. Zamknęła oczy oczekując na ogromny ból w kości ogonowej co nastąpiło dość szybko.
Sycząc pod nosem otworzyła oczy i zaskoczył ją czarny obraz przez oczami. Był to płaszcz Akutagawy a tuż nad nią znajdowała się jego twarz. Jedną z nóg miał umieszczoną między jej nogami a przez chorą rękę nie był w stanie się podnieść więc był o kilka milimetrów od dziewczyny. Swoją dłoń Risa dalej trzymała na ręce mężczyzny. Nie była w stanie oderwać oczu od jego ciemnych tęczówek na które zwróciła uwagę.
Wtulona w jego ramię nie znalazła żadnych słów na skomentowanie tej sytuacji. Nie pomagał im także fakt, że wpadli do ciasnej wanny. Zapomniała nawet o ranie na brzuchu.
- Fu, fu, fuu! Co ja właśnie ujrzałem? - przy drzwiach stał rozbawiony Fyodor patrząc na dwójkę w dwuznacznej sytuacji. Kiedy zrozumieli, że nie są sami jak najszybciej chcieli pozbierać się z wanny, jednak nagle Risa uruchomiła niechcący prysznic przez co jej jak i ubrania Akutagawy zmokły razem z włosami.
- Nie gadaj głupot, Fyodor. Lepiej rób coś pożytecznego - warknęła wreszcie wydostając się spod mężczyzny oraz wyłączając prysznic.
- Czy nie uważasz tego za pożyteczne? - spytał pokazując jej telefon na którego tapecie było zdjęcie dwójki w wannie. Brutalnie odebrała swoją własność ciemnowłosemu i wyrzuciła chłopców za drzwi, aby mogła w spokoju opatrzeć swoją ranę.
Masakra... Akutagawa był tak blisko... Nie czułam się komfotrowo kiedy wyjmowałam mu kule z rany choć byłam blisko jego ciała, jednak w wannie... Łajza ze mnie. W każdym razie... Kiedy byłam tak blisko czułam od niego dziwne zimno... I zaskoczenie. Jest złą osobą, ale także... Bardzo smutną i samotną osobą. Dziwne... Czy właśnie współczuję seryjnemu mordercy?
Westchnęła ciężko zmieniając bandaż.
- Nie jesteśmy tacy inni od siebie, wiesz? - szepnęła cicho.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top