Cios
Siedziała przy boku Fyodora opatulona kocem dając mu wskazówki jakie widziała w śnie.
- Powtórz, proszę. Nie rozumiem wszystkiego - powiedział odrywając spojrzenie od monitoru. Westchnęła, aby nabrać oddechu.
- Jest w zamku. To jego twierdza, tam będą czekali na nas jego poddani, więc musimy się rozdzielić - odparła szybko.
- Kto to ten cały Odasaku? Znasz go? - wtedy zamilkła wzdychając. Oderwała spojrzenie od monitoru spuszczając je gdzieś na swoje dłonie.
- Ktoś, kto był zapewne bliski dla Dazaia. Zapewne on jest sposobem do ocalenia go - odparła po chwili.
- Jednak nie żyje. Co w takim razie nam pozostaję? - spytał retorycznie. Nie znali na to odpowiedzi. Znowu zapadła cisza.
- Chcesz mnie o coś zapytać, ale nie wiesz jak. Nie wahaj się, czuję, że coś cię gryzie - powiedziała wreszcie zerkając na niego kątem oka. Zrobił to samo.
- Masz filofobię, prawda? Boisz się zaangażować i bliskości. Nienawidzisz także Shibusawy. Chcę zapytać, czy te dwie sprawy mają ku sobie jakieś powiązanie - rzucił z ponurym wyrazem w spojrzeniu.
Cholera... Kiedy ja ostatnio spotkałam osobę, która powiedziała mi o mojej filofobii tak otwarcie? Fiu, fiu Fyodor, zaimponowałeś mi teraz...
- Zapewne znasz już odpowiedź, ale chcesz, abym cię w tym upewniła. Tak, ma ogromny związek. Głównie to przez niego zrodziła się u mnie ta fobia - odpowiedziała zaskakując go swoim spokojem. Powiedziała to, jakby to nie było dla niej nic trudnego. Nic bardziej mylnego.
- Co takiego musiał zrobić, aby wzbudzić w tobie coś takiego? - przerwał pracę poświęcając całą swoją uwagę Risie. Prychnęła pod nosem z grymasem na ustach.
- A co? Interesuje go to dlatego posłał do mnie ciebie, swojego oddanego sługę, abym odpowiedziała na to pytanie? - spytała podnosząc odważniej wzrok na Dostojewskiego.
- Podejrzewasz mnie o zdradę? Dość bolesny cios dla mnie, wiesz?
- Nie musisz się już tak starać z szukaniem jego siedziby. To tylko na pokaz, zorientowałam się już. To była tylko kwestia czasu, kiedy bym to powiedziała tak otwarcie - wyjaśniła mu zimnym tonem głosu. Obserwowali siebie uważnie z błyskiem nieufności. Ostatecznie to Fyodor złamał kontakt wzrokowy odwracając się do monitoru laptopa z prychnięciem pod nosem.
- Wiedziałaś to tak długo a mimo to nic z tym nie zrobiłaś? - spytał zamykając wszelkie programy i kamery.
- Oczywiście czekałam na odpowiedni moment do zadziałania - po jej słowach usłyszał klikanie pistoletu. Broń była tuż przy jego skroni.
Mam go na wyciągnięcie ręki. A raczej na pociągnięcie spustu... Nic sobie z tym nie robi, po prostu dalej siedzi spokojnie.
W ich mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Opuściła broń podając mu do ręki pistolet, który przed chwilą przykładała mu do kości skroniowej.
- Nie interesuję mnie przeciwko komu go użyjesz, ale na pewno będzie ci potrzebny - wydukała z dziwnym w tej sytuacji spokojem. Wstała podążając do wejścia, aby wpuścić do środka swojego partnera wraz z członkami Portowej Mafii.
- Znaleźliście jego położenie? - spytał Chuuya, kiedy upewnił się, że drzwi są dobrze zamknięte. Risa sięgnęła pod poduszkę, gdzie trzymała swój mały, podręczny rewolwer.
- Wszystko zawdzięczasz bystremu umysłowi Fyodora. Musimy działać, bo zapewne już wiedzą o naszych ruchach - zerknęła kątem oka na hakera. Wiedział o co jej chodzi. Wyczówał jej gniew na niego. Wstał przeładowując daną mu broń. Schował ją za płaszczem omijając innych człownków grupy.
- Jak twoje biodro? - spytał Edgar podchodząc niej bliżej. Dotknęła zranionego miejsca. Nawet zapomniała o nim na moment.
- Nie ma się czym przejmować. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie - wzruszyła beznamiętnie ramionami.
- Silna z niej sztuka, Poe. Nie mamy się czego o nią martwić - mruknął czymś niezadowolony Dostojewski.
