Dziwna przeszłość

W siedzibie Risy odbyło się przesłuchanie Yamamoto. Jednak po utracie przytomności podczas pościgu stracił pamięć. Był bezużyteczny. Saligia znowu przechytrzyła policję i mafię. Dewerwowało ich to i jednocześnie dezorientowało.

Musimy wziąść się w garść. Jeśli tak dalej pójdzie nie zrobimy żadnych postępów...

Myślała wracając samotnie do domu. Tak, samotnie. Przez przypadek okazało się, że Fyodor i Risa nie muszą już przebywać blisko siebie przez bransoletki. Ostatecznie Fyodor i tak będzie mieszkał z nią dopóki nie uspokoi się jego sprawa i zarobi nieco na nowe życie.

             - Witaj, Risa - przy wejściu do jej domu stał Dazai. Westchnęła podchodząc bliżej.

             - Cześć, Osamu - mruknęła od niechcenia przekręcając klucz w zamku aby otworzyć wejście do domu i wpuścić do środka również Dazaia.

              - Praca stoi w miejscu, co? - spytał śledząc ją do kuchni. Zacisnęła zęby biorąc do dłoni czajnik i przystawiając go pod kran, aby zaparzyć sobie herbatę.

             - Niestety. Znaleźliśmy telefon z którego zadzwonił do mnie, jednak został porzucony w wodzie a przedtem ukradziony. Demon jest bardzo inteligentnym mordercą - skomentowała jak w transie. Zapatrzona w strumień wody zaczęła wyobrażać sobie różne rzeczy związane z następnym morderstwem. Chciała przewidzieć gdzie i jak nastąpi.

             - Risa - poczuła na swojej dłoni czująś zimną rękę. Czajnik przepełniony był od wody a Osamu przejął go od ciemnowłosej wylewając z niego zbędną ciecz. Podłączył gaz i położył na nim czajnik. Następnie wyjął dwie szklanki wrzucając do jednej z nich herbatę a do drugiej kostki lodu. Risa stała tak dalej przyglądając się jak Dazai wlewał do swojej szklanki znaleziony w szafce rum.

             - Od kiedy to pozwoliłam na samoobsługę? - mruknęła kierując się do salonu z herbatą w dłoni.

             - Od kiedy jesteś bardzo przemęczona. Jestem twoich ochroniarzem, wiedzę kiedy jesteś w dobrej formie a kiedy w złej - odpowiedział dołączając do niej po chwili. Usiedli na przeciwko siebie w ciszy. Risa chcąc złamać tą sytuację chciała podchwycić dokumenty z poszlakami, lecz zatrzymał ją Dazai.

             - Nie jestem przemęczona. Zawsze taka jestem, więc nie wiem czemu tak myślisz a teraz daj mi pracować - odpowiedziała szybko zaczynając szarpać dłoń z uścisku mężczyzny.

             - Wróciłaś do domu z pracy. Nie powinnaś tyle pracować, nie jesteś maszyną w końcu - odparł szybko nie pozwalając jej dotknąć papierów. Wzdychnęła i wycofała się.

             - Więc co niby mamy robić, co? - mruknęła niewyraźnie zerkając spod czoła na gościa.

             - Porozmawiać. To odpręża i mamy okazję poznać się bliżej. Co jak co, ale chciałbym poznać bliżej osobę za którą chcę umrzeć, tak? - upił nieco trunku i powrócił do obserwowania jej. 

             - Żaden samobójca nie ma powodu do chęci zabicia się. Jaki jest twój powód? - spytała siadając wygodniej na kanapie. Dazai westchnął.

             - Wstręt do siebie i tego, co kiedyś robiłem. A twój? - odpowiedział od razu pytając o to samo.

             - Co takiego zrobiłeś, że chcesz się zabić? - zignorowała jego pytanie. Dalej uśmiechając się do niej prychnął pod nosem.

             - Wiesz co kiedyś robiłem przecież. Sama nazwałaś mnie potworem kiedyś... Ale wracając do twojego pytania. Przez swoją głupotę straciłem w tamtym czasie jedyną osobę, której ufałem. Dzięki tej osobie również się zmieniłem - odpowiedział jej posłusznie. Cieszyło go, że zainteresował ją sobą.

             - Teraz chcesz odkupienia i dlatego zostałeś ochroniarzem? Dobrze wiesz, że to nie tak działa... - wyszeptała wyraźnie zrezygnowana tym, co musi mówić.

             - Wiem o tym. Dlatego chcę skończyć z sobą. Nie mam zbytnio dla kogo żyć... Jestem złą osobą ze złą przeszłością - powiedział spokojnie. - Więc? Jaki jest twój powód? - spytał ponownie.

