Jesteśmy drużyną
Siedziała z boku na starym krześle. Zdążyła już użyć swojej mocy, aby odczytać zamysły i sposób zabicia ofiary, jednak nie to ją teraz denerwowało.
Dlaczego to się w ogóle stało? Miało to miejsce po moim odkryciu prawdy a mimo to Saligia dalej atakuje. Co chcesz prze to uzyskać, Tatsuhiko? Moją uwagę? A może chcesz ją właśnie od czegoś odciągnąć? Grasz ze mną w niebezpieczną grę w której obaj możemy zginąć...
Myślała tak patrząc na ciało powieszonego na haku człowieka. Cały jego brzuch i klatka piersiowa była opróźniona jak u innych świń wiszących obok niego. Hak wbity przez gardło wychodził dopiero w ustach nagiego mężczyzny. Wnętrzności zostały spakowane do wora obok. Na czole miał napisany kolejny grzech w łacinie.
- Risa. Musimy porozmawiać - ktoś położył na jej ramieniu dłoń. Zerknęła na ów osobę wyrwana z zamyślenia. Był to jej ojciec zastępczy. Westchnęła ciężko, lecz pozwoliła mu na rozmowę. Usiadł obok niej przyglądając się chaosowi dookoła.
- Gdzie Fyodor? - spytała wreszcie.
- Jest przesłuchiwany. Ciebie też to teraz czeka - powiedział zerkając na nią. Prychnęła pod nosem.
- Jestem przesłuchiwana przez samego szefa agencji. Mam się czuć zaszczycona? - widocznie kpiła sobie z tego. Nie chce jej się marnować cennego czasu na to. Chce już złapać Shibusawe.
- Co tutaj robiłaś o tej porze? - przystąpił do zadawania pytań pomijając jej komentarze.
- Byłam w szpitalu Portowej Mafii, kiedy Demon włamał się do mojego pokoju i podał mi zastrzyk usypiający. Potem obudziłam się w tamtym pokoju zbadanym przez twoich ludzi. Chcieliśmy najzwyczajniej w świecie z niego wyjść a trafiliśmy na to dzieło - opowiedziała wszystko od początku.
- Fyodor twierdzi, że znacie prawdziwą tożsamość Demona.
- Tak, znamy. Kluczem do rozwiązania jego tożsamości jest to, że widziałam go pod kościołem, ale wszyscy stwierdzili, że to pewnie któryś z ich ludzi - odpowiedziała spokojnie. Nie biła od niej agresja czy przerażenie.
- Risa! Ach, tutaj jesteś. Dowiedziałem się o twoim incydencie. Nic ci nie jest? - na miejsce zbrodni przybył także Ougai i garstka jego ludzi w tym członkowie jej zgrupowania.
- Nic mi nie jest. Demon nawet wyręczył cię przy ściąganiu szwów - podniosła lekko koszule pokazując mu dzieło przestępcy.
- O tym nie wspomniałaś - zauważył ojciec zastępczy.
- Bo nie pytałeś - wzruszyła ramionami beznamiętnie. Mężczyzna wstrzymał oddech chcąc utrzymać złość na krótkiej smyczy.
- A o co jeszcze nie pytałem a jest ważne? - spytał poddenerwowanym tonem.
- Od rozpoczęcie śledztwa ja i Fyodor spotkaliśmy się w dziwnych okolicznościach. To on w barze uratował mnie przed śmiercią, ale w ten sposób dał się podobnie jak ja złapać Demonowi. Ten zaś, podczas kiedy my byliśmy nieprzytomni, przypiął nam bransoletki z trucizną.
- Chryste panie, i mówisz o tym dopiero teraz? - spytał lekko przerażony szef agencji.
- Nie mogłam powiedzieć tego, ponieważ to aktywowało truciznę. Musiałam na czas odnaleźć tożsamość Demona, aby pozbyć się bransoletek inaczej też by nam to wstrzyknął - odparła pokazując bezpieczny od bransoletki nadgarstek.
- Nie spodziewałem się, że ta bransoletka była taka niebezpieczna. Zapewne dlatego tak bardzo chciałaś rozwiązać tą zagadkę - wydukał Mori przyłączając się do romowy.
- Więc... Kto jest Demonem? - spytał wreszcie jej były szef.