- Wyruszamy? - jak na sygnał zerwali się wszyscy do wyjścia i do auta. Do siedziby Shibusawy dostaną się jedynie helikopterem, jaki posiadają ludzie mafii. Dlatego właśnie zmierzają do ich skrytki z ów maszyną.
- Podzielimy się na trzy drużyny. Nakahara i Ryunosuke będą przy wejściu a Ryurou i Edgar zaatakują od tyłu. Wejdziecie wszyscy pierwsi, abym ja z Fyodorem mogła spokojnie odszukać Shibusawe podczas zamieszania - wyjaśniła podczas jazdy.
- Czy ty właśnie powiedziałaś do nas po imieniu? - spytał zaskoczony egzekutor. Wywróciła oczami.
- A czy cię to boli, że powiedziałam do ciebie po imieniu? To może być nasza ostatnia, wspólna misja, więc nie mam nic do stracenia - odpowiedziała na co rudzielec uśmiechnął się w jej stronę.
- Formalnie może i ostatnia, ale jak wyjdziemy z tego cali nie mam zamiaru urywać z tobą kontaktu. Nie licz na to, że się teraz od ciebie odczepię - zaśmiał się skręcając w ciemną uliczkę. Po jakimś czasie byli już na miejscu. W budynku czekał na nich helikopter z kilkoma agenatmi z mafii uzbrojonymi po zęby.
No tak. Ktoś przecież musi nas wspierać... A raczej robić za karme. Nawet taka ilość zbrojeń nie jest w stanie pokonać obdarzonego człowieka.
W machinie usiadła obok Poe i jego zwierzaka. Zdawała sobie sprawę, że szop może źle znieść turbulencje i całą podróż, dlatego nie protestowała, kiedy zawitał na jej kolanach wtulając się w nią przerażony. Zapięła pasy zerkając na swojego wspólnika obok. Zauważyła, że w dłoniach dalej trzymał broń. Drżały mu palce, z tego powodu poklepała jego dłoń. Edgar spojrzał na nią spod gęstej czupryny.
- Narazie ją schow. Równie dobrze możesz walczyć swoją zdolnością, a broń zostaw tylko w ostateczności jeśli tak się lepiej czujesz - powiedziała patrząc na niego, jaby chciała wyjąć z niego najmniejszy gram strachu i stresu.
- Taki mam zamiar. Ale nie boję się o siebie tylko o ciebie. Co jeśli nie dasz rady go pokonać a ja nie przyjdę na czas, aby ci pomóc? A co jeśli to przeze mnie zawiedziesz? Jeśli nawet nie zdążę do ciebie przyjść? - bombardował ją swoimi zmartwieniami jak szaleniec. Zacisnęła palce na jego dłoni.
- Zgadzam się. Jesteśmy partnerami. Ale nie musisz mnie aż tak ochraniać. Dam sobie radę, więc ty musisz dać z siebie wszystko, abyś ty też dać radę - wyjaśniła mu szybko. Schował pistolet zerkając na nią nieśmiało.
- Dziękuję, Risa - wydukał pod nosem. Wzruszyła ramionami przenosząc wzrok na szopa na kolanach. Głaskała go, lecz ten dalej się trząsł ze strachu.
Będąc już nad celem kierowca helikoptera nakazał otwarcie im drogi w dół na zamek. Wszyscy musieli znajdować się blisko Chuuyi, który tak zapanuję nad grawitacją, aby każdy z nich znalazł się na swoich miejscach. Pożegnała się z Edgarem i Hirotsu spojrzeniem i odłączyła się od nich wraz z pozostałą trójką.
Ukryła się z Fyodorem odprowadzając Akutagawe i Nakahare wzrokiem. Chwilę potem w małej słuchawcę w jej uchu odezwał się głos Edgara. Byli w środku tak samo jak egzekutor. Zostało im czekać z Fyodorem na ich znak.
- Idź. Tylko uważaj na nich - wyszeptała wyciągając broń zza paska.
- Moim zadaniem było sprowadzenie cię prosto do Shibusawy. Mam zamiar to zrobić, skoro chciał, abyś nie została zraniona przez jego nienormalnych popleczników - odpowiedział zimnym tonem głosy. Spojrzała na niego. Cały czas się na nią patrzył. Postanowiła nic sobie z tego nie zrobić.
- Więc tak to wygląda? Zaimponowałeś mi swoją przebiegłością, Fydorze Dostojewski - prychnęła pod nosem zważając na swój głos.
- A ty zaimponowałaś mi swoją naiwnością, Riso Kasumi.
- Wypchaj się. Nie znasz wszystkich moich asów w tej rozgrywcę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top