My?
Dazai zauważył zniknięcie Shibusawy i Risy z pomieszczenia. Chciał ich odnaleźć, jednak powstrzymał go Chuuya i Edgar. Stali murem na jego drodzę gotowi do walki.
- Wybacz, Poe. Ta walka jest moja. Zajmij się Risą - powiedział rudzielec do wspólnika obok.
- Mamy ją osłaniać i nie pozwolić, aby ktokolwiek jej przeszkodził - odpowiedział nie odrywając wzroku od Osamu. Egzekutor prychnął pod nosem poprawiając na głowie kapelusz. Zdjął z dłoni czarne rękawiczki patrząc z szerokim uśmiechem na Dazaia.
- A więc zrobię to jak najlepiej potrafię! - krzyknął rzucając się na swojego przeciwnika z okrzykiem.
W tym czasie Fyodor zdołał powalić Hirotsu. Szedł wolnym i swobodnym krokiem do drzwi. Został zatrzymany przez czarny twór ciągnący go do tyłu. Uniknął pięści Ryunosuke przechylając się w bok.
- Zapewne świetnie było patrzeć na Risę, która cię nie podejrzewała, co? - syknął młodszy z nich. Akutagawa miał ochotę zabić Fyodora na miejscu. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jest on trudnym przeciwnikiem.
- Na prawdę myślisz, że ona nie wiedziała? Że nie podejrzewała mnie o to? Poza tym muszę cię rozczarować, ponieważ ta walka nie należy do naszej dwójki - na jego ustach zawitał uśmieszek. Nagle zza jego pleców wyskoczył wielki, biały tygrys nacierając na Akutagawę. Zasłonił się czarną, elastyczną pajęczyną odpychając się do tyłu, aby nie zostać zdeptanym przez drapieżnego kota.
Zadowolony, lecz również znudzony Fyodor odszedł zerkając kątem oka na walkę Atsushiego i Akutagawy.
Szukał wzrokiem pewnego osobnika i nie był to Shibusawa. Za nim wzbiło się powietrze i coś zasyczało. To odgłos używanej zdolności Edgara. Próbował wciągnąć go do jednej ze swoich opowieści. Odwrócił się do niego dotykając książki, która została rozszarpana na milion kawałków. Odszedł do tyłu.
- Nie ma ochoty z tobą walczyć, Edgar. Może zrobimy to kiedy indziej? - zaproponował patrząc na zaskoczonego i lekko zepchniętego z tropu pisarza.
- Szukasz Risy, prawda? Nie wiesz, że ona na prawdę ci zaufała? Jak mogłeś ją tak zawieść?! - podniósł głos na Fyodora. Nie mógł tego dłużej w sobie dusić. Był wściekły jak nigdy wcześniej.
- Skoro jest filofobiczką nie powinna nikomu zbytnio ufać. Tak działa jej choroba, prawda? Ach, niech zgadnę. Nic ci o tym nie mówiła - powiedział posyłając Poe jeden ze swoich tajemniczych uśmiechów.
- Filofobia? Jak to? Ona nigdy nie miała takiej fobi. Nie rozumiesz? To tylko wymówka. Ktoś ją tak zranił, że nie może i nie chce nikomu zaufać na tyle, aby sama zanurzyć się w jakimkolwiek związku z kimś - odpowiedział.
- Ach tak? Więc celowo nie zaprzeczyła... Interesujące - prychnął z rozbawienia. Najzwyczajniej w świecie odwrócił się do Edgara tyłem zmierzając w stronę walczącego Dazaia z Chuuyą.
Do jego uszu doszło następnie strzał. Ogłuszający i bolesny strzał z broni palnej za nim. Lekko zdezorientowany spojrzał za siebie opadając ramieniem na ścienę. Stał tam Allan z wymierzoną w jego stronę bronią. Wszystko działo się zbyt szybko. Nagle prosto na parntera Risy wleciał Atsushi. Razem z tygrysem uderzył o ścianę rozwalając ją odrobinę.
Fyodor nie tracąc czasu ruszył do Chuuyi. Korzystając z jego nieuwagi wyciągnął spod czarnej peleryny sztylet. Wbił go w ciało rudowłosego powstrzymując go tym samym od użycia Korupcji.
- Co do jasnej cholery? - wysapał odwracając się za siebie napotykając mrożące krew spojrzenie Fyodora. Osłabiony i wykrwawiający się upadł na ziemię. Dostojewski otrzepał ostrze z krwi podchodząc do Osamu. Złapał go za fraki chowając sztylet.
- Popatrz co robisz. Działasz dla wroga. Co by powiedział Odasaku? - powiedział ciemnowłosy do samobójcy. Jego miętowe oczy rozszerzyły się na hasło znajomego imienia. Powoli jego oczy zaczęły zmieniać barwę na jego zwyczajne, ciemne tęczówki. Jednak wyszarpał się Fyodorowi wypluwając coś obok niego. Z ust wyleciała mu lekko żółtawa, oleista ciecz wydzielająca nieprzyjemny zapach zgnilizny.