- Demonem z Yokohamy jest Shibusawa Tatsuhiko. Nasz były wróg - ostatnie zdanie skierowała do Ougaia. W końcu jego mafia a dokładniej kilku członków walczyło przeciwko niemu. Nie usłyszeli jej tylko oni a wszyscy zgromadzeni i pomieszczeniu. Zaprzestali swoją pracę spoglądając na nią. Wszyscy wiedzieli, że jej słowo jest tutaj najbardziej wiarygodne, ale teraz brzmiała według nich jak wariatka.
- Ale Risa... Shibusawa został pokonany po ostatnim spotkaniu - powiedział Rintarou. Zapanowała cisza.
- Widziałam go w szpitalu mafii, obok kościoła i dalej nie chcecie mi uwierzyć? Na tym polega moc Shibusawy! Potrafi opuścić swoje ciało materializując się obok. Jest jak nieznośny karaluch, którego nie możemy zabić - warknęła czując, że wszystkim trudno uwierzyć w jej słowa.
- Poza tym gdyby nasze przypuszczenia nie byłyby słuszne Demon nie pozbawiłby nas bransoletek - dodał podchodzący bliżej Fyodor. Risa spojrzała na niego wdzięcznie.
- Jeśli nie wierzycie zapewne przekonacie się po siódmym morderstwie. Wtedy na pewno pokaże się światu we własnej osobie - prychnęła wstając ze swojego miejsca.
Ta sytuacja jest dziecinna. Czemu nie mogą nam uwierzyć? To jest bez sensu, ale skoro tak to wygląda muszę sobie radzić sama...
Już miała iść do wyjścia, kiedy zatrzymał ją niespodziewanie przybyty Edogawa wraz z Poe. Domyśliła się, że jej partner go powiadomił i poprosił o spotkanie. Stała tak, czekając, aż Ranpo zejdzie jej z drogi.
- Shibusawa, powiadasz? To dość prawdopodobne sądząc po charakterystycznych śladach, jakie za sobą zawsze zostawia - powiedział detektyw pokazując zabezpieczone jabłko z wbitym nożem. To samo jakie miała w szpitalu.
- A więc to jednak na prawdę on? - wydukał jeden z policjantów. Wszyscy znali jego przypadek. Risa patrzyła znudzonym ale dalej czujnym wzrokiem na Edogawe.
- Na to wygląda. Może i jestem momentami stuknięta, ale w jego sprawie nigdy nie żartuję. Zapamiętajcie to, bo nie mam zamiaru tego powtarzać - warknęła pod nosem zmuszając okularnika do odsunięcia się. Zrobił to, jednak postanowił udać się za nią.
- Skąd go tak bardzo znasz? Zapewne mieliście wspólne interesy... A może i nawet relacje - spytał śledczy. Zacisnęła dłonie mocniej.
Niech nie zaczyna tego tematu, bo skończy marnie... Nie mam zamiaru gadać z nim na ten temat. Nie wyciśnie tego ze mnie tak łatwo. Powinien wiedzieć z kim ma do czynienia.
Odwróciła się do niego przodem z nieufnym wzrokiem.
- Czemu nagle zaczyna cię interesować temat? Nigdy nie mieliśmy wspólnych intencji - odpowiedziała wyraźnie zirytowana. Samo nazwisko osobnika wzbudzało adrenalinę w jej żyłach.
- Widać, że dobrze go znasz. Prosta, detektywistyczna dedukcja - odparł z cieniem uśmiechu satysfakcji. Westchnęła ciężko zerkając na drzwi, które zaczęły się otwierać. Dołączył do nich Edgar.
- Risa, nic ci nie jest? Jak się czujesz po tym? - pytał gorączkowo, jakby od tego zależało jego życie.
- Nic mi nie jest, uwierz mi. Dziękuję za troskę - powiedziała kiwając lekko głową w geście wdzięczności.
- Już się tak martwiłem... Ranpo, coś się stało? - spytał jej partner zerkając na detektywa. Przez chwilę panowała cisza po czym ciemnowłosy Edogawa westchnął poprawiając czapkę na głowie.
- To nic takiego. Chciałem po prostu zapytać o coś Kasumi. Do zobaczenia w takim razie - pożegnał się dołączając do reszty zgromadzenia. Odprowadziła go do drzwi po czym zwróciła się do Edgara.
- Nie będę mogła dłużej prowadzić z wami tego śledztwa - oznajmiła szybko. Poe patrzył na nią zaskoczony.
- To dobrze. Odpoczniesz sobie od tego wszystkiego... Prawda?
