Chronić go
Zapowiadał się kolejny wyczerpujący dzień w pracy dla Risy. Od poranka nie rozmawiała z Fyodorem. Postanowiła nie odzywać się kiedy nie musi. Siedząc przy swoim stanowisku szukała z Poe jakiś nowych wiadomości. Tymczasem fiołkowooki próbował dowiedzieć się jak brzmi normalny głos Demona z nagrania ze wczorajszych wiadomości.
- Risa, szef cię wzywa - do pokoju wszedł Todoya. Ciemnowłosa westchnęła zmęczona i wstała zza swojego biurka idąc z lekarzem do biura swojego pracodawcy.
- O co chodzi? - spytała będąc na korytarzu. Todoya wysłał jej szeroki uśmiech i w ciszy szedł z nią do celu. Opuścił ją dopiero przy drzwiach pokoju szefa. Weszła pukając uprzednio. Nic jej nie odpowiedziało. Nie powstrzymało ją to od wejścia do środka.
- Wzywał mnie pan - zaczęła kłaniając się lekko. Dalej cisza. Podniosła wzrok. Na przeciwko niej nie było nikogo. Dopiero przy oknie zobaczyła pewną znaną jej sylwetkę. - Ach, to ty. Kupę lat - przywitała się wzdychając. Widząc brak szefa oparła się o jego biurko czekając, aż gość odwróci się do niej przodem.
- Widzę, że jesteś dość pożądanym obiektem dla różnych organizacji, Kasumi - wreszcie mężczyzna oderwał wzrok od widoku z okna i przeniósł go na kobietę. Okrągłe okulary zabłyszczały w świetle słońca na nosie urzędnika.
- Przyznam, że dużo sępów się nazlatywało. Jak sprawy u góry, Ango? W końcu mam prawo coś wiedzieć - spytała z leniwym głosem.
- Nikt nie zapomniał twoich czynów dla nas. Ani tych dobrych, ani tych złych, Kasumi - westchnął nie ruszając się z miejsca. Przeleciała po nim swoimi bystrymi oczami. Żadnej broni przy pasku, ostrzy czegokolwiek. Jest bezbronny. To dobrze, bo ona też jest bezbronna.
- Po staremu. Jednak bardzo przeszkadza nam fakt, że zadajesz się z Fyodorem Dostojewskim. Wiedziałaś, że długo tego faktu nie ukryjesz - po tych słowach wiedziała już cel przybycia Sagakuchi'ego do jej miejsca pracy. Schowała dłonie do kieszeni.
- Uratował mi życie.
- Przez to jest zwolniony z więzienia, mieszka u ciebie i pracuję w tym miejscu? Jesteś mądra przecież, wiedziałaś, że to tak się skończy - wywrócił oczami z kamienną twarzą. Zacisnęła mocniej dłonie w kieszeniach.
- Mam zamiar go bronić, Ango. Poza tym jestem mądra i przewidziałam, że mam pewnego znajomego w starym miejscu pracy - nie dawała za wygraną.
- A tym znajomym jestem ja? Nie bądź śmieszna, Kasumi. Nie będę osłaniał mordercy - prychnął bez grama rozbawienia sytuacją.
- Ango, jestem śmiertelnie poważna. Ten człowiek nie może trafić do więzienia.
- Podaj mi jeden, prawny powód dlaczego nie.
- ... Proszę, Ango. On nie może już walczyć, więc jest nieszkodliwy. Przebywam z nim dość długo, aby to stwierdzić - nie znała innego powodu, aby nie zamykać Dostojewskiego w paczce. Poziom jego zbrodni jest zbyt wielki, aby nie skończyć w więzieniu.
- Może teraz jest słaby, ale co potem? Co jeśli okłamuje cię? Nie chciałbym ogłosić cię jego współpracownikiem, Kasumi - Ango był zbyt stanowczy. Nie miał zamiaru rezygnować z tego, po co tutaj przyszedł.
- W takim razie daj mu czas. Do zakończenia sprawy z Demonem. Proszę - nigdy wcześniej nie błagała nikogo tak bardzo. Czuła się żenująco i niewiarygodnie słabo przy tym. To nie jest postawa podobna do jej normalnej postawy. Zwykle to inni błagali ją.