             - Podobnie jak u ciebie powodem jest przeszłość. To kim byłam. Co ze mną robiono i co ja robiłam z innymi i ze mną - odparła zaciskając palce na materiale swetra. Nagle uśmiech zniknął z twarzy Dazaia a zastąpiło go osłupienie.

             - Co z tobą robiono? - powtórzył zdziwony trafiając w słaby punkt dziewczyny.

             - To było kiedy miałam ledwo dziesięć lat. Mieszkałam w starym sierocińcu. Uczyłam się w biednej szkole. Ale zawsze uśmiechnięta. Nauczyciele i opiekunowie lubili mnie. Pewnego dnia aż za bardzo... - spojrzała na niego znacząco, mając nadzieję, że ją rozumie i nie będzie musiała tego mówić.

             - Nie... Chyba nie chcesz powiedzieć, że... Nie jesteś dziewicą, co? - wyraźnie zatkany wyobrażał sobie jak ten temat musi być bolesny dla niej. Na jego nieszczęście kiwnęła głową zgadzając się z nim.

            - Robili to innym. Tamtego dnia przestałam się śmiać i uśmiechać. Czułam jedynie pustkę. Nienawiść i złość do nich. Kiedyś nie wytrzymałam i zaczęłam się bronić. I z tego bronienia się zabiłam go przypadkiem. Ale było gorzej. Reszta robiła to boleśniej i częściej. Bolało. Do tej pory boli, ale w głowie - dokończyła spuszczają wzrok w dół. Nie zauważyła kiedy Dazai podszedł do niej i objął ją ramieniem.

             - Fyodor miał racje. Jesteś zraniona bardziej niż ja czy on. To jest na prawdę powód do podziwiania cię. Nawet nie wiesz jak bardzo przypominasz mi mojego przyjaciela... Zaraz... - nagle jego palce zacisnęły się mocniej na jej ramieniu. Po chwili zaśmiał się cicho do siebie.

Dazai jest dziwną osobą... Ale cieszę się, że to jemu to powiedziałam... Dlaczego? Nie jest nikim nadzwyczajnym... W sumie... Może dlatego, że jest podoby do mnie? Też dużo cierpiał i cierpi...

              - Tak... Jesteś bardzo podobna do Odasaku... On też rzadko się uśmiechał... Był za to miły i szczery. Można było na niego liczyć... Teraz wiem dlaczego chcę cię tak desperacko chronić, wiesz? - podrapał się po karku ze smutnym uśmiechem. Widząc jego wyraz twarzy westchnęła i bezwładnie opadła na niego. W ciszy słyszała bicie serca samobójcy.

             - Odasaku na pewno był lepszą osobą niż ja. Ja jestem najgorsza. Gorsza od Demona czy całej Saligii. Ja nawet nie wiem niekiedy kim jestem. Czy mordercą czy sobą... Jednak wiem na pewno, że nie jestem dobrą osobą - odpowiedziała przymykając zmęczone powieki.

             - Odasaku też by tak powiedział... Nie chcę popełnić tego samego błędu co w jego przypadku. Nie dam cię zabić dopóki sam żyję. Oddam za ciebie życie robiąc przysługę Odasaku - mruknął głaskając jej ramię spokojnie.

             - ... Podoba ci się to, co teraz robimy? W sensie poznajemy się bliżej... - spytała cichym głosem.

             - Oj tak. I to bardzo. A tym bardziej podoba mi się to, że przytuliłaś się do mnie - posłał jej szeroki uśmiech na co zamurowało ją. Drgnęła, jednak ostatecznie pozostała w niezmiennej pozycji.

             - Pomyślałam, że przyda ci się taki gest po takim ciężkim temacie - odpowiedziała spokojnie. Dalej wsłuchiwała się w jego serce. Taki spokojny i jednostajny rytm... Zrobiło jej się niebywale smutno że Dazai chcę sam zatrzymać ten dźwięk dobiegający z jego klatki piersiowej.

             - Nie tak ciężkim jak dla ciebie - zasugerował odrywając od niej ciemne oczy. Spoważniał szybko zamykając oczy i odchylając głowę do tyłu na oparcie.

             - Bywało gorzej. Nie musisz się tym przejmować, nie takie rzeczy przeżyłam - mruknęła również zamykając swoje zielone oczy pod powiekami.

Dziwna przeszłość... Tak można było określić moją przeszłość. Jednak teraz nie jest ona sama. Dołączyła do niej przeszłość Dazaia. Równie dziwna i mroczna co moja...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top