- Shibusawa cały czas próbował odciągnąć moją uwagę od niego tymi morderstwami. Wybacz, ale nie mogę dłużej brać w tym udziału - powiedziała spokojnie. Zaskakująco zaczęła unikać jego wzroku przez co patrzyła gdzieś w bok. Jakby bała się jego reakcji i oczu.
- Więc... Co to oznacza? - spytał wyraźnie zmartwiony. Wiedział, że Risa ma czasami szalone pomysły i obawiał się, że ten do takich należy.
- Odnajdę Shibusawe i zakończę jego działania i Saligię raz na zawsze - odpowiedziała. Poczuła mocne dłonie na ramionach. Dopiero teraz spojrzała na Edgara. Wyglądał nie jak on. Był stanowczy i pewny siebie.
- Nie pójdziesz do niego. Nie pozwolę ci tam iść - odpowiedział marszcząc brwi. Carl zaniepokojony patrzył na swojego właściciela nie robiąc żadnego nagłego ruchu.
- To sprawa między mną a nim, jeśli nie pójdę do niego on nigdy nie skończy tego mordu. Poza tym jemu nie chodzi o mordowanie grzeszników. Teraz chce pozabijać zwyczajnych ludzi używając do tego wybranych obdarzonych. Wmawia im, że oni robią słusznie przez co są mu poddani - odpowiedziała zdesperowana. Domyślała się, że jej partner będzie przeciw, więc miała zamysł, aby mu nie mówić. Miało by to jednak sens? Dowiedziałby się prędzej czy później.
- Nie obchodzi mnie to. Jesteśmy partnerami. Trzymamy się razem i nie dajemy sobie nawzajem zginąć. Pamiętasz pierwsze morderswo Demona? Nakrzyczałaś na mnie, że starałem się ciebie ochronić przed wybuchem. Martwiłaś się o mnie tak samo jak ja o ciebie. To się nazywa partnerstwo - zaczął jej uświadamiać rzeczy na jakie wcześniej nie zwracała uwagi. Przez swoje zwidy i pracę nie miała czasu na uczucia i swoje własne potrzeby.
- Właśnie, Edgar. Martwię się. Martwię się, że jeśli pójdziesz ze mną nie wrócisz już. Dlatego muszę iść sama. Mnie na pewno nie zabije, bo zna mnie za dobrze, aby mieć takie zamiary. Zaufaj mi. Proszę - odpowiedziała podnosząc dłonie i kładąc je na rękach ciemnowłosem, aby je zabrał z jej ramion. Nie zrobił tego.
- Dobrze wiesz, że i tak ci nie pozwolę iść. Nie na mojej wachcie - powiedział, niemal nie warknął na nią ze zdenerwowania. Opuściła ręce w dół patrząc na niego ogromnie zaskoczona.
- Gdzie się podział ten nieśmiały Edgar? Kim jesteś i co z nim zrobiłeś? - spytała. Zapanowała cisza.
- Nie dam ci tam iść. Pójdziemy razem. Muszę mieć cię na oku, jestem twoim partnerem - wydukał pocierając jej ramiona jakby chciał ją jakoś podnieść na duchu i wierzę, że razem zdołają zrobić więcej.
- Potrzebujesz też kogoś, kto pomoże ci zlokalizować Shibusawe. Byłem w końcu z nim w jednej drużynie wcześniej - znikąd pojawił się także Fyodor. Uśmiech rósł na jego twarzy w miare wpatrywania się w dziewczynę. Zerknęłana niego.
- Dwie osoby to już za dużo. Zrobię to sama - upierała się dalej.
- Nie zapominaj o grawitacji! Równie przydatna w walce, poza tym chcę skopać Dazaiowi tyłek jako pierwszy kiedy się ocknie z tego dziwnego stanu - był tutaj także Chuuya i Akutagawa. Ten drugi nie musiał nic mówić, aby Risa zrozumiała, że chce iść z nią.
- Nie! Nie pójdziecie ze mną. Shibusawa chce tylko mnie. Pójdę do niego sama.
- Jesteśmy oddziałem specjalnym. Jedną drużyną, więc musimy działać razem - Edgar dalej patrzył na nią zdesperowany.
Zabiję ich... Zabiję ich wszystkich jeśli nie zrobi tego Tasuhiko, przysięgam na moją nienawiść do niego.
Dostojewski podszedł do niej bliżej. Edgar zsunął z jej ramion swoje dłonie ustępując Fyodorowi. Ten objął ją prychając pod nosem.
- Wygląda na to, że nie masz wyboru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top