Biały tygrys i czarna panienka
Poczuła, że Dazai jest za miękki, aby dalej być jej poduszką poczas kiedy zasnęła. Otworzyła oczy i zobaczyła, że jest okryta kocem i leży na kanapie oparta o podłokietnik. Tuż koło niej siedział Fyodor.
- Gdzie jest Dazai? - spytała podnosząc się i przecierając oczy rękawem koszuli.
- Wyszedł kiedy wróciłem do domu. Podobno coś się stało w jego agencji - odparł spokojnie z uśmiechem. Odkryła się spod koca przeciągając się.
- Coś poważnego? - zerknęła na fioletowe oczy mężczyzny. Westchnął ciężko podając jej przygotowaną kawę.
- Jeden z jego ludzi został porwany. Prawdopodnie przez Saligię - mówiąc drugie zdanie dziewczyna o mało co nie wypuściła z rąk filiżanki. W ciszy patrzyła na wspólnika z wielkimi oczami. Chwyciła swoją komórkę, aby zadzwonić do Edgara kiedy akurat zadzwonił do niej Chuuya. Szybko odebrała połączenie.
- Chuuya-- - wydukała chcąc coś jeszcze dodać.
- Saligia porwała kogoś do swojej siedziby. Z agencji Dazaia - przerwał jej szybko. Słyszała, że gdzieś biegł i ciężko oddychał.
- Właśnie się o tym dowiedziałam. Gdzie jesteś? - mruknęła wstając z kanapy wraz z Fyodorem.
- Idę po Hirotsu i Akutagawe. Mamy jechać do agencji, czekaj pod domem z Dostojewskim i Poe - oznajmił po czym rozłączył się zostawiając Rise bez niczego. Szybko zwinęła się do łazienki ze świeżymi ubraniami.
Nie minęło nawet pół tygodnia a Saligia atakuje ponownie. Dlaczego? Chcą zobaczyć naszą reakcję? Albo chcą nas zirytować do zrobienia głupiego ruchu. Nie wiem czego się spodziewać kiedy dojedziemy do agencji Dazaia... Walczyli z mafią, więc może być problem.
Zanim się zorientowała była gotowa i odświeżona do wyjścia. Westchnęła wybierając się przed dom gdzie czekał już Fyodor i Edgar. Zapewne ciemnowłosy dostał wiadomość od współlokatora Risy, aby przybyć do jej domu.
- Edgar, wiesz już o agencji? - spytała podchodząc do niego.
- Tak, Dostojewski mi powiedział... Obawiam się, że mogą być problemy na miejscu z mafią - mruknął przytulając do siebie Carla.
- Też tak myślę... - szepnęła i obejrzała się za siebie słysząc nadjeżdżającego jeepa. Jak się okazało był to pojazd Chuuyi a w nim jeszcze Akutagawa i Hirotsu. Szybko wsiedli do samochodu mężczyzny odjechali w stronę siedziby agencji detektywistycznej.
Kilkanaście minut potem byli tuż koło budynku.
- Nie lepiej będzie jeśli tylko ja i Edgar to załatwimy? - spytała przed wyjściem. Zapanowała chwilowa cisza.
- Może i lepiej. W takim razie idźcie - odpowiedział najstarszy z towarzystwa. Risa pomagliła Poe wychodząc z auta przed siedzibę organizacji Dazaia. Zanim zdążyła zapukać do drzwi one otwarły się a ktoś szybko wciągnął ją i Poe do środka szczelnie zamykając wejście do wnętrza budynku.
- Po co tutaj przyjechałaś w dodatku z nimi? Wiesz jakie to jest ryzykowne? Masz szczęście, że jeszcze tego nie zauważyli... - mruknął samobójca z poważnym wyrazem twarzy.
- Sprawa tego zaginięcia jest także naszą sprawą. W końcu nasze organizację poniekąd współpracują a ja w dodatku należę do oddziału specjalnego z mafią więc nie miałam wyboru - odparła spokojnym tonem głosu. Dazai westchnął głęboko i ostatecznie puścił fraki Risy prowadząc ją głębiej do biura szefa.
Po drodze obserwowała swoje otoczenie i ludzi. Nic nadzwyczajnego się nie działo, jednak zauważyła, że Dazai w ogóle się nie uśmiecha. Za pewne zbyt poważna sprawa, albo porwany był jego znajomym.
- Nie widzę Ranpo... - wyszeptał do swojej partnerki Edgar. Wtedy szop przeskoczył na jej ramię otulając jej kark swoim puszystym futerkiem.
- A. Tego niesamowitego detektywa, tak? Pokaż mi który to jest, jeśli go zauważysz, dobra? - mruknęła wchodząc za Osamu do wielkiego biura. Przy stoliku siedział siwy mężczyzna z włosami do ramion ubrany w kimono. Jego bystre, niebieskie oczy śledziły Rise od momentu w którym pojawiła się w jego pokoju.