- Kasumi... Nie wygłupiaj się - Ango zmarszczył brwi. Zakłopotany widokiem proszącej Risy nie wiedział co teraz zrobić. W całej ich wspólnej historii nigdy nie widział jej tak zdeterminowanej.
- Do czasu zakończenia sprawy siedmiu grzechów. Potem zrobisz z nim co chcesz - wyjaśniła pod nosem nie patrząc w oczy urzędnika.
To podłe. Jestem taka podła. Powinnam go ochraniać do końca, jednak tego nie zrobiłam. Czuje się jak Judasz... Trudna sytuacja...
- Dobrze. Do zakończenia sprawy Fyodor będzie wolny. Potem zabietamy go do więzienia - ostatecznie Ango ugiął się i zgodził się na warunki umowy Risy. Wyciągnął do niej dłoń, którą niepewnie uścisnęła. Po tym wszystkim wyszedł z biura zostawiając ją na jakiś czas samą z myślami.
Podła ze mnie kobieta. Nie chciałabym o tym mówić Fyodorowi, ale... Chyba nie mam wyjścia. Nie zdziwię się jeśli się zdenerwuje i wyzwie mnie od najgorszych.
Pomyślała odpychając się od biurka i wychodząc z gabinetu pracodawcy. Zdenerwowana wzięła kilka wdechowy i wydechów po czym poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła telefon, aby zobaczyć o co chodzi.
--------------------
Do: Kasumi Risa
Nasza lista podejrzanych zmalała do dziesięciu osób z czego dwie na pewno wykluczamy. Tak w ogóle co cygar ma wspólnego z mordercą?
-------------------
Jak się łatwo można domyślić oddział z mafii zakończył tropienie na prodykcji broni skoro napisał do niej Chuuya.
------------------
Do: Chuuya Nakahara
Morderca był mężczyzną palącym cygary od dawna. Prześlij mi ich listę na pocztę.
-----------------
Przetara zmęczone oczy chcąc schować komórkę z powrotem na swoje miejsce kiedy dostała odpowiedź.
-------------------
Do: Kasumi Risa
Twoje zdolności na prawdę są niesamowite! W takich momentach na prawdę zazdroszczę ci daru... W każdym razie Demon jest niezłym hakerem i możliwe, że przechwyci zdjęcia podejrzanych na poczcie. Może zabić mordercę przed dotarciem do niego, więc spotkamy się osobiście wszyscy razem z oddziału w moim mieszkaniu, jasne?
------------------
Głupek. Zazdrości mi mojej zdolności... Jakby nie wiedział przez co wczoraj prawnie starciłam marne życie. Z drugiej strony ma rację. Wróg może przechwycili wiadomość. Bezpieczniej będzie się spotkać i omówić to w cztery oczy...
-------------------
Do: Chuuya Nakahara
Masz rację. W takim razie powiadomie resztę o spotkaniu.
--------------------
Do: Kasumi Risa
Spotkanie o osiemnastej pod tym adresem
Yokohama, ---- , ----.
--------------------
Do: Chuuya Nakahara
Do zobaczenia.
-------------------
Do: Kasumi Risa
Do zobaczyska.
-------------------
Odłożyła komórkę kierując się do swojego stanowiska gdzie znajdował się Fyodor. Chwyciła go za ramię zerkając na Todoye, aby opuścił pokój. Uniósł dłonie do góry i zgodnie z jej oczekiwaniami wyszedł z jej biura. Spojrzała na Edgara i Fyodora obecnych w pomieszczeniu.
- Jest dzisiaj spotkanie u Chuuyi o osiemnastej. Mamy przyjechać pod ten adres - pokazała im wiadomość od egzekutora z adresem jego mieszkania.
- Oddział zaczyna już działać? Szybko dość... - mruknął Poe zerkając spod ciemnej czupryny na Rise.
- Jeśli chcemy uratować kolejnego grzesznika z listy Demona trzeba działać jak najszybciej - odparła opierając się o biurka, ponieważ jej krzesło było zajęte przez Fyodora, który westchnął nagle.