- Risa... Gdzie ona jest? - oddech miał szybki i nieregularny.
- Todoya używał jadu trupiego do kontrolowania swoich ofiar. Sprytny doktorek. Jednak wystarczy, aby pokazać ów ofierze najwspanialsze wspomnienia z życia, aby odwrócić objawy jego zdolności - mówił sam do siebie Fyodor. Dazai złapał go za kołnierz przyciągając do siebie.
- Gdzie ona jest? - spytał już bardziej poważniej i groźniej.
- Zapewne walczy z Shibusawą. Nie możemy tak po prostu ją znaleźć i zacząć walczyć. Musimy rozegrać to w bardziej pomysłowy i oryginalny sposób - wyjaśnił mu ze spokojem. Osamu wypuścił go rozglądając się dookoła.
- My?
- Mimo wszystko mamy ten sam cel tym razem. Nie tylko ty kogoś tutaj zdradziłeś - odpowiedział z uśmiechem, kiedy Dazai na niego zerknął.
- Mamy współpracować? Od kiedy jesteśmy współpracownikami? - prychnął samobójca rozprostowując kości do walki.
- Od kiedy poznaliśmy Rise - odpowiedział dając mu znak, że nie mają już czasu do rozmawiania. Podbiegli do wyjścia. Fyodor zachwiał się upadając na framugę drzwi. Syknął pod nosem ciche przekleństwo trzymając się za miejsce, gdzie znajdowało się nadnerczę. Dazai odwrócił się w jego stronę. Szybko poderwał się zostawiając na framudzę krwiste ślady ze swojej rany postrzałowej.
- Mamy jakiś plan? - zapytał Dazai zwalniając odrobinę, aby wyrównać spojrzenie z Dostojewskim.
- Zapewne będzie próbowała zdobyć jego klejnot. Podczas walki będziemy czekać na odpowiedni moment, aby odwrócić odrobinę jego uwagę. Ona chce go załatwić sama, jednak nie będzie w stanie tego zrobić. Nie zabije kogoś, kogo kochała - odpowiedział ze spokojem. Dazai przystanął na moment.
- Risa go kochała? - wydawał się być bardzo zaskoczony tym faktem.
- Można to szybko wywnioskować po ich wspólnej rozmowie - prychnął niedbale Rosjanin.
W tym samym momencie rozbrzmiał kolejny wystrzał. Ktoś za nimi biegł przez co chybił strzał. Osamu obejrzał się za siebie.
- Ani kroku dalej! - Edgar stanął kilka metrów przed nimi w pistoletem wymierzonym we Fyodora. Ten spojrzał na niego i na Dazaia.
- Poe, ze mną już wszystko w porządku. Wróciłem do zdrowych zmysłów - Dazai podniósł do góry ręce ukazując bezbronność.
- Więc odejdź od Dostojewskiego. To jest prawdzowy zdrajca! - Edgar był już bliski pociągnięcia za spust. W jego oczach tańczyły iskierki drobnego szaleństwa.
- Dostojewski zdradził Shibusawe. Nie wiesz, że uwielbia takie gry? - zaczął niespodziewanie samobójca.
- Równie dobrze może być dalej przeciwko nam, Dazai - odparł partner Risy. Nie miał ani chwili dłużej podstaw, aby ufać osobnikowi.
- Poe, masz drugą książkę? - zaskoczył pozostałych Fyodor swoim pytaniem. Edgar odrobinę opuścił broń patrząc ze zmieszaniem na Rosjanina.
- Zniszczyłeś ją.
- Ale czy masz drugą? Pracowałeś nad jedną ostatnio a przynajmniej tak wspominała Risa - wyjaśnił Dostojewski. Jego towarzystwo dalej nie rozumiało o co mu może chodzić.
- Po co ci książka? - spytał pisarz. Nie miał pojęcia czego spodziewać się po takim człowieku.
- Twoja moc może się przydać w walce z Shibusawą - w tym momencie na usta Fyodora wypłynął znany uśmiech. Planował coś. Zapanowała cisza. Dazai zastanawiał się nad czymś po czym wreszcie się odezwał.
- Mogą być w pokoju do przechowywania. Poe pójdziesz z nami - zaproponował Osamu po chwili. Fyodor zgodził się z nim kiwnięciem głowy. Wiedzieli gdzie to miejsce jest. Byli tam już raz. Ruszyli w drogę. Muszą ocalić panią detektyw i innych ludzi.
Fyodor ma w tym też swoje sprawy prywatne. Nie zdradził w końcu Shibusawy bez powodu. Sprawiła to pewna osoba poznana w trakcie jego misji. Jego cel sam w sobie sprawił, że podjął taką decyzję. Już raz udało mu się zdradzić Tatsuhiko, więc czemu nie miałby spróbować ponownie? Nie ma nic do stracenia w tym momencie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top