Jesteśmy myśliwymi?

Po pracy nadchodziło spotkanie oddziału specjalnego. Fyodor i Risa byli już na to przygotowani. Zabrali ze sobą wszystkie niezbędne papiery i dokumenty w sprawie z Demonem i Saligią.

Kiedy Risa ubrana w ciepły płaszcz, szalik oraz kozaki pchnęła drzwi, aby udać się do auta nagle odskoczyła do tyłu wpadając na zdziwionego Fyodora. Zerknęła na niego i krzyknęła z przerażenia. Upadła tuż koło szafki na buty o mało co nie roztrzaskując sobie czaszki. Skuliła się w kącie rozpaczliwie zatykając uszy dłońmi.

             - Nie zbliżaj się do mnie! To nie ja cię zabiłam! To nie ja! - kiedy krzyczała te słowa wiedział co się z nią stało. Znowu miała halucynacje. Szybko wyjął z jej kieszeni tabletki zbliżając się do niej. Rozpaczliwie kopała go nogami, lecz z marnym skutkiem.

             - Risa to ja, Fyodor. Nie bój się nie jestem ofiarą Saligii. Jestem tutaj żeby ci pomóc, pamiętasz? Jestem Fyodor, nie tą ofiarą co widzisz - mówił łapiąc ją wreszcie za ramiona. Trzęsła się jak galaretka ze strachu. Zbliżył ją do siebie podając jej tabletkę. Posłusznie połknęła je nie patrząc na fiołkowe oczy wspólnika. Po kilku minutach unormowała oddech i bezwładnie opadła na ścianę.

             - Jest dobrze... Wybacz, za problem... - mruknęła niewyraźnie. Ostrożnie podniosła się na równe nogi i z pomocą ciemnowłosego doszła do auta.

             - Co widziałaś? - spytał kiedy siadł za kierownicą. Spuściła w dół głowę.

             - Za drzwiami zobaczyłam ostatnią ofiarę. Kiedy spojrzałam na ciebie zobaczyłam pierwszą ofiarę Saligii. Szeptali i krzyczeli na mnie. Czułam jak bardzo chcą się odegrać na mnie. Ale ja nie jestem mordercą... Nie jestem więc dlaczego... - zakryła twarz dłońmi. Nie myślała racjonalnie.

             - Masz takie halucynacje, ponieważ wchodzisz do umysłów morderców. Ale kiedy wchodzisz do ich głowy oni wchodzą do twojej. Pozwalasz im na to tak samo jak oni pozwalają tobie wejść do swoim rozumów. Todoya musi znaleźć jakieś mocniejsze leki - skomentował na końcu cicho i odpalił silnik pojazdu. Wiedziała, że musi się uspokoić. Nie będzie w stanie niczego zrobić na spotkaniu jeśli dalej będzie w takim stanie.

Fyodor ma rację. Muszę się teraz uspokoić. To nie ja jestem mordercą. Ale dlaczego mam takie przeczucia? Byłabym w stanie zabić tych dwóch ludzi i być członkiem Saligii? Nie. Nie pamiętam żadnych takich rzeczy. Nie jestem mordercą czyli moją ofiarą. Jestem detektywem czyli myśliwym tropiącym złych ludzi. Nic więcej, Risa. Nie daj się omamić.

Zanim się zorientowała byli już na miejscu. Mieszkanie było niewielkie. Normalny oraz typowy dom każdego człowieka. Spojrzeli po sobie i zapukali do drzwi. Po chwili otworzył im nikt inny jak Chuuya.

             - Punktualnie. Czekaliśmy na was - odpowiedział otwierając drzwi szerzej, aby wpuścić ich do środka.

              - Witaj, Chuuya - przywitała się ze spokojem. Nagle jednak rudowłosy zablokował im wejście. Spojrzała na niego zdziwiona. Nie patrzył na nią, lecz na postać za nią.  Odwróciła się, aby zobaczyć problem. Tuż koło niej pojawił się Dazai. Wszyscy razem aż odskoczyli od niego z wrażenia, tylko Fyodor stał w swoim miejscu niewzruszony.

             - Dazai! - krzyknęła Risa z Chuuyą chcąc go uderzył w krocze swoim butem, jednak uprzedził ją rudy rzucając się na osobnika.

O nie. Kolejna walka? Znowu muszę rozdzielać ich? Ugh...

Chuuya i Fyodor zostali wciągnięci do środka przez Rise zamykającą nieproszonemu gościowi drzwi przed nosem.

             - Policzę się z tobą, Dazai! - warknął jeszcze właściciel domu ocierając brodę i zapraszając gości do środka gdzie czekał w ciszy Edgar, Akutagawa i starszy mężczyzna z siwymi włosami i brodą. Rzuciła papierami o stół siadając na kanapie z Fyodorem i Chuuyą koło niej.

             - Załatwmy to szybko i sprawnie. Proszę - powiedziała chcąc trzymać nerwy na krótkiej smyczy.