- Grzesznik... Czasami mam wrażenie, że dla niego grzesznikami są ci, którzy wchodzą mu w drogę a nie ci, których składa w ofierze - wymamrotał od niechcenia.
- He? Co to ma znaczyć? - spytał partner czarnowłosej.
- Dla niego to nie ci, którzy umierają są źli, ponieważ służą według niego dobrej sprawie. Pokazują, że trzeba przestrzegać zasad, jednak mimo wszystko spotka nas ten sam koniec. Dla Demona to policja i detektywi są tymi złymi. Każda osoba chcąca mu przeszkodzić w planie jest zła - odpowiedział dość prosto, aby pisarz zrozumiał co ma na myśli.
Jego tok myślenia jest... Niesamowity. Nie wpadłam na taki pomysł a on tak. Zaskoczył mnie tym. Tak bardzo potrafił wczuć się w mordercę jak... Ja podczas używania mocy. Co najlepsze on nie potrzebował do tego nawet mocy.
Myślała patrząc z podziwem na kryminalistę. Nawet Poe był w niemałym szoku.
- Dziwny tok rozumowania... Ale idealny dla takiego psychopaty jak Demon - mruknęła pod nosem. Usłyszała jak jej krzesło skrzypi i po chwili ktoś kładzie dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła Fyodora z lekkim uśmiechem.
- Omówimy wszystkie szczegóły u Chuuyi. Narazie zajmijmy się pracą tutaj - powiedział nie odrywając od niej oczu. Poe za to cały czas obserwował Dostojewskiego jakby bał się, że zaraz zamierza coś zrobić jego partnerce.
I mógł. W każdej chwili, nawet teraz. Musiał się jednak powstrzymać ze względu na Rise. Pod żadnym pozorem nie dawała tknąć swojego wspólnika innym.
- Wiem. Jednak najpierw chciałabym z tobą porozmawiać, Fyodorze - odparła po chwili zerkając na Edgara. Wzdrygnął się, ale niepewnie opuścił pomieszczenie zostawiając ich samych.
Denerwowała się jak nigdy wcześniej. Nie miała pojęcia co Dostojewski zrobi po jej wygłoszeniu.
- O czym chciałaś porozmawiać? - spytał odchodząc od niej odrobinę. Zaczął obgryzać palce, kiedy usiadł z powrotem na krzesło Risy. Wstrzymała na moment oddech. Musiała ułożyć w swojej głowie każde następne zdanie.
- Był tutaj mój znajomy z góry. Z Wydziału Specjalnych Zdolności. Fyodor, oni chcieli cię zamknąć w więzieniu tu i teraz - mimo niepewności i strachu znalazła minimalną ilość odwagi, aby spojrzeć mu w oczy. Ku jej zdziwieniu nie wyglądał na poruszonego.
- Nie dziwię się. Skoro jeszcze tutaj siedzę zmienili nagle zdanie, tak? - prychnął pod nosem. Zaciskała dłonie coraz bardziej.
- Zostajesz na wolności. Postanowiłam przedstawić mojemu koledze pewne warunki umowy.
- I? Co dalej.
- Zostajesz wolny do czasu ukończenia sprawy z morderstwami Demona - odparła wreszcie. - Potem mogą cię prawnie zamknąć - każde słowo wychodziło z jej ust boleśnie okaleczając jej gardło. Jakby sztylety wbijały się w jej skórę za taką zdradę. Zapanowała potem cisza. Fyodor utracił z nią kontakt wzrokowy.
- Pięć tygodni. To i tak coś... Jesteś na prawdę bezwzględną i piękną kobietą, Risa - zaśmiał się pod nosem odwracając się do niej tyłem, aby przeglądać internet w poszukiwaniu informacji.
Czemu naeet to "piękna" boli mnie jak cholera? Ale wiem, że on ma rację. Ma prawo mnie nawet uderzyć za to. Powinnam być chyba szczesliwa, że tego nie zrobił, ale jakoś nie mogę. Moje sumienie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top