- Szefie, oni przyszli w sprawie zaginięcia Atsushiego - wyjaśnił ciemnowłosy wymijając po chwili Rise i Poe po czym wyszedł z pomieszczenia zostawiając ich samych. W miarę podchodzenia bliżej ciemnowłosa zauważyła jeszcze osobnika ubranego niczym detektyw, który siedział na krześle przed biurkiem swojego pracodawcy.
- Ranpo - Poe wychylił się zza Risy patrząc na owego osobnika.
- Panie Fukuzawa - Risa ukłoniła się przed mężczyzną co uczynił także on.
- Więc przybyliście w sprawie porwania. Bardzo mnie to cieszy, że twój szef przysłał akurat ciebie. Oto Edogawa Ranpo. Równie dobry detektyw co ty - jasnowłosy odwrócił się do rozmawiającego z Poe ciemnowłosym osobnikiem z okularami.
- Miło poznać taką ładną i mądrą partnerkę Edgara... W realu wyglądasz inaczej niż o tobie mówili - mruknął bawiąc się papierkiem po lizaku.
- Mi też cię miło poznać - odpowiedziała z ukłonem. Kiwnął głową w ciszy przyglądając się kobiecie.
- Zaginął nasz członek Atsushi Nakajima. Z tego co wydedukował Ranpo zabrała go Saligia. Prowadzisz tą sprawę, prawda? - spytał Fukuzawa podchodząc bliżej Risy. Zgodziła się z nim gestem głowy.
- Możliwe, że porwali go dla demonstracji. Albo... Czy Atsushi był z kimś w związku? - spytała nagle bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
- Co to za pytanie? - bąknął mężczyzna zdziwiony. Risa wzięła wdech, aby powiedzieć mu o swoich przypuszczeniach, jednak ktoś ją uprzedził.
- Saligia zabija według schematu siedmiu grzechów ciężkich. Według kolejności następna jest nieczystość, więc pytanie o relacje miłosne Atsushiego jest ważne dla nas i jego życia - wytłumaczył Poe.
- Masz dobrą drogę dedukcji, jednak Atsushi nie był ani nie jest w związku. Bardziej prawdopodobne jest działanie propagandowe - wtrącił się Edogawa.
- Dziękuję za komplement i również uważam, że jest to działanie propagandowe. Saligia nie porywała swoich ofiar rytualnych. Dlatego Atsushi nie jest jedną z nich - odparła zerkając co jakiś czas na Carla, który zaczął bawić się jej włosami.
- Więc jedyne czego nie wiemy, to gdzie i kiedy zamierzają pokazać nam drogę do Atsushiego. Uratować wcześniej i tak nie damy rady, ale z pomocą Risy może uda nam się przewidzieć ich ruchy - stwierdził Ranpo podchodząc bliżej Risy. Podał jej dokumenty dotyczące zaginionego. Ze stoickim spokojem przestudiowała historię osobnika.
- Świetnie, ale po co mi to dałeś? - spytała oddając mu po kilku minutach papiery.
- Znając jego historię możesz użyć swojej mocy, prawda? - odebrał od niej ważne informację.
- To nie na takiej zasadzie to działanie. Wcielić mogę się w ofiarę martwą i taką którą widzę na żywo - odpowiedziała oddając Carla do rąk Poe. Nagle jej telefon zaczął wibrować i dzwonić znajomą melodię. Sięgnęła po urządzenie dziwiąc się jaka osoba do niej dzwoni.
- Todoya? - odebrała szybko zerkając na swojego partnera. Wiedział, że to coś nietypowego skoro akurat lekarz dzwoni.
- Coś jest nie tak z Yamamoto. Cały czas powtarza, że jest Fyodorem a kiedy spytaliśmy go o rzeczy jakie może wiedzieć jedynie on odpowiedział poprawnie - odpowiedział w pośpiechu medyk. Zmarszczyła brwi z irytacją. Edgar zbliżył się wcześniej do jej ucha nasłuchując słów kolegi z pracy.
- Amnezja i utrata tożsamości? - podsunęła z niepewnością w głosie.
- Powiedział też że jesteś w niebezpieczeństwie. Mówił, że prawdziwy Yamamoto jest na wolności - odparł zaprzeczając jej przypuszczenią.
Na wolności? Więzień jest Fydorem? Ja w niebezpieczeństwie? Zaraz...
Wzdrygnęła się. Wyłączyła telefon i podbiegła do okna z którego miała widok na samochód, którym przyjechali. W mgnieniu oka pojazd został wysadzony przez ładunek wybuchowy położony do środka. Okno roztrzaskało się, przez co Risa upadła na ziemię chroniąc zranionymi rękami głowę.
To niemożliwe! Jak ja mogłam być taka głupia?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top