            - Zgadzam się - odezwał się ktoś za nią. Odwróciła się i zobaczyła dawno niewidzianego Akutagawe. Podał jej do rąk zdjęcia ludzi podejrzanych. Odebrała je i razem z Poe i Fyodorem przejrzeli je a następnie wyłożyli na stół jak karty do gry.

             - Morderca to mężczyzna bez zarostu. Młody i wysoki. Szczupły, niezbyt umięśniony. Nie miał długich włosów które wyglądałyby z kaptura tamtej nocy, kiedy zaatakował. Na tej podstawie z tylu wybranych podejrzanych zostaję nam... - wybrała z talii jedynie trzy zdjęcia z danymi osoby a resztę zgarnęła na bok. - Widziałeś coś jeszcze charakterystycznego oprócz tego co wymieniłam, Akutagawa? - spytała zerkając na ciemnowłosego obok niej. Przysiadł na podłokietniku fotela przywołując sobie obraz z tamtej nocy.

            - Miał kolczyk w uchu - przypomniał sobie przez co Risa odrzuciła kolejne dwa zdjęcia zostawiając jedno. Był na nim młody mężczyzna z bladą skórą, worami pod ciemnymi, krwistymi oczami oraz czarnymi włosami zaczesanymi niezdarnie do tyłu a w uchu miał kolczyk z fioletowym brylancikiem.

             - Yamamoto Ryouki. Kierowca, dostawca broni. Dwadzieścia sześć lat. Raz karany za nielegalny hazard. Wiem gdzie jest o tej porze. Za jakieś dwie godziny znajdzie się w barze, gdzie gra dalej - powiedział spokojnie Fyodor nawet nie zaglądając do kartki z informacjami o mordercy.

             - Skąd wiesz? - spytała Risa marszcząc brwi z wrażenia. Uśmiechnął się do niej zagadkowo.

             - Każdy gracz ma swojego asa - odpowiedział tajemniczo.

             - Najlepiej będzie zaatakować go w jakimś ustronnym miejscu. Skoro znasz go to mógłbyś go wyprowadzić z baru, zaciągnąć do uliczki i wtedy wkroczylibyśmy do akcji - dodał Edgar poważnym tonem głaskając swojego szopa na kolanach. Wspólnik Risy kiwnął głową na zgodę.

             - Zaraz, czekajcie. Nie minęło nawet dziesięć minut a już mamy mordercę i przystępujemy do działania? - spytał wyraźnie zaskoczony siwy mężczyzna.

             - Mogło być szybciej, gdyby nie ta rozpraszająca twarz samobójcy w oknie - mruknęła patrząc na okno za członkami mafii, gdzie faktycznie stał Dazai z głupim wyrazem twarzy.

             - Myślisz, że dlaczego Ougai wybrał ją do tego zadania, Hirotsu? Jest najlepsza i w dodatku uzdolniona - odparł Chuuya wkładając na głowę kapelusz. Wstał ze swojego miejsca kierując się do drzwi.

             - Słyszałem o niej... Jednak nie myślałem, że jest taka dobra... - wyszeptał speszony sam do siebie. Z dworu dochodziły krzyki Chuuyi, aby Dazai wynosił się z jego podwórka. Edgar w tym czasie zadzwonił po posiłki co uczyniła także mafia.

               - Jak twoje ramię? - spytała Risa siedzącego obok Ryunosuke. Prychnął coś pod nosem i wstał ze swojego miejsca.

                - W piwnicy Chuuya ma broń - powiedział pokazując na zejście po schodach. Wszyscy jak na zawołanie podlecieli do schodów szperając po ciemnych zakamarkach piwnicy, gdzie był prawdziwy skład broni palnej.

Nagle telefon Risy odezwał się. Był to numer prywatny. Odkaszlnęła patrząc na Poe i Fyodora. Przestali hałasować po szafkach podchodząc do niej. Reszta także ucichła, więc wzięła na głośnik odbierając połączenie.

                 - Halo? - zaczęła poważnym tonem.

                 - Macie czas do ostatniej ofiary, aby dowiedzieć się kim jestem i obalić Saligie. Inaczej ty i twoi przyjaciele zostaniecie zabici bez litości - wydobył się zmodyfikowany tak jak wcześniej w wiadomościach głos po czym telefon został przerwany.

                  - Demon - warknęli wszyscy wiedząc, że sprawa jest poważna. Jeśli nie zdołają rozwikłać zagadki Saligii zostaną zabici razem z innymi.

                   - Trzeba zlokalizować telefon - powiedział szybko Chuuya wchodząc głębiej piwnicy.

                   - Nie opłaca się. Zniszczył go po wyłączeniu się. Słychać to tuż przed rozłączeniem się - mruknęła chowając komórkę w kieszeni. Chwyciła za pierwszą lepszą broń i załadowała ją biorąc zapas pocisków do drugiej kieszeni. - Tym razem nie dam się tak podejść jak ostatnio - szepnęła wychodząc ze składziku broni do salonu. Usiadła na kanapie upijając wcześniej przyniesioną przez gospodarza wodę w szklance. Pozostało czekać i się zbroić. 

Czy aby na pewno jesteśmy tutaj myśliwymi w tej grze?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top